ďťż
[Kapłan Ilmatera] Gedt Stoneroad


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Nazwa konta postaci: spiritusMR
-Nazwa postaci: Gedt Stoneroad
-Rasa postaci: Człowiek
-Wiek postaci: 19
-Wyznanie postaci: Ilmater
- Klasa: Kapłan
-Pochodzenie postaci: Waterdeep
- Charakter: praworządny dobry

Wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna o jasnej karnacji, ciemnych włosach i błękitnych oczach. Ma łagodny wyraz twarzy. Czasem gdy odsłoni ręce, na jego przedramionach widać stygmaty.

Historia: Urodzony w Waterdeep w dzielnicy Południowej. Moi rodzice byli średniozamożnymi kupcami. W czasie swego życia zdążyli jednak nauczyć mnie tylko czytać i pisać… Gdy miałem 6 lat zostali zamordowani.
Wydarzyło się to pewnego ciemnego wieczora. Włamali się do domu wywarzając drzwi. Ojciec kazał mojej matce zabrać mnie i uciekać. Sam próbował ich powstrzymać. Gdy uciekaliśmy kątem oka zobaczyłem jeszcze jak mój ojciec umiera pchnięty rapierem. Moja matka zaprowadziła mnie do wyjścia. Kazała mi uciekać, co też z płaczem zrobiłem. Sama pobiegła w przeciwną stronę by odwrócić uwagę bandytów ode mnie. Biegłem i płakałem. Po pewnym czasie schowałem się w krzakach i tam skuliłem nie mogąc powstrzymać łez. Rankiem, zbliżyłem się do naszego domu. Dalej ukrywałem się bo ciemnych miejscach. Bałem się. Z daleka widziałem jak wynoszą zakrwawione ciała mego ojca i matki. Znów się rozpłakałem i uciekłem. Biegłem długo po zakamarkach miasta nie patrząc za bardzo na drogę przed sobą. Przewróciłem się i nie podniosłem więcej. Leżąc tak zasnąłem, a może zemdlałem. Nie wiem.
Gdy odzyskałem przytomność, załamany po tych wydarzeniach starałem się unikać swego domu. Nie wiedząc co mógłbym robić by przeżyć zacząłem pierw żebrać, potem kraść. Szybko jednak zostałem na tym przyłapany.
Po stwierdzeniu mojego pochodzenia i nie stwierdzając obecności żadnych moich krewnych w okolicy wysłano mnie do sierocińca. Słyszałem tam, iż złapano morderców moich rodziców. Wieści te jakoś jednak nie uspokoiły mnie. Wciąż się bałem. Zamknąłem się na świat i ludzi wokół mnie. Większość czasu przesiadywałem skulony w kącie. Widząc jak cień śmierci mych rodziców mnie prześladuje i zdając sobie sprawę, iż nie potrafią mi pomóc, naczelnicy sierocińca wysłali mnie do Schroniska imienia Świętego Laupsenna.
Tam właśnie poraz pierwszy od jakiegoś czasu otworzyłem swe serce właśnie na Ilmatera. To on i jego kapłani pomogli znieść i przezwyciężyć we mnie strach jaki zaczaił się w mym sercu po tamtych strasznych wydarzeniach. Nauczyli mnie znosić ból z pokorą, nie bać się go, ani nie uciekać przed nim, a przyjmować go. Ilmater wsparł mnie w mym cierpieniu po śmierci rodziców. Dzięki niemu mogłem dalej żyć. Schronisko imienia Świętego Laupsenna stało się dla mnie domem, w którym starałem się jak najlepiej poznać nauki mego Rozpaczającego Boga. Zrodziło się we mnie pragnienie pomocy innym. Chciałem wspierać innych w ich cierpieniu i pomagać im tak jak Ilmater oraz ludzie ze Schroniska pomogli mi.
Gdy miałem 16 lat by jeszcze bardziej móc poświęcić się swemu bogu za to co dla mnie zrobił zacząłem nosić stygmaty na przedramionach. Wkrótce po tym wydarzeniu Ilmater poraz pierwszy zwrócił uwagi na me modły i wspomógł mnie obdarowując Mocą, bym mógł lepiej służyć potrzebującym.
Rok temu zakończyłem swe nauki i stałem się pełnoprawnym kapłanem Ilmatera. Starałem się nieść pomoc tam gdzie jej potrzebowali. Czułem jednak, że nie w Waterdeep, a gdzieś indziej o wiele bardziej jej potrzebują. Zwierzyłem się z tego uczucia starszemu kapłanowi w Schronisku. Odpowiedział mi tajemniczo, że jeśli naprawdę takie uczucie kłuje me serce, to powinienem wyruszyć na Aeris. Pierwszy raz słyszałem o tej wyspie. Posłuchałem jednak rad Ojca i wyruszyłem…

PS: Nie jestem pewien, czy w Waterdeep są sierocińce. Jeśli nie ma, mogę zmienić, że od razu przydzielono mnie do schroniska… chyba?


-Nazwa postaci: Gedt Stoneroad
-Rasa postaci: Człowiek
-Wiek postaci: 19
-Wyznanie postaci: Ilmater
- Klasa: Kapłan
- Domeny Leczenia i Dobra
- Pochodzenie postaci: Waterdeep
- Charakter: praworządny dobry

Wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna o jasnej karnacji, ciemnych włosach i błękitnych oczach. Ma łagodny wyraz twarzy.

Historia: Urodzony w Waterdeep w dzielnicy Południowej. Moi rodzice byli średniozamożnymi kupcami. W czasie swego życia zdążyli jednak nauczyć mnie tylko czytać i pisać… Gdy miałem 6 lat zostali zamordowani.
Wydarzyło się to pewnego ciemnego wieczora. Włamali się do domu wywarzając drzwi. Ojciec kazał mojej matce zabrać mnie i uciekać. Sam próbował ich powstrzymać. Gdy uciekaliśmy kątem oka zobaczyłem jeszcze jak mój ojciec umiera pchnięty rapierem. Moja matka zaprowadziła mnie do wyjścia. Kazała mi uciekać, co też z płaczem zrobiłem. Sama pobiegła w przeciwną stronę by odwrócić uwagę bandytów ode mnie. Biegłem i płakałem. Po pewnym czasie schowałem się w krzakach i tam skuliłem nie mogąc powstrzymać łez. Rankiem, zbliżyłem się do naszego domu. Dalej ukrywałem się bo ciemnych miejscach. Bałem się. Z daleka widziałem jak wynoszą zakrwawione ciała mego ojca i matki. Znów się rozpłakałem i uciekłem. Biegłem długo po zakamarkach miasta nie patrząc za bardzo na drogę przed sobą. Przewróciłem się i nie podniosłem więcej. Leżąc tak zasnąłem, a może zemdlałem. Nie wiem.
Gdy odzyskałem przytomność, załamany po tych wydarzeniach starałem się unikać swego domu. Nie wiedząc co mógłbym robić by przeżyć zacząłem pierw żebrać, potem kraść. Szybko jednak zostałem na tym przyłapany.
Po stwierdzeniu mojego pochodzenia i nie stwierdzając obecności żadnych moich krewnych w okolicy wysłano mnie do sierocińca. Słyszałem tam, iż złapano morderców moich rodziców. Wieści te jakoś jednak nie uspokoiły mnie. Wciąż się bałem. Zamknąłem się na świat i ludzi wokół mnie. Większość czasu przesiadywałem skulony w kącie. Widząc jak cień śmierci mych rodziców mnie prześladuje i zdając sobie sprawę, iż nie potrafią mi pomóc, naczelnicy sierocińca wysłali mnie do Schroniska imienia Świętego Laupsenna.
Tam właśnie poraz pierwszy od jakiegoś czasu otworzyłem swe serce właśnie na Ilmatera. To on i jego kapłani pomogli znieść i przezwyciężyć we mnie strach jaki zaczaił się w mym sercu po tamtych strasznych wydarzeniach. Nauczyli mnie znosić ból z pokorą, nie bać się go, ani nie uciekać przed nim, a przyjmować go. Ilmater wsparł mnie w mym cierpieniu po śmierci rodziców. Dzięki niemu mogłem dalej żyć. Schronisko imienia Świętego Laupsenna stało się dla mnie domem, w którym starałem się jak najlepiej poznać nauki mego Rozpaczającego Boga. Zrodziło się we mnie pragnienie pomocy innym. Chciałem wspierać innych w ich cierpieniu i pomagać im tak jak Ilmater oraz ludzie ze Schroniska pomogli mi.
Gdy miałem 16 lat Ilmater poraz pierwszy zwrócił uwagi na me modły i wspomógł mnie obdarowując Mocą, bym mógł lepiej służyć potrzebującym.
Niedawno zakończyłem swe nauki i stałem się pełnoprawnym kapłanem Ilmatera. Starałem się nieść pomoc tam gdzie jej potrzebowali. Wkrótce po tym doszły mnie słuchy, że jeden z morderców mej matki uciekł z więzienia i przebywa obecnie na wyspie Aeris. Starszy Schroniska pozwolił mi wyruszyć tam za nim. Tak oto więc płynę na nieznaną mi dotąd wyspę by nieść ukojenie i zrozumienie dla tych, którzy tam cierpią oraz doprowadzić zabójcę pod oblicze sprawiedliwości…

PS: Wybaczcie nie mam dobrego pomysłu na tą końcówkę i nie wiem jak prawdopodobna mogłaby być ucieczka więźnia... A co do atutów o stygmaty to nie wiedziałem ^^'. Usunąłem je.
Bardzo ciężko się czyta tą historię, przez masę zdań pojedynczych i troszkę błędów ortograficznych, ale nie będę wymagać poprawy stylistyki..

A to zakończenie, też odrobinę naciągane, ale możliwe, że nie do końca orientuję się w faeruńskim systemie więziennictwa, ale za morderstwa i rozboje nie karano śmiercią?
Nie jestem właśnie pewien również co do prawa... Ale być może mordercy mieli coś na swoją obronę w sądzie? Co złagodziło ich wyrok? Tak wiem dalej naciagane, ale nie mam pomysłu na podróż na Aeris ;D Na żadne misje od starszych schroniska nie wysłaliby pierwszopoziomowej postaci raczej... Hmm może poszukiwania zaginionej siostry? (oczywiście byłaby o niej zmianka wtedy wcześniej...)? Poradzicie mi coś?


Karano, karano śmiercią.

Ja jednak poza tym przeczytałbym tę historię na głos. Naprawdę styl jest koszmarny.
Nazwa konta postaci: spiritusMR
-Nazwa postaci: Gedt Stoneroad
-Rasa postaci: Człowiek
-Wiek postaci: 19
-Wyznanie postaci: Ilmater
- Klasa: Kapłan
- Domeny Leczenia i Dobra
- Pochodzenie postaci: Waterdeep
- Charakter: praworządny dobry

Wygląd: Średniego wzrostu mężczyzna o jasnej karnacji, ciemnych włosach i błękitnych oczach. Ma łagodny wyraz twarzy.

Historia: Urodziłem się w Południowej dzielnicy Waterdeep, a moimi rodzicami byli wciąż jeszcze młodzi kupcy. Miałem siostrę dwa lata starszą ode mnie, z którą spędzałem swe młode, beztroskie dzieciństwo. Aż do czasu…

Wydarzyło się to pewnego, ciemnego wieczoru gdy miałem już 6 lat. Dwie nieznane mi osoby włamały się do naszego domu wywarzając drzwi. Ojciec kazał mej matce zabrać mnie oraz Sinyllę i uciekać, a sam próbował powstrzymać napastników. Gdy uciekaliśmy kątem oka zauważyłem jeszcze jak pada on na ziemię będąc przebity rapierem. Nie oglądałem się więcej za siebie. Nasza matka zaprowadziła nas do wyjścia i kazała nam uciekać, sama zaś pobiegła w przeciwną stronę by odwrócić uwagę bandytów od nas. Biegłem i płakałem. Po pewnym czasie schowałem się w krzakach i tam skuliłem nie mogąc powstrzymać łez. Dopiero wtedy zauważyłem, że Sinylli nie ma obok mnie. Nie wiedząc co począć płakałem cicho dalej, a strach sprawiał, iż nie mogłem się ruszyć z tego miejsca.

Następnego dnia nad ranem, mimo strachu opuściłem wreszcie swoją kryjówkę i starając się nie rzucać w oczy wróciłem i schowałem się niedaleko naszego domu. Z daleka widziałem jak wynoszą zakrwawione ciała mego ojca i matki. Znów się rozpłakałem i uciekłem. Biegłem długo po zakamarkach miasta nie patrząc za bardzo na drogę przed sobą. Przewróciłem się i nie podniosłem więcej. Leżąc tak zasnąłem, a może zemdlałem, nie wiem.

Gdy odzyskałem przytomność, załamany po tych okropnych wydarzeniach starałem się unikać swego domu. Wędrując tak po mieście próbowałem również odnaleźć swoją siostrę – bezskutecznie. Wkrótce zgłodniałem i zacząłem pierw żebrać, a niedługo potem kraść, szybko jednak zostałem przyłapany przez straże. W siedzibie straży potwierdzono mą tożsamość i niestety nie udało im się znaleźć w bliskiej okolicy żadnych bliskich mi osób ani krewnych, którzy mogliby się mną zaopiekować.

Wysłano mnie do sierocińca. Pytałem jeszcze, czy nikt nie widział albo nie słyszał o mojej siostrze, jednak straż albo nic nie wiedziała albo nie chciała mi powiedzieć. Niedługo po mym przybyciu do sierocińca dowiedziałem się, że złapano morderców moich rodziców, wieści te jednak nie uspokoiły mnie. Wciąż się bałem. Tęskniłem za rodzicami i siostrą, której losu nie znałem. Ze strachu, poczucia opuszczenia oraz tego wewnętrznego bólu, który czułem, zamknąłem się na świat i większość czasu spędzałem teraz siedząc cicho w kącie. Nie odzywałem się już prawie do nikogo. Widząc jak prześladuje mnie cień śmierci mych rodziców i zaginięcie Sinylli, naczelnicy sierocińca wysłali mnie do Schroniska imienia Świętego Laupsenna.

Mój nowy dom otworzył mi oczy na cierpienia innych. To tam po raz pierwszy ujrzałem ludzi, którzy cierpieli o wiele bardziej ode mnie, a mimo to nauczyli się żyć dalej. Z pokorą znosili swoje cierpienia, będąc jednocześnie pełni współczucia dla innych, nawet dla tych, którzy cierpieli mniej od nich. Nie rozumiałem tego na początku, jednak nauki kapłanów powoli zmieniały ten stan rzeczy. Przebywając tu, w Schronisku otworzyłem na nowo swe serce, które zamknięte było od jakiegoś czasu. Ilmater stał się dla mnie wsparciem i podporą w mym cierpieniu i to dzięki niemu potrafiłem przezwyciężyć ból i strach. Miejsce to stało się moim nowym prawdziwym domem, gdzie narodziłem się ponownie. Teraz zamiast bólu i strachu, me serce wypełniało współczucie i chęć niesienia pomocy innym. Starałem się jak najlepiej poznać mego Rozpaczającego Boga i zgodnie z jego naukami wspierać innych w ich cierpieniu i pomagać im tak jak On oraz ludzie ze Schroniska pomogli mi.

Wielu rzeczy uczyłem się od kapłanów i wkrótce jeden z nich wziął mnie osobiście pod swoje skrzydła, by nauczyć mnie jak jeszcze lepiej mógłbym wypełniać wolę Ilmatera. Gdy miałem 16 lat Załamany Bóg po raz pierwszy zwrócił uwagi na me modły i wspomógł mnie obdarowując Mocą, bym mógł lepiej służyć potrzebującym.

Niedawno zakończyłem swe nauki i stałem się pełnoprawnym kapłanem Ilmatera. Starałem się nieść pomoc tam gdzie jej potrzebowali. Wkrótce po tym ważnym dla mnie wydarzeniu usłyszałem o czymś co wstrząsnęło mną dogłębnie. Moja zaginiona siostra żyła i przebywała obecnie na nieznanej mi dotąd wyspie o nazwie Aeris. Chciałem ruszyć za nią, lecz tutaj w Waterdeep również wiele osób potrzebowało mej pomocy. Z tym dylematem poszedłem do mego Mentora (Mistrza?) spytać go o radę. Poradził mi bym połączył częściowo obydwie te sprawy. Pozwolił mi on opuścić Waterdeep, bym szukał swej siostry jednocześnie niosąc pomoc ludziom cierpiącym na Aeris. Zapewnił mnie, że tam mogą potrzebować mej pomocy o wiele bardziej niż tu w Mieście Wspaniałości. Tak oto płynę na tą nieznaną mi wyspę…
Akceptuję
Takie zakończenie już lepsze i widzę, że styl też już poprawiony. Akceptuję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl