ďťż
[ Kapłan ] Alaverl Auvrelath


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

- Nazwa konta postaci: Ventrue_,
- Nazwa postaci: Alaverl Auvrelath,
- Płeć postaci: Mężczyzna,
- Rasa postaci: Słoneczny elf,
- Wiek postaci: 128,
- Wyznanie postaci: Corellon Larethian,
- Domeny kapłańskie: Magia + Wojna,
- Pochodzenie postaci: Evermeet, Leuthilspar,
- Atut osobowości: Urodzony przywódca,
- Charakter: Chaotyczny dobry,

- Opis:
Alaverl jest wysokim, choć umiarkowanie zbudowanym elfem o karnacji skóry przypominającej miód. Przez jego długie włosy o barwie dojrzałej pszenicy przebija się para długich, spiczastych uszu. Otoczeniu zaś bacznie, choć na ogół ze spokojem przyglądają się zielone oczy, okraszone zaokrąglonymi niczym ptasie skrzydła brwiami. Zazwyczaj porusza się z dumnie podniesionym czołem (albo zadartym nosem), zaś słowa płynące z jego ust niesione są mocnym jak dzwon głosem. Wyraźnym a przy tym miłym dla ucha.

- Pochodzenie:
Alaverl przyszedł na świat w Leuthilspar, sercu Evermeet, jako drugi potomek Galadrila i Elnairy Auvrelath. Ojciec miał reputację sumiennie wypełniającej swą służbę w armii osobistości, choć przez swoje surowe metody - niezbyt popularnej. Matka zaś, była czarodziejka z zamiłowaniem do śpiewu, poświęcała całe swoje serce i czas rodzinie. Nad małym Alaverlem czuwał też jego starszy brat, Amianel. To właśnie jemu, pierworodnemu, ojciec poświęcał więcej uwagi. To z nim chętniej spędzał czas na lekcjach fechtunku, czy opowieściach o podróżach poza Evermeet. Lata dzieciństwa mijały chłopcu podobnie jak innym malcom z zamożnych, acz nie szlacheckich rodzin, chociaż zazdrosnemu Alaverlowi w miarę jak dorastał przeszkadzało coraz bardziej bycie „drugim” w oczach ojca, którego uważał za wzór, któremu pragnął dorównać.
Sytuacja zmieniła się po latach, gdy dorosły Amianel zajął zaszczytne miejsce w wojskach Evermeet. Jego matka, Elnaira, zatroszczyła się o staranne wykształcenie młodszego z synów. Alaverl najwidoczniej zaakceptowal swoje miejsce, znajdując ulgę w wiedzy zdobytej za sprawą matki. Drugi potomek Auvrelath przejawiał zafascynowanie całym Seldarine, zwłaszcza Corellonem Larethianem, w którym odnalazł prawdziwego opiekuna, patrona któremu słoneczne elfy były najbliższe spośród wszystkich Tel’Quessir. Nie zrobił zatem niespodzianki oddając się w ręce kapłanów i podejmując próby i trudy nowicjatu.
To jeszcze bardziej pogłębiło jego więź z Corellonem i w znacznej mierze odmieniło, uszczęśliwiło. To teraz on zaczął uważać się za zauważonego i ważnego. Może dlatego, że przez własnego ojca czuł się niedoceniany? Odnajdując spełnienie w kapłaństwie uważał rolę, jaką wyznaczył mu Pierwszy z Seldarine, za niebywały zaszczyt.
Mimo to Alaverl przez swój brak doświadczenia mógł niewiele zdziałać podczas takich wydarzeń jak na przykład pojawienie się demonicznych intruzów w roku 1374. Również podczas tragedii, która miała miejsce kilka lat wcześniej za sprawą zdradzieckiego Kymila Nimesina niewiele mógł zrobić poza jednoczeniem się w żalu z innymi. Pragnął pomagać swoim braciom w trudnościach, stawać do walki obok nich gdy zajdzie potrzeba. Zaczął widzieć w swoim dotychczasowym życiu zbyt wiele bierności i bezsilności.
Chęć wyruszenia w podróż zrodziła się z jego właśnie inicjatywy. Od dłuższego już czasu z żalem słuchał o takich miejscach jak Aeris, gdzie elfy żyją z dala od piękna Evermeet, sprowadzone w tamto miejsce wiele lat temu przez plugawego Lisza. Alaverl wyobrażał sobie, że swoją obecnością mógłby pomóc swoim braciom i siostrom, a jednocześnie poddać się ciężkiej próbie niezależności, wyruszenia w nieznane. Tak odważna i nagła decyzja sprawiła, że wreszcie spełniło się marzenie Alaverla z dzieciństwa. Ojca początkowo ogarnął gniew wzniecony zuchwałością młodego kapłana, jednak potem dotarło do niego, że ma w tym sporo własnej winy. Nigdy nie pozwolił synowi aby się wykazał. W końcu jednak zaakceptował jego wybór i w głębi duszy był pełen podziwu (ale i obaw) i z dumą żegnał syna, który wyruszał w nieznane niesiony pewnością swego powołania i miłością do swojego ludu.
Zabrał się z innymi elfami, które traktowały Aeris jako przystanek na morskim szlaku w drodze na Kontynent. Już wtedy zaczął tęsknić za Domem, a ukłucie niepewności sprawiało, że pytał się w myślach czy aby nie rzucił się na zbyt głęboką wodę. W istocie jednak kryło się w nim więcej odwagi i uporu niż sądził. Był bardziej podobny do ojca, niż zdawał sobie z tego sprawę.


Mi się podoba. Akceptuję.
Akceptuję.
Jeden dzień jak tysiąc lat i tysiąc lat jak jeden dzień.



Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl