ďťż
[ Mnich ] Aseri


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Konto: Fartii
Nazwa Postaci: Aseri
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Aasimar
Klasa: Mnich
Wiek: 20
Zakon: Lśniąca Dłoń
Wyznanie postaci: Azuth
Pochodzenie: Amn
Charakter: Praworządny Neutralny

Państwo Amn. Miesiąc Młotem zwany, toteż noc ciemna i chmurna była w wtenczas, a w powietrzu unosił się lekki chłód. Zakon Lśniącej dłoni – którego na mapie sposób nie znaleźć – a w nim Mnisi, medytujący zaciekle w imię Azutha.
Nagle coś zbyt głośnego dało się słyszeć.
Najwyższy opat podszedł i uchylił ciężkie, mosiężne drzwi. Rozejrzał się czujnie, nikogo nie upatrzył, jedynie pod swoimi stopami dostrzegł niewielki zawiniątko. Jak się można było spodziewać, było to dziecko… ale nie takie zwykłe, zrodzone bowiem ze związku bóstwa z ludzkim osobnikiem, zwane potocznie aasimarem.
W mgnieniu oka zjawili się pozostali członkowie bractwa.
– Co z nim zrobimy? – zapytał brat Dorn, który to również był podrzutkiem. – Nie możemy go przecież zostawić… Spójrzcie! Wielebny Arvinie, na jego łopatkach zdaje się widzieć drobne pióra… jakoby to pozostałości po skrzydłach!
– To nie może być przypadek. - rzekł z kolei brat Moir. – Takie rzeczy nie dzieją się co dzień!
Wielebny Arvin uśmiechnął się i odrzekł z lekkością.
– Proszę, uspokójcie się. Oczywistym jest, że zaopiekuję się nim tak, jak tom uczynił z każdym z was…

***

Od tamtego wydarzenia minęły równo dwie dekady.
Aseri, bo takie imię mu nadano, obecnie czcigodny brat, wraz z bratem i zarazem swoim najlepszym przyjacielem Berilem, jako jedni z nie wielu wysłani zostali ze specjalną misją.
Misją, mająca na celu odszukanie ukrywających się po dziś dzień, z przyczyn politycznych – swych braci jak i może całych klasztorów – Lśniącej Dłoni i doprowadzić tym samym do świetlanej wspólnoty. Aseri, odznaczający się współczuciem, cierpliwością oraz wyjątkowymi dla swej rasy zdolnościami, dostąpił tego zaszczytu.
– Aseri, pospiesz się! - krzyknął brat Beril. – Nie wasz się spóźnić na statek! Kolejny odpływa dopiero za dwa tygodnie!
– Tak, oczywiście, przecież sam tego chciałem… – odrzekł zaspany Aseri.
Zmierzał w stronę Athkatli. Za kilka dni z portu wypływał statek w kierunku niejakiej wyspy Aeris, na którą to zamierza się wybrać.
Natomiast brat Beril postanowił udać się na samo południe w kierunku Calimshanu.
Obecnie oboje opuściwszy miasto Crimmor, stanęli na rozdrożu.
- Powodzenia. – rzekł Aseri.
- Wzajemnie, bracie. Jeśli wpadniesz w jakieś paskudztwo – pamiętaj, Azuth nad tobą czuwa. No i zawsze możesz wrócić do naszego świętego opactwa. Byle cały i zdrowy.
- Twe słowa radują mą dusze, bracie Berilu.
Pożegnali się solidnym uściskiem dłoni.
Aseri zmierzający już przez Athkatlę, podziwiał jej piękno i zróżnicowanie. Dotąd nigdy nie opuszczał zakonu. Większość jego czasu zajmowały rutynowe czynności polegające na wypełnianiu zadań od Opata Arvila, toteż nie jest zbyt obeznany w świecie, wszak jego nastawienie do życia nie powinno ściągnąć na niego większych kłopotów.

***

Widzisz przed sobą osobę o średnim wzroście i smukłej sylwetce. Wygląda na sferotkniętego. Ze skromnych, opanowanych ruchów tej osoby, oraz po lekkim ubiorze domyślasz się że może być mnichem. Cera jego koloru beżu. Spoglądasz w jego duże, koloru złota oczy. Nad nimi mieszczą się krótkie włosy o tycjanowym odcieniu. Dało Ci się słyszeć, jak rozprawiał po chondathańsku.


Drobiazg - w Amnie Zakon Lśniącej Dłoni jest od.... kilkudziesięcieu lat organizacją podziemną.

Do przemyślenia.
Czytałem troche o tym zakonie ale w jezyku angielskim. Troszke mi umkneło to podiziemie. Tak wiec, inne zakony, poza amnem jezeli dobrze zrzumialem nie ukrywają się doszczętnie, takowięc, co jeśli zminił bym tylko początek na

Państwo Tethyr... itd.

czy może przyczepisz się już dla zasady
Jak zmienisz pochodzenie Amn na Riatavin (wcześniej Amn, obecnie Tethyr) i Athkatlę na odpowiedni port, to się niczego nie będe czepiał.


Konto: Fartii
Nazwa Postaci: Aseri
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Aasimar
Klasa: Mnich
Wiek: 20
Zakon: Lśniąca Dłoń
Wyznanie postaci: Azuth
Pochodzenie: Riatavin
Charakter: Praworządny Neutralny

Państwo Tethyr. Miesiąc Młotem zwany, toteż noc ciemna i chmurna była w wtenczas, a w powietrzu unosił się lekki chłód. Zakon Lśniącej dłoni – którego na mapie sposób nie znaleźć – a w nim Mnisi, medytujący zaciekle w imię Azutha.
Nagle coś zbyt głośnego dało się słyszeć.
Najwyższy opat podszedł i uchylił ciężkie, mosiężne drzwi. Rozejrzał się czujnie, nikogo nie upatrzył, jedynie pod swoimi stopami dostrzegł niewielki zawiniątko. Jak się można było spodziewać, było to dziecko… ale nie takie zwykłe, zrodzone bowiem ze związku bóstwa z ludzkim osobnikiem, zwane potocznie aasimarem.
W mgnieniu oka zjawili się pozostali członkowie bractwa.
– Co z nim zrobimy? – zapytał brat Dorn, który to również był podrzutkiem. – Nie możemy go przecież zostawić… Spójrzcie! Wielebny Arvinie, na jego łopatkach zdaje się widzieć drobne pióra… jakoby to pozostałości po skrzydłach!
– To nie może być przypadek. - rzekł z kolei brat Moir. – Takie rzeczy nie dzieją się co dzień!
Wielebny Arvin uśmiechnął się i odrzekł z lekkością.
– Proszę, uspokójcie się. Oczywistym jest, że zaopiekuję się nim tak, jak tom uczynił z każdym z was…

***

Od tamtego wydarzenia minęły równo dwie dekady.
Aseri, bo takie imię mu nadano, obecnie czcigodny brat, wraz z bratem i zarazem swoim najlepszym przyjacielem Berilem, jako jedni z nie wielu wysłani zostali ze specjalną misją.
Misją, mająca na celu odszukanie ukrywających się po dziś dzień, z przyczyn politycznych – swych braci jak i może całych klasztorów – Lśniącej Dłoni i doprowadzić tym samym do świetlanej wspólnoty. Aseri, odznaczający się współczuciem, cierpliwością oraz wyjątkowymi dla swej rasy zdolnościami, dostąpił tego zaszczytu.
– Aseri, pospiesz się! - krzyknął brat Beril. – Nie wasz się spóźnić na statek! Kolejny odpływa dopiero za dwa tygodnie!
– Tak, oczywiście, przecież sam tego chciałem… – odrzekł zaspany Aseri.
Zmierzał w stronę Zazesspuru. Za kilka dni z portu wypływał statek w kierunku niejakiej wyspy Aeris, na którą to zamierza się wybrać.
Natomiast brat Beril, postanowił udać się na samo południe, w kierunku Calimshanu.
Obecnie oboje opuściwszy Saradush, stanęli na rozdrożu.
- Powodzenia. – rzekł Aseri.
- Wzajemnie, bracie. Jeśli wpadniesz w jakieś paskudztwo – pamiętaj, Azuth nad tobą czuwa. No i zawsze możesz wrócić do naszego świętego opactwa. Byle cały i zdrowy.
- Twe słowa radują mą dusze, bracie Berilu.
Pożegnali się solidnym uściskiem dłoni.
Aseri zmierzający już przez Zazesspur, podziwiał jego piękno i zróżnicowanie. Dotąd nigdy nie opuszczał zakonu. Większość jego czasu zajmowały rutynowe czynności polegające na wypełnianiu zadań od Opata Arvila, toteż nie jest zbyt obeznany w świecie, wszak jego nastawienie do życia nie powinno ściągnąć na niego większych kłopotów.

***

Widzisz przed sobą istotę o średnim wzroście i smukłej sylwetce. Wygląda na sferotkniętego. Ze skromnych, opanowanych ruchów tej osoby, oraz po lekkim ubiorze domyślasz się że może być mnichem. Cera jego koloru beżu. Spoglądasz w jego duże, koloru złota oczy. Nad nimi mieszczą się krótkie włosy o tycjanowym odcieniu. Dało Ci się słyszeć, jak rozprawiał po chondathańsku.

[ Dodano: Sob Lip 21, 2007 6:23 pm ]
Mogę już liczyć na akceptację ?
Warunkowo akceptuję
Akceptuję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl