ďťż
[ Bard ] Jovin Blackrock


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Konto: Lord Thann
Imię: Jovin Blackrock
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Złoty krasnolud
Wiek: 51 lat
Wyznanie: Dumathoin
Pochodzenie:Silverymoon
Charakter: Prawdziwie neutralny.

Opis:
Widzisz krasnoluda o ciemno brązowej skórze. Jest niski, nawet jak na krasnoluda. Ma krótką, ciemną, starannie przystrzyżoną brodę, z białymi pierścieniami i ciemne włosy. Zazwyczaj jego głos jest spokojny. Porusza się spokojnym krokiem.

Historia:
Więc chcesz znać moją historię kapitanie? Dobrze opowiem Ci ją, gdyż dobry z Ciebie człek, a i wiele za przejazd nie chciałeś. No więc:

Pochodzę z Silverymoon, Klejnotu Północy. Mieszkaliśmy po sąsiedzku z rodzina elfów. Oni mieli dom w koronie drzewa, my wokół korzeni tego dębu.
Mój ojciec był rzemieślnikiem - zajmował sie obróbką kamieni szlachetnych. Matka pomagał mu w tym zajęciu, a także zajmowała się domem.
W młodości wykazywałem się większą inteligencją niż inne krasnoludy, lecz byłem słabszy fizycznie od nich. Biegle czytać, pisać i liczyć nauczyłem się w świątyni.

W wieku 45 lat zacząłem pomagać ojcu w pracowni - przygotowywałem wszelkie narzędzie potrzebne do pracy. Wcześniej zajmowałem się nauką, a także pomagałem w pracach domowych. Wolny czas spędzałem w świątyniach - ucząc sie historii Krain. Zacząłem wyznawać Dumathoina, gdyż jest on patronem wiedzy. Jak każdy porządny krasnolud zacząłem się uczyć walki. Narazie używałem tylko prostych broni. Pewien dzień w świątyni całkowicie mnie odmienił. Spotkałem tam Fredegara Rockcrushera, który jest krasnoludem i bliskim pomocnikiem Lady Alustriel. Bardzo mnie on zaciekawił - był słabo zbudowanym krasnoludem, miał prawie elfi głos i nade wszystko interesował się wiedzą. Pytasz skąd to wiem? Po prostu chwilkę z nim porozmawiałem, i strasznie mnie on zaciekawił. Od tej pory postanowiłem sie na nim wzorować. Troszeczkę. Nauczyłem się języka elfów, gdyż był bardzo przydatny - wiele ksiąg był w nim napisane, a nie wszystkie tłumaczenia są dokładne.

Kiedy osiągnąłem wiek 50 lat postanowiłem wyruszyć w świat. Byłem ciekawy świata i wiedzy. Miałem już dosyć spokojnego Silverymoon. Rodzice niechętnie sie na to zgodzili, gdyż na umiejętność walki toporem, przedkładałem naukę i wiedzę. Postanowiłem dołączyć do karawany. Po kilku dniach znalazłem miejsce dla siebie. Krasnoludzki kupiec, wraz ze swoją świtą - pięciu krasnoludów i gnoma głębinowego, wyruszał w drogę i zgodził się abym z nim pojechał. Cel drogi to Wrota Baldura. W trakcie drogi spędzałem dużo czasu z gnomem - nazywał się Orlamm. Chciałem poznać jego lud, lecz gnom nie był zbyt rozmowny.

Podczas drogi mieliśmy kłopot z orkami. Napadli nas, lecz ochrona karawany sobie poradziła. Zaciekawił mnie Orlamm, który walczyć w pierwszej linii. W pewnym momencie za jego plecami pojawił się ork i toporem wzniesionym do uderzenia. Mój partner nie miał szans aby uniknąć ciosu, lecz szybko wystrzeliłem z kuszy i zabiłem orka. Po walce gnom postanowił mi się odwdzięczyć - zaczął mnie uczyć języka gnomów głębinowych, a także wręczył księgę w dwóch językach - gnomów głębinowych i krasnoludzkim. Było to podręcznik do nauki krasnoludzkiego, lecz mogłem go wykorzystać aby lepiej poznać język głębinowych gnomów. Reszta drogi przebiegła spokojnie.

We Wrotach Baldura karawana miała zaczekać dwa dekadnie. W tym czasie postanowiłem odwiedzić znane miejsce - Candlekeep. Bezpiecznie dotarłem do twierdzy, lecz niestety nie wiedziałem czego Ci mnisi chcą za wejście. Żadna moja księga nie była warta 1000 sztuk złota niestety. Zawiedziony wróciłem do Wrót. Po drodze spotkałem kupca, która zapłacił za ochronę towaru. Nic nas nie napadło. Siedząc w karczmie we Wrotach usłyszałem opowieści o pobliskiej wyspie Aeris i liczu który kiedyś tam mieszkał. Błyskawicznie skojarzyłem fakty - licz, cenne księgi i zapiski, wstęp do Candlekeep. Nie myśląc o niczym innym pobiegłem do doków i znalazłem statek płynący na tą wyspę.

I tak oto trafiłem na twój statek kapitanie. Oho, chyba juz widać ląd. No to zsiadam.



Ale nie zauważyłem abym mógł go w grze wyznawać. Więc wybrałem Dumathoina.
A jaki bym musiał wybrać? Moim założeniem jest nie mieszanie się zbytnie do tych ,,złych lub dobrych". Niestety bard wyklucza charakter praworządny neutralny, a chciałbym mieć przynajmniej część neutralną.
Hm... chaotyczny neutralny?


Mogę zmienić na chaotyczny neutralny, i zmienić bóstwo, ale czy historia będzie do tego pasować?
Zapomniałem dopisać - krasnoludy zazwyczaj są praworządne, więc czy nie będzie to przeszkadzać?
Pogrubiłem poprawki. Reszta w porządku?
Konto: Lord Thann
Imię: Jovin Blackrock
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Złoty krasnolud
Wiek: 51 lat
Wyznanie: Dugmaren Jasny Płaszcz
Pochodzenie:Silverymoon

Charakter: Chaotyczny neutralny

Opis:
Widzisz krasnoluda o ciemno brązowej skórze. Jest niski, nawet jak na krasnoluda. Ma krótką, ciemną, starannie przystrzyżoną brodę, z białymi pierścieniami i ciemne włosy. Zazwyczaj jego głos jest spokojny. Porusza się spokojnym krokiem.

Historia:
Więc chcesz znać moją historię kapitanie? Dobrze opowiem Ci ją, gdyż dobry z Ciebie człek, a i wiele za przejazd nie chciałeś. No więc:

Pochodzę z Silverymoon, Klejnotu Północy. Mieszkaliśmy po sąsiedzku z rodzina elfów. Oni mieli dom w koronie drzewa, my wokół korzeni tego dębu.
Mój ojciec był rzemieślnikiem - zajmował sie obróbką kamieni szlachetnych. Matka pomagał mu w tym zajęciu, a także zajmowała się domem.
W młodości wykazywałem się większą inteligencją niż inne krasnoludy, lecz byłem słabszy fizycznie od nich. Biegle czytać, pisać i liczyć nauczyłem się w świątyni.

W wieku 45 lat zacząłem pomagać ojcu w pracowni - przygotowywałem wszelkie narzędzie potrzebne do pracy. Wcześniej zajmowałem się nauką, a także pomagałem w pracach domowych. Wolny czas spędzałem w świątyniach - ucząc sie historii Krain. Zacząłem wyznawać Dugmarena , gdyż jest on patronem wiedzy. Jak każdy porządny krasnolud zacząłem się uczyć walki. Narazie używałem tylko prostych broni. Pewien dzień w świątyni całkowicie mnie odmienił. Spotkałem tam Fredegara Rockcrushera, który jest krasnoludem i bliskim pomocnikiem Lady Alustriel. Bardzo mnie on zaciekawił - był słabo zbudowanym krasnoludem, miał prawie elfi głos i nade wszystko interesował się wiedzą. Pytasz skąd to wiem? Po prostu chwilkę z nim porozmawiałem, i strasznie mnie on zaciekawił. Od tej pory postanowiłem sie na nim wzorować. Troszeczkę. Nauczyłem się języka elfów, gdyż był bardzo przydatny - wiele ksiąg był w nim napisane, a nie wszystkie tłumaczenia są dokładne.

Kiedy osiągnąłem wiek 50 lat postanowiłem wyruszyć w świat. Byłem ciekawy świata i wiedzy. Miałem już dosyć spokojnego Silverymoon. Rodzice niechętnie sie na to zgodzili, gdyż na umiejętność walki toporem, przedkładałem naukę i wiedzę. Postanowiłem dołączyć do karawany. Po kilku dniach znalazłem miejsce dla siebie. Krasnoludzki kupiec, wraz ze swoją świtą - pięciu krasnoludów i gnoma głębinowego, wyruszał w drogę i zgodził się abym z nim pojechał. Cel drogi to Wrota Baldura. W trakcie drogi spędzałem dużo czasu z gnomem - nazywał się Orlamm. Chciałem poznać jego lud, lecz gnom nie był zbyt rozmowny.

Podczas drogi mieliśmy kłopot z orkami. Napadli nas, lecz ochrona karawany sobie poradziła. Zaciekawił mnie Orlamm, który walczyć w pierwszej linii. W pewnym momencie za jego plecami pojawił się ork i toporem wzniesionym do uderzenia. Mój partner nie miał szans aby uniknąć ciosu, lecz szybko wystrzeliłem z kuszy i zabiłem orka. Po walce gnom postanowił mi się odwdzięczyć - zaczął mnie uczyć języka gnomów głębinowych, a także wręczył księgę w dwóch językach - gnomów głębinowych i krasnoludzkim. Było to podręcznik do nauki krasnoludzkiego, lecz mogłem go wykorzystać aby lepiej poznać język głębinowych gnomów. Reszta drogi przebiegła spokojnie.

We Wrotach Baldura karawana miała zaczekać dwa dekadnie. W tym czasie postanowiłem odwiedzić znane miejsce - Candlekeep. Bezpiecznie dotarłem do twierdzy, lecz niestety nie wiedziałem czego Ci mnisi chcą za wejście. Żadna moja księga nie była warta 1000 sztuk złota niestety. Zawiedziony wróciłem do Wrót. Po drodze spotkałem kupca, która zapłacił za ochronę towaru. Nic nas nie napadło. Siedząc w karczmie we Wrotach usłyszałem opowieści o pobliskiej wyspie Aeris i liczu który kiedyś tam mieszkał. Błyskawicznie skojarzyłem fakty - licz, cenne księgi i zapiski, wstęp do Candlekeep. Nie myśląc o niczym innym pobiegłem do doków i znalazłem statek płynący na tą wyspę.

I tak oto trafiłem na twój statek kapitanie. Oho, chyba juz widać ląd. No to zsiadam.

Akceptuję.
Dziękuję pięknie
Czekam na drugą akceptację. Widzę że jednak Sileas ocenia historie
Ja się przyczepię jednak.
1. Złote krasnoludy niezwykle rzadko żyją tak daleko na północy Więc skąd sie wzięły te?
2. Do Candlekeep jest jednak z Wrót kawałek drogi. I podróż tam nie jest zwykłą wycieczką krajoznawczą. Krasnolud wyruszył tam samodzielnie? Nie mówiąc już o tym, iż cieżko wyobrazić sobie barda, który udaje się w taką podróż nie wiedząc o podstawowym fakcie dotyczącym warowni

Poza tym - nienajgorzej.
Nadal niedobrze - do Cadlekeep jest naprawdę daleko. Nikt nie zgodziłby sie ot tak skręcić i nadrobić jakieś 100 mil w tak krótkiej podróży (Wrota-Beregost). Do Candlekeep docierają tylko ci, którzy chcą tam dotrzeć . Nie prościej napisać, że dowiedzialeś się o cenie wcześniej - i dlatego wyruszyłeś? Musisz "dojeżdżać" do murów?
Na to nie wpadłem. Tak to jest jak się mało śpi

Konto: Lord Thann
Imię: Jovin Blackrock
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Złoty krasnolud
Wiek: 51 lat
Wyznanie: Dugmaren Jasny Płaszcz
Pochodzenie:Silverymoon
Charakter: Chaotyczny neutralny

Opis:
Widzisz krasnoluda o ciemno brązowej skórze. Jest niski, nawet jak na krasnoluda. Ma krótką, ciemną, starannie przystrzyżoną brodę, z białymi pierścieniami i ciemne włosy. Zazwyczaj jego głos jest spokojny. Porusza się spokojnym krokiem.

Historia:
Więc chcesz znać moją historię kapitanie? Dobrze opowiem Ci ją, gdyż dobry z Ciebie człek, a i wiele za przejazd nie chciałeś. No więc:

Pochodzę z Silverymoon, Klejnotu Północy. Mieszkaliśmy po sąsiedzku z rodzina elfów. Oni mieli dom w koronie drzewa, my wokół korzeni tego dębu. Mój pradziadek przybył do Silverymoon z południa, więc nasza rodzina była jednymi z nielicznych złotych krasnoludów w tym mieście.
Mój ojciec był rzemieślnikiem - zajmował sie obróbką kamieni szlachetnych. Matka pomagał mu w tym zajęciu, a także zajmowała się domem.
W młodości wykazywałem się większą inteligencją niż inne krasnoludy, lecz byłem słabszy fizycznie od nich. Biegle czytać, pisać i liczyć nauczyłem się w świątyni.

W wieku 45 lat zacząłem pomagać ojcu w pracowni - przygotowywałem wszelkie narzędzie potrzebne do pracy. Wcześniej zajmowałem się nauką, a także pomagałem w pracach domowych. Wolny czas spędzałem w świątyniach - ucząc sie historii Krain. Zacząłem wyznawać Dugmarena , gdyż jest on patronem wiedzy. Jak każdy porządny krasnolud zacząłem się uczyć walki. Narazie używałem tylko prostych broni. Pewien dzień w świątyni całkowicie mnie odmienił. Spotkałem tam Fredegara Rockcrushera, który jest krasnoludem i bliskim pomocnikiem Lady Alustriel. Bardzo mnie on zaciekawił - był słabo zbudowanym krasnoludem, miał prawie elfi głos i nade wszystko interesował się wiedzą. Pytasz skąd to wiem? Po prostu chwilkę z nim porozmawiałem, i strasznie mnie on zaciekawił. Od tej pory postanowiłem sie na nim wzorować. Troszeczkę. Nauczyłem się języka elfów, gdyż był bardzo przydatny - wiele ksiąg był w nim napisane, a nie wszystkie tłumaczenia są dokładne.

Kiedy osiągnąłem wiek 50 lat postanowiłem wyruszyć w świat. Byłem ciekawy świata i wiedzy. Miałem już dosyć spokojnego Silverymoon. Rodzice niechętnie sie na to zgodzili, gdyż na umiejętność walki toporem, przedkładałem naukę i wiedzę. Postanowiłem dołączyć do karawany. Po kilku dniach znalazłem miejsce dla siebie. Krasnoludzki kupiec, wraz ze swoją świtą - pięciu krasnoludów i gnoma głębinowego, wyruszał w drogę i zgodził się abym z nim pojechał. Cel drogi to Wrota Baldura. W trakcie drogi spędzałem dużo czasu z gnomem - nazywał się Orlamm. Chciałem poznać jego lud, lecz gnom nie był zbyt rozmowny.

Podczas drogi mieliśmy kłopot z orkami. Napadli nas, lecz ochrona karawany sobie poradziła. Zaciekawił mnie Orlamm, który walczyć w pierwszej linii. W pewnym momencie za jego plecami pojawił się ork i toporem wzniesionym do uderzenia. Mój partner nie miał szans aby uniknąć ciosu, lecz szybko wystrzeliłem z kuszy i zabiłem orka. Po walce gnom postanowił mi się odwdzięczyć - zaczął mnie uczyć języka gnomów głębinowych, a także wręczył księgę w dwóch językach - gnomów głębinowych i krasnoludzkim. Było to podręcznik do nauki krasnoludzkiego, lecz mogłem go wykorzystać aby lepiej poznać język głębinowych gnomów. Reszta drogi przebiegła spokojnie.

We Wrotach Baldura karawana miała zaczekać dwa dekadnie. W tym czasie postanowiłem odwiedzić znane miejsce - Candlekeep. Cóż kiedy dowiedziałem się że Ci mnisi żądają księgi o wartości 1000 sztuk złota, mój entuzjazm upadł. Od tej pory włóczyłem się po karczmach. Pewnego dnia, siedząc w karczmie usłyszałem opowieści o pobliskiej wyspie Aeris i liczu który kiedyś tam mieszkał. Błyskawicznie skojarzyłem fakty - licz, cenne księgi i zapiski, wstęp do Candlekeep. Nie myśląc o niczym innym pobiegłem do doków i znalazłem statek płynący na tą wyspę.

I tak oto trafiłem na twój statek kapitanie. Oho, chyba już widać ląd. No to zsiadam.
Mógłby ktoś tu zajrzeć i ocenić?
Zanim zaakceptuję mam drobne pytanie - która to już twoja postać?
W zasadzie to napisałem o usunięcie 3 i nie chciałem jej tworzyć zanim tamte nie będą usunięte.
Akceptuję
http://neverwinter2.gram....p?p=68383#68383 -- ponawiam prośbę.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl