ďťż
[ Ulubieniec Bogów ] Silliah Cross


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Konto postaci - Rose84
Nazwa postaci - Silliah Cross
Rasa - Człowiek
Płeć - Kobieta
Klasa - Ulubieniec Bogów
Wiek - 21
Wyznanie - Czerwona Rycerka
Charakter - Praworządny Neutralny
Język - Wspólny

Rozumienie dogmatów zawarte w historii.

Opis postaci : Kobieta, na którą patrzysz jest średniego wzrostu i o atletycznej sylwetce. Jej długie jasne włosy opadają na plecy. Czerwony pancerz i długi miecz przypasany do biodra sugeruje wyszkolenie dziewczyny w sztuce wojennej. Zadumana twarz ozdobiona błękitnymi oczyma zdaje się patrzeć gdzieś poza horyzont. Porusza się lekko i pewnie.

Historia :

Urodziłam się w bogatej rodzinie Wojowników oddających cześć Tempusowi. Mój dziadek, ojciec i czterej bracia wiernie służyli Bogu Wojny. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam jak papa odbywał wyprawy do dalekich krain celem wsparcia oddziałów walczących w słusznej sprawie. Kapryśny bóg nie zawsze darował zwycięstwo armii, z którą sprzymierzał się mój ojciec, później także i bracia. Jednak nie stracili życia w żadnej z tych potyczek.
Zawsze kiedy część rodziny wyprawiała się w odległe miejsca Ja jako najmłodsze dziecko byłam oddawana pod opiekę mojej babci Basanti, oddanej kapłance Czerwonej Rycerki. Babcia od małego karmiła mnie opowieściami o pięknej wojowniczce w krwisto czerwonej zbroi o czarnych warkoczach i oczach niczym gwiazdy. Nie zapomniałam, gdy jako dziecko spędzałam długie letnie dni w ogrodach klasztoru Czerwonego Bractwa. Biegałam z drewnianym mieczem i udawałam, że uczestniczę w wielkiej wojnie u boku Pani w czerwonej zbroi. Ileż to godzin spędziłam na szeptaniu w myślach próśb do Tempusa, jak i do samej Rycerki bym kiedyś mogła być taka jak ona...Oczyma duszy widziałam siebie, jako dorosłą kobietę o czarnych włosach w pięknej zbroi...pierwsze wyobrażenie trafił szlag bardzo szybko bo od dziecka byłam jasną blondynką...Ale zostać wojowniczką....taaak to jeszcze wciąż mogłam. Kiedy skończyłam 16 lat przeniosłam się do mieszkania babci by pomagać jej w codziennych czynnościach...cóż była już bardzo stara. Ja miałam już za sobą 3 lata treningu, bracia, bardzo pozytywnie nastawieni do mego pragnienia szybko zaczęli urabiać żółtodzioba. Ostatnie dwa lata babcia wpajała mi dogmaty Pani Lancy. -Nigdy nie uderzaj na ślepo-mawiała. Wiedziałam, że kluczem do wygrania każdej bitwy jest inteligentna strategia i umiejętne zaplanowanie każdej potyczki by nie narazić siebie i innych na niepotrzebne straty.
-Pamiętaj, że każda walka musi mieć sens, w który wierzysz, walka bez sensu, walka, której dało się uniknąć poprzez kompromisy nie jest walką fair. Przy takiej potyczce Mistrzyni Strategii cię nie wesprze-powtarzała mi wciąż. Szybko pojęłam, że sztuka prowadzenia wojny, to sztuka inteligencji i zmysłu planowania. Zrozumiałam także dlaczego babcia od dziecka zachęcała mnie do gry w szachy tak popularnej wśród Czerwonego Bractwa. Znalazłam analogię pomiędzy planszą szachów a polem bitwy. Nauczyłam się, że czasem jeden przemyślany ruch może przesądzić o wyniku wielkiej wojny. Babcia pragnęła nauczyć mnie sztuki kapłańskiej, lecz chyba nie miałam do tego predyspozycji...Nie pociągało mnie także życie w dyscyplinie i pokorze według moich przekonań zbyt przesadnej. Ale było coś, czego zazdrościłam kapłanom...a mianowicie była to umiejętność pozyskania Boskiej Magii od swego opiekuna...Kiedyś w zimowy wieczór przeglądałam babcine księgi z modlitwami i inkantacjami do Czerwonej Rycerki, babcia pozwalała mi je czytać bo były to tylko podstawowe, nie groźne sztuczki, no i wiedziała, że jako nie wyświęcona kapłanka nie mam najmniejszej szansy wykonać któregokolwiek z zapisanych tam czarów. Kiedy tak w skupieniu i ciszy szeptałam sobie zapisane na kartach słowa w pomieszczeniu rozbłysła świetlista kula astralnej energii. Babcia siedząca przed kominkiem niemal krzyknęła, ja stanęłam wryta jak kołek nie wiedząc do końca to się stało. Babcia wstała ciężko i podeszła do wiszącej w powietrzu kuli. Obserwując zjawisko spytała zdumiona – Tyś to zrobiła? - Przeczytałam tylko...-odpowiedziałam nie mniej zdumiona i wskazałam na otwartą księgę. -Nie wiem co o tym myśleć...albo to jakiś żart albo Pani Strategii z nie znanych mi powodów patrzy na Ciebie bardzo przychylnym wzrokiem...Babcia zaczęła zachęcać mnie do studiowania ksiąg i prób używania magii kapłańskiej. Kiedy po około roku prób, z których wiele się powiodło, babcia podjęła decyzję. -To jest Dar. Rzadko zdarza się, by Bóg obdarowywał niewyświęconego swoją mocą...To jest wezwanie. Wezwanie do działania. Chciałaś być jak Ona, a teraz Ona daje Ci możliwość sprawdzenia się. Czas byś udała się swoją ścieżką, ja już niczego więcej Cię nie nauczę...
Jeszcze trzy miesiące minęły zanim oswoiłam się niebywałą w moim życiu zmianą. W końcu podjęłam decyzję o opuszczeniu rodzinnego domu. Mój wybór padł na niewielką wysepkę. Aeris. Pomyślałam, że dobrze będzie rozpocząć w miejscu, które jest na tyle małe by nie było anonimowe i jednocześnie tak odległe by nie ciągnęło mnie z powrotem do domu.


Brakuje w klepsydrze pochodzenia i znanych języków. nie ma też statystyk.

(Język jest jako ostatni)
Konto postaci - Rose84
Nazwa postaci - Silliah Cross
Rasa - Człowiek
Płeć - Kobieta
Klasa - Ulubieniec Bogów
Wiek - 21
Pochodzenie - Neverwinter
Wyznanie - Czerwona Rycerka
Charakter - Praworządny Neutralny
Język - Wspólny

Rozumienie dogmatów zawarte w historii.

Opis postaci : Kobieta, na którą patrzysz jest średniego wzrostu i o atletycznej sylwetce. Jej długie jasne włosy opadają na plecy. Dziewczyna nosi się z elegancją i pewną dozą rodowej dumy. Zadumana twarz ozdobiona błękitnymi oczyma zdaje się patrzeć gdzieś poza horyzont. Porusza się lekko i pewnie.

Historia :

Urodziłam się w bogatej rodzinie Wojowników oddających cześć Tempusowi. Mój dziadek, ojciec i czterej bracia wiernie służyli Bogu Wojny. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam jak papa odbywał wyprawy do dalekich krain celem wsparcia oddziałów walczących w słusznej sprawie. Kapryśny bóg nie zawsze darował zwycięstwo armii, z którą sprzymierzał się mój ojciec, później także i bracia. Jednak nie stracili życia w żadnej z tych potyczek.
Zawsze kiedy część rodziny wyprawiała się w odległe miejsca Ja jako najmłodsze dziecko byłam oddawana pod opiekę mojej babci Basanti, oddanej kapłance Czerwonej Rycerki. Babcia od małego karmiła mnie opowieściami o pięknej wojowniczce w krwisto czerwonej zbroi o czarnych warkoczach i oczach niczym gwiazdy. Nie zapomniałam, gdy jako dziecko spędzałam długie letnie dni w ogrodach klasztoru Czerwonego Bractwa. Biegałam z drewnianym mieczem i udawałam, że uczestniczę w wielkiej wojnie u boku Pani w czerwonej zbroi. Ileż to godzin spędziłam na szeptaniu w myślach próśb do Tempusa, jak i do samej Rycerki bym kiedyś mogła być taka jak ona...Oczyma duszy widziałam siebie, jako dorosłą kobietę o czarnych włosach w pięknej zbroi...pierwsze wyobrażenie trafił szlag bardzo szybko bo od dziecka byłam jasną blondynką...Ale zostać wojowniczką....taaak to jeszcze wciąż mogłam. Kiedy skończyłam 16 lat przeniosłam się do mieszkania babci by pomagać jej w codziennych czynnościach...cóż była już bardzo stara. Ja miałam już za sobą 3 lata treningu, bracia, bardzo pozytywnie nastawieni do mego pragnienia szybko zaczęli urabiać żółtodzioba. Ostatnie dwa lata babcia wpajała mi dogmaty Pani Lancy. -Nigdy nie uderzaj na ślepo-mawiała. Wiedziałam, że kluczem do wygrania każdej bitwy jest inteligentna strategia i umiejętne zaplanowanie każdej potyczki by nie narazić siebie i innych na niepotrzebne straty.
-Pamiętaj, że każda walka musi mieć sens, w który wierzysz, walka bez sensu, walka, której dało się uniknąć poprzez kompromisy nie jest walką fair. Przy takiej potyczce Mistrzyni Strategii cię nie wesprze-powtarzała mi wciąż. Szybko pojęłam, że sztuka prowadzenia wojny, to sztuka inteligencji i zmysłu planowania. Zrozumiałam także dlaczego babcia od dziecka zachęcała mnie do gry w szachy tak popularnej wśród Czerwonego Bractwa. Znalazłam analogię pomiędzy planszą szachów a polem bitwy. Nauczyłam się, że czasem jeden przemyślany ruch może przesądzić o wyniku wielkiej wojny. Babcia pragnęła nauczyć mnie sztuki kapłańskiej, lecz chyba nie miałam do tego predyspozycji...Nie pociągało mnie także życie w dyscyplinie i pokorze według moich przekonań zbyt przesadnej. Ale było coś, czego zazdrościłam kapłanom...a mianowicie była to umiejętność pozyskania Boskiej Magii od swego opiekuna...Kiedyś w zimowy wieczór przeglądałam babcine księgi z modlitwami i inkantacjami do Czerwonej Rycerki, babcia pozwalała mi je czytać bo były to tylko podstawowe, nie groźne sztuczki, no i wiedziała, że jako nie wyświęcona kapłanka nie mam najmniejszej szansy wykonać któregokolwiek z zapisanych tam czarów. Kiedy tak w skupieniu i ciszy szeptałam sobie zapisane na kartach słowa w pomieszczeniu rozbłysła świetlista kula astralnej energii. Babcia siedząca przed kominkiem niemal krzyknęła, ja stanęłam wryta jak kołek nie wiedząc do końca to się stało. Babcia wstała ciężko i podeszła do wiszącej w powietrzu kuli. Obserwując zjawisko spytała zdumiona – Tyś to zrobiła? - Przeczytałam tylko...-odpowiedziałam nie mniej zdumiona i wskazałam na otwartą księgę. -Nie wiem co o tym myśleć...albo to jakiś żart albo Pani Strategii z nie znanych mi powodów patrzy na Ciebie bardzo przychylnym wzrokiem...Babcia zaczęła zachęcać mnie do studiowania ksiąg i prób używania magii kapłańskiej. Kiedy po około roku prób, z których wiele się powiodło, babcia podjęła decyzję. -To jest Dar. Rzadko zdarza się, by Bóg obdarowywał niewyświęconego swoją mocą...To jest wezwanie. Wezwanie do działania. Chciałaś być jak Ona, a teraz Ona daje Ci możliwość sprawdzenia się. Czas byś udała się swoją ścieżką, ja już niczego więcej Cię nie nauczę...
Jeszcze trzy miesiące minęły zanim oswoiłam się niebywałą w moim życiu zmianą. W końcu podjęłam decyzję o opuszczeniu rodzinnego domu. Mój wybór padł na niewielką wysepkę. Aeris. Pomyślałam, że dobrze będzie rozpocząć w miejscu, które jest na tyle małe by nie było anonimowe i jednocześnie tak odległe by nie ciągnęło mnie z powrotem do domu.
Ah oto poprawiona i dostosowana wersja.
(już uaktualniam profil...chociaż gram na nim od jakiegoś czasu hehe)
(Język jest jako ostatni)
Konto postaci - Rose84
Nazwa postaci - Silliah Cross
Rasa - Człowiek
Płeć - Kobieta
Klasa - Ulubieniec Bogów
Wiek - 21
Pochodzenie - Wrota Baldura
Wyznanie - Czerwona Rycerka
Charakter - Praworządny Neutralny
Język - Wspólny

Rozumienie dogmatów : Wojna jest wojną, jednakże kiedy nie da się jej uniknąć należy prowadzić ją z głową. Strategia i planowanie jest w walce równie ważne jak zimna stal. Wojska należy nauczyć, że czasami jedno rozumne posunięcie może przesądzić o wyniku wielkiej bitwy. A każda z nich powinna mieć powód, walka bez powodu to haniebna pomyłka dowodzących.

Statystyki :
Siła - 14
Zręczność - 10
Kondycja - 14
Inteligencja - 10
Mądrość - 14
Charyzma - 16

Najważniejsze świątynie znajdują się :

Cytadela Strategii Militarnej na północny wschód od Wrót Baldura
Dom Strategii w Ankhapur

Opis postaci : Kobieta, na którą patrzysz jest średniego wzrostu i o atletycznej sylwetce. Jej długie jasne włosy opadają na plecy. Dziewczyna nosi się z elegancją i pewną dozą rodowej dumy. Zadumana twarz ozdobiona błękitnymi oczyma zdaje się patrzeć gdzieś poza horyzont. Porusza się lekko i pewnie.

Historia :

Urodziłam się w bogatej rodzinie Wojowników oddających cześć Tempusowi. Mój dziadek, ojciec i czterej bracia wiernie służyli Bogu Wojny. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam jak papa odbywał wyprawy do dalekich krain celem wsparcia oddziałów walczących w słusznej sprawie. Kapryśny bóg nie zawsze darował zwycięstwo armii, z którą sprzymierzał się mój ojciec, później także i bracia. Jednak nie stracili życia w żadnej z tych potyczek.
Zawsze kiedy część rodziny wyprawiała się w odległe miejsca Ja jako najmłodsze dziecko byłam oddawana pod opiekę mojej babci Basanti, oddanej kapłance Czerwonej Rycerki. Babcia od małego karmiła mnie opowieściami o pięknej wojowniczce w krwisto czerwonej zbroi o czarnych warkoczach i oczach niczym gwiazdy. Nie zapomniałam, gdy jako dziecko spędzałam długie letnie dni w ogrodach klasztoru Czerwonego Bractwa. Biegałam z drewnianym mieczem i udawałam, że uczestniczę w wielkiej wojnie u boku Pani w czerwonej zbroi. Ileż to godzin spędziłam na szeptaniu w myślach próśb do Tempusa, jak i do samej Rycerki bym kiedyś mogła być taka jak ona...Oczyma duszy widziałam siebie, jako dorosłą kobietę o czarnych włosach w pięknej zbroi...pierwsze wyobrażenie trafił szlag bardzo szybko bo od dziecka byłam jasną blondynką...Ale zostać wojowniczką....taaak to jeszcze wciąż mogłam. Kiedy skończyłam 16 lat przeniosłam się do mieszkania babci by pomagać jej w codziennych czynnościach...cóż była już bardzo stara. Ja miałam już za sobą 3 lata treningu, bracia, bardzo pozytywnie nastawieni do mego pragnienia szybko zaczęli urabiać żółtodzioba. Ostatnie dwa lata babcia wpajała mi dogmaty Pani Lancy. -Nigdy nie uderzaj na ślepo-mawiała. Wiedziałam, że kluczem do wygrania każdej bitwy jest inteligentna strategia i umiejętne zaplanowanie każdej potyczki by nie narazić siebie i innych na niepotrzebne straty.
-Pamiętaj, że każda walka musi mieć sens, w który wierzysz, walka bez sensu, walka, której dało się uniknąć poprzez kompromisy nie jest walką fair. Przy takiej potyczce Mistrzyni Strategii cię nie wesprze-powtarzała mi wciąż. Szybko pojęłam, że sztuka prowadzenia wojny, to sztuka inteligencji i zmysłu planowania. Zrozumiałam także dlaczego babcia od dziecka zachęcała mnie do gry w szachy tak popularnej wśród Czerwonego Bractwa. Znalazłam analogię pomiędzy planszą szachów a polem bitwy. Nauczyłam się, że czasem jeden przemyślany ruch może przesądzić o wyniku wielkiej wojny. Babcia pragnęła nauczyć mnie sztuki kapłańskiej, lecz chyba nie miałam do tego predyspozycji...Nie pociągało mnie także życie w dyscyplinie i pokorze według moich przekonań zbyt przesadnej. Ale było coś, czego zazdrościłam kapłanom...a mianowicie była to umiejętność pozyskania Boskiej Magii od swego opiekuna...Kiedyś w zimowy wieczór przeglądałam babcine księgi z modlitwami i inkantacjami do Czerwonej Rycerki, babcia pozwalała mi je czytać bo były to tylko podstawowe, nie groźne sztuczki, no i wiedziała, że jako nie wyświęcona kapłanka nie mam najmniejszej szansy wykonać któregokolwiek z zapisanych tam czarów. Kiedy tak w skupieniu i ciszy szeptałam sobie zapisane na kartach słowa w pomieszczeniu rozbłysła świetlista kula astralnej energii. Babcia siedząca przed kominkiem niemal krzyknęła, ja stanęłam wryta jak kołek nie wiedząc do końca to się stało. Babcia wstała ciężko i podeszła do wiszącej w powietrzu kuli. Obserwując zjawisko spytała zdumiona – Tyś to zrobiła? - Przeczytałam tylko...-odpowiedziałam nie mniej zdumiona i wskazałam na otwartą księgę. -Nie wiem co o tym myśleć...albo to jakiś żart albo Pani Strategii z nie znanych mi powodów patrzy na Ciebie bardzo przychylnym wzrokiem...Babcia zaczęła zachęcać mnie do studiowania ksiąg i prób używania magii kapłańskiej. Kiedy po około roku prób, z których wiele się powiodło, babcia podjęła decyzję. -To jest Dar. Rzadko zdarza się, by Bóg obdarowywał niewyświęconego swoją mocą...To jest wezwanie. Wezwanie do działania. Chciałaś być jak Ona, a teraz Ona daje Ci możliwość sprawdzenia się. Czas byś udała się swoją ścieżką, ja już niczego więcej Cię nie nauczę...
Jeszcze trzy miesiące minęły zanim oswoiłam się niebywałą w moim życiu zmianą. W końcu podjęłam decyzję o opuszczeniu rodzinnego domu. Mój wybór padł na niewielką wysepkę. Aeris. Pomyślałam, że dobrze będzie rozpocząć w miejscu, które jest na tyle małe by nie było anonimowe i jednocześnie tak odległe by nie ciągnęło mnie z powrotem do domu.


Do języków dopisz jeszcze Illuskański i język komunikacji z bóstwem
Konto postaci - Rose84
Nazwa postaci - Silliah Cross
Rasa - Człowiek
Płeć - Kobieta
Klasa - Ulubieniec Bogów
Wiek - 21
Pochodzenie - Wrota Baldura
Wyznanie - Czerwona Rycerka
Charakter - Praworządny Neutralny
Język - Wspólny, Illuskański, język komunikacji z bóstwem(nie wiem który z listy powinnam tu wstawić)

Rozumienie dogmatów : Wojna jest wojną, jednakże kiedy nie da się jej uniknąć należy prowadzić ją z głową. Strategia i planowanie jest w walce równie ważne jak zimna stal. Wojska należy nauczyć, że czasami jedno rozumne posunięcie może przesądzić o wyniku wielkiej bitwy. A każda z nich powinna mieć powód, walka bez powodu to haniebna pomyłka dowodzących.

Statystyki :
Siła - 14
Zręczność - 10
Kondycja - 14
Inteligencja - 10
Mądrość - 14
Charyzma - 16

Najważniejsze świątynie znajdują się :

Cytadela Strategii Militarnej na północny wschód od Wrót Baldura
Dom Strategii w Ankhapur

Opis postaci : Kobieta, na którą patrzysz jest średniego wzrostu i o atletycznej sylwetce. Jej długie jasne włosy opadają na plecy. Dziewczyna nosi się z elegancją i pewną dozą rodowej dumy. Zadumana twarz ozdobiona błękitnymi oczyma zdaje się patrzeć gdzieś poza horyzont. Porusza się lekko i pewnie.

Historia :

Urodziłam się w bogatej rodzinie Wojowników oddających cześć Tempusowi. Mój dziadek, ojciec i czterej bracia wiernie służyli Bogu Wojny. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam jak papa odbywał wyprawy do dalekich krain celem wsparcia oddziałów walczących w słusznej sprawie. Kapryśny bóg nie zawsze darował zwycięstwo armii, z którą sprzymierzał się mój ojciec, później także i bracia. Jednak nie stracili życia w żadnej z tych potyczek.
Zawsze kiedy część rodziny wyprawiała się w odległe miejsca Ja jako najmłodsze dziecko byłam oddawana pod opiekę mojej babci Basanti, oddanej kapłance Czerwonej Rycerki. Babcia od małego karmiła mnie opowieściami o pięknej wojowniczce w krwisto czerwonej zbroi o czarnych warkoczach i oczach niczym gwiazdy. Nie zapomniałam, gdy jako dziecko spędzałam długie letnie dni w ogrodach klasztoru Czerwonego Bractwa. Biegałam z drewnianym mieczem i udawałam, że uczestniczę w wielkiej wojnie u boku Pani w czerwonej zbroi. Ileż to godzin spędziłam na szeptaniu w myślach próśb do Tempusa, jak i do samej Rycerki bym kiedyś mogła być taka jak ona...Oczyma duszy widziałam siebie, jako dorosłą kobietę o czarnych włosach w pięknej zbroi...pierwsze wyobrażenie trafił szlag bardzo szybko bo od dziecka byłam jasną blondynką...Ale zostać wojowniczką....taaak to jeszcze wciąż mogłam. Kiedy skończyłam 16 lat przeniosłam się do mieszkania babci by pomagać jej w codziennych czynnościach...cóż była już bardzo stara. Ja miałam już za sobą 3 lata treningu, bracia, bardzo pozytywnie nastawieni do mego pragnienia szybko zaczęli urabiać żółtodzioba. Ostatnie dwa lata babcia wpajała mi dogmaty Pani Lancy. -Nigdy nie uderzaj na ślepo-mawiała. Wiedziałam, że kluczem do wygrania każdej bitwy jest inteligentna strategia i umiejętne zaplanowanie każdej potyczki by nie narazić siebie i innych na niepotrzebne straty.
-Pamiętaj, że każda walka musi mieć sens, w który wierzysz, walka bez sensu, walka, której dało się uniknąć poprzez kompromisy nie jest walką fair. Przy takiej potyczce Mistrzyni Strategii cię nie wesprze-powtarzała mi wciąż. Szybko pojęłam, że sztuka prowadzenia wojny, to sztuka inteligencji i zmysłu planowania. Zrozumiałam także dlaczego babcia od dziecka zachęcała mnie do gry w szachy tak popularnej wśród Czerwonego Bractwa. Znalazłam analogię pomiędzy planszą szachów a polem bitwy. Nauczyłam się, że czasem jeden przemyślany ruch może przesądzić o wyniku wielkiej wojny. Babcia pragnęła nauczyć mnie sztuki kapłańskiej, lecz chyba nie miałam do tego predyspozycji...Nie pociągało mnie także życie w dyscyplinie i pokorze według moich przekonań zbyt przesadnej. Ale było coś, czego zazdrościłam kapłanom...a mianowicie była to umiejętność pozyskania Boskiej Magii od swego opiekuna...Kiedyś w zimowy wieczór przeglądałam babcine księgi z modlitwami i inkantacjami do Czerwonej Rycerki, babcia pozwalała mi je czytać bo były to tylko podstawowe, nie groźne sztuczki, no i wiedziała, że jako nie wyświęcona kapłanka nie mam najmniejszej szansy wykonać któregokolwiek z zapisanych tam czarów. Kiedy tak w skupieniu i ciszy szeptałam sobie zapisane na kartach słowa w pomieszczeniu rozbłysła świetlista kula astralnej energii. Babcia siedząca przed kominkiem niemal krzyknęła, ja stanęłam wryta jak kołek nie wiedząc do końca to się stało. Babcia wstała ciężko i podeszła do wiszącej w powietrzu kuli. Obserwując zjawisko spytała zdumiona – Tyś to zrobiła? - Przeczytałam tylko...-odpowiedziałam nie mniej zdumiona i wskazałam na otwartą księgę. -Nie wiem co o tym myśleć...albo to jakiś żart albo Pani Strategii z nie znanych mi powodów patrzy na Ciebie bardzo przychylnym wzrokiem...Babcia zaczęła zachęcać mnie do studiowania ksiąg i prób używania magii kapłańskiej. Kiedy po około roku prób, z których wiele się powiodło, babcia podjęła decyzję. -To jest Dar. Rzadko zdarza się, by Bóg obdarowywał niewyświęconego swoją mocą...To jest wezwanie. Wezwanie do działania. Chciałaś być jak Ona, a teraz Ona daje Ci możliwość sprawdzenia się. Czas byś udała się swoją ścieżką, ja już niczego więcej Cię nie nauczę...
Jeszcze trzy miesiące minęły zanim oswoiłam się niebywałą w moim życiu zmianą. W końcu podjęłam decyzję o opuszczeniu rodzinnego domu. Mój wybór padł na niewielką wysepkę. Aeris. Pomyślałam, że dobrze będzie rozpocząć w miejscu, które jest na tyle małe by nie było anonimowe i jednocześnie tak odległe by nie ciągnęło mnie z powrotem do domu.
Akceptuję
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Akceptuję
Dziękuję za opinię i uwagi.
Jednakże magia kapłańska tym różni sie od mistycznej, ze nie wynika w prostej linii ze zdolności czy talentu czarującego. Czary kapłańskie są czarami bóstwa i zależą właściwie tylko od "widzi mi się" i dobrej woli danego Boga. Dlatego moja postać w historii czytając w skupieniu księgę z modlitwami nie tyle wyczarowała np. kulę ognia Faerie co Bogini tą kulę jej podarowała bo...bo tak. Taki miała kaprys hehe i to myślę decyduje o tym, że ktoś jest pod przychylnym okiem Boga. Prosi i otrzymuje. Ale to moje rozumienie postaci Ulubieńca i jescze raz dziękuję za sugestię.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl