Bo czĹowiek gĹupi jest tak bez przyczyny
Pośród ciemności w kanionie, na wybrzeżu nagle dało się usłyszeć szczęk zbroi oraz oręża, oto powoli zaczynał się wyłaniać oddział ciężkozbrojnych oraz postaci w szarych szatach. Błyskawicznie zajęli pozycję, jednakże zwiadowcy rebelii szybciej odkryli obecność napastnika. Na skutek alarmu wszczętego w Silwood odrazu wysłano oddział rebelii. Po kilku minutach doszło do pierwszego większego starcia, jednakże siły Szarej Kompanii na skutek przewagi liczebnej wyparły rebeliantów z kanionu. Obecnie do nadbrzeża przybiły okręty o czarnych żaglach, po dziesiątkach drabin wspinają się kolejni żołnierze, na potężnych dżwigach i z pomocą magii przenoszone są machiny. Nad ranem kanion pokrywają szare namioty.
*Ronan wrócił do miasta, po krótkiej rozmowie stwierdził ze nie zaśnie wiedząc ze oddziały sa tak blisko miasta, uzupełnił zapasy miodu w manierce i krąży obok zachodniej bramy*
*Lars po powrocie i bardzo krótkim odpoczynku udał udał się na zwiad. Wrócił i szybkim krokiem udał się do koszar*
*Laviet dowiedziawszy się o nadchodzącym wrogu usmięchnął się delikatni po czym poprawił pochwę przy pasie* W końcu będzie mi pisane walczyć o wolność tych niewinnych ludzi.. nadejdzie czas by sprawdzić się w prawdziwej bitwie. Mistrzu.. mam nadzieję, że jesteś cały i zdrowy. *pomyślał sobie wpatrując się w wejście do Kanioniu*
*Sibhreach przypadkiem znalazł sie w Kanionie tuż przed bitwą. Pod wpływem emocji przyłączył sie do obrońców. I tak, będąc przeciwko wojnie, znalazł się w jej centrum...
Był świadkiem straszliwej bitwy, pierwszej w jego życiu. I jak to w takich razach bywa, zamiast okryć się chwałą, ledwo uszedł z życiem, nie wypuszczając ze swego łuku ani jednej strzały... Rzucony przez niego ze zwoju czar "Klątwy nieuchronnych ciosów" nie zrobił wiekszego wrażenia na napastnikach.
Po bitwie wraz z innymi wycofał się do Silwood*
*Ahsis usłyszawszy o starciu uśmiechnęła się tylko pod nosem, poprawiła kaptur, po czym usiadła na dachu maski i mrużąc lekko oczy spojrzała w stronę kanionu*
* Qaphsiel gdy o tym usłyszał zaczął powoli krążyć nad miastem, wpatrując się w przygotowania obrońców Silwood. Gdy oszacował szanse, zaczął wygłaszać głośne, niesiące się echem modlitwy do Torma i rozmawiać z Rebeliantami, podnosząc ich morale*
*Vertoz usłyszawszy o nadciągających statkach, czym prędzej udał się w kierunku katapult sprawdzić ich stan techniczny. Po krótkich przelotnych oględzinach jednej z katapult wszeptał* Będziemy gotowi.
*Tenner po powrocie z kanionu opoczą trochę i poszedł na zobaczyć sytuację, a gdy wrócił udał się w kierunku koszar by powiedzieć co widział*
*Mehmen czytając raporty z akcji w kanionie uśmiecha się.*
A więc pętla się zaciska. Czas wreszcie skończyć tę przeklętą wojnę. Zwycięzca bierze wszystko.
*Gdy tylko usłyszał wieści o bitwie, czym prędzej poleciał dzięki zaklęciu w stronę kanionu. Tam przyłączył się do walki, zużywając większość swoich zaklęć do osłony wycofujących sie jednostek i pomocy uciekinierom. Podał kilku pokaleczonym środki uśmierzające ból i zajął się pomocą rebeliantom, pod nosem przysięgając zemstę na kapłanie i UNG-owcach lub/i Protektorach. Starał się nie okazywać złości na twarzy, jednak czasami kurczowo zaciskał dłonie i rozcapierzał palce*
Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka...
*Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do pracy.
*Brognar gdy usłyszał o bitwie, która się niedawno odbyła, ze złości uderzyłem toporem o tarczę i warknął do siebie w krasnoludzkim*
Na Clangeddina, takie rzeczy się dzieją, a działań krasnoludów, ani widu, ani słychu, trza szybko coś zrobić..
*Wyciągnął z podręcznej torby, niezapisany zwój i począł powolnymi, dokładnymi ruchami kreślić na nim krasnoludzkie runy. Kiedy skończył opuścił bramy Silwood przez południową bramę, marszowym krokiem*
Pomiędzy namiotami przemyka ubrana w czarną atłasową szatę postać. Co chwila przystaje i rwąc kłaki z brody wykrzykuje coś pełnym podniecenia piskliwym głosem. "Szybciej panowie szybciej" Głos postaci dobywa się zza wysokiego kołnierza. Pięciu magów podbiega do mówiącego, jeden z nich gestykulując wskazuje na wóz ciągnięty przez wołu i wyładowany wielkimi skrzyniami z niechlujnie ciosanej osiki. "Na litość wezyrskiej nierządnicy trza je zakopać przed świtaniem! Pognajcie tą leniwą bestie!" Jeszce raz zabrzmiał piskliwy głosik. Jeden z magów ukłonił się i dał znak woźnicy strzał z bata głucho rozpłynął się na grubym zadzie zwierzęcia wtapiając się w gwar wojskowego obozu.
*Glasa zauważywszy kolumny zbroojnych podążyła ich śladem, aby następnie z wygodnej kryjówki wśród wysokich gałęzi obserwować beznamiętnie bitwę*
Tak to jest gdy bandyci nie potrafią się dogadać *wyszeptała pod nosem spluwając na dół przeżutym fajkowym zielem*
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL