ďťż
[ Mag/Tropiciel ] Faeraln Moondown


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

-Nazwa konta: M_Jasinski
- Nazwa postaci: Faeraln Moondown
- Rasa: Elf Księżycowy
- Płeć: Mężczyzna
- Wiek postaci: 120
- Wyznanie: Rillifane Rallathil
- Pochodzenie postaci: Evermeet, Leuthilspar
- Charakter postaci: Chaotyczny Neutralny
- Znane języki: Wspólny, Elfi, Smoczy, Leśny.
- Atut osobowości: Dziecko głuszy



Tropiciel w największym mieście na Evermeet hmm choć trzeba przyznać że Leuthilspar pełen jest ogrodów i roślinności to jednak może przenieś ich do jakiegoś małego miasteczka? (Nimlith, Elion itp.)
co do imienia ojca hm hm Saeval nie przyznaje się do niego imie może być, wkońcu nie jednemu psu na imie Burek (zwłaszcza jak drugi pies nazywa się Byrek)
Poprosze tylko o zmianę miejsca zamieszkania a będzie akceptacja.
- Nazwa konta: M_Jasinski
- Nazwa postaci: Faeraln Moondown
- Rasa: Elf Księżycowy
- Płeć: Mężczyzna
- Wiek postaci: 120
- Wyznanie: Erevan Illesere
- Pochodzenie postaci: Evermeet, Nimlith
- Charakter postaci: Chaotyczny Neutralny
- Znane języki: Wspólny, Elfi, Smoczy, Leśny.
- Atut osobowości: Dziecko głuszy

zgodnie z obietnicą odrzuc eee pardon Akceptuję
Widać jednak namolność czasem skutkuje heh


Akceptuje

Skoro Deith nie ma obiekcji do "Ojca Saevela".
Dziękuję bardzo
*Gruba, misternie wykonana księga, zapisana w całości w języku elfim *

5-6 Młot 1376 RD, Aeris.
Pierwsze dni na wyspie.


Aeris – mała wyspa leżąca na trasie którą płynąłem w drodze na kontynent.
Mała, zwykla wysepka – tak myślałem.
Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
Zadziwiające wręcz jest to, ile na tej małej wysepce można nauczyć się w ciągu jednego dnia, jednej godziny, jednej chwili...
Poznałem już parę osób, wśród nich jednakże najbardziej chyba Elfiego kapłana Alaverla, który jako strażnik pierwszego wyraźnie uważa się za najpierwszego, ha ! Biorąc pod uwagę jego złotą krew, czy powinno mnie to dziwić ?
Ogólnie mimo nieco wydufanej o sobie opinii (trafnej jednakże z tego co zauważyłem – bo istotnie jest to Elf poważany na wyspie) jest osobą bardzo życzliwą... i jeśli miałbym szukać poparcia u kogokolwiek z tej wyspy... poszukał bym właśnie u niego.
Ponadto poznałem także jedną z wyklętego ludu, oraz półorka.... zabawne, prawda ? Mhm, moja srebrna ciekawość bierze górę nad rozsądkiem ? Mniejsza ! Ważne jakie to są osobistości ! Ha drowka czcząca Selune ! A czemu ją czci ? Bo sune (której nigdy nie czciła !) nie przypadała jej do gustu ! Pozbawiona logiki paranoja ! Niesamowita osoba – ah, właśnie, nazywa się Sinzyne.
Do tego półorczy kapłan Ilmatera – boga cierpienia ! Pierwszy raz o nim słyszałem, ale gdy dowiedziałem się troche pomyślałem: “Na Seldarine, przecież te bóstwo pasuje do półorka jak pięść do nosa !”.
Ten półork jest jednak zupełnie inny – miły i życzliwy. Zabawna osoba.
Do tego jest na wyspie także jeden z naszych Zielonych Braci – ciekawy widok !
“Coś” zwącego się “Genasi” (imie jego – Kyrus) – czyli mieszaniec człowieka z żywiołem wiatru.
Poznałęm takżę garstkę przyjaciół natury, oraz dowiedziałem się o istnieniu druidzkiego kręgu na Aeris. Cieszę się, że ktoś chce chronić tutajsze lasy.

Równie ciekawym zdażeniem jak te wyżej wymienione był atak goblinów, oraz ogrów na miasto... mhm nie wiedziałem, że te plugawe istoty się tego dopuszczą. Ich błąd, odparliśmy ich atak i wyruszyliśmy oczyścić z nich lasy. Od razu poczułem się lepiej – gdy ich odór opuścił już las.
N'Tel'Quess – czyli ci, którzy nie są Elfami, nie mają darów długowieczności, z reguły uważamy ich za gorszych (w szczególności nasi Złoci Bracia). Czy dobrze czynimy ?
Póki co sądzę, że tak – wśród ludzi bywają jednostki o czystym sercu, ale są także jednostki złe i egoistyczne. Naprawdę nie mogę tego pojąć, jednakże skoro tak wypada rasa ludzka, to w ogólnym bilansie nasza rasa stoi conajmniej parę szczeblów wyżej...

Trening – ciężki trening, sporo czasu poświęcam na ćwiczenie fechtunku. Często staram się ćwiczyć dwoma orężami, ciężka sztuka, ale czuję, że zdołam ją opanować. Na tej wyspie chyba nie ma rzeczy niemożliwych...
Na szlaku póki co moich przeciwników zwalczam raczej łukiem jak mieczem – jeszcze nie jestem gotów na wejście z przeciwnikiem w bezpośredni bój... jeszcze trochę...

Właśnie ! Alaverlowi groził olbrzym !, no cóż, wyruszyliśmy aby go “upolować”. Zbiegł nam, szkoda, bo on dowodził tym ogrzym ścierwem, które plugawi lasy. Nie zasługiwał na dar życia.


7 Młot 1376 RD, Aeris.


Ścierwo posunęło się nieco za daleko...
Ale może od początku, wychodzę z karczmy, i co ? Zwłoki na mostku. Prezencik od bandytów, mhm. Cóż, wyruszyliśmy więc (Ja, Alaverl, Authrom, Kyrus, a także jeszcze dwóch moich Braci) dostaliśmy się do siedziby bandytów, trafiliśmy na dół... I tyle pamiętam, gdyż mój nieco za długi język sprowokował bandytę, który zamienił mnie w kamień. Ha !, ciekawe doświadczenie, prawda ? Mhm, ponadto dzięki temu, że służyłem za posąg dzieciak którego te ścierwa więziły mógł zostać uwolniony. Sam służyłem za zastaw... nawet ludzkie dzieci nie zasługują na taki los jaki zgotowali chłopakowi ci bandyci. Koniec końców skończyło się nieźle: kamieniem już nie jestem, dwóch bandytów poddało się, chłopak jest bezpieczny, reszta bandytów zginęła. Doskonale.

Miałem mnóstwo zabawy podczas ćwiczenia – mianowicie gdy chciałem przystąpić do wyprowadzenia kolejnej serii mymi dwoma mieczami manekin powiedział: “nie bij mnie !”. Ciekawe kto był taki dowcipny.
Mag Kyrus próbował mi wmówić, że źle zrobiłem atakując manekina straży, ale nic się nie stało, osobiście przeprosiłem Manekina. Z głosów jakie wydawał Genasi dochodzę do wniosku, że zapewniłem mu sporą dawkę śmiechu. Tym lepiej, trzeba nauczyć N'Tel'Quess jak się bawić !

10 Młot 1376 RD, Aeris.

Zabawna sprawa !
Otóż, wszytko zaczęło się gdy wypoczywałem w ogrodzie Aulor (wcześniej także w tym miejscu przeprowadziłem ciekawą dyskusję na temat natury z Authromem, mhm), spotkałem tam także garść moich braci, w tym Alaverla, Authroma, oraz dwóch Braci, jeden zwie się Sleelan, drugiego imienia nie zdołałem poznać. Niestety.
Cała zabawa zaczęła się gdy przybiegł jeden z naszych Braci z prośbą – mianowicie poprosił nas, abyśmy pomogli mu znaleźć materiał na dar dla Labelasa. Darem tym miał być pomnik rzeźbiony przez wodę wodospadu ! Proces erozji trwając choćby wieki ! Idealny dar dla Pana Czasu.
Czy mogliśmy się nie zgodzić ? Pewnie mogliśmy, ale nie są z nas takie dranie ! Ruszyliśmy więc po materiał do znawców i koneserów kamienia. Brodaty lud. Niestety, nie poszczęściło się nam, krasnoludy akurat miały pełne ręce roboty, dały nam więc parę rad, kilofy (to na moją prośbę, piękna pamiątka ! Taka... zabawna, dziwna, mhm...), oraz jednego ze swoich (do pomocy, głównie służącego radą). Głaz znaleźliśmy obok jaskini orczego ścierwa i wpadliśmy na świetny pomysł... zrzuciliśmy nasz głaz (po wielu próbach i trudach – magicznych, oraz fizycznych) na ziemię, a konkretnie przed samo wejście jaskini ścierwa, ha !
Niestety był nam potrzebny, musieliśmy go więc zabrać. Zdecydowaliśmy się pójść do Aulos po zwoje polimorfii, wchodzimy i co... ? Wielki troll ! Co zabawne, inteligentny... (jak na trolla oczywiście)
Po krótkiej więc wymianie zdań i pertraktowaniu namówiliśmy go, aby poszedł i odsunął głaz, aby posilić się orczym ścierwem. Zrobił to z chęcią, wykończyliśmy całkiem sporo bękartów Gruumsha, powstrzymaliśmy wymioty, kiedy troll zajadał się ofiarą, a potem wypertraktowałem aby pomógł nam zanieść głaz do Brata.
Po długiej drodze, tłumaczeniu leśnym Bratom czemu idzie z nami Troll doszliśmy, oddaliśmy głaz, zostaliśmy nagrodzeni przez pewnego miłego Brata (Cóż za dary ! Łuk oraz kołczany strzał najprzedniejszej jakości !) Po czy wróciliśmy do miasta.
Doskonale.

Ponadto myślę, że opanowałem już nieco technikę walki dwoma orężami... a bynajmniej umiem już nimi jako tako wymachiwać. Na tej wyspie naprawdę można się szybko uczyć Chyba mogę być z siebie dumny.

Nabyłem w sklepie płaszcz i buty roboty moich Braci (a może tylko tak się nazywały ?), niemniej wyjątkowo przydatne w głuszy – wyciszają krok i pomagają w ukryciu.

Ciekawym zdarzeniem tego dnia było także poznanie kapłanki Sharess – Elline. Ciekawa osoba dosyć podobna do Elfich czcicielek Hanali. Nieco co prawda nierozgarnięta..., ale na swój sposób urocza. Niestety nie należy do Ludu.

Wreszcie spotkałem Saevala Noirwena, ale się zdziwił ! Powspominaliśmy nieco, zapisałem się do Konwentu (znowu czyniąc w ten sposób swoją sakwę lekką. Taka już moja przypadłość)
Może znajdę jakąś książkę traktującą o kilofach. Wreszcie zrozumiał bym te urządzenie.

12 Młot 1376 RD, Aeris.

Cóż, wyjątkowo ten dopisek nie będzie wesoły, zabawny, przepełniony humorem...
Ten dopisek będzie pełen smutku, ale i chwały. Ten dopisek pokaże nam historię Elfa, który gotów był zginąć w obronie idei...
12 Młot – niewielka grupa osób zbiera się celem wyruszenia po jakiś skarb, Elf Faeraln Moondown ofiaruje swemu Bratu, należącemu do grupy pomoc, jako, że ten poszukuje tropiciela.
Ich przygoda rozpoczyna się, po drodze spotykają bandytów – bandyci ci porywają wieśniaków.
Drużyna wchodzi w sojusz z pewnym bandytą, aby mieć większe szanse. Bandyta natomiast chce wyeliminować niziołka-herszta. Chce władzy dla siebie.
W wyniku złych wyborów wieśniacy umierają, herszt z bandą skacze do wody, drużyna łapie ich po wyjściu, herszt ucieka, reszta zostaje zabita.
Następnym celem jest grobowiec, mają szukać tam skarbu. Prowadzi ich Elfi przewodnik – późniejsza ofiara. Od początku zarówno Faeraln jak i przewodnik mają złe przeczucia, w pewnym momencie krasnolud, członek drużyny otwiera grobowiec, wychodzi żywy trup. Idiota. W późniejszym etapie ten sam krasnoud otwiera większy sarkofag, wychodzi wampir...
Wysysa krew krasnoludowi, Elfi przewodnik rzuca się na niego z okrzykiem. Wampir skręca mu kark bez problemu... nikt więcej nie odważył się rzucić na wampira.
Faeraln niedługo po tym opuszcza grobowiec razem z martwym Bratem, zanosi go do gaju Seldarine, niebawem wraca z Alaverlem i Authromem.Szykują w lesie Elfów dół, chowają tam Brata, wykonują wszelkie konieczne obrzędy. Miejsce spoczynku zostaje poświęcone, zlatują się tam motyle. Na koniec Alaverl zabezpiecza je glifem.
Tak oto spoczął jeden z Ludu – stracił swe długowieczne życie przez głupotę ułomnego na umyśle krasnoluda. Ginie walcząc z wynaturzeniem, ginie w walce. Ginie jak przystało na członka Naszej wspólnoty. Nie zapomnimy mu tego.

13 Młot 1376 RD, Aeris.
*wpis zapisany nieco słabszym pismem*

Straszna sprawa, dwukrotnie utraciłem większość swojej krwi, stąd te nieczytelne nieco pismo. Ale może od początku.
Silwood – zwykłe miasto... żartuje, szalone miasto w którym nic nie może nikogo dziwić. Tak było i teraz. Najpierw z ziemi wyszedł jakiś kolos. Został zamieniony w kamień przez niejakiego Sothara, a potem rozbity przeze mnie i jakiegoś mężczyznę. To nie koniec, chwilę po tym rozpętała się istna burza, trzęsienie ziemi, błyski na niebie. Trzeba sprawdzić – zgodnie zdecydowaliśmy. Wyruszyliśmy więc grupą do Kanionu, tam skąd dochodziły błyski, aż do samego centrum. Było to obok latarni morskiej. Spotkaliśmy tam golema z żelaza, oraz jakiś magów. Wszyscy zostali zabici – zarówno golem jak i magowie, ja natomiast więcej miałem krwi w okół siebie, niż w żyłach. Straszna sprawa. Ale to nie był koniec – o nie, Alaverl potrzebował naszej pomocy w kanionie. i dostał ją. Kolejna walka, bandyci, wywerny... tyle wiem. Ale nie pamiętam nic. Obudziłem się, gdy stał nade mną Alaverl, miałem przebity pancerze, byłem cały w krwi. Cały obolały – obolały fizycznie i na duchu. Nie jest łatwo zawrócić z drogi do Arvandoru, ale to jeszcze nie czas...
Do karczmy wróciłem podpierając się o laskę niczym starzec, pierwszy raz totalnie nie miałem energii. Planuje zasnąć tak jak to robią ludzie... jeszcze nigdy tego nie robiłem, ciekawe jakie to uczucie ?

14 Młot 1376 RD, Aeris.

Dziś przybyliśmy aby pomóc panu “zdesperowanemu”
Byłem ja, mój Brat Sleelan, który magią leczniczą niesie pomoc innym, Vasetloth, druid i przyjaciel natury, Krenna, bezlitosna i egoistyczna kobieta, Doreen, oraz pewna kobieta, której mienia nie poznałem, a która definitywnie nie przepadała za Krenną... z wzajemnością.
Zaczęło się od tego, że czekaliśmy, poznaliśmy się, złowiłem rybę, po czym przyszedł “Pan Zdesperowany”. Okazało się, że bandyci porwali mu dzieci, zażądali okupu. Zapłacił go, a oni zażądali drugiego, jeszcze większego. Ścierwo, oczywiście, że zdecydowaliśmy się pomóc !. Opracowałem trzy plany, na trzy opcje przybycia naszego rozmówcy, który przybyć miał po okup, jednakże gdy przechodził trafił na jednego z moich Braci i poległ w walce. Nasz brat także prawie poległ, pomogliśmy mu jednakże szybko i sprawnie. Dowiedzieliśmy się o położeniu obozu bandytów, przemknęliśmy się tam. Ja i Krenna jako znający się na sztuce krycia i skradania przeszukaliśmy obóz i przejęliśmy dzieci. Vas w tym czasie odwracał uwagę bandytów udawaniem naszego pracodawcy. Wszystko prawie się udało, tylko Vas wpadł... bandyci go związali. Na szczęście potem zabiliśmy jednego z bandytów, powstało zamieszanie, zabraliśmy dzieci i popędziliśmy do Aulos. Zawiadomiliśmy straż która zajęła się bandytami, sami wróciliśmy do miasta, zwróciliśmy dzieci “Panu już-nie-zdesperowanemu”, wręczył nam nagrodę, po upewnieniu się, że to mu nie zaszkodzi, nie sprowadzi do biedy i nędzy odebrałem odliczając od tego 50 sztuk złota, które chciałem przekazać dla dzieciaków. Wszyscy dobrze się spisali, doskonale !

17 Młot 1376 RD, Aeris.

Konwentowa sprawa.
Otóż, wybrałem się do biblioteki konwentowej pogłębiać wiedzę na temat kilofów... oczywiście żartuję, niemniej tak wszystkim wmawiam. Wracając jednakże do sedna, spotkałem tam garść innych osób i rozpoczęliśmy rozmowę. Po dojściu do wniosku, że ubranie Kyrusa jest niczym innym jak rozciągniętym wdziankiem gnoma Merina, że mój Brat Serlith zostanie eunuchem Calishyckiego Kalifa, oraz paru innych tego typu inteligentnych rozmowach usłyszeliśmy pukanie do drzwi, poszliśmy razem, otworzyłem drzwi... i wszedł strażnik. Okazało się, że potrzebują pomocy magów do rozwiązania zagadkowego włamania. Oczywiście pomogliśmy – po długim rozpoznaniu domu oraz terenu trafiliśmy na ślady, a potem nawet znaleźliśmy szukanego – małego niziołka nie najlepszej urody. Niestety zbiegł. Czy odpuściliśmy ? Też pytanie ! Nie !. Poprowadziłem grupę jaka jeszcze została (Kyrus oraz Merin) leśnymi traktami, co zapewniło nam bardzo szybkie dotarcie do Aulos – miasta na które wskazywał klucz odebrany cudem niziołkowi. Potem czekało nas szukanie śladów... aż trafiliśmy.
Ruch klucza, szczęk zamków i jesteśmy w kwaterze ! Żadnych pułapek, na ziemi jedynie jakieś liny....
Zapamiętać, nigdy więcej nie dotykać leżących na ziemi lin ! To cud, że żyję, skuteczna pułapka.
Wracając jednakże (znowu) do tematu, dom pełen był (poza pułapkami) iluzji oraz bandytów... Doszło do walki. Ciężkiej.Gdyby nie to, że w porę wezwałem pomoc, kto wie, czy nie ostatniej...
Straż wpadła, rozbroiła strażników, po czym do domu zawitał nasz niziołczy przyjaciel... jego mina była czymś, czego się nie zapomina.
W ten oto i sposób schwytaliśmy bandytę, odzyskaliśmy kosztowności i zadowoleni wróciliśmy do miasta, mając na koncie kolejną przygodę !

19 Młot 1376 RD, Aeris, Gaj Seldarine.

Kolejny smutny wpis – czyli o tym jak miłość międzyrasowa doprowadza do tragedii.
Zaczęło się wszystko gdy Faeraln Moondown, młody Elfi tropiciel oraz mag dotarł do Gaje Seldarine. Spotkał tam swoich Braci, oraz Siostry, miał doskonały humor, gaworzył, dyskutował etc. Można by powiedzieć, piękne życie. Wtedy jednakże przyszedł Elf obwieszczający, że w Aulor jest zjawa Elfa. Popędzili więc czym prędzej, wstrząśnięci sytuacją. Młody Faeraln nie mógł uwierzyć, że w tym ogrodzie także można znaleźć, tak wszechobecne wszędzie na tej wyspie, spaczenie. Uwierzył jednak – uwierzył gdy spotkał zjawę. Wtedy to też zapadł razem ze Swymi Braćmi i Siostrami w trans. Błądził po wspomnieniach Elfiej zjawy...
Wiosna – rytuał Wysokiej Magii. Faeraln śpiewa wysokim głosem inkantacje. Osuwa się na ziemię, mdleje. Niedługo po tym wstaje, widzi scenę miłosną spotkania Elfa z ludzką kobietą.
Lato – Elf razem z kobietą, a przy nich dzieciak, mieszaniec. Dzieciak pokazuje ojcu jak rzuca zaklęcie światła. Wszyscy się cieszą.
Jesień – dziecko jest dorosłe kobieta wyraźnie postarzała. Jedynie Elf pozostaje niezmienny.
Zima – potworne zimno. Elf płacze nad czyimś grobem. Większość z nas razem z nim. Wszyscy rozumieli sytuację jak na dłoni.
Jałowa ziemia – to co pozostało po Elfie, jego rodzinie. Zapomnienie...
Potem Elfy obudziły się, zjawa pojawiła się na urwisku, potem odeszła. Młody Faeraln zrozumiał wtedy w pełni, dla czego kontakty Ludu z nie-ludem są tak ograniczone. Szczęście okupione cierpieniem. Radość która przyniosła smutek. Faeraln zrozumiał to dogłębnie. Właśnie tu i teraz. Siedząc w Gaju Seldarine, samotnie pod murem. Siedząc, myśląc i pisząc...
***

Elf wyglądnął raz jeszcze przez okrągłe okno kajuty. Wzrok jego wbity był tęsknie w stronę z której wypłynął. Tęsknił, mimo, że chwile ostatnio tam spędzone nie należały do przyjemnych.

***

Mniej więcej miesiąc temu według rachuby gnomów Faeraln dostał list z Evermeet. Wedle wiadomości jego ojciec zachorował ciężko... Na tyle ciężko, że jedynym czego pragnął było odejść do krain Arvandoru w towarzystwie najbliższych mu osób.
Dla Faeralna sprawa była jasna. Jeszcze tego samego dnia siedział w kajucie statku. Nie pożegnał się z nikim.

***

Uroczystości żałobne nie były wyjątkowo długie. Jak na rachubę Ludu, oczywiście. Dla Faeralna był to jednakże ogromny szok. I mimo, że jak mógł, starał się skrywać smutek pod płaszczem lekkoducha, to oczywistym stało się, że już nigdy nie będzie tą samą osobą...

***

Elf niechętnie odciągnął wzrok od okna. Wyspa Ludu zawsze przyciągała, ale jego miejsce teraz jest gdzieś indziej. Aeris. Wygląda na to, że przyjdzie zabawić mu tam jeszcze trochę.
_____________________________________________________________________________

Sprawy organizacyjne:
Zmiana wyznania: Erevan Illesere.

*Faeraln otworzył dziennik, "kurzący się" od dłuższego czasu w torbie. Przeglądnął zapisane w nim kartki z lekkim uśmiechem pod nosem. Wzruszył po chwili ramionami maczając pióro w atramencie i zaczynając kreślić lekko pochyłe literki na kartach księgi*

Właściwie - co mi szkodzi:
Mae, powyższe to tytuł tego wpisu. Nie umiałem wymyślić lepszego, to zapisałem taki. Czemu właśnie tak ? Kto wie, chciałem wykorzystać ten dziennik jako miejsce, gdzie będę mógł przechować pieśń autorstwo Norglara - krasnoludzkiego barda i koniec końców stwierdziłem, że miło było by nakreślić coś w środku. Od czego by tu zacząć... hm, sporo było by do opisania.
Chyba wypadało by od Kyalessy, Elfki z którą spędzam ostatnio bardzo przyjemne chwile... mhm. Przypłynęła na wyspę ponoć szukać "utraconej miłości". Wygląda na to, że ją znalazła. Mam nadzieję...
I choć boli mnie, że wybierając Kyalessę zraniłem Laerune, to myślę, że właśnie tak miało być. Z drugiej strony, cóż innego miałem zrobić, skoro sama Laerune przypływając na wyspę była jeszcze związana ze Sleelanem ?!. Nie chciałem w sobie nikogo "zadurzać", cytując. Byłem po prostu sobą. Choć zawsze to wiedziałem, to teraz zrozumiałem w pełni. Bycie sobą, szczerość potrafią boleć. Najbardziej zaś bolą, gdy rani się nimi nie siebie, a innych.
Dalej - myślę, że poznałem pierwszego N'Tel'Quess, którego mogę nazwać przyjacielem. Merin - gnom. Nie sądziłem, że coś takiego jest możliwe i mam nadzieję, że nie będę żałował zaufania, którym obdarzyłem go, przypisując go do miana "przyjaciel". Nie - wiem, że nie będę tego żałował. Sam Merin ma zamiar zaręczyć się z gnomką Teretti, oczywiście zostałem zaproszony na uroczystość. Nie pojmuję sensu wiązania się w taki sposób, ale to nic dziwnego, na Evermeet to nie było raczej popularne. Na uroczystości jednakże niewątpliwie się pojawię.
Idąc dalej - obecnie zajmuję stanowisko Sekretarza Ambasady Evermeet, tworząc ją wraz z Ambasadorem - Saevalem, Nikerymem - Thravilem i Lomem, który został mianowany Doradcą do Spraw Kulturalnych. Oraz oczywiście wszystkimi innymi członkami Ambasady, którzy tworzą ją wraz z nami. Obecnie jestem na etapie tworzenia siedziby, będzie znajdowała się ona w Księżycowym Sierpie - budynku, który Alaverl zostawił mi pod opiekę, w spadku. Alaverl... szkoda, że Cię nie ma tu, na wyspie. Chyba lubiłem być traktowany jak młodszy brat. To było znacznie przyjemniejsze niż granie odwrotnej roli. Renowacja budynku dłuży się nieco, ze względu na fakt, że planuję zmienić wnętrze. Chcę tchnąć życie i radość w te miejsce, póki jakaś mi jeszcze pozostała. Zasoby złota z dobrowolnych datków były wysokie i nie ukrywając - zadziwiły mnie. To pocieszające, że są jeszcze osoby, które cenią coś innego niż złoto, nawet poza Ludem.
I tym oto sposobem, kończąc te wywody dochodzę do tego, co miało być sednem sprawy. Pieśń krasnoludzkiego barda Norglara. Pieśń opiewa "epicką" bitwę Loma z żukiem, który chciał przywłaszczyć sobie głaz Loma. Właściwie byłem po prostu ciekaw imienia krasnoluda, stąd poprosiłem go o napisanie dla mnie pieśni za sto złotych monet. Mógł oddać pusty pergamin ze swoim podpisem a i tak był bym zadowolony. Wraz z podpisem całość kosztowała mnie dwieście złotych monet. Naprawdę niewielka to cena za coś więcej niż pieśń.
Samego Norglara chcę poznać tak dobrze, jak to możliwe. Krasnolud artysta - nie wiedziałem, że coś takiego istnieje. Zapowiada się świetna zabawa - tym bardziej, że poprosiłem Norglara o zagranie swojej pieśni publicznie, zażądał zapłaty. Dam mu ją, niech wie jednak, że słowo "zapłata" nie oznacza wcale "złoto". A pomiędzy dwie następne strony wkładam pergamin z samą pieśnią autorstwa Norglara, przez niego zresztą zapisany.

*Dalej znajduje się pergamin zapisany przez krasnouda, włożony pomiędzy dwie następne strony, tak jak zresztą Faeraln napisał*

Posłuchaj tej pieśni o bohaterskiej osobie
Co Lomylithem Starglowem sam siebie zowie
Z bestią okrutną w bitwie się zmierzył
Kto by w ta dziwną historię uwierzył?
Potwór okrutny już po jego piersiach idzie
Już swymi szczękami po skórze go gryzie
Więc elf dumny dmuchać zaczął w stwora
Wierząc że powstrzymać go oddechem zdoła
Lecz szczeki wciąż się uparcie ku szyi zbliżały
Już prawie w panikę wpadł nasz elf wspaniały
W chwili ostatniej na odwagę się zebrał
Z okrutnym robactwem się szybko pożegnał
Pstryknął w potwora z całą swą złością
Unosząc głowę wysoko z elfią godnością
Obrażony żuk poleciał gdzieś daleko
Z pewnością od tego zostanie kaleką
To już jest koniec tej pieśni wesołej
Więc nadszedł czas zapłaty twojej
Wyskakuj z kiesy elfia istoto
Do mnie należy całe twoje złoto

Norglar - bard

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl