ďťż
[Kleryk] Greppi Szerokie Stopy


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Nazwa konta: MelaFehu
Nazwa postaci: Greppi Szerokie Stopy
Płeć: Kobieta
Wiek: 62 lata
Rasa: Gnom Skalny
Klasa: Kleryk
Wyznanie: Oghma
Charakter: Chaotyczny Dobry
Pochodzenie: Silverymoon
Domeny kapłańskie: Szczęście, Podróż

Atrybuty:
Siła - 10
Zręczność - 14
Kondycja - 14
Inteligencja - 10
Mądrość - 14
Charyzma - 16

Opis wyglądu:
Niewysoka, jak na gnoma przystało. Dobrze zbudowana, nieco przysadzista dziewczyna o ciemnych, stosunkowo niedługich włosach. Frywolna, bujna grzywka opada na jej granatowe okrągłe oczy. Odrobinę pucułowata twarz o owalnych kształcie, z lekko odstającymi uszami. Gładka, śniada cera i wiecznie rumiane policzki.
Jej cechą charakterystyczną są faktycznie szerokie stopy, co często bawi, ale też irytuje wielu szewców.

Historia:
* * *

- A wtedy on powiedział, żem tylko głupim gnomem i co ja w ogóle mogę zdziałać!
Stary siwy gnom roześmiał się rubasznie. Potrząsnął wskazującym palcem i dodał jeszcze:
- No to mu pokazałem tę jego monetę, co to ją uszczknąłem trzy dni temu. Ha! Jak się piernik zdziwił!
Czarnowłosa dziewczynka siedząca ze skrzyżowanymi nogami na podłodze patrzyła na staruszka z uwielbieniem i ekscytacją.
- I co on zrobił? Co zrobił, dziadku? - dopytywała się z napięciem w głosie.
- Co zrobił? - stary zachichotał ochryple - Ano, jak to zobaczył, to tak się wściekł, że podpalił całą tę budę! I żeśmy musieli uciekać. Ale wierz mi - dla samej jego miny, warte to było zachodu.
Gnomka uśmiechnęła się z szeroko, a dziadek pogłaskał ją po głowie.
- No, a teraz czas już spać, młoda damo. Mama będzie bardzo zła, gdy się dowie, że nie leżysz jeszcze w łóżku - spojrzał na nią groźnie, ale radosny błysk w jego oku zepsuł cały efekt.
- Jeszcze tylko jedną, proszę dziadziu! Jeszcze tylko jedną historię!
Takiemu błagalnemu spojrzeniu nikt nie mógłby się oprzeć. A siwowłosy gnom nawet nie próbował. Uśmiechnął się dobrodusznie, dorzucił jedną drew do jarzącego się jasno kominka i powiedział przyciszonym głosem:
- Ale tylko jedną. A potem marsz do łóżka, zgoda?
Dziewczynka pokiwała głową z ochotą i rozsiadła się wygodniej, oczekując kolejnej wspaniałej opowieści o dalekich krajach i niesłychanych miejscach.

* * *

Blade promienie słońca wpadały do pomieszczenia przez wąskie, wysokie okna biegnące rzędem wzdłuż jednej ściany. Była wiosna, ale na dworze było dość chłodno i wietrznie.
Greppi dreptała po kamiennej podłodze, kursując od uginających się pod ciężarem nieprzebranych ilości ksiąg regałów do zawalonego różnej maści tomiszczami stolika. Sala była dość długa, ale wąska. Przypominała trochę pałacowy korytarz, tyle że z sufitu nie zwisały kryształowe żyrandole. Zamiast nich na owym tonącym w książkach stole stał dumnie jedyny w całym pokoju kandelabr z wypalonymi, stopionymi świecami.
Dziewczyna w milczeniu spacerowała wzdłuż opancerzonej w tryliony półek ściany, co raz sięgając po jakiś wolumin i badając go uważnie. Większość z nich wędrowała z powrotem na swoje miejsce w regale, ale nieliczne wybrane trafiały na bezładną górę piętrzącą się na solidnym, dębowym stoliku.
- Greppi! - zawołał nagle ktoś, wchodzący przez mocarne drzwi na samym końcu sali.
Jego głos poniósł się echem aż do ciemnowłosej gnomki, która odwróciła się szybko w stronę nadchodzącego mężczyzny. W jej ręce spoczywał właśnie wyświechtany almanach z wyblakłym literami na okładce, układającymi się w ledwie czytelne słowa: 'Zwierzęta i bestie Rashemenu'
- Greppi - powtórzył mężczyzna - Tu jesteś.
- Mhm - dziewczyna mruknęła szybko. Spojrzała na niego wyczekująco.
- Twój ojciec cię szuka. Mówi, że to pilne. Jest w kancelarii.
- Dzięki za wiadomość, Fremmick.
Skinął głową i oddalił się, kierując do wyjścia.
Gnomka odłożyła opasły tom z powrotem na półkę i zerkając przelotnie za okno, podążyła śladami Fremmicka.
Kiedy opuściła bibliotekę, skierowała się do drugiego budynku, tulącego się do ścian świątyni. W niewielkiej, skromnie urządzonej kancelarii siedział za biurkiem jej ojciec. Powitał ją krótko i wskazał krzesło naprzeciwko siebie. Usiadła posłusznie i wlepiła w niego swoje błyszczące, granatowe oczy.
- Słucham? - zapytała po chwili, widząc, że jej ojciec jakby ociąga się z wypowiedzeniem tego, co ma jej do powiedzenia.
- Greppi, jak zapewne jest ci wiadome - zaczął, nie patrząc jej w oczy - Irithym chce wysłać jakiegoś młodego kleryka na wyspę Aeris, na Morzu Mieczy. Wiesz, w naszych archiwach wciąż niewiele mamy zapisków odnośnie tej wyspy, a plotki przybywające z Wybrzeża wybrzmiewają coraz większym echem na kontynencie.
Młoda gnomka rozpromieniła się. Doskonale wiedziała o tych planach, wiedziała, że chcą kogoś tam wysłać. Och tak, och tak! Nareszcie będzie miała okazję wyrwać się z miasta, nareszcie wyruszy w daleką podróż, podróż jej życia!
- Zdecydowaliśmy się wysłać młodego Vretreya. Jest najlepszym kandydatem – jego głos był pozbawiony wyrazu, jakby recytował listę zakupów.
- A co do ciebie, to jak ci idzie katalogowanie? - zapytał, spoglądając wciąż w szpetny obraz na ścianie.

* * *

- Wysyłamy Vretreya, co? Vretrey najlepszym kandydatem, hę? - mruczała do siebie Greppi. Wyglądała na nieco opętaną. Jej oczy miotały wściekłe spojrzenia na lewo i prawo.
Noc była ciemna i deszczowa. Szum opadających mas wody niósł się ulicami Silverymoon. Ciężkie krople uderzały z głuchym łoskotem o bruk.
- Już ja ci pokażę, tatulku. Już ja wam pokażę.
Wyjrzawszy przez szerokie okno w komnacie, przerzuciła przez nie niewielki plecak, po czym sama wgramoliła się na parapet. Spuściła w dół splecioną byle jak linę i przywiązała jej koniec do nogi łóżka.
- Komu w drogę, temu Shaundakul błogosławi – mruknęła jakby na pożegnanie i po chwili zawahania, chwyciła mocno linę i oderwała się nogami od gzymsu.
Błyskawicznie zjechała w dół. Straciła jednak panowanie nad sytuacją i w ułamku sekundy znalazła się w błotnistej kałuży na trawniku przy murze. Klnąc pod nosem, podniosła się i rozmasowała kolana. Wyglądała jak skończony łachmyta. Cała była upaprana błotem, a spodnie rozdarły jej się w dwóch miejscach, przy zderzeniu z niewielkim, acz agresywnym krzaczkiem.
- Niech was wszystkich szlag – powiedziała zdenerwowana i nie marudząc dłużej, chwyciła swój skromny dobytek, po czym po prostu dała się ponieść nogom.
- Na Aeris – mruknęła do siebie – Na Aeris...


OMG, zapomniałem o językach:
Gnomi, Wspólny
Bump profilaktyczny.
Gdybyście nie zauważyli tematu ^^'
czemu nie bóstwo gnomów?


Gdyż ponieważ:
a) Greppi nie wychowała się w gnomim społeczeństwie, ale w kosmopolitycznym Silverymoon
b) Jej rodzina z dziada pradziada służyła w Hallach Inspiracji w Silverymoon, toteż Greppi kontynuuje rodzinną tradycję
c) Żadne z gnomich bóstw nie zajmuje się wiedzą, inspiracjami, wynalazkami i tak dalej. Oghma bardziej odpowiada Greppi
d) No i Oghma przyjmuje w szeregi swego kleru przedstawicieli wszystkich ras, więc osobiście [skromnym zdaniem] nie widzę przeciwwskazań dla gnoma
Istotnie Oghma czy Gond w takim wypadku nie stanowią raczej problemu, jeżeli chodzi o gnoma. Rozwinięcie motywu logiczne, umotywowanie sensowne. W sumie akceptuję.
No dobra. Ale brakuje jeszcze rozumienia dogmatu przez postać a także listy ważnych świąt.
Powinienem to ując w historii postaci, czy jakoś tak osobno? Mam na myśli święta i rozumienie dogamtu ;']
Możesz napisać oddzielnie. Będzie czytelniej.
Nazwa konta: MelaFehu
Nazwa postaci: Greppi Szerokie Stopy
Płeć: Kobieta
Wiek: 62 lata
Rasa: Gnom Skalny
Klasa: Kleryk
Wyznanie: Oghma
Charakter: Chaotyczny Dobry
Pochodzenie: Silverymoon
Domeny kapłańskie: Szczęście, Podróż

Atrybuty:
Siła - 10
Zręczność - 14
Kondycja - 14
Inteligencja - 10
Mądrość - 14
Charyzma - 16

Opis wyglądu:
Niewysoka, jak na gnoma przystało. Dobrze zbudowana, nieco przysadzista dziewczyna o ciemnych, stosunkowo niedługich włosach. Frywolna, bujna grzywka opada na jej granatowe okrągłe oczy. Odrobinę pucułowata twarz o owalnych kształcie, z lekko odstającymi uszami. Gładka, śniada cera i wiecznie rumiane policzki.
Jej cechą charakterystyczną są faktycznie szerokie stopy, co często bawi, ale też irytuje wielu szewców.

Najważniejsze święta:
Śródlecie (zawieranie nowych paktów, umów, dzielenie się wiedzą, świętowanie doczesnych osiągnięć)
Tarczowy Wiec (zawieranie pisemnych kontraktów, zacieśnianie więzów, przekazywanie wiedzy)

Codzienne rytuały:
Kamienie Węgielne Dnia:
- Wiązanie (ceremonia poranna; w czasie modlitwy kapłani zapisują mistyczne symbole)
- Ugoda (ceremonia wieczorna; dzielenie się z Oghmą swoim doświadczeniem, powierzanie mu swoich pomysłów, pieśni, wiedzy i sekretów)

Rozumienie dogmatu:
Greppi wierzy, że świat jest wielką nierozwiązaną zagadką i tylko poprzez bezustanne poszukiwanie nowych elementów można ją rozwikłać. Największą siłą śmiertelników jest wyobraźnia i zdolność poznania. Człowiek bez pomysłu jest człowiekiem przegranym.
Nie należy tłumić w sobie swych przemyśleń i odkryć, należy dzielić się nimi ze wszystkimi wokoło. Trzeba szerzyć wiedzę tam, gdzie tylko się da. Fałszywe opowieści i zakłamane fakty trzeba weryfikować i dementować. W poszukiwaniu wiedzy należy łączyć się z innymi poszukiwaczami. Mądrościami trzeba się dzielić.
Mowa jest najlepszym narzędziem poznania. Tylko poprzez rozmowy i opowieści można dotrzeć do prawdy. Nie należy nikogo lekceważyć, zwłaszcza nieznajomych. Każda osoba jest potencjalnym źródłem nowych informacji, dlatego z każdym trzeba nawiązać serdeczne stosunki i z każdym trzeba podjąć próbę dyskusji.
I wreszcie - co najważniejsze - życie to nieustanna podróż, w pogoni za prawdą.

Historia:
* * *

- A wtedy on powiedział, żem tylko głupim gnomem i co ja w ogóle mogę zdziałać!
Stary siwy gnom roześmiał się rubasznie. Potrząsnął wskazującym palcem i dodał jeszcze:
- No to mu pokazałem tę jego monetę, co to ją uszczknąłem trzy dni temu. Ha! Jak się piernik zdziwił!
Czarnowłosa dziewczynka siedząca ze skrzyżowanymi nogami na podłodze patrzyła na staruszka z uwielbieniem i ekscytacją.
- I co on zrobił? Co zrobił, dziadku? - dopytywała się z napięciem w głosie.
- Co zrobił? - stary zachichotał ochryple - Ano, jak to zobaczył, to tak się wściekł, że podpalił całą tę budę! I żeśmy musieli uciekać. Ale wierz mi - dla samej jego miny, warte to było zachodu.
Gnomka uśmiechnęła się z szeroko, a dziadek pogłaskał ją po głowie.
- No, a teraz czas już spać, młoda damo. Mama będzie bardzo zła, gdy się dowie, że nie leżysz jeszcze w łóżku - spojrzał na nią groźnie, ale radosny błysk w jego oku zepsuł cały efekt.
- Jeszcze tylko jedną, proszę dziadziu! Jeszcze tylko jedną historię!
Takiemu błagalnemu spojrzeniu nikt nie mógłby się oprzeć. A siwowłosy gnom nawet nie próbował. Uśmiechnął się dobrodusznie, dorzucił jedną drew do jarzącego się jasno kominka i powiedział przyciszonym głosem:
- Ale tylko jedną. A potem marsz do łóżka, zgoda?
Dziewczynka pokiwała głową z ochotą i rozsiadła się wygodniej, oczekując kolejnej wspaniałej opowieści o dalekich krajach i niesłychanych miejscach.

* * *

Blade promienie słońca wpadały do pomieszczenia przez wąskie, wysokie okna biegnące rzędem wzdłuż jednej ściany. Była wiosna, ale na dworze było dość chłodno i wietrznie.
Greppi dreptała po kamiennej podłodze, kursując od uginających się pod ciężarem nieprzebranych ilości ksiąg regałów do zawalonego różnej maści tomiszczami stolika. Sala była dość długa, ale wąska. Przypominała trochę pałacowy korytarz, tyle że z sufitu nie zwisały kryształowe żyrandole. Zamiast nich na owym tonącym w książkach stole stał dumnie jedyny w całym pokoju kandelabr z wypalonymi, stopionymi świecami.
Dziewczyna w milczeniu spacerowała wzdłuż opancerzonej w tryliony półek ściany, co raz sięgając po jakiś wolumin i badając go uważnie. Większość z nich wędrowała z powrotem na swoje miejsce w regale, ale nieliczne wybrane trafiały na bezładną górę piętrzącą się na solidnym, dębowym stoliku.
- Greppi! - zawołał nagle ktoś, wchodzący przez mocarne drzwi na samym końcu sali.
Jego głos poniósł się echem aż do ciemnowłosej gnomki, która odwróciła się szybko w stronę nadchodzącego mężczyzny. W jej ręce spoczywał właśnie wyświechtany almanach z wyblakłym literami na okładce, układającymi się w ledwie czytelne słowa: 'Zwierzęta i bestie Rashemenu'
- Greppi - powtórzył mężczyzna - Tu jesteś.
- Mhm - dziewczyna mruknęła szybko. Spojrzała na niego wyczekująco.
- Twój ojciec cię szuka. Mówi, że to pilne. Jest w kancelarii.
- Dzięki za wiadomość, Fremmick.
Skinął głową i oddalił się, kierując do wyjścia.
Gnomka odłożyła opasły tom z powrotem na półkę i zerkając przelotnie za okno, podążyła śladami Fremmicka.
Kiedy opuściła bibliotekę, skierowała się do drugiego budynku, tulącego się do ścian świątyni. W niewielkiej, skromnie urządzonej kancelarii siedział za biurkiem jej ojciec. Powitał ją krótko i wskazał krzesło naprzeciwko siebie. Usiadła posłusznie i wlepiła w niego swoje błyszczące, granatowe oczy.
- Słucham? - zapytała po chwili, widząc, że jej ojciec jakby ociąga się z wypowiedzeniem tego, co ma jej do powiedzenia.
- Greppi, jak zapewne jest ci wiadome - zaczął, nie patrząc jej w oczy - Irithym chce wysłać jakiegoś młodego kleryka na wyspę Aeris, na Morzu Mieczy. Wiesz, w naszych archiwach wciąż niewiele mamy zapisków odnośnie tej wyspy, a plotki przybywające z Wybrzeża wybrzmiewają coraz większym echem na kontynencie.
Młoda gnomka rozpromieniła się. Doskonale wiedziała o tych planach, wiedziała, że chcą kogoś tam wysłać. Och tak, och tak! Nareszcie będzie miała okazję wyrwać się z miasta, nareszcie wyruszy w daleką podróż, podróż jej życia!
- Zdecydowaliśmy się wysłać młodego Vretreya. Jest najlepszym kandydatem – jego głos był pozbawiony wyrazu, jakby recytował listę zakupów.
- A co do ciebie, to jak ci idzie katalogowanie? - zapytał, spoglądając wciąż w szpetny obraz na ścianie.

* * *

- Wysyłamy Vretreya, co? Vretrey najlepszym kandydatem, hę? - mruczała do siebie Greppi. Wyglądała na nieco opętaną. Jej oczy miotały wściekłe spojrzenia na lewo i prawo.
Noc była ciemna i deszczowa. Szum opadających mas wody niósł się ulicami Silverymoon. Ciężkie krople uderzały z głuchym łoskotem o bruk.
- Już ja ci pokażę, tatulku. Już ja wam pokażę.
Wyjrzawszy przez szerokie okno w komnacie, przerzuciła przez nie niewielki plecak, po czym sama wgramoliła się na parapet. Spuściła w dół splecioną byle jak linę i przywiązała jej koniec do nogi łóżka.
- Komu w drogę, temu Shaundakul błogosławi – mruknęła jakby na pożegnanie i po chwili zawahania, chwyciła mocno linę i oderwała się nogami od gzymsu.
Błyskawicznie zjechała w dół. Straciła jednak panowanie nad sytuacją i w ułamku sekundy znalazła się w błotnistej kałuży na trawniku przy murze. Klnąc pod nosem, podniosła się i rozmasowała kolana. Wyglądała jak skończony łachmyta. Cała była upaprana błotem, a spodnie rozdarły jej się w dwóch miejscach, przy zderzeniu z niewielkim, acz agresywnym krzaczkiem.
- Niech was wszystkich szlag – powiedziała zdenerwowana i nie marudząc dłużej, chwyciła swój skromny dobytek, po czym po prostu dała się ponieść nogom.
- Na Aeris – mruknęła do siebie – Na Aeris...
Akceptuję
Miłej gry
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl