ďťż
[ Mnich ] Dhariel


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Nazwa Konta: BeniaminSzwaczka
Imie Postaci: Dhariel
Wiek Postaci: 19 lat
Rasa: Człowiek
Pochodzenie: Damara, Klasztor Zakonu Żółtej Róży w Górach Zimnej Ostrogi
Profesja: Mnich
Zakon: Zółtej Róży
wyznanie: Ilmater
Charakter: Praworządnie Dobry

Wygląd: Spoglądasz na młodego mężczyznę, dość wysokiego i szczupłego. Ma włosy koloru kruczego skrzydła, związane w mały kucyk z tył głowy. Oczy błyszą mu lodowatym błękitem. Nieznajomy porusza się pewnie i zwinnie. Ma skromnie spuszczoną głowę, najczęściej ukrytą w cieniu kaptura habitu.

HISTORIA:

Dhariel otworzył oczy, patrząc na postrzępione i ośnieżone szczyty Gór Zimnej Ostrogi. Zimny wiatr owinął się wokół młodzieńca, przywracając go do rzeczywistości. Uśmiechnął się szeroko, słysząc w dole wołanie. Zawsze je słyszy, siadając wieczorami na kamiennych murach klasztoru, podziwiając błyszczące srebrem górskie szczyty, oświetlone promieniami zachodzącego słońca. –Bracie Dharielu, pospiesz się, na Ilmatera, zaraz zaczną się Nieszpory!– krzyknął Brat Anders, również mnich i najlepszy przyjaciel Dhariela. –A nie chciałbyś się znów spóźnić, bracie Andersie?– odkrzyknął Dhariel z uśmiechem w stronę mnicha stojącego na dziedzińcu. Brat Anders gorączkowo powiódł wzrokiem na około –Na Ilmatera, i znów całą noc biegać po ośnieżonych murach?!– spytał z niedowierzaniem. Dhariel popatrzył smutno na zachodzące słońce, ale zaraz zeskoczył z blanków i pobiegł w stronę dziedzińca. Choć uwielbiał przesiadywać tu wieczorami, to nie chciał ryzykować gniewu Opata. W Zakonie Żółtej Róży spóźnienia nie były pobłażane.

Dhariel był ogromnie zdumiony gdy dowiedział się, że sam Opat chce z nim rozmawiać. Nie wydawało mu się, żeby Opat był rozgniewany, gdy z bratem Andersem ledwo zdążyli na Nieszpory. Wziął głęboki oddech i uspokoił bijące serce. Ruszył korytarzami klasztoru, pochylając pokornie głowę, pozdrawiając równych sobie rangą i kłaniając się wyższym w hierarchii mnichom. Wreszcie dotarł do komnaty zamieszkałej przez Opata. Zapukał cicho i czekał na odzew. –Wejść– usłyszał. Młodzieniec wszedł cicho do komnaty i stanął przed starym, siwym Opatem. Pochyliwszy w pokorze głowę, młody mnich skłonił się nisko –Wzywałeś mnie, Czcigodny?– zapytał cicho. Opat popatrzył na niego uważnie i odpowiedział –Owszem, bracie Dharielu. Usiądź- powiedział Opat. Starzec spoglądał długo na chłopaka, jaby oceniająć jego siły. -Powiem krótko. Dostaniesz zadanie, które , mam nadzieję, wykonasz ze swoją zwyczajową sumiennością i dokładnością. Nie będzie ono proste ani pozbawione ryzyka ale ufam, że dasz sobie radę. A oto i one, bracie– odrzekł stary mnich. W miarę jak słuchał słów Opata, Dhariel był coraz bardziej zdumiony. Nie mógł wprost uwierzyć w to co słyszał. O to on, 19 letni ledwo mnich, miał wyruszyć nad Morze Mieczy, na wyspę Aeris i pomóc tamtejszym mnichom Zakonu Żółtej Róży. Sama odległość przytłoczyła i oszołomiła młodzieńca. Młody mnich przełknął ślinę –Ależ Wielebny, doceniam, że to mnie wyznaczyłeś do owej misji, ale obawiam się, że nie mam szans na dotarcie tam w pojedynkę– powiedział pokornie i ze smutkiem. Opat uśmiechnął się ciepło –I nie wyruszysz sam, bracie Dharielu. Dołączysz do karawany kupieckiej, zmierzającej w stronę Wybrzeża Mieczy– odparł młodzieńcowi –A podróżować będziesz nie z kim innym jak ze sławnym kupcem Rondellem Spryciarzem– ciągnął dalej Opat. Dharielowi nic nie mówiło to imię więc ośmielił się spojrzeć pytająco na starego mnicha. –Jest trochę ekscentryczny– przyznał Opat –Ale, znając tego starego gnoma, wynajmie całą armię na ochronę karawany– powiedział z uśmiechem –Z nim będziesz bezpieczny. Młody mnich ani myślał zawieść Opata więc opowiedział tylko –Poddam się więc opiece Ilmatera i wypełnię swoje zadanie, Wielebny. Opat spojrzał na niego ciepło –Wiem chłopcze, że to zrobisz, wiem – odparł. Dhariel ukłonił się nisko i udał do swojego pokoju.

Tydzień później stojący na murach Opat i brat Anders obserwowali jak młody Dhariel wyrusza w stronę karawany gnomiego kupca. –Jak myślisz, bracie Andersie, czy brat Dhariel podoła zadaniu?– zapytał Opat. –Nie mam wątpliwości, Czcigodny, że tak. Znam go od lat, zawsze był mądry i uzdolniony. To dobry wybór, Wielebny– odparł cicho młodszy mnich. Opat uśmiechnął się. –Niech więc Ilmater go chroni– a powiedziawszy to Opat zszedł z blanków. Brat Anders został przez chwilę patrząc w dal za młodzieńcem. –Powodzenia, przyjacielu– odszepnął i również opuścił mury klasztoru Żółtej Róży.

Deszcz padał od dwóch dni, a grube krople wody ściekały po kapturze habitu młodego Dhariela, siedzącego na wozie. Młody mnich miał zamknięte oczy i próbował, drogą medytacji, odciąć się od zawodzących dźwięków wydawanych przez siedzącego obok gnoma, które miały, podobno, być słynną pieśnią. Daremnie. Wreszcie gnom, Rondell, znany Damarski kupiec, przestał „śpiewać” i spojrzał rozbawiony na młodego mnicha. –A więc?- zapytał wesoło. Dhariel spojrzał skonfundowany. –Opowieść, chłopcze. Czekam na twoją opowieść. Od sześciu dni tylko milczysz i myślisz –rzekł gnom. –Powiedz na przykład, jak znalazłeś się w tym swoim klasztorze, młodziku?– zapytał z uśmiechem kupiec. Dhariel popatrzył uważnie na kupca i, po namyśle, zgodził się opowiedzieć swoją historię. Zamknął oczy i począł opowiadać:

-Urodziłem się w Wiosce Krwawnika, w roku 1357. Mój ojciec, Richard, był dość znanym kupcem, podróżującym po ziemiach Damary. Matki nie znałem, umarła przy porodzie, jak mówił mi ojciec. Gdy byłem dostatecznie duży, tata zaczął zabierać mnie wraz z sobą na wyprawy kupieckie. Ojciec kształcił mnie jak najlepiej umiał, a na zimę wyjeżdżaliśmy do stolicy, do Heliogabalus. Tam zatrzymywaliśmy się u przyjaciółki ojca, czarodziejki, Saby, która również miała wkład w moje wykształcenie. A na Wiosnę wracaliśmy do Wioski Krwawnika –Tu przerywa na chwilę i bierze głęboki oddech –Jak sam wiesz, mości gnomie, życie kupca jest niebezpieczne. Ojciec zawsze dbał o ochronę swoich towarów. Zatrudniał sprawdzonych, zaufanych najemników i wojowników. Ale podczas naszej ostatniej wyprawy to nie wystarczyło. Zostaliśmy zaatakowani w nocy, znienacka. Bandyci wpadli do obozu i rozgorzała walka. Najemnicy ojca dzielnie walczyli ale tamtych było zbyt wielu. Ginęli, jeden po drugim, aż zostałem tylko ja i mój ojciec. Mój tata nigdy nie był wojownikiem ale bronił swego syna do samego końca, dopóki włócznia herszta nie przebiła mu brzucha. Zabili by i mnie gdyby nie grupa mnichów Zakonu Żółtej Róży, którzy uratowali mnie i rozpędzili resztkę bandytów. Jeden z mnichów znalazł mnie w wozie, siedzącego obok umierającego ojca. Mnich delikatnie wziął mnie na ręce, odwrócił się i odszedł od wozu. Widziałem jeszcze jak inny mnich, obecny Mistrz Smoków, brat Sarren, pochylił się nad moim umierającym ojcem. Tata coś wyszeptał a mnich z powagą skinął głową. Pozostał przy mym ojcu dopóki ten nie umarł. Mnisi zaopiekowali się mną i zabrali do swego klasztoru, gdzie zaproponowali mi szkolenie. Zgodziłem się. Zresztą i tak nie miałem dokąd się udać. Trafiłem tam w wieku 11 lat. Przez 8 lat trenowałem i szkoliłem się. Ukończyłem nowicjat i zostałem członkiem zakonu. Sześć dni temu Opat zlecił mi udanie się na Aeris, wyspę na Morzu Mieczy. Tak o to podróżuje z tobą, mości gnomie– zakończył młodzieniec. Nasunął głębiej kaptur habitu i pogrążył się w milczeniu. Rondell patrzył przez chwile na mnicha –Dobra opowieść, chłopcze– powiedział stary gnom. Karawana ruszyła dalej, w stronę zachodzącego słońca.....

Wiele tygodni później Dhariel dotarł do Wrót Baldura. Stamtąd, za pieniądze dane mu przez Opata wyruszył pierwszym statkiem na Aeris.


Poproszę o cel podróży.

Warunkowo akceptuję
Ja jestem skłonny dać Akceptację.

Spełnij warunek Lythariego, a postać dołączy do grona zaakceptowanych.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl