ďťż
[ Kapłan ] Alie Ne'Te'Lin


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Konto: gothrax

Nazwa: Alie Ne'Te'Lin
Rasa: Półelf
Klasa: kleryk
Domeny: Zwierzęta, Rośliny
Charakter: Neutralny Dobry
Bóstwo: Mielikki
Wiek: 21
Pochodzenie: Yuriwood

Statystyki:



Konto: gothrax

Nazwa: Alie Ne'Te'Lin
Rasa: Półelf
Klasa: kleryk
Domeny: Zwierzęta, Rośliny
Charakter: Neutralny Dobry
Bóstwo: Mielikki
Wiek: 21
Pochodzenie: Yuriwood

Statystyki:

- siła: 14
- zręczność: 10
- kondycja: 14
- inteligencja: 14
- mądrość: 14
- charyzma: 14

Opis:

Widzisz wysokiego, dobrze zbudowanego półelfa . Zarówno włosy jak i oczy mają prawie że czarny odcień. Ma bardzo delikatne rysy twarzy. Półelf porusza się z dużą pewnością siebie. Wyraz twarzy jest raczej spokojny, lekko zamyślony. Wydaje się jakby dokładnie słuchał swojego rozmówcy starając się zapamiętać każde słowo. Głos ma spokojny i stanowczy.


Historia:

Nie znasz swoich prawdziwych rodziców. W wieku około 5 lat zostałeś znaleziony w lasach Yuriwood przez pewnego półelfa, kapłana Mielikki. To on nadał ci imię. Opowiadał ci o twoim znalezieniu kilkakrotnie, a ty za każdym razem zastanawiałeś się co się stało, dlaczego rodzice cię nie szukali. A może po prostu cię zostawili lub napadli na nich bandyci. Tego niestety nigdy się nie dowiesz…

Corroel, tak miał na imię ów kapłan postanowił że zajmie się tobą dopóki nie będziesz potrafił sam o siebie zadbać. To właśnie wtedy zaczęły się twoje nauki kapłańskie. Kapłan nauczał cię o historii Yuriwood i całego Aglarondu. O kolonizacji wybrzeża przez ludzi, dzikich elfach które niegdyś władały tą ziemią, a także o tym jak powstały tu półelfy. Czasami udawaliście się na obrzeża lasu aby kupić od podróżnych kupców jakieś księgi z których później sumiennie się uczyłeś.

Przez cały ten czas nauczyłeś się wiele o otaczającym cie świecie. Nauczyłeś się także szanować otaczającą cię faunę i florę. Gdy miałeś 17 lat podczas jednej z wypraw w głąb lasu na jakie zabierał cie Corroel znalazłeś młodego wilka. Miał może z 5 tygodni, ale był całkiem sam. Bardzo zdziwił cię ten fakt, jednak po krótkiej chwili namysłu postanowiłeś go przygarnąć i zaopiekować się nim. Nazwałeś go Beal.

W wieku 19 lat, kapłan uznał że jesteś gotów aby zostać klerykiem. Był to dla ciebie bardzo ważny dzień, po tylu latach nauki w końcu sam możesz służyć Mielikki jako kapłan. Kilka dni po tym ważnym dla ciebie wydarzeniu twój opiekun umarł. Był już bardzo stary. Jeszcze przez kilka tygodni mieszkałeś w starych ruinach elfickiego imperium po czym postanowiłeś zwiedzić świat o którym wcześniej tylko czytałeś.

Pierwszym miejscem do którego się udałeś był Furthinghome. Nigdy wcześniej nie widziałeś tylu ludzi na raz. Jako że praktycznie całe życie mieszkałeś w odosobnieniu takie skupisko było dla ciebie przytłaczające. Dotarłeś tam do portu i po raz pierwszy ujrzałeś morze… Jako osoba bardzo ciekawa świata chciałeś od razu wsiąść na statek i popłynąć na drugi brzeg jednak tu spotkało cię pierwsze rozczarowanie. Otóż okazało się że żeglarze bardziej cenili sobie złoto niż braterską pomoc. Lekko zrezygnowany chodziłeś po mieście w poszukiwaniu sposobu na zarobienie kilku sztuk złota. Po kilku godzinach znalazłeś się w kuźni. Okazało się że pomocnik kowala zachorował i potrzebował kogoś na zastępstwo. Zgodziłeś się od razu. Bardzo szybko nauczyłeś się wykonywać podstawowe prace w kuźni i po kilku tygodniach udało ci się zarobić wystarczającą ilość gotówki aby odpłynąć z tego miasta. Wiedziałeś że są nikłe szanse aby ktoś zgodził się zabrać na pokład wilka wiec poprosiłeś kowala o pomoc w rozwikłaniu tego problemu. Kowal znał kilku marynarzy na statku który udawał się do Alaghon. Po płaceniu drobnej łapówki przez kowala marynarze przemycili wilka w skrzyni do ładowni statku. Sam pożegnałeś się z kowalem i po zapłaceniu za podróż wsiadłeś na statek.

Rejs minął beż przeszkód, a pogoda dopisywała przez całą drogę. W Alaghon marynarze przemycili wilka na ląd a ty starając się omijać duże skupiska ludzi wyprowadziłeś go poza granice miasta. Kawałek za miastem zobaczyłeś idącą przed tobą karawanę kupiecką. Była raczej słabo chroniona. Na 5 podróżujących kupców było tylko 2 strażników. Postanowiłeś iść za nimi trzymając się w pewnej odległości. Gdy już oddaliliście się od miasta na karawanę napadło 4 bandytów. Jeden z nich był łucznikiem i postrzelił kupca. Strażnicy walczyli z 2 bandytami na przedzie, jeden z bandytów rzucił się w tym momencie na rannego kupca, a łucznik przygotowywał się do oddania kolejnego strzału. Nie zastanawiając się ani chwili złapałeś ciężką gałąź leżącą przy drodze i pobiegłeś w stronę bandyty który chciał zaatakować rannego kupca. Gdy bandyta zamachiwał się aby wbić sztylet w kupca udało ci się uderzyć go gałęzią w twarz. Bandyta zachwiał się przez chwile po czym uderzył cię pięścią a ty padłeś na ziemię. Już miał cię dobić gdy dostał strzałą w plecy. Łucznik który celował w strażnika tuż przed wystrzeleniem strzały został ugryziony przez wilka i chybił. Strażnicy po chwili rozprawili się z bandytami po czym dobili łucznika. Podniosłeś się z ziemi i podszedłeś do rannego kupca. Nie był poważnie ranny, strzała ledwo co zraniła go w nogę ale krzyczał z bólu jakby mu ucięli nogę. Podszedłeś do niego i po chwili modlitwy wyleczyłeś ranę na nodze kupca. Kupcy podziękowali ci za pomoc i zaoferowali abyś podróżował wraz z nimi, choć nie byli zbyt zachwyceni towarzystwem wilka. Udawali się do Wrót Baldura. Zgodziłeś się od razu i zapewniłeś ich że nie powinni bać się twojego towarzysza.

W każdym mieście kupcy zwiększali ochronę, przez co podróż minęła w miarę bezpiecznie. Podróż strasznie się dłużyła gdyż kupcy spędzali po kilkanaście dni w każdym większym mieście. Jednak nie był to dla ciebie czas stracony. Wiele opowiadali o miejscach które zwiedzili, o ludziach, historii, magii. Wszystko to bardzo cię interesowało i słuchałeś tych opowiadań z wielkim zaciekawieniem…

Po około półtorej roku podróży dotarłeś w końcu z karawaną do Wrót Baldura. Spędziłeś tam z nimi jeszcze klika dni. Kupcy postanowili że udadzą się jeszcze na wyspy Moonshae i poprosili czy nie mógłbyś im towarzyszyć twierdząc że przynosisz im szczęście. Na początku nie byłeś co do tego przekonany, ale w końcu ciekawość poznania świata zwyciężyła i zgodziłeś się… Tym razem obyło się bez przemycania wilka, kupcy zdążyli się do niego przyzwyczaić i bez problemu zabrali go na swój statek.

Po kilku dniach żeglugi w nocy rozpętał się potworny sztorm. Statek nie bardzo był w stanie to wytrzymać. Nagle usłyszałeś jakieś zamieszanie na pokładzie, zdążyłeś się ubrać i wbiec na pokład wołając Beala. Na pokładzie ujrzałeś jak maszt pęka a jeden z kupców krzyczy abyś wskakiwał do łodzi. Biegłeś w stronę łodzi gdy nagle masz się zawalił tuż przed tobą i wilkiem co skutkowało tym że wpadliście oboje do wody. Udało ci się wdrapać na kawałek pokładu odłamanego po uderzeniu masztu po czym wciągnąłeś Beala. Nie widziałeś już kupców ani łodzi na które wsiedli. Dryfowaliście tak przez około 2 doby gdy w końcu dostrzegł was jakiś statek. Marynarze chcieli cię wciągnąć na pokład, ale bez wilka. Ty jednak na to się nie zgodziłeś. Po kilku minutach przekonywania ich że nic im nie grozi w końcu wciągnęli ciebie wraz z Bealem na pokład. Wieczorem kapitan zaprosił cię na kolację do swojej kajuty. Opowiedziałeś mu jak statek zatonął jak Worgule się na niego dostałeś. Kapitan powiedział że płyną na Aeris i tam cie wysadzi, opowiedział ci także trochę o wyspie. Podziękowałeś i udałeś się na spoczynek. Czas mijał szybko na pokładzie i w końcu twym oczom ukazała się wyspa. Przed wpłynięciem do portu postanowiłeś darować sobie podróże na jakiś czas…

PS. drodzy MG, skoro już przeczytaliście tą historię proszę o weryfikację mojej drugiej postaci - Vane Aers - czarnoksiężnik...

PS2. zapomniałem w pierwszym poście dodać opis, sorki
Konto: gothrax

Nazwa: Alie Ne'Te'Lin
Rasa: Półelf
Klasa: kleryk
Domeny: Zwierzęta, Rośliny
Charakter: Neutralny Dobry
Bóstwo: Mielikki
Wiek: 21
Pochodzenie: Yuriwood

Statystyki:

- siła: 14
- zręczność: 10
- kondycja: 14
- inteligencja: 14
- mądrość: 14
- charyzma: 14

Opis:

Widzisz wysokiego, dobrze zbudowanego półelfa . Zarówno włosy jak i oczy mają prawie że czarny odcień. Ma bardzo delikatne rysy twarzy. Półelf porusza się z dużą pewnością siebie.

Historia:

Nie znasz swoich prawdziwych rodziców. W wieku około 5 lat zostałeś znaleziony w lasach Yuriwood przez pewnego półelfa, kapłana Mielikki. To on nadał ci imię. Opowiadał ci o twoim znalezieniu kilkakrotnie, a ty za każdym razem zastanawiałeś się co się stało, dlaczego rodzice cię nie szukali. A może po prostu cię zostawili lub napadli na nich bandyci. Tego niestety nigdy się nie dowiesz…

Corroel, tak miał na imię ów kapłan postanowił że zajmie się tobą dopóki nie będziesz potrafił sam o siebie zadbać. To właśnie wtedy zaczęły się twoje nauki kapłańskie. Kapłan nauczał cię o historii Yuriwood i całego Aglarondu. O kolonizacji wybrzeża przez ludzi, dzikich elfach które niegdyś władały tą ziemią, a także o tym jak ich miejsce zajęły półelfy. Czasami udawaliście się na obrzeża lasu aby kupić od podróżnych kupców jakieś księgi z których później sumiennie się uczyłeś.

Przez cały ten czas nauczyłeś się wiele o otaczającym cie świecie. Nauczyłeś się także szanować otaczającą cię faunę i florę. Gdy miałeś 17 lat podczas jednej z wypraw w głąb lasu na jakie zabierał cie Corroel znalazłeś młodego wilka. Miał może z 5 tygodni, ale był całkiem sam. Bardzo zdziwił cię ten fakt, jednak po krótkiej chwili namysłu postanowiłeś go przygarnąć i zaopiekować się nim. Nazwałeś go Beal.

W wieku 19 lat, kapłan uznał że jesteś gotów aby zostać klerykiem. Był to dla ciebie bardzo ważny dzień, po tylu latach nauki w końcu sam możesz służyć Mielikki jako kapłan. Kilka dni po tym ważnym dla ciebie wydarzeniu twój opiekun umarł. Był już bardzo stary. Jeszcze przez kilka tygodni mieszkałeś w starych ruinach elfickiego imperium po czym postanowiłeś zwiedzić świat o którym wcześniej tylko czytałeś.

Pierwszym miejscem do którego się udałeś był Furthinghome. Nigdy wcześniej nie widziałeś tylu ludzi na raz. Jako że praktycznie całe życie mieszkałeś w odosobnieniu takie skupisko było dla ciebie przytłaczające. Dotarłeś tam do portu i po raz pierwszy ujrzałeś morze… Jako osoba bardzo ciekawa świata chciałeś od razu wsiąść na statek i popłynąć na drugi brzeg jednak tu spotkało cię pierwsze rozczarowanie. Otóż okazało się że żeglarze bardziej cenili sobie złoto niż braterską pomoc. Lekko zrezygnowany chodziłeś po mieście w poszukiwaniu sposobu na zarobienie kilku sztuk złota. Po kilku godzinach znalazłeś się w kuźni. Okazało się że pomocnik kowala zachorował i potrzebował kogoś na zastępstwo. Zgodziłeś się od razu. Bardzo szybko nauczyłeś się wykonywać podstawowe prace w kuźni i po kilku tygodniach udało ci się zarobić wystarczającą ilość gotówki aby odpłynąć z tego miasta. Wiedziałeś że są nikłe szanse aby ktoś zgodził się zabrać na pokład wilka wiec poprosiłeś kowala o pomoc w rozwikłaniu tego problemu. Kowal znał kilku marynarzy na statku który udawał się do Alaghon. Po płaceniu drobnej łapówki przez kowala marynarze przemycili wilka w skrzyni do ładowni statku. Sam pożegnałeś się z kowalem i po zapłaceniu za podróż wsiadłeś na statek.

Rejs minął beż przeszkód, a pogoda dopisywała przez całą drogę. W Alaghon marynarze przemycili wilka na ląd a ty starając się omijać duże skupiska ludzi wyprowadziłeś go poza granice miasta. Kawałek za miastem zobaczyłeś idącą przed tobą karawanę kupiecką. Była raczej słabo chroniona. Na 5 podróżujących kupców było tylko 2 strażników. Postanowiłeś iść za nimi trzymając się w pewnej odległości. Gdy już oddaliliście się od miasta na karawanę napadło 4 bandytów. Jeden z nich był łucznikiem i postrzelił kupca. Strażnicy walczyli z 2 bandytami na przedzie, jeden z bandytów rzucił się w tym momencie na rannego kupca, a łucznik przygotowywał się do oddania kolejnego strzału. Nie zastanawiając się ani chwili złapałeś ciężką gałąź leżącą przy drodze i pobiegłeś w stronę bandyty który chciał zaatakować rannego kupca. Gdy bandyta zamachiwał się aby wbić sztylet w kupca udało ci się uderzyć go gałęzią w twarz. Bandyta zachwiał się przez chwile po czym uderzył cię pięścią a ty padłeś na ziemię. Już miał cię dobić gdy dostał strzałą w plecy. Łucznik który celował w strażnika tuż przed wystrzeleniem strzały został ugryziony przez wilka i chybił. Strażnicy po chwili rozprawili się z bandytami po czym dobili łucznika. Podniosłeś się z ziemi i podszedłeś do rannego kupca. Nie był poważnie ranny, strzała ledwo co zraniła go w nogę ale krzyczał z bólu jakby mu ucięli nogę. Podszedłeś do niego i po chwili modlitwy wyleczyłeś ranę na nodze kupca. Kupcy podziękowali ci za pomoc i zaoferowali abyś podróżował wraz z nimi, choć nie byli zbyt zachwyceni towarzystwem wilka. Udawali się do Wrót Baldura. Zgodziłeś się od razu i zapewniłeś ich że nie powinni bać się twojego towarzysza.

W każdym mieście kupcy zwiększali ochronę, przez co podróż minęła w miarę bezpiecznie. Podróż strasznie się dłużyła gdyż kupcy spędzali po kilkanaście dni w każdym większym mieście. Jednak nie był to dla ciebie czas stracony. Wiele opowiadali o miejscach które zwiedzili, o ludziach, historii, magii. Wszystko to bardzo cię interesowało i słuchałeś tych opowiadań z wielkim zaciekawieniem…

Po około półtorej roku podróży dotarłeś w końcu z karawaną do Wrót Baldura. Spędziłeś tam z nimi jeszcze klika dni. Kupcy postanowili że udadzą się jeszcze na wyspy Moonshae i poprosili czy nie mógłbyś im towarzyszyć twierdząc że przynosisz im szczęście. Na początku nie byłeś co do tego przekonany, ale w końcu ciekawość poznania świata zwyciężyła i zgodziłeś się… Tym razem obyło się bez przemycania wilka, kupcy zdążyli się do niego przyzwyczaić i bez problemu zabrali go na swój statek.

Będąc już na pokładzie kapitan statku powiedział że najpierw musi się udać na Aeris aby wysadzić tam kilku pasażerów. Słysząc tą nazwę pytałeś się kupców co to za miejsce, jednak żaden z nich tam wcześniej nie był i nie wiele o niej wiedzieli. Jak zwykle ciekawość ponad wszystko. Postanowiłeś wysiąść na Aeris. W końcu nadarzy się okazja abyś to ty miał co opowiadać... Gdy statek był już blisko wyspy pożegnałeś się z kupcami którzy przez tą długą podróż stali się twoimi przyjaciółmi po czym wysiadłeś na ląd...

PS. drodzy MG, skoro już przeczytaliście tą historię proszę o weryfikację mojej drugiej postaci - Vane Aers - czarnoksiężnik...
Warunkowo akceptuję.

Jeszcze dwie potrzebne.


Akceptuje
Ciekawa narracja.. Warunkowo akceptuję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl