ďťż
[Ulubieniec Bogów] Elena Winterwood


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

- Nazwa konta postaci: Shiveris
- Nazwa postaci: Elena Winterwood
- Płeć postaci: Kobieta
- Rasa postaci: Aasimar
- Klasa postaci: Ulubieniec Bogów
- Wiek postaci: 19 lat
- Wyznanie postaci: Selune
- Charakter postaci: Neutralny Dobry
- Opis zewnętrzny Elena, jest silną i zręczną kobietą. Jasne włosy zwykle spina w ciasny kok, by nie przeszkadzały jej podczas walk, bardzo jasne zółte oczy, zdradzają jej pochodzenie, to że w jej żyłach płynie odrobina boskiej krwi.

- Podstawowe atrybuty:
Str : 14
Dex : 11
Con : 11
Int : 13
Wis : 12
Cha : 19


Ulubieniec bogów WYMAGA historii.
Ba, musi to być perfekcyjna historia.
Rozumiem, ale możesz mi powiedzieć dokładnie gdzie mam to napisać ? proszę, podaj jakieś szczególy
Yh... poczytaj historie zaakceptowane, po prostu.

http://neverwinter2.gram....er=asc&start=15 tu przykład masz linka do historii mego ulubieńca Oghmy


Dziękuję, poczytam Przepraszam za kłopot ^^'
To nie kłopot
Poczytaj historie, dokładnie zapoznaj się z regulaminiem... i wstaw historię gdy będzie gotowa
Jedno pytanko mam jeszcze - Gdy powstanie już historia, muszę czekać na akceptację tak? dopiero wtedy postacią będzie można grać ?
Historię musi zaakceptować dwóch DM.
Możesz grać postacią niezaakceptowaną do czasu, aż zdobędzie ona 3 poziom, jednak granie bez akceptacji jest nieco kłopotliwe. Czemu? Bo bez opinii DM nie jesteś do końca pewny czy dobrze odgrywasz postać.

Postać która przekroczyła 3 poziom, a nie ma akceptacji jest zagrożona kasacją.
Rozumiem, mam nadzieję, że historia się spodoba i że wreszcie zrozumiem jak wejść do gry ^^' bo narazie chyba znowu coś źle zrobiłem i nie widziałem jeszcze w początkowym mieście ani jednej żywej duszy ... no nic ^^'
Historia mej podróży...

„Nazywam się Elena Winterwood, jestem córką Aury i Johana. Moje życie było przepełnione jasnością, aż od pierwszych chwil, od pierwszego oddechu, od pierwszych łez na mym policzku – po dziś dzień, gdy Nasza Księżycowa Pani, wzywa mnie do siebie.
Moja historia zaczyna się bardzo banalnie…Urodziłam się w North Star, mieście położonym daleko, daleko na północ od Neverwinter, tak daleko, że nie znajdziecie go na mapach. North Star, niegdyś zamieszkiwało mało mieszkańców – trudno mi rzec jak jest za tych dni, nie byłam tam tak dawno, że wstyd mi to wyznać. Wszyscy mieszkańcy tego miasta byli niezwykłymi ludźmi… i nie mówię tak tylko, ze względu na patriotyzm. W moim rodzinnym mieście, mieszkał mistyczny lud Aasimar – ludzi w których żyłach płynęła krew, zmieszana z boską esencją – w moim wypadku, jestem pewna, że to esencja Księżycowej Dziewicy – Selune. Moja matka, Aura była kapłanką w klasztorze Selune, najważniejszym miejscu naszego miasta. Aura Winterwood, była szanowaną dostojną i jakże piękną kobietą.
Pochlebcy mówili, że odziedziczyłam po niej urodę – przez grzeczność nie wypada mi zaprzeczać, ale obiektywnie widzę, jak daleko mi do porcelanowej urody mej matki…
Mój ojciec, Johan należał do rady miasta, był starszy od matki i tak naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek go kochała. Szanowała – tak, ufała – oczywiście, ale nigdy nie było pomiędzy nimi tej magicznej więzi. Był to związek oparty na zaufaniu i szacunku.
Ojciec zaczynał jako strażnik, zwykły żołnierz w naszej małej „armii”.
Dawno temu, gdy jeszcze klasztor Selune, umieszczony był na pobliskim wzgórzu, młoda kapłanka, uzbrojona w swoją wiarę, została wysłana przez Matkę przełożoną, na krótką wyprawę do North Star, po niezbędne składniki i trochę materiałów. Młoda dziewczyna wyszła po za bezpieczne bramy klasztoru, i ruszyła jak by się z pozoru wydawało w krótką i nieciekawą podróż do pobliskiego miasta. Jednak los chciał inaczej, i po krótkim czasie dziewczyna znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie, otoczona przez kilka śnieżnych wilków. Po chwili plamy niezwykłej krwi, wymalowały na śniegu karmazynowe pejzaże, a krzyki darły spokojne mroźne powietrze…
Dziewczyna miała jednak dużo szczęścia – dziękować za to Selune – uratowana przez żołnierza, który zareagował na jej krzyki, obiecała mu dozgonną wdzięczność, niestety poważnie zraniona w nogę, do końca swych dni – przeżytych już spokojnie – kulała.
Pamiętam jak pewnego dnia, Aura – pełna swej dostojności i blasku, opowiadała mi na dobranoc mą ukochaną legendę, opowieść o walce Selune, z jej podłą bliźniaczką – tfu na wieki przeklętą – Shar. Pogłaskała mnie wtedy po głowie i powiedziała coś czego nigdy nie zapomnę.
„ Pamiętaj Eleno, pali się w Tobie jasne światło Księżycowej Pani, dzięki niemu zawsze znajdziesz drogę wśród ciemności, wystarczy, że spojrzysz w gwiazdy…”, po czym odeszła kulejąc, a mimo to godnie i pięknie.
Z opowieści mojej matki wiem, że od dziecka wykazywałam ogromne zdolności lecznicze. Powiadała ona, że to dar mojej boskiej krwi, że Selune, wybrała mnie na swą mediatorkę w tym świecie. Matka mówiła, że gdy byłam mała, zdarzyło mi się kilkakrotnie uleczyć zranione zwierzęta, gdy potwornie cierpiały, mówiła, że żaden kapłan, nie byłby w stanie czegoś takiego dokonać, bez uprzednich modlitw i nauk.
Ja…ja zawsze czułam w sobie moc tego światła, czułam jego ciepło w sercu, i nigdy nie bałam się ciemności. Wiedziałam, że prowadzi mnie ręka Selune.
W miarę jak dorastałam, moje zdolności przybierały na sile, czerpałam moc z czystej wiary, i więzi jaką czułam pomiędzy sobą, a Księżycową Panią. Uczyłam się szybko i efektywnie, sama z siebie, czasem podczas – jak je nazwałam – jasnych snów, czasem podczas medytacji.
Jasne sny miewałam od dziecka, były to sny, w których rozmawiałam z kimś, na szczycie góry, w środku nocy, gdy niebo było usłane gwiazdami, jak usłane są kryształkami lodu okna w North Star. Głos tej osoby był kobiecy i ciepły, jednak po przebudzeniu nigdy nie pamiętałam jej twarzy. Rozmawiałyśmy o wszystkim…i o niczym. Nigdy nie odważyłam się powiedzieć o tych snach matce…teraz, po tych wszystkich latach, gdy Aura Winterwood dawno odeszła do domu Księżycowej Dziewicy, trochę tego żałuję.
W dniu moich 19 urodzin, matka podeszła do mnie, wręczyła mi buławę – w razie wszelkich niebezpieczeństw mawiała – i rzekła…
„ Elena, dorosłaś już, stałaś się piękną, mądrą i silną kobietą. Nigdy nie nadawałaś się na kapłankę – jaką byłam ja i jaką była twa babka. Musisz wyruszyć daleko po za granice North Star, tam gdzie potrzebna jest twa pomoc, twa wiara i twe zdolności. Twoja babka, opowiadała mi o pięknej krainie – Aeris. Wręczyła mi kiedyś ten zwój i powiedziała, że będę wiedziała kiedy go otworzyć. Wiem, że nigdy nie powinnam go otwierać. Powinnaś go otworzyć Ty, moja Ulubienico Selune…weź go i idź, idź z pocałunkiem Księżycowej Dziewicy…”
Wybaczcie…wspomnienia sprawiły, że łzy same napłynęły mi do oczy, gdy otworzyłam zwój, zobaczyłam mapę, magiczną mapę, która pozwoliła dotrzeć mi do tajemniczej Aeris. Tak zaczęła się moja historia…co było dalej ? Na opowieść o tym, przyjdzie czas…”

Elena Winterwood
„Nazywam się Elena Winterwood, jestem córką Aury i Johana. Moje życie było przepełnione jasnością, aż od pierwszych chwil, od pierwszego oddechu, od pierwszych łez na mym policzku – po dziś dzień, gdy Nasza Księżycowa Pani, wzywa mnie do siebie.
Moja historia zaczyna się bardzo banalnie…Urodziłam się w North Star, mieście położonym daleko, daleko na północ od Neverwinter, tak daleko, że nie znajdziecie go na mapach. North Star, niegdyś zamieszkiwało mało mieszkańców – trudno mi rzec jak jest za tych dni, nie byłam tam tak dawno, że wstyd mi to wyznać. Wszyscy mieszkańcy tego miasta byli niezwykłymi ludźmi… i nie mówię tak tylko, ze względu na patriotyzm. W moim rodzinnym mieście, mieszkał mistyczny lud Aasimar – ludzi w których żyłach płynęła krew, zmieszana z boską esencją – w moim wypadku, jestem pewna, że to esencja Księżycowej Dziewicy – Selune. Moja matka, Aura była kapłanką w klasztorze Selune, najważniejszym miejscu naszego miasta. Aura Winterwood, była szanowaną dostojną i jakże piękną kobietą.
Pochlebcy mówili, że odziedziczyłam po niej urodę – przez grzeczność nie wypada mi zaprzeczać, ale obiektywnie widzę, jak daleko mi do porcelanowej urody mej matki…
Mój ojciec, Johan należał do rady miasta, był starszy od matki i tak naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek go kochała. Szanowała – tak, ufała – oczywiście, ale nigdy nie było pomiędzy nimi tej magicznej więzi. Był to związek oparty na zaufaniu i szacunku.
Ojciec zaczynał jako strażnik, zwykły żołnierz w naszej małej „armii”.
Dawno temu, gdy jeszcze klasztor Selune, umieszczony był na pobliskim wzgórzu, młoda kapłanka, uzbrojona w swoją wiarę, została wysłana przez Matkę przełożoną, na krótką wyprawę do North Star, po niezbędne składniki i trochę materiałów. Młoda dziewczyna wyszła po za bezpieczne bramy klasztoru, i ruszyła jak by się z pozoru wydawało w krótką i nieciekawą podróż do pobliskiego miasta. Jednak los chciał inaczej, i po krótkim czasie dziewczyna znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie, otoczona przez kilka śnieżnych wilków. Po chwili plamy niezwykłej krwi, wymalowały na śniegu karmazynowe pejzaże, a krzyki darły spokojne mroźne powietrze…
Dziewczyna miała jednak dużo szczęścia – dziękować za to Selune – uratowana przez żołnierza, który zareagował na jej krzyki, obiecała mu dozgonną wdzięczność, niestety poważnie zraniona w nogę, do końca swych dni – przeżytych już spokojnie – kulała.
Pamiętam jak pewnego dnia, Aura – pełna swej dostojności i blasku, opowiadała mi na dobranoc mą ukochaną legendę, opowieść o walce Selune, z jej podłą bliźniaczką – tfu na wieki przeklętą – Shar. Pogłaskała mnie wtedy po głowie i powiedziała coś czego nigdy nie zapomnę.
„ Pamiętaj Eleno, pali się w Tobie jasne światło Księżycowej Pani, dzięki niemu zawsze znajdziesz drogę wśród ciemności, wystarczy, że spojrzysz w gwiazdy…”, po czym odeszła kulejąc, a mimo to godnie i pięknie.
Z opowieści mojej matki wiem, że od dziecka wykazywałam ogromne zdolności lecznicze. Powiadała ona, że to dar mojej boskiej krwi, że Selune, wybrała mnie na swą mediatorkę w tym świecie. Matka mówiła, że gdy byłam mała, zdarzyło mi się kilkakrotnie uleczyć zranione zwierzęta, gdy potwornie cierpiały, mówiła, że żaden kapłan, nie byłby w stanie czegoś takiego dokonać, bez uprzednich modlitw i nauk.
Ja…ja zawsze czułam w sobie moc tego światła, czułam jego ciepło w sercu, i nigdy nie bałam się ciemności. Wiedziałam, że prowadzi mnie ręka Selune.
W miarę jak dorastałam, moje zdolności przybierały na sile, czerpałam moc z czystej wiary, i więzi jaką czułam pomiędzy sobą, a Księżycową Panią. Uczyłam się szybko i efektywnie, sama z siebie, czasem podczas – jak je nazwałam – jasnych snów, czasem podczas medytacji.
Jasne sny miewałam od dziecka, były to sny, w których rozmawiałam z kimś, na szczycie góry, w środku nocy, gdy niebo było usłane gwiazdami, jak usłane są kryształkami lodu okna w North Star. Głos tej osoby był kobiecy i ciepły, jednak po przebudzeniu nigdy nie pamiętałam jej twarzy. Rozmawiałyśmy o wszystkim…i o niczym. Nigdy nie odważyłam się powiedzieć o tych snach matce…teraz, po tych wszystkich latach, gdy Aura Winterwood dawno odeszła do domu Księżycowej Dziewicy, trochę tego żałuję.
W dniu moich 19 urodzin, matka podeszła do mnie, wręczyła mi buławę – w razie wszelkich niebezpieczeństw mawiała – i rzekła…
„ Elena, dorosłaś już, stałaś się piękną, mądrą i silną kobietą. Nigdy nie nadawałaś się na kapłankę – jaką byłam ja i jaką była twa babka. Musisz wyruszyć daleko po za granice North Star, tam gdzie potrzebna jest twa pomoc, twa wiara i twe zdolności. Twoja babka, opowiadała mi o pięknej krainie – Aeris. Wręczyła mi kiedyś ten zwój i powiedziała, że będę wiedziała kiedy go otworzyć. Wiem, że nigdy nie powinnam go otwierać. Powinnaś go otworzyć Ty, moja Ulubienico Selune…weź go i idź, idź z pocałunkiem Księżycowej Dziewicy…”
Wybaczcie…wspomnienia sprawiły, że łzy same napłynęły mi do oczy, gdy otworzyłam zwój, zobaczyłam mapę, magiczną mapę, która pozwoliła dotrzeć mi do tajemniczej Aeris. Tak zaczęła się moja historia…co było dalej ? Na opowieść o tym, przyjdzie czas…”

Elena Winterwood

Witam. Nie jestem Arbitrem ani DMem wiec nie mogę/nie powinienem tego pisać w temacie wiec piszę do Ciebie
Jak chcesz to dopisz odpowiedzi na moje pytania do historii. Mogą o to zapytać.

- Do klepsydry dopisz pochodzenie postaci i znane jej języki.
- Gdzie leży North Star, podaj dokładniejsze położenie.
Bo daleko daleko na północ od Neverwinter może oznaczać że za Grzbietem Świata.
- Postać na Aeris może przybyć tylko i wyłącznie statkiem.

Mogą się też zapytać o dogmat Selune, kiedy jej wyznawcy oddaja modły.
Co się w trakcie ich świętuje i o co w nich chodzi:
- Święto Przyzwania Drugiego Księżyca
- Misterium Nocy

Promile Pozdrawiają

P.S

Ehh.. Przepraszam za pomyłkę. Zamiast kliknąć PW nie zauważyłem i kliknąłem Odpowiedz.
Proszę dać ostrzeżenie może wtedy będę miał jakieś wstrzymanie.

Warna nie dostaniesz, ale następnym razem bądź ostrożniejszy. - Heksagon
PromileKrK !

Nie ma sprawy, w sumie cieszę się, że ktoś to w ogóle przeczytał. Co to Twoich pytań :

Nazwa postaci : Elena Winterwood

Pochodzenie : North Star, miasto położone u podnóża gór Nether, na północy Srebrnych Marchii, zamieszkałe w większości przez Aasimarów ( moje fikcyjne miasto...mam nadzieję, że to nie problem, że stworzyłem coś nowego? Jeśli tak to proszę o uwagi ), wyznawców Selune. Najważniejszy, ośrodkiem decyzyjnym, władczym w North Star jest Kościół Selune, teraz położony w granicach miasta, nigdyś na pobliskim wzgórzu, jednym z wielu, znajdujących się u podnóża gór Nether, opuszczonego jednak po wielokrotnych atakach śnieżnych wilków.

Mapa, którą Elena dostała od Matki, wskazywała drogę morską na Aeris...( jeśli może być taka wersja...coś takiego miałem na myśli ). Elena wyruszyła w podróż do najbliższego miasta portowego ( trudno powiedzieć, to by mogło być Waterdeep ), gdzie znalazła odważnego kapitana, który postanowił udać się w niebezpieczną podróż na nieznany przezeń ląd.

Bóstwo : Kościół Selunitów znajdujący się w Północnej Gwieździe, był całkowicie zdominowany przez kobiety.
"...Klerycy bogini są bardzo zróżnicowaną grupą, do której zaliczją się marynarze, likantropi o charakterze innym niż zły i posługujące się magią kobiety..."

W tym wypadku moją intecją, było stworzenie miasta, założonego wokół, lub nieopodal klasztoru. Tak jak to zwykle się zaczyna. Najpierw powstał klasztor, potem powoli wokół niego tworzyła się osada. Srebrne Marchie, były dobrym miejscem do założenia tego klasztoru, jako ostatni przystanek przed Górami North, oraz miejsce, gdzie występują licznie Likantropi ( Moonwood ). Takie miejsce, i wieczna zima ( Zakładam, że Aasimarki, które zakładały ten klasztor, miały odporność na zimno, zdolność rasowa, jeśli się nie mylę ) były idealnym miejscem do krzewienia w adeptkach pokory, siły ducha i wytrwałości, tak cenionych przez wyznawców Selune.
Daleka północ, pod względem geograficznym może być miejscem np. nocy polarnych, co było jednym z pomysłów, ale trudno mi powiedzieć jak to jest w tym świecie. Klasztor położony na wzniesieniu, daleko od jakichkolwiek miast, wśród pustkowi, pełnych śniegu, daje idealny wzgląd w gwiazdy czyż nie? ^^

Strasznie mi głupio się przyznać, ale nie byłem w stanie znaleźć informacji o obrzędach, jedynie o różnych rygorystycznych grupach, takich jak Miecze Pani ( zakon fanatycznych Selunitów ) lub, Wyrocznie Księżyca, aczkolwiek obie te organizacje, grupy , nie występowały w North Star.
Pierwsze, podstawowe i najważniejsze, jako, że serwer jest usytuowany w realiach Zapomnianych Krain, trzeba się ich trzymać. Wszelkie wymyślanie własnych miast etc. odpada.
Dwa, wiem, że ulubieniec to nie kleryk, ale myślę, że znajomość świąt, oraz dogmatu jest w tym wypadku praktycznie obowiązkowa. Bo i jak możne istnieć osoba żyjąca według zaleceń bóstwa, nie znając ich, tudzież nie przestrzegając świąt ?
Wystarczając ilość informacji na ten temat jest zawarta w Wyznaniach i Panteonach i jeśli będę miał chwilę czasu, to mogę pomóc (aczkolwiek z tym może być ciężko). W razie czego zwróć się o pomoc do któregoś z Arbitrów, wszak od tego są
- Nazwa konta postaci: Shiveris
- Nazwa postaci: Elena Winterwood
- Płeć postaci: Kobieta
- Rasa postaci: Aasimar
- Klasa postaci: Ulubieniec Bogów
- Wiek postaci: 19 lat
- Wyznanie postaci: Selune
- Charakter postaci: Neutralny Dobry
- Opis zewnętrzny : Elena Winterwood - Kobieta silna, o bladej cerze, bardzo jasnych włosach, zawsze spiętych w ścisły kok, utrzymany złota szpilką. Oczy tak jasne, jak odbicie gwiazd, dłonie smukłe, budowa atletyczna.

- Ulubiona broń : Ulubioną bronią Eleny, jest Morgernstern, bądź Buława.
- Osobowość : Elena jest spokojna, cicha, lecz skłonna do poświęceń. Jest w stanie nagiąć prawo, jeśli mogłoby to uratować czyjeś życie. Pomocna, nie przejdzie obojętnie obok cierpienia drugiej osoby.

- Podstawowe atrybuty:
Str : 14
Dex : 11
Con : 11
Int : 13
Wis : 12
Cha : 19
Ulubieniec nie zawsze musi znać dogmat swojego bóstwa. Czasem działa według niego i wypełnia wolę tego bóstwa na podstawie bardziej osobistych relacji.
Ulubieńcy są właśnie takimi samotnikami, często zupełnie nie podobnymi do kleryków. Czasem oni po prostu wiedzą co i jak mają robić, nie muszą uczyć się dogmatów, pobierać nauk, dzięki bliskiej więzi z bóstwem, potrafią powiedzieć lekko zniekształcony dogmat "na czuja". W końcu to oni są ulubieńcami
Poprawiona Historia.
Po pierwsze chciałem podziękować przychylnym duchom, które pomogły mi w poprawkach - wielkie dzięki ^^

„Nazywam się Elena Winterwood, jestem córką Aury i Johana. Moje życie było przepełnione jasnością, aż od pierwszych chwil, od pierwszego oddechu, od pierwszych łez na mym policzku – po dziś dzień, gdy Nasza Księżycowa Pani, wzywa mnie do siebie.
Moja historia zaczyna się bardzo banalnie…Urodziłam się w Everlund, mieście położonym daleko, daleko na północ od Neverwinter, w samym sercu nieprzyjaznego terenu krain Srebrnych Marchii, u stóp majestatycznych Gór Nether. Nie jestem człowiekiem, przynajmniej nie stuprocentowo jestem z rasy Aasimar – ludzi w których żyłach płynie krew, zmieszana z boską esencją – w moim wypadku, jestem pewna, że to esencja Księżycowej Dziewicy – Selune. Moja matka, Aura była kapłanką w Selune. Aura Winterwood, była szanowaną dostojną i jakże piękną kobietą.
Pochlebcy mówili, że odziedziczyłam po niej urodę – przez grzeczność nie wypada mi zaprzeczać, ale obiektywnie widzę, jak daleko mi do porcelanowej urody mej matki…
Mój ojciec, Johan należał do straży miasta, był starszy od matki i tak naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek go kochała. Szanowała – tak, ufała – oczywiście, ale nigdy nie było pomiędzy nimi tej magicznej więzi. Był to związek oparty na zaufaniu i szacunku.
Ojciec zaczynał jako strażnik, zwykły żołnierz w Armii Vale.
Dawno temu, gdy jeszcze klasztor Selune, umieszczony był na pobliskim wzgórzu, młoda kapłanka, uzbrojona w swoją wiarę, została wysłana przez Matkę przełożoną, na krótką wyprawę do Everlund, po niezbędne składniki i trochę materiałów. Młoda dziewczyna wyszła po za bezpieczne bramy klasztoru, i ruszyła jak by się z pozoru wydawało w krótką i nieciekawą podróż do pobliskiego miasta. Jednak los chciał inaczej, i po krótkim czasie dziewczyna znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie, otoczona przez kilka śnieżnych wilków. Po chwili plamy niezwykłej krwi, wymalowały na śniegu karmazynowe pejzaże, a krzyki darły spokojne mroźne powietrze…
Dziewczyna miała jednak dużo szczęścia – dziękować za to Selune – uratowana przez żołnierza, który zareagował na jej krzyki, obiecała mu dozgonną wdzięczność, niestety poważnie zraniona w nogę, do końca swych dni – przeżytych już spokojnie – kulała.
Pamiętam jak pewnego dnia, Aura – pełna swej dostojności i blasku, opowiadała mi na dobranoc mą ukochaną legendę, opowieść o walce Selune, z jej podłą bliźniaczką – tfu na wieki przeklętą – Shar. Pogłaskała mnie wtedy po głowie i powiedziała coś czego nigdy nie zapomnę.
„ Pamiętaj Eleno, pali się w Tobie jasne światło Księżycowej Pani, dzięki niemu zawsze znajdziesz drogę wśród ciemności, wystarczy, że spojrzysz w gwiazdy…”, po czym odeszła kulejąc, a mimo to godnie i pięknie.
Z opowieści mojej matki wiem, że od dziecka wykazywałam ogromne zdolności lecznicze. Powiadała ona, że to dar mojej boskiej krwi, że Selune, wybrała mnie na swą mediatorkę w tym świecie. Matka mówiła, że gdy byłam mała, zdarzyło mi się kilkakrotnie uleczyć zranione zwierzęta, gdy potwornie cierpiały, mówiła, że żaden kapłan, nie byłby w stanie czegoś takiego dokonać, bez uprzednich modlitw i nauk.
Opowiadała mi wielokrotnie o obrzędach, w jakich brała udział w starym klasztorze. Opowiadała o obrzędzie Powstania Drugiego Księżyca, odprawianym w Tarczowy Wiec, które wymagało, wszyscy wierni Księżycowej Dziewicyi jednocześnie odśpiewali pieśń ku czci Selune. To zlanie się poddańczej energii wzywało Okruchy, niebieskowłose planarne służki bogini, które przez jedną noc spełniały polecenia ziemskich kapłanów Selune. Aura mówiła, że nigdy nie widziała piękniejszych stworzeń.
Ja…ja zawsze czułam w sobie moc tego światła, czułam jego ciepło w sercu, i nigdy nie bałam się ciemności. Wiedziałam, że prowadzi mnie ręka Selune.
W miarę jak dorastałam, moje zdolności przybierały na sile, czerpałam moc z czystej wiary, i więzi jaką czułam pomiędzy sobą, a Księżycową Panią. Uczyłam się szybko i efektywnie, sama z siebie, czasem podczas – jak je nazwałam – jasnych snów, czasem podczas medytacji.
Jasne sny miewałam bardzo rzadko, lecz rozumiałam je na swój własny sposób. Były to sny, w których rozmawiałam z kimś, na szczycie góry, w środku nocy, gdy niebo było usłane gwiazdami, jak usłane są kryształkami lodu okna w Everlund. Wtedy rozmawiałam z wysoką i smukłą kobietą o białych włosach i zielonych oczach, a czasami z młodziutką czarnowłosą dziewczynką, o tak konturach tak niewyraźnych jak szczyty Gór Nether, zasłonięte wstydliwie firanką chmur. Rozmawiałyśmy o wszystkim…i o niczym. Nigdy nie odważyłam się powiedzieć o tych snach matce…teraz, po tych wszystkich latach, gdy Aura Winterwood dawno odeszła do domu Księżycowej Dziewicy, trochę tego żałuję.
W dniu moich 19 urodzin, miałam właśnie jeden z Jasnych Snów. Był podobny do poprzednich. Siedziałam na szczycie wysokiej góry, w dole widząc światła miasta, prawdopodobnie Everlund. W śnie powietrze było niezwykle orzeźwiające i przejrzyste, bez chmur. Perfekcyjne…
Usłyszałam, że ktoś woła moje imię, uśmiechnęłam się ciepło, by przywitać moją towarzyszkę snów. Ujrzałam znajoma zamazane kontury, unoszące się gdzieś ponad górami, tak daleko, a jednocześnie tak blisko
„ Eleno, musisz udać się na Aeris…udaj się na Aeris, potrzeba tam Twojej dobroci…udaj się na Aeris…”
Wybaczcie…wspomnienia sprawiły, że łzy same napłynęły mi do oczu..
Gdy tylko się zbudziłam, ile sił w nogach pobiegłam dowiedzieć się, kiedy wyrusza orszak, po dostawy dla naszego miasta, okazało się, że tego samego dnia – wszystko idealnie się złożyło, ten sen musiał być znakiem. Zapakowałam co bardziej potrzebne i dołączyłam do orszaku…Pamiętam, że moja matka nie płakała, patrzyła na mnie z dumą, może nawet z zazdrością…jak gdyby sama chciała być na moim miejscu.
Pierwszym przystankiem na naszej drodze było miasto Yartan, potem przeprawa przez rzekę Rauvin, a następnie skierowaliśmy się w stronę Amn, w stronę miasta Anthkala. Do dziś nie wierzę w swoje szczęście tamtego dnia. Tak duże orszaki wyruszały do Amn bardzo rzadko, ale jak wiadomo, Amn słynie jako Kupiecka Domena, więc niektóre towary można kupić tylko tam. Nasza karawana wracając, miała w planach trasy dokładny objazd Wybrzeża mieczy, zatrzymanie się we Wrotach Baldura i innych miastach. Taka wyprawa, choć ryzykowna, jest bardzo zyskowna, a Everlund, był jej ostatnim przystankiem.
W Anthkali, trudno było mi się odnaleźć. Inny klimat, inni ludzie…wszystko inne, więc nie zamierzałam zatrzymać się tam na długo. Odpoczęłam ile potrzebowałam i odnalazłam statek płynący do Aeris – nigdy nie słyszałam o tej wyspie, ale nie słyszałam też o wielu rzeczach mieszkając, na dalekiej północy. Wyruszyłam na wyspę Aeris, prowadzona głosem ze snu i chęcią przygody…”
Elena Winterwood

Sawpel !

Co do ulubionej broni, to jest to Morgenstern, ulubiona broń Selune, Księżycowej Dziewicy ...
Prawdę mówiąc nie mam pojęcia skąd tutaj aasimar, żaden z rodziców nie był sferotkniętym jak wynika z historii.
Uzasadnij to jakoś (może być "ooc" pod historią).
Nie może być miasta "na takim zadupiu" - bo w Srebrnych Marchiach WSZYSTKIE miasta są dokładnie poznane i opisane. Zbyt dzikie terytorium, by było inaczej.

Co do ulubieńców i dogmatów... ulubieniec teoretycznie powinien być niezdolny do złamania dogmatu bóstwa - i żyć w zgodzie z nim. Innymi słowy, ulubieńca NALEŻY odgrywać zgodnie z dogmatami i w sumie nie powinno być możliwości stworzenia ot tak sobie upadłego ulubieńca - jak to jest możliwe w przypadku kapłanów/paladynów.

I na miłość Selune - popraw tą kwestie Everlund - zmieniłeś tylko nazwę miasta w historii i nic poza tym. Spróbuj dowiedzieć się coś o tym mieście - zawsze możesz poprosić wujka Google i ciocę Wiki o pomoc
Małe Uzupełnienie :

"People: As befitting a caravan and trade center Everlund is even more tolerant then Silverymoon of various peoples, races, and religions..."

Co układało by się dobrze z moja historią. Elena wyruszyła z karawaną, była Aasimarem, jak jej matka, co mogłoby się zdarzyć w takim mieście jak Everlund.

Nie wiem cóż jeszcze mógłbym uzupełnić ^^'
Um....skromnie się przypominam, bo nie wiem czy czekać na akceptację, czy już zostałem odrzucony.
Wrzuć to wszystko jeszcze raz w jednym poście.
- Nazwa konta postaci: Shiveris
- Nazwa postaci: Elena Winterwood
- Płeć postaci: Kobieta
- Rasa postaci: Aasimar
- Klasa postaci: Ulubieniec Bogów
- Wiek postaci: 19 lat
- Wyznanie postaci: Selune
- Charakter postaci: Neutralny Dobry
- Opis zewnętrzny : Elena Winterwood - Kobieta silna, o bladej cerze, bardzo jasnych włosach, zawsze spiętych w ścisły kok, utrzymany złota szpilką. Oczy tak jasne, jak odbicie gwiazd, dłonie smukłe, budowa atletyczna.

- Ulubiona broń : Ulubioną bronią Eleny, jest Morgernstern

- Osobowość : Elena jest spokojna, cicha, lecz skłonna do poświęceń. Jest w stanie nagiąć prawo, jeśli mogłoby to uratować czyjeś życie. Pomocna, nie przejdzie obojętnie obok cierpienia drugiej osoby.

- Dogmaty : Elena nie przestrzega ślepo dogmatów, mimo, że zna kilka rytuałów, raczej z opowieści jej matki. Postrzega swoją wiarę jako dar od Selune, niż jako seria kazań i modlitw.

- Pochodzenie : Matka Eleny była Aasimarem, tak samo babka. Ojciec człowiekiem.

- Podstawowe atrybuty:
Str : 14
Dex : 11
Con : 11
Int : 13
Wis : 12
Cha : 19

„Nazywam się Elena Winterwood, jestem córką Aury i Johana. Moje życie było przepełnione jasnością, aż od pierwszych chwil, od pierwszego oddechu, od pierwszych łez na mym policzku – po dziś dzień, gdy Nasza Księżycowa Pani, wzywa mnie do siebie.
Moja historia zaczyna się bardzo banalnie…Urodziłam się w Everlund, mieście położonym daleko, daleko na północ od Neverwinter, w samym sercu nieprzyjaznego terenu krain Srebrnych Marchii, u stóp majestatycznych Gór Nether. Nie jestem człowiekiem, przynajmniej nie stuprocentowo jestem z rasy Aasimar – ludzi w których żyłach płynie krew, zmieszana z boską esencją – w moim wypadku, jestem pewna, że to esencja Księżycowej Dziewicy – Selune. Moja matka, Aura była kapłanką w Selune. Aura Winterwood, była szanowaną dostojną i jakże piękną kobietą.
Pochlebcy mówili, że odziedziczyłam po niej urodę – przez grzeczność nie wypada mi zaprzeczać, ale obiektywnie widzę, jak daleko mi do porcelanowej urody mej matki…
Mój ojciec, Johan należał do straży miasta, był starszy od matki i tak naprawdę nie wiem czy kiedykolwiek go kochała. Szanowała – tak, ufała – oczywiście, ale nigdy nie było pomiędzy nimi tej magicznej więzi. Był to związek oparty na zaufaniu i szacunku.
Ojciec zaczynał jako strażnik, zwykły żołnierz w Armii Vale.
Dawno temu, gdy jeszcze klasztor Selune, umieszczony był na pobliskim wzgórzu, młoda kapłanka, uzbrojona w swoją wiarę, została wysłana przez Matkę przełożoną, na krótką wyprawę do Everlund, po niezbędne składniki i trochę materiałów. Młoda dziewczyna wyszła po za bezpieczne bramy klasztoru, i ruszyła jak by się z pozoru wydawało w krótką i nieciekawą podróż do pobliskiego miasta. Jednak los chciał inaczej, i po krótkim czasie dziewczyna znalazła się w ogromnym niebezpieczeństwie, otoczona przez kilka śnieżnych wilków. Po chwili plamy niezwykłej krwi, wymalowały na śniegu karmazynowe pejzaże, a krzyki darły spokojne mroźne powietrze…
Dziewczyna miała jednak dużo szczęścia – dziękować za to Selune – uratowana przez żołnierza, który zareagował na jej krzyki, obiecała mu dozgonną wdzięczność, niestety poważnie zraniona w nogę, do końca swych dni – przeżytych już spokojnie – kulała.
Pamiętam jak pewnego dnia, Aura – pełna swej dostojności i blasku, opowiadała mi na dobranoc mą ukochaną legendę, opowieść o walce Selune, z jej podłą bliźniaczką – tfu na wieki przeklętą – Shar. Pogłaskała mnie wtedy po głowie i powiedziała coś czego nigdy nie zapomnę.
„ Pamiętaj Eleno, pali się w Tobie jasne światło Księżycowej Pani, dzięki niemu zawsze znajdziesz drogę wśród ciemności, wystarczy, że spojrzysz w gwiazdy…”, po czym odeszła kulejąc, a mimo to godnie i pięknie.
Z opowieści mojej matki wiem, że od dziecka wykazywałam ogromne zdolności lecznicze. Powiadała ona, że to dar mojej boskiej krwi, że Selune, wybrała mnie na swą mediatorkę w tym świecie. Matka mówiła, że gdy byłam mała, zdarzyło mi się kilkakrotnie uleczyć zranione zwierzęta, gdy potwornie cierpiały, mówiła, że żaden kapłan, nie byłby w stanie czegoś takiego dokonać, bez uprzednich modlitw i nauk.
Opowiadała mi wielokrotnie o obrzędach, w jakich brała udział w starym klasztorze. Opowiadała o obrzędzie Powstania Drugiego Księżyca, odprawianym w Tarczowy Wiec, które wymagało, wszyscy wierni Księżycowej Dziewicyi jednocześnie odśpiewali pieśń ku czci Selune. To zlanie się poddańczej energii wzywało Okruchy, niebieskowłose planarne służki bogini, które przez jedną noc spełniały polecenia ziemskich kapłanów Selune. Aura mówiła, że nigdy nie widziała piękniejszych stworzeń.
Ja…ja zawsze czułam w sobie moc tego światła, czułam jego ciepło w sercu, i nigdy nie bałam się ciemności. Wiedziałam, że prowadzi mnie ręka Selune.
W miarę jak dorastałam, moje zdolności przybierały na sile, czerpałam moc z czystej wiary, i więzi jaką czułam pomiędzy sobą, a Księżycową Panią. Uczyłam się szybko i efektywnie, sama z siebie, czasem podczas – jak je nazwałam – jasnych snów, czasem podczas medytacji.
Jasne sny miewałam bardzo rzadko, lecz rozumiałam je na swój własny sposób. Były to sny, w których rozmawiałam z kimś, na szczycie góry, w środku nocy, gdy niebo było usłane gwiazdami, jak usłane są kryształkami lodu okna w Everlund. Wtedy rozmawiałam z wysoką i smukłą kobietą o białych włosach i zielonych oczach, a czasami z młodziutką czarnowłosą dziewczynką, o tak konturach tak niewyraźnych jak szczyty Gór Nether, zasłonięte wstydliwie firanką chmur. Rozmawiałyśmy o wszystkim…i o niczym. Nigdy nie odważyłam się powiedzieć o tych snach matce…teraz, po tych wszystkich latach, gdy Aura Winterwood dawno odeszła do domu Księżycowej Dziewicy, trochę tego żałuję.
W dniu moich 19 urodzin, miałam właśnie jeden z Jasnych Snów. Był podobny do poprzednich. Siedziałam na szczycie wysokiej góry, w dole widząc światła miasta, prawdopodobnie Everlund. W śnie powietrze było niezwykle orzeźwiające i przejrzyste, bez chmur. Perfekcyjne…
Usłyszałam, że ktoś woła moje imię, uśmiechnęłam się ciepło, by przywitać moją towarzyszkę snów. Ujrzałam znajoma zamazane kontury, unoszące się gdzieś ponad górami, tak daleko, a jednocześnie tak blisko
„ Eleno, musisz udać się na Aeris…udaj się na Aeris, potrzeba tam Twojej dobroci…udaj się na Aeris…”
Wybaczcie…wspomnienia sprawiły, że łzy same napłynęły mi do oczu..
Gdy tylko się zbudziłam, ile sił w nogach pobiegłam dowiedzieć się, kiedy wyrusza orszak, po dostawy dla naszego miasta, okazało się, że tego samego dnia – wszystko idealnie się złożyło, ten sen musiał być znakiem. Zapakowałam co bardziej potrzebne i dołączyłam do orszaku…Pamiętam, że moja matka nie płakała, patrzyła na mnie z dumą, może nawet z zazdrością…jak gdyby sama chciała być na moim miejscu.
Pierwszym przystankiem na naszej drodze było miasto Yartan, potem przeprawa przez rzekę Rauvin, a następnie skierowaliśmy się w stronę Amn, w stronę miasta Anthkala. Do dziś nie wierzę w swoje szczęście tamtego dnia. Tak duże orszaki wyruszały do Amn bardzo rzadko, ale jak wiadomo, Amn słynie jako Kupiecka Domena, więc niektóre towary można kupić tylko tam. Nasza karawana wracając, miała w planach trasy dokładny objazd Wybrzeża mieczy, zatrzymanie się we Wrotach Baldura i innych miastach. Taka wyprawa, choć ryzykowna, jest bardzo zyskowna, a Everlund, był jej ostatnim przystankiem.
W Anthkali, trudno było mi się odnaleźć. Inny klimat, inni ludzie…wszystko inne, więc nie zamierzałam zatrzymać się tam na długo. Odpoczęłam ile potrzebowałam i odnalazłam statek płynący do Aeris – nigdy nie słyszałam o tej wyspie, ale nie słyszałam też o wielu rzeczach mieszkając, na dalekiej północy. Wyruszyłam na wyspę Aeris, prowadzona głosem ze snu i chęcią przygody…”
Elena Winterwood

Hmm, pamiętam że wczoraj miałem coś z tą historią zrobić, ale na swoje nieszczęście zapomniałem co więc może ją zaakceptuję?
Dziękuję, jeśli Ci się przypomni to powiedz, chętnie coś zmienię jeśli będzie trzeba.
Akceptuję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl