ďťż
[ Kapłan ] Sonja Dallias


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.


Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
II część:

- Nazwa konta postaci: glaca69
- Nazwa postaci: Sonja Dallias
- Płeć postaci: Kobieta
- Rasa postaci: człowiek
- Klasa postaci: kleryk
- Wiek postaci: 27
- Wyznanie postaci: Tymora
- Domeny: Szczęście, Ochrona
- Pochodzenie postaci: Athkatla
- Charakter postaci: chaotyczny dobry
- Znane języki: chondathski, wspólny, jakieś narzecze plemion z Mazticki,
- Opis zewnętrzny:

- Podstawowe atrybuty:
Siła: 14
Zręczność: 12
Kondycja: 12
Inteligencja:12
Mądrość:15
Charyzma:14

awanse i atuty:
domeny: Ochrona i Szczęście.
atuty: Szczęście bohaterów (z domeny),Przedłużenie zaklęcia, Potężny atak, Boska Odporność, Trwałe zaklęcie.

wszystkie pkty w Mądrość.

Interpretacja dogmatu bóstwa patronackiego oraz wymienienie jego najważniejszych świąt:

Najważniejszym świętem jest rzecz jasna Śródlecie odbywające się w miesiącu Flameule (Lipiec). Kapłani tacy jak ona celebrują błogosławieństwa pośród powszechnej radości ludności.
Interpretacja dogmatu:
Należy podejmować każde możliwe ryzyko aby sławić imię bogini i pokazywać na swoim przykładzie jej błogosławieństwo. Nie oznacza to jednak braku rozwagi- wręcz przeciwnie każe być wyczuloną na wszelkie możliwe oszustwa, za którymi stoją mroczni bogowie, a najgorsza ta wiedźma Beshaba.
Fortuna sprzyja odważnym. I takich ludzi należy wspierać. Pozostałych należy namawiać do podejmowania ryzykownych decyzji.

Sonja pochodziła z młodego i prężnie działającego rodu kupców zamieszkujących w Athkatli. Ostatnie wydarzenia przyspieszyły gwałtownie bogacenie się podobnych rodzin. W ciągu kilku lat odkąd żeglarze w służbie tego miasta odkryli nieznany ląd: Mazticę i zmonopolizowali handel egzotycznymi towarami, a stolica Amn zaczęła dosłownie ociekać zdobycznym złotem i wszelkim bogactwem. W samym Faerunie miasto też radziło sobie też świetnie- wojna z goblinami i orkami nie zbliżyła zagrożenia pod mury miasta, a odzyskanie zagrabionych ziem przez energicznych Amnijczyków było jedynie kwestią czasu.

Wychowywała się w bogatym i pełnym energii mieście, które było jednocześnie bardzo niebezpieczne- szczególnie okolice doków cieszyły się złą sławą. Znała je jednak dobrze i nie stanowiło dla niej tajemnicy kto rządzi tamtejszymi ulicami. Nazbyt bowiem mierziła ją sztywność obyczajów jej nowobogackiej familii aby odrzucić możliwość zażywania tego co oferowało jej miasto. Czerpała przyjemność z możliwości swoistego buntu, nie wahała się wraz z rówieśnikami zapuszczać w te niebezpieczne rejony. Tam w tawernach i spelunach spędzała czas trwoniąc to co dawali jej zajęci pomnażaniem majątku rodzice. Trwałoby to w najlepsze dopóki rodzina nie zaczęła wywierać na nią nacisku w sprawie obrania odpowiedniej dla niej ścieżki- jak zawsze najkorzystniejszej dla nich: jako małżonki skromnego, ale nie ubogiego kupca. Przerażona perspektywą takiego życia zaczęła rozpaczliwie szukać jakiegokolwiek kruczka w tym zimnym prawie- czegoś co by i nie zawiodło rodziców, a jej pozwoliło na kontynuowanie dotychczasowego życia. Niestety nie widziała nigdzie takiej możliwości.

Kolejny więc wieczór spędzała na zabawie w najlepsze w jednej z karczm- nie dość kiepskiej żeby jakiś przypadkowy sztylet zagłębił się w czyimś boku, ale nie dość dobrej żeby panowała tam nuda typowa miejsc odwiedzanych przez dorobkiewiczów ze średniej klasy kupców przyprawami.
Niemrawym wzrokiem śledziła poczynania jej przyjaciół przegrywających w karty zarobione przez rodziców pieniądze, gdy nagle w jej pole widzenia weszło dwoje ludzi. Ubrani w gustowne stroje zgodne z najnowszą modą, zwracający na siebie uwagę każdego kto nie był jeszcze dostatecznie pijany, usiedli przy ich stole. Mężczyzna, arcyprzystojny śniady brunet, uśmiechnął się do nich ciepło błyskając rzędem perłowych zębów. Towarzysząca mu kobieta, czujna kotka, oparła dłonie na rękojeściach krótkich mieczy uwieszonych na stylowym skórzanym pasku i także zaszczyciła ich swoim ciepłym spojrzeniem.
Czego mogli chcieć tacy ludzie od bandy zblazowanych nastolatków? Pierwsze skojarzenie nie były wesołe, ale sprawa wyjaśniła się dość szybko: otóż ci sympatyczni ludzie chcieli zażyć odrobiny hazardu w tak zacnym towarzystwie wykształconej młodzieży. Łasi na takie komplementy i pozbawieni wszelkich podejrzeń czy jakiejkolwiek ostrożności zgodzili się na ich propozycję.
Na początku gra szła całkowicie po ich myśli- co niestety wzbudziło jedynie wątpliwość u Sonji. Nie podzieliła się tym z przyjaciółmi, bo wydawało jej się to zupełnie irracjonalne. Jedynie wiszący na jej szyi amulet- dar od babki, której była ulubioną wnuczką i która to właściwie zajmowała się nią aż do śmierci, zadrżał tak, że nagle poczuła się nieswojo w tym zdawać by się mogło przyjemnym towarzystwie.
Przez chwilę pomyślała o swojej babce i o tym, że jedyne co po niej miała to ów złoty krążek na łańcuszku. I jak do tej pory nie wykazywał on żadnych dziwnych cech- nosiła go jako pamiątkę po jedynej osobie od której zaznała ciepła i zrozumienia.

Sytuacja mogła się wydawać nie bardziej groźna niż podobne inne jakich doświadczyła w trakcie swych częstych wizyt w portowych spelunach. Dlatego też cierpliwie czekała na rozwój wydarzeń- a te zaczynały nabierać tempa gdy sakiewki młodych ludzi zaświeciły pustką, a przyjazne uśmiechy tajemniczej pary przerodziły się w drwiące i pewne siebie miny.
Nie mieli jednak dość gry- ani ona, ani jej przyjaciele. Nie byli pierwszymi lepszymi z karczmy, co tracą w całą noc uczciwie zarobione przez rodziców pieniądze.
Zastawili więc wszystko co mieli przy sobie- biżuterię i inne drobne przedmioty. Zarówno Sonji jak i jej towarzyszom nie przychodziła do głowy myśl, że wiele razy już tracili wszystko i na drugi dzień po prostu wracali do domu pełni skruchy. Tym razem jednak parli w stronę nieubłaganej przegranej z zadziwiającym uporem. W zaślepieniu byli już takim, że zaoferowali nawet nie swój majątek, a złoto jakie uda im się wyłudzić w późniejszym czasie. Byle teraz grać, byle jeszcze się odegrać. Niestety karty odwróciły się od nich.
Gdy tylko ich nowo poznani wierzyciele zgarnęli wszystko ze stołów do magicznej sakiewki i spojrzeli na nich z obojętną miną- wtedy dopiero zimny pot wystąpił im na czoła. Nawet uśmiech eleganckiej pary zaczął im przypominać wyszczerzone kły jakichś drapieżników. Nie pomogły słowa otuchy i wyjąśnienia:
Nie lękajcie się... - Mężczyzna dłonią osłoniętą czarną rękawiczką przeczesał włosy. - Nic wielkiego się nie stało. Oczywiście na spłatę czekamy do następnej pełni.
Ukłonili się oboje i tak samo jak niespodziewanie się zjawili, tak samo rozpłynęli się wśród rozbawionych gości karczmy, którzy po chwilowym zainteresowaniu parą szybko wrócili do swoich zajęć.
Przyjaciele Sonji popatrzyli po sobie, niezbyt wiedząc co właściwie zaszło. Bez dalszych rozmów po prostu wyszli z karczmy i skierowali się do domów. Gdy na drugi dzień spotkali się ponownie widać było jak ciężka musiała być dla nich ostatnia noc. Podkrążone oczy i niemrawe uśmiechy mówiły wszystko. Musieli jednak dojść do porozumienia- nie mieli tyle złota ile obiecali oddać. Postanowili więc najzwyczajniej zapomnieć o całej tej sprawie. Ani oni, ani tajemnicza para nie przedstawili się sobie. W tak dużym mieście jak Athkatla odnalezienie czwórki dzieciaków było ich zdaniem niemożliwością.
Sonja w przeciwieństwie do nich wolała jednak zachować większą ostrożność. Rodzina wielce ucieszona jej powrotem na słuszną ścieżkę, nie zadawała pytań skąd u niej nagle taki zapał do pracy- zamknięta w piwnicy wypełniała więc monotonnie rubryczki w księgach rachunkowych. Wszystko wydawało się zmierzać do normalności...
Niecały miesiąc po wypadkach w Dokach Sonja dowiedziała się co słychać u jej dawnych przyjaciół- nie byli tak ostrożni jak ona: toczyli dalej życie utracjuszy, wędrując pijackim szlakiem od tawerny, do tawerny.
Pierwszy zginął Diego. Podobno z powodu alkoholu. Jednak jego rozszarpane ciało, które odnaleziono kilka dni później przy wylocie kanałów mogło wzbudzać inne skojarzenia.
Martita, godna reprezentantka bezwzględnego rodu plantatorów ( i jak szeptano, niekoniecznie za jej plecami, handlarzy niewolników) uczciła pamięć swojego kochanka kilkoma butelkami wina z trzciny cukrowej wypitymi z gwinta. Był to jeden z tych rzadkich przypadków gdy zawinił sposób wyrobu- inaczej nikt nie potrafił wyjaśnić obecność pokruszonego szkła w jej pokiereszowanym żołądku.
Sonja zaczęła wtedy coś podejrzewać. Oczywiście... mógł to być przypadek, że dwie tak młode i pełne życia osoby nagle stają przed obliczem Kelemvora. Jednak mimo wszystko wydawało się to na tyle dziwne, że młoda blondynka podjęła się spotkania z ostatnim przyjacielem. Martez... Dawniej jej największy rywal o względy Martity. Ale po dziecięcych czasach nastała karykatura dorosłości. Wtedy zmieniły się lekko jej zapatrywania. Martez był najbystrzejszy z nich wszystkich. Uczeń przeciętnego czarodzieja już teraz przerósł swego mistrza w opanowaniu Splotu. Co dziwne robił to bardziej instynktownie niż dzięki żmudnej nauce. Dlatego też ciągle nie był uważany przez środowisko magów. Dla niej jednak był najwspanialszym mężczyzną. Nie trwało to długo, ale odtąd łączyło ich jakby więcej.
Taki oto człowiek szybko odkrył kto może stać za tym wszystkim. Całość idealnie pasowała do kultystów Beszaby. Wraz z wiadomością gdzie podzielił się swym odkryciem z Sonją, ta ruszyła do niego, do małej klitki pod mostem w dzielnicy z nich słynącej. Musiała jednak przejść w rejonie świątyń i tam też jej uwagę zwróciła grupa kapłanów radośnie celebrujących poranne modlitwy. Jeden z nich zażyczył jej szczęścia.
-Mam tylko pecha... - powiedziała, a zmartwiony mężczyzna zapytał co ją trapi. Westchnęła cieżko gdy magiczna brosza, prezent od Marteza cicho zadrżała i straciła swoje światło. Wiedziała co to znaczy... Im bliżej była drugiego kamiania, który on posiadał, tym jaśniej świeciły. Teraz jednak momentalnie zgasła...
Weszła więc z nieznajomymi, ale tylko do tej pory, ludźmi. Opowiedziała wszystko, bo jakże by nie mogła odwdzięczyć się za tak ciepłe przyjęcie. Kapłani wyjaśnili jej, że jeśli jej przyjaciel miał rację to lepiej niech zwróci się ona po pomoc do bogini.
Wiadomo- nigdy nie była pobożna- ale w tak niezwykłych okolicznościach poczuła bliskość jaka panuje między sferami.
W domu rodzinnym wszyscy przyjęli z ulgą jej rewelacje. Miano właśnie skreślić ją ze spadku, ale szczęśliwie równo po dekadniu, wróciła do domu. Nie wyjawiła im jednak prawdziwych swych pobudek. Nie skłamała mówiąc, że poczuła powołanie. Zrozumiała, że taki wybór jest być może owym zrządzeniem losu o jaki modlą się wyznawcy Tymory. Ona zaś uratowana, czuła się dłużna i była gotowa pracować na jej chwałę. I tak też uczyniła: przez następne sześć lat uczyła się, pomagała i wspierała wyznawców, którzy przynosili do świątyni dary, zamawiali nabożeństwa lub po prostu potrzebowali kapłanki, która błogosławi ich nowy interes czy przedsięwzięcie.

W taki sposób po wielu perypetiach los zesłał ją na Aeris gdzie chce odpocząć po wojnie w Maztice, w której brała udział jako ukryta pocieszycielka rannych. Podawała się za szlachciankę i uzdrowicielkę. Była tam gdy zakuci w stal wojownicy stawiali czoła stadom dzikusów- wyznawców złych bogów żywiołów i śmierci.
Starała się też dotrzeć do swych wrogów. Nauczyła się ich narzecza od jeńców, którzy szybko za karę szli do przekopywania złotodajnych gór i transportu złota upadłych imperiów do skarbców Kampanii Handlowych pod sztandarem Amn. Niewiele to dało, ale zawsze łut szczęścia jakim jest kromka chleba po tygodniu na łańcuchu potrafi nawrócić każdego bezrozumnego mordercę.

Po latach jednak miała tego dość. Bogata i potężna miała dość kolonialnego podejscia Helmitów, i ich zakłamania. Wracając do Faerunu zahaczyła o maleńką wyspę gdzie postanowiła spróbować nowe, spokojne życie.
Glaca, wiesz, że ten temat nadaje się do zamknięcia?


dzisiaj wieczorkiem to poprawię
Jeżeli kiedyś historia zostanie przygotowana to myślę, że każdy zawiadomiony moderator działu będzie mógł otworzyć temat. Na chwilę obecną postać wciąż, od dłuższego czasu, łamie zasady regulaminu - tak gwoli przypomnienia.
UWAGA!!!
Twoja postać od jakiś 3 miesięcy łamie regulamin serwera. Grono DMów daje ci tydzień na wzięcie się wreszcie za tę historię. Po upływie tego terminu (licząc od dzisiaj), w przypadku braku historii Twoja postać zostanie skasowana.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.

Akceptuję.
- Nazwa konta postaci: glaca69
- Nazwa postaci: Sonja Dallias
- Płeć- postaci: Kobieta
- Rasa postaci: człowiek
- Klasa postaci: kleryk
- Wiek postaci: 28
- Wyznanie postaci: Tymora
- Domeny: Szczęście, Ochrona
- Pochodzenie postaci: Athkatla
- Charakter postaci: chaotyczny dobry
- Znane języki: chondathski, wspólny, nexalański.
- Opis zewnętrzny:
-
- Niska blondynka o jasnej cerze i błękitnych oczach. Zazwyczaj jest starannie uczesana, a na ustach prawie zawsze gości przyjazny uśmiech. Długie, swobodnie rozpuszczone włosy mienią się na złoto i nadają jej twarzy ciepła, przy okazji zasłaniając poprzekłuwane uszy, w których można znaleźć- egzotyczne kolczyki ze złota i drogocennych kamieni. Od lewego ucha do nosa błyska cienka linia złotego łańcuszka. Wszystko to jednak zauważalne jest dopiero po bliższym przyjrzeniu się.
- Jej drobna postura wydaje się jednak świadczyć- też o swoistym zaprawieniu fizycznym. Przy zabieraniu głosu zwykle gestykuluje stanowczo. Przemawia zazwyczaj cierpliwie i bez zająknięcia.
-
-
- Podstawowe atrybuty:
Siła: 14
Zręczność- : 12
Kondycja: 12
Inteligencja:12
Mądrość- :15
Charyzma:14

awanse i atuty:
domeny: Ochrona i Szczęście.
atuty: Szczęście bohaterów (z domeny),Przedłużenie zaklęcia, Potężny atak, Boska Odporność- , Trwałe zaklęcie.

wszystkie p-kty w Mądrość- .

Interpretacja dogmatu bóstwa patronackiego oraz wymienienie jego najważniejszych świąt:

Najważniejszym świętem jest rzecz jasna Śródlecie odbywające się w miesiącu Flameule (Lipiec). Kapłani tacy jak ona celebrują błogosławieństwa pośród powszechnej radości ludności.
Interpretacja dogmatu:
Należy podejmować- każde możliwe ryzyko aby sławić- imię bogini i pokazywać- na swoim przykładzie jej błogosławieństwo. Nie oznacza to jednak braku rozwagi- wręcz przeciwnie każe być- wyczuloną na wszelkie możliwe oszustwa, za którymi stoją mroczni bogowie, a najwięcej zła zaś czyni Beshaba. Sonja wyjątkowo jednak dla swego Kościoła widzi w niej także bliźniaczą siostrę Pani Szczęścia, połówkę jedne bogini, drugą stroną monety. Wierzy więc w pojednanie między nimi.
- Taka ekscentryczność- pogłębiła tylko jeszcze bardziej jej słabą pozycję w wiecznie skłóconej, rodzimej świątyni.
Fortuna sprzyja odważnym. I takich ludzi należy wspierać- . Pozostałych należy namawiać- do podejmowania ryzykownych decyzji. Jednocześnie nieszczęście czycha tuż o krok i zawsze należy mieć- na podorędziu sprawdzoną tarczę i maczugę.

Historia
-
Urodziła się w roku 1350.
Sonja pochodziła z młodego i prężnie działającego rodu kupców zamieszkujących w Athkatli. Ostatnie wydarzenia przyspieszyły gwałtownie bogacenie się podobnych rodzin. Ich obecny poziom sytuuje się jako Srebrny czyli:
- „prosperujący kupcy, albo ktoś o sporym potencjale.”
- W ciągu kilkunastu ostatnich lat odkąd żeglarze w służbie tego miasta odkryli nieznany ląd: Mazticę i zmonopolizowali handel egzotycznymi towarami, a stolica Amn zaczęła dosłownie ociekać- zdobycznym złotem i wszelkim bogactwem. W samym Faerunie miasto też radziło sobie też świetnie- wojna z goblinami i orkami nie zbliżyła zagrożenia pod mury miasta, a odzyskanie zagrabionych ziem przez energicznych Amnijczyków było jedynie kwestią czasu.

Wychowywała się w bogatym i pełnym energii mieście, które było jednocześnie bardzo niebezpieczne- szczególnie okolice doków cieszyły się złą sławą. Znała je jednak dobrze i nie stanowiło dla niej tajemnicy kto rządzi tamtejszymi ulicami. Nazbyt bowiem mierziła ją sztywność- obyczajów jej nowobogackiej familii aby odrzucić- możliwość- zażywania tego co oferowało jej miasto. Czerpała przyjemność- z możliwości swoistego buntu, nie wahała się wraz z rówieśnikami zapuszczać- w te niebezpieczne rejony. Tam w tawernach i spelunach spędzała czas trwoniąc to co dawali jej zajęci pomnażaniem majątku rodzice. Trwałoby to w najlepsze dopóki rodzina nie zaczęła wywierać- na nią nacisku w sprawie obrania odpowiedniej dla niej ścieżki- jak zawsze najkorzystniejszej dla nich: jako małżonki skromnego, ale nie ubogiego kupca. Przerażona perspektywą takiego życia zaczęła rozpaczliwie szukać- jakiegokolwiek kruczka w tym zimnym prawie- czegoś co by i nie zawiodło rodziców, a jej pozwoliło na kontynuowanie dotychczasowego życia. Niestety nie widziała nigdzie takiej możliwości.

Kolejny więc wieczór spędzała na zabawie w najlepsze w jednej z karczm- nie dość- kiepskiej aby jakiś przypadkowy sztylet zagłębił się w czyimś boku, ale nie dość- dobrej żeby panowała tam nuda typowa miejsc odwiedzanych przez dorobkiewiczów ze średniej klasy kupców przyprawami.
Niemrawym wzrokiem śledziła poczynania jej przyjaciół przegrywających w karty zarobione przez rodziców pieniądze, gdy nagle w jej pole widzenia weszło dwoje ludzi. Ubrani w gustowne stroje zgodne z najnowszą modą, zwracający na siebie uwagę każdego kto nie był jeszcze dostatecznie pijany, usiedli przy ich stole. Mężczyzna, arcyprzystojny śniady brunet, uśmiechnął się do nich ciepło błyskając rzędem perłowych zębów. Towarzysząca mu kobieta, czujna kotka, oparła dłonie na rękojeściach krótkich mieczy uwieszonych na stylowym skórzanym pasku i także zaszczyciła ich swoim ciepłym spojrzeniem.
Czego mogli chcieć- tacy ludzie od bandy zblazowanych nastolatków? Pierwsze skojarzenie nie były wesołe, ale sprawa wyjaśniła się dość- szybko: otóż ci sympatyczni ludzie chcieli zażyć- odrobiny hazardu w tak zacnym towarzystwie wykształconej młodzieży. Łasi na takie komplementy i pozbawieni wszelkich podejrzeń czy jakiejkolwiek ostrożności zgodzili się na ich propozycję.
Na początku gra szła całkowicie po ich myśli- co niestety wzbudziło jedynie wątpliwość- u Sonji. Nie podzieliła się tym z przyjaciółmi, bo wydawało jej się to zupełnie irracjonalne. Jedynie wiszący na jej szyi amulet- dar od babki, której była ulubioną wnuczką i która to właściwie zajmowała się nią aż do śmierci, zadrżał tak, że nagle poczuła się nieswojo w tym zdawać- by się mogło przyjemnym towarzystwie.
Przez chwilę pomyślała o swojej babce i o tym, że jedyne co po niej miała to ów złoty krążek na łańcuszku. I jak do tej pory nie wykazywał on żadnych dziwnych cech- nosiła go jako pamiątkę po jedynej osobie od której zaznała ciepła i zrozumienia.

Sytuacja mogła się wydawać- nie bardziej groźna niż podobne inne jakich doświadczyła w trakcie swych częstych wizyt w portowych spelunach. Dlatego też cierpliwie czekała na rozwój wydarzeń- a te zaczynały nabierać- tempa gdy sakiewki młodych ludzi zaświeciły pustką, a przyjazne uśmiechy tajemniczej pary przerodziły się w drwiące i pewne siebie miny.
Nie mieli jednak dość- gry- ani ona, ani jej przyjaciele. Nie byli pierwszymi lepszymi z karczmy, co tracą w całą noc uczciwie zarobione przez rodziców pieniądze.
Zastawili więc wszystko co mieli przy sobie- biżuterię i inne drobne przedmioty. Zarówno Sonji jak i jej towarzyszom nie przychodziła do głowy myśl, że wiele razy już tracili wszystko i na drugi dzień po prostu wracali do domu pełni skruchy. Tym razem jednak parli w stronę nieubłaganej przegranej z zadziwiającym uporem. W zaślepieniu byli już takim, że zaoferowali nawet nie swój majątek, a złoto jakie uda im się wyłudzić- w późniejszym czasie. Byle teraz grać- , byle jeszcze się odegrać- . Niestety karty odwróciły się od nich.
Gdy tylko ich nowo poznani wierzyciele zgarnęli wszystko ze stołów do magicznej sakiewki i spojrzeli na nich z obojętną miną- wtedy dopiero zimny pot wystąpił im na czoła. Nawet uśmiech eleganckiej pary zaczął im przypominać- wyszczerzone kły jakichś drapieżników. Nie pomogły słowa otuchy i wyjąśnienia:
Nie lękajcie się... - Mężczyzna dłonią osłoniętą czarną rękawiczką przeczesał włosy. - Nic wielkiego się nie stało. Oczywiście na spłatę czekamy do następnej pełni.
Ukłonili się oboje i tak samo jak niespodziewanie się zjawili, tak samo rozpłynęli się wśród rozbawionych gości karczmy, którzy po chwilowym zainteresowaniu parą szybko wrócili do swoich zajęć- .
Przyjaciele Sonji popatrzyli po sobie, niezbyt wiedząc co właściwie zaszło. Bez dalszych rozmów po prostu wyszli z karczmy i skierowali się do domów. Gdy na drugi dzień spotkali się ponownie widać- było jak ciężka musiała być- dla nich ostatnia noc. Podkrążone oczy i niemrawe uśmiechy mówiły wszystko. Musieli jednak dojść- do porozumienia- nie mieli tyle złota ile obiecali oddać- . Postanowili więc najzwyczajniej zapomnieć- o całej tej sprawie. Ani oni, ani tajemnicza para nie przedstawili się sobie. W tak dużym mieście jak Athkatla odnalezienie czwórki dzieciaków było ich zdaniem niemożliwością.
Sonja w przeciwieństwie do nich wolała jednak zachować- większą ostrożność- . Rodzina wielce ucieszona jej powrotem na słuszną ścieżkę, nie zadawała pytań skąd u niej nagle taki zapał do pracy- zamknięta w piwnicy wypełniała więc monotonnie rubryczki w księgach rachunkowych. Wszystko wydawało się zmierzać- do normalności...
Niecały miesiąc po wypadkach w Dokach Sonja dowiedziała się co słychać- u jej dawnych przyjaciół- nie byli tak ostrożni jak ona: toczyli dalej życie utracjuszy, wędrując pijackim szlakiem od tawerny, do tawerny.
Pierwszy zginął Diego. Podobno z powodu alkoholu. Jednak jego rozszarpane ciało, które odnaleziono kilka dni później przy wylocie kanałów mogło wzbudzać- inne skojarzenia.
Martita, godna reprezentantka bezwzględnego rodu plantatorów ( i jak szeptano, niekoniecznie za jej plecami, handlarzy niewolników) uczciła pamięć- swojego kochanka kilkoma butelkami wina z trzciny cukrowej wypitymi z gwinta. Był to jeden z tych rzadkich przypadków gdy zawinił sposób wyrobu- inaczej nikt nie potrafił wyjaśnić- obecność- pokruszonego szkła w jej pokiereszowanym żołądku.
Sonja zaczęła wtedy coś podejrzewać- . Oczywiście... mógł to być- przypadek, że dwie tak młode i pełne życia osoby nagle stają przed obliczem Kelemvora. Jednak mimo wszystko wydawało się to na tyle dziwne, że młoda blondynka podjęła się spotkania z ostatnim przyjacielem. Martez... Dawniej jej największy rywal o względy Martity. Ale po dziecięcych czasach nastała karykatura dorosłości. Wtedy zmieniły się lekko jej zapatrywania. Martez był najbystrzejszy z nich wszystkich.
- Tak jak ona pobierał staranne wykształcenie, typowe dla ich klasy społecznej. Nauka zaczynała już się od dziecka i żadna dziewczynka nie miała taryfy ulgowej. Jako panna z dobrego domu musiała mieć- przygotowanie do zarządzania domem i majątkiem męża, kiedy on opuszcza dom w interesach.
- A tacy jak on zawsze sprawiają kłopot w Amn. Okres dojrzewania to odpowiedni czas na ujawnianie się nietypowych zdolności magicznych, nazywanych zaklinaniem przez wykształconych, a podejrzanymi zdolnościami przez większość- mieszkańców miasta.
-
- Uczeń przeciętnego skryby szybko nabierał sprawność- i w opanowaniu Splotu. Robił to rzecz jasna bardziej instynktownie niż dzięki żmudnej nauce. Potajemnie zgłębiał swoją moc i starał się poszerzać- wiedzę na jej temat, co było rzeczą niemal niemożliwą w Amn. Czytał więc wszystko co tylko wpadło mu w ręce- niewiele z tego miało cokolwiek wspólnego z magią. Dlaczego nie był uważany przez środowisko magów, tego nie wiedział nikt- być- może miał wpływową familię.
- Dla niej jednak był najwspanialszym mężczyzną i pierwszą, wielką miłością jak uważała w swoim młodym umyśle. Nie trwało to długo, ale odtąd łączyło ich jakby więcej niż zwykła przyjaźn: odrobina nienawiści i żalu jak zawsze po związku dwóch silnych, niezależnych osobowości.
Taki oto człowiek szybko odkrył kto może stać- za tym wszystkim. Całość- idealnie pasowała do kultystów Beszaby. Być- może pielgrzymi do Arlast Halungh lub świątyni Mrocznych Rogów gdzieś u podnóży Gór Śnieżnych.
- Wysłał jej wiadomość- , a ona ruszyła do niego, do małej klitki pod mostem w dzielnicy z nich słynącej. Musiała jednak przejść- w rejonie świątyń i tam też jej uwagę zwróciła grupa kapłanów radośnie celebrujących poranne modlitwy. Jeden z nich zażyczył jej szczęścia.
-Mam tylko pecha... - powiedziała, a zmartwiony mężczyzna zapytał co ją trapi. Westchnęła cieżko gdy magiczna brosza, prezent od Marteza cicho zadrżała i straciła swoje światło. Wiedziała co to znaczy... Im bliżej była drugiego kamiania, który on posiadał, tym jaśniej świeciły. Teraz jednak momentalnie zgasła...
Weszła więc z nieznajomymi, ale tylko do tej pory, ludźmi. Opowiedziała wszystko, bo jakże by nie mogła odwdzięczyć- się za tak ciepłe przyjęcie. Kapłani wyjaśnili jej, że jeśli jej przyjaciel miał rację to lepiej niech zwróci się ona po pomoc do bogini.
Wiadomo- nigdy nie była pobożna- ale w tak niezwykłych okolicznościach poczuła bliskość- jaka panuje między sferami.
W domu rodzinnym wszyscy przyjęli z ulgą jej rewelacje. Miano właśnie skreślić- ją ze spadku, ale szczęśliwie równo po dekadniu, wróciła do domu. Nie wyjawiła im jednak prawdziwych swych pobudek. Nie skłamała mówiąc, że poczuła powołanie. Zrozumiała, że taki wybór jest być- może owym zrządzeniem losu o jaki modlą się wyznawcy Tymory. Ona zaś uratowana, czuła się dłużna i była gotowa pracować- na jej chwałę. I tak też uczyniła: przez następne sześć- lat uczyła się, pomagała i wspierała wyznawców, którzy przynosili do świątyni dary, zamawiali nabożeństwa lub po prostu potrzebowali kapłanki, która błogosławi ich nowy interes czy przedsięwzięcie. Był wtedy rok 1368.

Jednak takie życie szybko jej się znudziło i gdy tylko nadarzyła się okazja, a takim było niewątpliwie przedsięwzięcie kolonizacji Mazticki na rzecz Amn to bez chwili wahania porzuciła nużące ją już od pewnego czasu świątynne obowiązki i korzystając z niekończącego się zapotrzebowania na kolejne oddziały najemników udała się na Zachód. Był rok 1373.
- Zrobiła to oczywiście pod przybranym imieniem i jako zwyczajna awanturniczka uczestniczyła w tamtejszej kampanii kierowanej przez Helmitów.
- Zapoczątkowany przez Cardella i jego Złoty Legion sposób postępowania z tubylcami znała jedynie z opowieści i plotek. Dość ją jednak przeraziły nawet po przybyciu już do koloni poznaniu prawdy, która w gruncie rzeczy nie była wcale lepsza: brutalna rzeczywistość wymagała brutalnych środków. Jednak nieusprawiedliwiało to w jej oczach i stosunku do 'dzikich', który na zawsze zniechęcił ją do kontaktów z tymi kto choć- by odrobinę przypominali jej bezwzględnych kapłanów i paladynów Helma, którzy stali się dla niej symbolami tych złych mocy co chcą wprowadzać- prawo i porządek za pomocą magii i miecza. Na zawsze zraziło ją do kontaktów z podobnymi jej zdaniem 'golemami' kierowanymi poczuciem prawa i oboowiązku zamiast jakże ludzkich odruchów stawiania wszystkiego na jedną kartę i ryzokowania życia. Chociaż czasami miewała wątpliwości- sam pomysł kolonizowania Nowego Świata wydawał się w swej istocie szalony.
- Jednak w tym przedsięwzięciu rzadko śmierć- ponosili Ci sami ludzie, którzy pławili się w bogactwach jakie za sobą niosło.
- Tam gdzie ścierały się dwa światy: krwawi bogowie barbarzyńców walczyli o przetrwanie, wysyłając niezliczone, bezimienne plemiona na śmierć- , a żołnierze z Wybrzeża Mieczy tak samo z imieniem swych bogów na ustach szli na pewną śmierć- wywołaną częściej niż zatrutą bronią- truciznami jakimi pełna była dżungla, i które jakby przez milenia oczekiwały na zupełnie bezbronnych obcych. Nieznane zwięrzęta, rośliny, przyjaźnie nastawione plemiona, które po zmroku przemieniały się w bandy kanibali- to wszystko oczekiwało na śmiałych kolonizatorów.
- Czy istniało lepsze miejsce na szerzenie imienia Tymory, Pani Szczęscia? Tak właśnie pomyślała Sonja i nawet zyskując ciche poparcie familii zaciągnęła się do jednej z takich kampanii najemników. Na starcie już czekało ją miłe powitanie w wykonaniu starych zakapiorów co od razu rozpoznali w niej młodą i naiwną awanturniczkę co dopiero porzuciła wygody wielkiego miasta. Wyśmiewana i zawsze wysyłana do najgorszych zadań bardzo wolno zdobywała sobie zaufanie wśród zahartowanych wojowników- dlatego też wolała trzymać się z podobnymi jej: świeżym naborem lub mówiąc dokładniej z bandą najgorszych wyrzutków, zakał Dzielnicy Slumsów: podrzynaczy sakiewek, zbirów spod tawern i amatorów łatwego grosza. Ci ludzie skuszeni wizjami złotych miast i robienia tego samego co w Athkatli, tyle że za wielokrotnie wyższą stawkę nie mieli większego pojęcia o Maztice. Jednak dzięki uporowi i co tu dużo ukrywać- żądzy złota, szybko stali się ekspertami w dziedzinie przeżycia w niegościnnych warunkach. Lub ginęli bez wieści w niezliczonych potyczkach. Nie byłaby córką Athkatli gdyby i jej złoto nie przemawiało do wyobraźni- gardziła jednak zagrabionymi bogactwami prymitywnych plemion. Wolała rozpalać wyobraźnię najemników i kolonistów opowieściami- na przykład o Złotym Mieście- Michaca, gdzieś ukrytego w dżungli, lub na pustyni- sama nie wiedziała dobrze. A każdy Amnijczyk wie, że bez ryzyka nie ma zysku, więc z chęcią przyjmowali jej błogosławieństwa i rady zarówno awanturnicy, jak i kupcy.

- To, że bogactwa płynęły szerokim strumieniem do Amn mówiło jedynie o tym jak dobry był to interes, a żaden Amnijczyk nie obawia się interesów.
Z takim nastawienien przybyła też Sonja. Rzeczywistość jednak przerosła ją dość szybko. Wraz z pierwszymi zadaniami pojawiały się kolejne wątpliwośći. Złoto nie brało się z niczego. Istnieją dwa źródła złota na Torilu: zagrabić cudze, albo wydobywać nowe. Oba były praktykowane na Zachodzie.
- I może rzeczywiście istniały złote miasta wypełnione bogactwami po szczyty świątyń-piramid górującymi nawet ponad dżunglę, ale droga do nich wypełniona była mnóstwem niebezpieczeństw i ilością ryzyka taką, że co niektórzy z uśmiechem i nostalgią wspominali przeszłe wojny w granicach ojczyzny. Także obecność- kapłanki była w takich okolicznościach rzeczą niezbędną i wymaganą. A że wywodziła się z innej szkoły myślenia i szerzyła inną filozofię niż Helmici... no cóż...
- Podawała się za szlachciankę i uzdrowicielkę. Była tam gdy zakuci w stal wojownicy stawiali czoła stadom dzikusów- wyznawców złych bogów żywiołów i śmierci. Wiele razy widziała ich podobizny w niewielkich rzeźbach czy totemach porozstawianych po lesie. Byli zupełnie obcy zarówno pod względem wyglądu jak i tak samo nauk. Rzeczywiście- przybycie kolonizatorów zakończyło okres składania ofiar z ludzi, ale Sonja podejrzewała, że bardziej z powodu niechęci do marnowania siły roboczej, tak potrzebnej w kamieniołomach czy kopalniach.
Dlatego też starała się też dotrzeć- do swych wrogów. Nauczyła się ich narzecza od jeńców, którzy szybko za karę szli do przekopywania złotodajnych gór i transportu złota upadłego imperium do skarbców Kampanii Handlowych pod sztandarem Amn. Takie nawracanie niewiele dało, ale zawsze łut szczęścia jakim jest kromka chleba po tygodniu na łańcuchu potrafiło nawrócić- każdego bezrozumnego dzikusa.
- Większość- czasu jednak spędzała na wykonywaniu poleceń i przebywaniu wśród potrzebujących jej wsparcia żołnierzy, i kolonistów.
Była wśród tych co potrzebowali najwięcej szczęscia- najniżej urodzonych, przestępców i prawie banitów. Dobrze ich poznała i wiedziała, że tacy ludzie zawsze docaniali ten łut szczęścia jakiego często doświadczali.
Podczas jednej z takich misji zdarzyła się rzecz niezwykła. Wysłani do sprawdzenia posterunku najemników, który przestał wysyłać wiadomości, natknęli się na coś tak niespodziewanego, że sama Sonja uznała to za znak do bogini i jej osobiste błogosławieństwo.
Zawsze gdy wyruszali w ciemny las, najemnicy odbierali błogosławieństwa Helma. Z czasem jednak zauważono, że jakby ich moc słabła. Siła ciała nie opuszczała wyznawców Strażnika, za to duch był coraz mniejszy. Kapłanka starała się za wszelką jednak cenę wlać nadzieję w serca śmiałków- jej słowa i zachęty towarzyszyły im w najgorszych chwilach zwątpienia i strachu. Jednak z racji swej fałszywej tożsamości nie dążyła do sławy- wyżsi stopniem ignorowali jej obecność i traktowali jedynie jako lokalną atrakcję.
- Tak też i podczas tego zadania zgłosiła się na ochotnika. Miała na swoim koncie wiele misji, z których wyniosła ogromną wiedzę na temat sposobów walki w lesie, zwyczajów wojennych dzikusów oraz wszystkiego tego co niezbędne aby zapewnić- choć- cień szansy powodzenia w takiej wyprawie.
Gdy tylko dotarli do wioski, która zgodnie z oczekiwaniami została zrównana z ziemią, a czaszki ich towarzyszy obserwowały pobojowisko wbite na palisadę- ich uszu doszedł dziwny dzwięk wydobywający się największej kupy popiołu. Podeszli przygotowani do walki z tubylcami. Jednak wraz ze zbliżaniem się do stosu, bo tym okazała się sterta pozostałości desek, mebli i ubrań, dźwięk zidentyfikowany został jako płacz, a wydawała go ogromna, przypalona niemiłosiernie do żywego mięsa półorczyca.
Kim była okazało się dopiero gdy Sonja po całodziennym opatrywaniu jej ran zdołała wyciągnąć z niej coś więcej niż jęk z przerwami na zawodzenie.
- Nazywała się Livya i to jakim cudem jeszcze przeżyła pozostało na wieczność- tajemnicą. Oczywiście z ataku pamiętała niewiele: śmierć- jej towarzyszy i pandemonium jakie rozpętało się, gdy tylko bezmyślni szamani poczęli zrywać- skóry ze świeżych trupów jej przyjaciół. Więcej mógł powiedzieć- jej miecz- bezużyteczny obecnie kawałek stali, stępione świadectwo jej bitewnego szału.
Minęło sporo czasu zanim wróciła do normalnej służby. Rolą Sonji było przekonanie jej, że przeżycie niemożliwego wcale nie było nieszczęsciem, a wręcz przeciwnie: szansą i znakiem na wyjątkowość jej losu. Kapłanka dawno już pozbyła się uprzedzeń wobec innych ras i pocieszanie półorczycy traktowała zupełnie poważnie. Mówiła, że ktoś o takim szczęściu nie może po prostu stracić zmysłów i umrzeć z szaleństwa.
Odtąd Livya nie opuszczała Sonji na krok. Uznała jej obecność za boską interwencję i błogosławieństwo Tymory. Nie było to jednak korzystne dla misji incognito. Jeszcze potrafiąca się zachować, skromna wzrostem blondynka potrafiła się uchować przed wszechwidzącym okiem wyznawców Strażnika, tak fanatycznie ją wielbiąca półorczyca- niezbyt się nadawała do takich celów jak anonimowość.
- Tak więc po tych czterech latach uznała, że jej misja jest zakończona. Zwątpiła też całkowicie w sens jakichkolwiek wojen. Zbyt wiele ludzi, którym obiecywała powodzenie, zginęła w zupełnie bezsensownych okolicznościach- najmniejsza rana od ostrego listka okazywała się bardziej śmiertelna niż cios kamienną maczugą w otwartej walce. Przeżycie w podobnych warunkach zależało w niewielkim stopniu od pobożności danego człowieka. Chyba, że wyznawało się świętą zasadę hierarchii i było się na jej wyższych szczeblach. Ginęli zwykle ci, których ona sama poczytywała za wyznawców Pani Szczęścia: lekkozbrojni i zawsze optymistycznie patrzący na swój los zwykli awanturnicy jakich pełen był Faerun.
- Fakt jej osobistego powodzenia uznała za wystarczające świadectwo łaski nad nią czuwającej i wraz ze swoją ''fanatyczką'', a później przyjaciółką Livyą porzuciły Mazticę tak samo bez wahania jak dawniej Wybrzeże Mieczy. Bogata i potężna miała dość- kolonialnego podejscia swojej ojczyzny i ich zakłamania jego społeczeństwa, bezmyślnie bogacącego się na wojnie. Sama zyskała tyle co zdołała zdobyć- : kilka przedmiotów odziedziczonych po byłych towarzyszach i tyle samo złota otrzymanego od uratowanych.
- Wracając do Faerunu zahaczyła o maleńką wyspę gdzie postanowiła spróbować- nowego, spokojnego życia. Wiedziała jedynie, że targana jest ona lokalnymi konfliktami, a liczni awanturnicy przybywający na jej brzeg nie mogą liczyć- na wsparcie nikogo z jej zakonu.
Dobra, nie chce mi się czepiać,
Akceptuję, miłej gry
Akceptuję
czy mogę prosić o odbanowanie konta..?
i przy okazji o pozwolenie na pas siły +3?
to co z tym pasem?
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
dziękuję za te 100h bez q i wstawianie ocen bez słowa komentarza... ;]
kolejne podziękowania dla dmów za trwające nadal olewanie mojej postaci i przypominanie o niej sobie jedynie w momencie gdy najdzie was ochota anonimowego obniżania ocen, kierując nie własną obserwacją, a głosem 'życzliwych' i innymi famami. naprawdę się poświęcacie
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
kolejne podziękowania dla devv.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
i co teraz? ^^'
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl