Bo czĹowiek gĹupi jest tak bez przyczyny
- Nazwa konta postaci: slesinskik
- Nazwa postaci:
Kaleeth- Płeć postaci: Mężczyzna
- Rasa postaci: Człowiek
- Wiek postaci: 22
- Klasa postaci: Druid
- Wyznanie postaci: Istishia
- Pochodzenie postaci: okolice Cedarspoke, Las Gulthmere

Kaleeth, gdyż tak miał na imię, przyszedł na świat na leśnej polanie w lesie Gulthmere, nieopodal druidycznej twierdzy Cedarspoke, w 1353 - Roku Łuku. Zamiłowanie do piękna przyrody i żywych istot odziedziczył po matce, łowczyni, która już od najmłodszych lat uczyła go obchodzenia się z leśnymi stworzeniami i szanowania darów lasu. Ojcu, gorliwemu wyznawcy Silvanusa, zawdzięczał wiedzę na temat sił natury, zarówno tych tworzących jak i niszczących.

Ojciec Kaleeth, Hureth Sowi Huk, zasłużony druid, jako członek Szmaragdowej Enklawy, nauczał syna dostrzegania wielu aspektów natury - nie tylko otaczających go lasów i zwierzyny, ale również zależności jakie występują pomiędzy istotami żywymi i ich indywidualnych potrzeb. Przekazywał synowi również wiedzę w jaki sposób tworzyć równowagę w zachwianych ekosystemach i ostrzegał przed nadmierną ekspansywnością niektórych ras, w tym również większości ludzi.

Niemniej jednak, jako że Cedarspoke było ostoją spokoju, Kaleeth większość swojego dzieciństwa, a potem młodzieńczego życia, spędził beztrosko, głównie podróżując samotnie po puszczy i poznając zwyczaje zwierząt. Na jedną z takich wypraw udał się z matką, aby obserwować jak budzi się życie, a był to Mirtul.

Podróżowali na wschód od Cedarspoke, wędrując skrajem lasu na odległość szumu fal od wzburzonego morza. Już trzeciego dnia podróży, pod wieczór, nastąpiło załamanie pogody. Nad lasem zbierały się ciemne chmury, między drzewami hulał niespokojny wiatr, a w oddali słychać było coraz częstszy huk piorunów. Po kilku chwilach zaczęły spadać pierwsze nieśmiałe krople deszczu, przeradzając się natychmiast w nieprzerwane strugi deszczu miotane rozszalałą na dobre wichurą. Nastał zmrok, którego nie powstydziłaby się niejedna noc. I wtedy go ujrzeli. Biegnącego w ich stronę, z czerwonymi jak węgiel ślepiami, wilkołaka.
"
Uciekaj!" zdążyła wykrztusić matka, wskazując mu majaczącą za wieloma drzewami linię brzegu, po czym ruszyła w stronę likantropa.

Posłuchał. Pędząc w stronę brzegu, z potem na skroniach i ze łzami w oczach, gnany wiatrem, niejednokrotnie rozcinał sobie policzki o wystające gałęzie, które na przekór jego intencjom stawały mu na drodze. Gdy wybiegł z lasu i dobiegł na brzeg, padając wyczerpany i cały zlany potem, smagany już nie tylko ulewnym deszczem, ale i morską wodą, ujrzał na niebie spadający, płonący obiekt. Spadający... w jego stronę. Nie było już czasu na kolejną ucieczkę. Spadająca rozżarzona gwiazda, niczym ognista łza nieba, uderzyła w spienioną powierzchnię wody, niecałą milę w głąb morza, sycząc niemiłosiernie, wzbudzając wielkie fale i wznosząc ogromne obłoki pary.

Gwałtowne i chaotyczne widowisko walki dwóch potężnych żywiołów trwało zaledwie kilka chwil, po czym wszystko ucichło - deszcz, wichura, grzmoty... Po spadającej gwieździe, pochłoniętej w całości przez morze, nie zostało ani śladu. Wtedy tak naprawdę zrozumiał prawdziwą moc i istotę natury. Niezależnie od tego jak bardzo burzliwe wydarzenia będą miały miejsce, wszystko dąży do równowagi. Od tej pory Kaleeth postanowił tej równowagi strzec, przejawiając coraz większą fascynację Żywiołem Wody.

Przeżycia tego wieczoru zostawiły piętno nie tylko w jego sercu, ale również i na ciele. Błękit jego, niegdyś iskrzących oczu, przygasł, a włosy i zarost na twarzy, uprzednio koloru świeżego miodu, utraciły swój kolor stając się całkowicie szare. Czy było to wynikiem utraty ukochanej matki, czy może miało bardziej związek ze spadającą gwiazdą - tego nie wie do dziś.
A wszystko to wydarzyło się w roku 1374, nazwanym potem Rokiem Burz z Piorunami.

Cztery dni po powrocie do domu dostał polecenie od ojca. Jako początkujący druid miał wyruszyć w podróż na odległą wyspę w celu zbadania jej nadzwyczajnego klimatu oraz obserwowania jak rozwija się lokalna społeczność i czy przypadkiem nie jest ona zbyt dużym obciążeniem dla przyrody wyspy. Ojciec mówił, że pomoże to odnaleźć synowi spokój, ale Kaleeth domyślał się, że jest w tym również ukryty interes Szmaragdowej Enklawy.

Dzisiaj Kaleeth wsiada na statek. Przed bosmanem ukazuje się średniego wzrostu postać. Porusza się ona pewnym, lecz niespiesznym, krokiem, uważnie obserwując krzątających się po pokładzie marynarzy. Jego postać jest wolna od wszelkiego rodzaju ozdób i tatuaży, a jego stonowana i poważna twarz sprawia wrażenie jakby był o paręnaście lat starszy niż w rzeczywistości. Te mylne wrażenie rozwiewa młodzieńczy, dźwięczny głos, bardzo kontrastujący z jego szarym, zadbanym zarostem, matowym błękitem oczu i równie szarymi jak zarost włosami, przeplatanymi gdzieniegdzie zielonymi kiełkami trawy i zlepionymi miodem leśnych pszczół. Ale rzeczą, która najbardziej przyciąga uwagę bosmana i budzi zrozumiały niepokój wśród niektórych członków załogi jest nie sam druid, ale jego towarzysz - duży pająk o imieniu Kree. Kaleeth po wielu latach przebywania ze zwierzętami zapomniał jak niektóre z nich mogą budzić wstręt, bądź strach.

Teraz, stojąc przy bakburcie zacumowanego w Baldur's Gate statku i wpatrując się na zachód, ściskał w ręku zawieszony na szyi, wypełniony wodą z Morza Spadających Gwiazd, zielony medalion w kształcie żołędzia. Zastanawiał się jaki czeka go los. Nie wiedział jeszcze jak będą zwać ten rok...
Wyedytowałem drobne potknięcie.
Wzorcowa postać. Akceptuję.
Akceptacja.
Czy wymaga w ogóle komentarza? Czytanie to przyjemność.
No i nie mogę się przyczepić do wtórności!
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.pllatwa-kasiora.pev.pl