Bo czĹowiek gĹupi jest tak bez przyczyny
Konto: Nomad3
imię postaci: Neriar Smallfoot
płeć: mężczyzna
rasa: niziołek waleczniak
klasa: łowca
zwierzęcy towarzysz: Misiek
wiek: 29
charakter: neutralny dobry
pochodzenie: Mała wieś w połowie drogi z Zielonego Gniazda do Berdusk, opodal rzeki Chionthar
wyznanie: Sheela Peryroyl
Opis:
Niziołek ma ciemnobrązowe, krótko przystrzyżone włosy i zadbane bokobrody. Na świat bystro spogląda piwnymi, lekko podkrążonymi oczyma, którym do wtóru często się uśmiecha. Ogorzała od słońca, zadbana twarzyczka, wątła postura i szpiczaste uszka czynią go niemal miniaturą elfa. Porusza sie szybkim kroczkiem.
Historia:
Ha! Wreszcie cię mam bestyjo… hę? Na dzika to ty nie wygląd… gdzie mi tu?! Ha! Łapy od tego żelastwa i leż jak się wyłożyłeś bo następnym razem kulką żelazną, a nie żołędziem zbierzesz. Gadaj teraz ktoś ty i co się tu pałętasz. Zgubiłeś się… taa, niemałoś obcharatany, nikt nie mówił ci, że w las się nie chodzi samo jak palec, jak się go nie zna? Masz szczęście, żeś na zbója jakiego nie trafił. Dobra, wstawaj, ale tego brzeszczota zaraz mi do pochwy chowaj. No… widzę dogadamy się. Więc, skądżeś wyszedł? Hoho, to całkiem niemały kawał drogi. No ale mówiłem wstań… coś taki blady? Ooo… Misiek! Tutaj jesteś sierściuchu ty! Chodźże tu za uchem, hoho, dobrze nie? Coście niedźwiedzia nie widzieli? No raźno, wstawajcie. Odstawić was trza do miasta… no mówiłem, żem nie zbój żaden… a kto, a kto? Powsinoga se mówcie, nie obrażę się. Też miło. No to ruszajmy… Misiek no chodź tu, hopsa! No to teraz pędź jak wich… no przecie czyste mam butki, zresztą potem nad staw idziemy toć się obmyjesz… jaką rybę zjesz, no i mi też byś jakiego łososia ułowił, bo burczeć zaczyna w brzuchu… No to teraz, hehe, możemy na poziomie porozmawiać… Co was tu przygnało, ah tak zgubiony… to może dokąd? Aaa tak od razu trza było… w tył zwrot Misiek! Droga jeszcze dalsza, ale przynajmniej nasza zguba nie będzie się musiała znowu wędrować. Esz… choliba, znowu deszcz, ledwo wczorej ulewa przeszła, gdyby tak w wioseczce tak padało… ale, tam piosnka na to była nawet, jak ta zwrotka? Aaa…
Pada deszczyk, pada równo,
Raz padnie na kwiatek, drugi raz na gów…
…no i teraz można w ulewe maszerować… A jakiż ja niedomyślny, pewnieście głodni i o suchym pysku… Widzicie tamtą roślinę? Weźcie jej liścia zegnijcie to w sam raz deszczówki popijecie… A tamte jagody to jeść można… A smacznego! Pyszne, nie? Ha, bo trujące! Hahaha, no żartowałem przeca, jedzcie spokojni… kawał kiełbachy mam to się pewnie też skusicie… Taa, przednio wędzona. A skąd ja tu? A to przydługawa opowiastka… No fakt, mówiłem, że droga daleka… Ale jakbym przenudzał to mówcie śmiało. Od początku? A jaki tu początek, ze wsi jestem, w stodole urodzony… no dobra, w całkiem miłej norce, nie będę krył. Z tatkiem i mamcią na tej wsi się żyło, wieś gdzie na Zielonych Polach leży, tam rzeczka taka… Chionthar, płynie… tak ta wioseczka w połowie drogi jak miasto… eee.. Berdusk to za rzeczką będzie i osada Zielonego Gniazda… A tak, pewnie nic wam nie mówią te nazwy… Te, Zachodnie Ziemie Centralne? O już bardziej pojmujecie widzę…
Aż tak dziwnie? Co wy naprawdę myślicie, że niziołki to same hultaje?! No to macie za dowód, przynajmniej jeden nie jest! A zdziwionyś, że w ogóle proca, mieczyki i takie tam zbrojne? Eh, co tu by rzec… zaczęło się chyba od tego, że ze mnie żaden prawie pożytek w polu był… Dziadunio to ino narzekał, że biegałbym ino, włóczył się gdzie, a pracy się nie imał… A to ci nuda niewyobrażalna, siedzieć z sierpem w polu cały dzień… Tatko mnie dopiero na dwudzieste urodziny pokazał czym się dokładnie zajmuje…Choliba! zrazu mnie tak trzeba było, a nie siedzieć w polu parę latek! Tego… no, obrońcą wioski Tatko był! Co? Jakim znowu strażnikiem?! Obrońcą mówię… co to chroni wioskę, a nie zamyka pijaków spod oberży. Chatka nawet za wsią była dla Tatka i Kolegów… kto tam… hm, Ostwald’owie, Longbottom’owie, Puk’owie… no całkiem liczne grono z nas było. A, i Stary Tallows, najwięcej chyba wiedział o swoim fachu to od niego i Tatka najwięcej się uczyłem. No w tej chatce, jak pierwszy raz zobaczyłem, te sprzęty…hoho, pułapki jakie, zwoje lin, broni jakiej pełno, piki, łuczki… proce! Nożyki różne, mieczyki, żelastwa, że hoho i jeszcze. A tam jeszcze prócz magazynku, było kilka ciasnych kwaterek i spichlerzyk na co się upolowało… a oczywista też, że kominek był, co by jak kto głodny to wziął coś ze spichlerzyka i upichcił. I co z tym? No wioski bronili, od tego są obrońcy, nie? A to z tatkiem jakiego zająca upolować, sidełka na co większego rozstawić, przecie samym chlebem się nie wyżyje… czasem też się co napatoczyło, wilk jaki czy co takiego to trza było przegonić! Tatko mnie tam uczył, jak procą się posługiwać… sidła zastawiać, obserwować otoczenie i takie tam… a i najważniejsze, kiedy walczyć, a kiedy nogi za pas brać, haha! Czasem to karawanę do okolicznych miastek co jechały chroniliśmy, kucyki w zaprzegu i targały wóz do miasta, co by sprzedać ziarna i czego tam jeszcze, a i bratkowie z miasta co kupić chcieli… Żyć nie umierać, nie?
No ale tak swojsko też niestety nie było… jak z dwadzieścia sześć wiosen miałem, karawanę myśmy znowu eskortowali do tego miasta, Berdusk, przez rzeczkę Chionthar już się przeprawiliśmy weseli, że już blisko… pamiętam ino, że wyskoczyli na nas zbóje jacy… Dwu ode mnie samego dostało kulką w czoło i się złożyli na ziemi, a potem to coś mi pociemniało w oczach, widziałem padając jak jeden z braci Ostwaldów siecze się z jakim zbirem… Obudziłem się pod wozem… znaczy obudzono mnie, wtedy to kamieniem któryś bandyta, niech go cholera, od rzyci strony mnie rzucił kamcorem… Bandytów już nie było, słowem dostali w kość i wzięli nogi za pas… Taa, ładnie ponoć poszło potem się dowiedziałem ale, ino wstałem okazało się, że Tatko oberwał nielicho, Stary też się na nogach ledwo trzymał… szybko otrzeźwiałem. Kuca mi prędko dali, bo to ja w sumie na siłach zostałem, że niby przespałem… i na tym kucu, żal mi zrobiło się go nieco, bo popędzałem zwierzę niemiłosiernie, do miasta pędziłem po jakiego uzdrowiciela… pamiętam do dziś jak mnie wtedy rzyć bolała, bo nie było nawet czasu na siodłanie kuca i wierzchem jechałem …no, a Tatko…
Tatko się wykaraskał, Stary szczęśliwie też, choć leżał w łóżku z dobry miesiąc dłużej niż Ojczulek. Ha! Potem to im odprawili ucztę we wsi, że bohaterowie! Jak sobie przypomnę te toasty, już mnie głowa boleć na powrót zaczyna, uh… Tatko się wylizał ale władzę stracił w prawie całej lewej ręce, a i kuśtykał… Przeszedł jakby to rzec, na emeryturę i wraz ze Starym ino uczyli tych co też myśliwymi się robili… Hmm… Tatko jeszcze na tej uczcie zwierzył mi się, że myślał, że wtedy… że wtedy tam na trakcie to będzie koniec, że tyle rzeczy nie widział, że mi ich nie pokazał… że tego żałuje i nie chce, żebym ja żałował… Koniec tej opowieści się zbliża, już chyba widzę palisady… Tatko mówił mi, żebym gdzie wyruszył, zobaczył co jest tam, gdzie na mapach białe plamy, a mnie od małego mapy strasznie interesowały…
W trzy lata po tamtym napadzie, miałem jechać z kolejną karawaną… Pożegnałem się z rodzinką, wioską i znajomymi, pożegnałem ciepłą norkę. Zrazu do Zielonego Gniazda bezpiecznie dojechaliśmy. Tam też pożegnałem się z bratkami z którymi przybyłem, tam również podłączyłem się do innej niziołczej karawany, która do Wrót Baldura zmierzała, oprócz mnie jeszcze paru Dużych Ludzi chroniło wóz, więc było całkiem bezpiecznie, a i tak nic nas przez całą drogę nie zaczepiło… no może komary… Hohoho, no trzeba patrzeć gdzie się chodzi… o tym też ten, jak to?
Hej! Idę w las, deszczyk w koło kapoce,
Hej! Żem w łajno wlazł, coś mi w bucie chlupoce!
Spokojnie, miasto już nawet widać, długo ci nie po chlupoce… Aaa, tak dotarłem bezpiecznie, po drodze zapuściłem jeszcze baczki, żeby sobie nikt nie myślał żem jaki gołowąs… Czemu w ogóle do Wrót? Jeszcze w Zielonym Gnieździe parę map wybadałem, a potem tom po jednej palcem wodził z zamkniętymi oczyma. No poważnie ci mówie, nie śmiej się! Takie ci małe coś palcem najechałem, prawie za plamę wziąłem, pytam się co to… no i to masz tą wysepkę po której właśnie stąpamy. Pomyślałem, że może być… Jeszcze tylko w porcie Wrót Baldura monetą rzuciłem którym to statkiem popłynąć, ale mniejsza o to… tak, czy siak wybrałem ten na który, hehe, było mnie stać… No i to było by na tyle. Nie, nie ma za co… zresztą pogadać z kimś musiałem, dawno ze szlaku nie schodziłem… wypijcie ino za moje zdrówko i starczy, hehe! Za jakie trzy dzionki do miasta zajdę, to może razem obalimy jakąś małą beczułkę piwa. No to hej!
Bywaj…
Update, literówki i takie tam...
Konto: Nomad3
imię postaci: Neriar Smallfoot
płeć: mężczyzna
rasa: niziołek waleczniak
klasa: łowca
zwierzęcy towarzysz: Misiek
wiek: 29
charakter: neutralny dobry
pochodzenie: Mała wieś w połowie drogi z Zielonego Gniazda do Berdusk, opodal rzeki Chionthar
języki: niziołczy, wspólny, chondathski, leśny
wyznanie: Sheela Peryroyl
Opis:
Niziołek ma ciemnobrązowe, krótko przystrzyżone włosy i zadbane bokobrody. Na świat bystro spogląda piwnymi, lekko podkrążonymi oczyma, którym do wtóru często się uśmiecha. Ogorzała od słońca, zadbana twarzyczka, wątła postura i szpiczaste uszka czynią go niemal miniaturą elfa. Porusza sie szybkim kroczkiem.
Historia:
Ha! Wreszcie cię mam bestyjo… hę? Na dzika to ty nie wygląd… gdzie mi tu?! Ha! Łapy od tego żelastwa i leż jak się wyłożyłeś bo następnym razem kulką żelazną, a nie żołędziem zbierzesz. Gadaj teraz ktoś ty i co się tu pałętasz. Zgubiłeś się… taa, niemałoś obcharatany... nikt nie mówił ci, że w las się nie chodzi samo jak palec, jak się go nie zna? Masz szczęście, żeś na zbója jakiego nie trafił. Dobra, wstawaj, ale tego brzeszczota zaraz mi do pochwy chowaj. No… widzę dogadamy się. Więc, skąd żeś wyszedł? Hoho, to całkiem niemały kawał drogi. No ale mówiłem wstań… coś taki blady? Ooo… Misiek! Tutaj jesteś sierściuchu ty! Chodźże tu za uchem, hoho, dobrze nie? Coście niedźwiedzia nie widzieli? No raźno, wstawajcie. Odstawić was trza do miasta… no mówiłem, żem nie zbój żaden… a kto, a kto? Powsinoga se mówcie, nie obrażę się. Też miło. No to ruszajmy… Misiek no chodź tu, hopsa! No to teraz pędź jak wich… no przecie czyste mam butki, zresztą potem nad staw idziemy toć się obmyjesz… jaką rybę zjesz, no i mi też byś jakiego łososia ułowił, bo burczeć zaczyna w brzuchu, a kiełbacha się przejadła… No to teraz, hehe, siadłem na Miśka i można na poziomie porozmawiać… Co was tu przygnało, ach tak zgubiony… to może dokąd? Aaa tak od razu trza było… w tył zwrot Misiek! Droga jeszcze dalsza, ale przynajmniej nasza zguba nie będzie musiała znowu wędrować. Esz… choliba, znowu deszcz, ledwo wczorej ulewa przeszła, gdyby tak w wioseczce tak padało… ale, tam piosnka na to była nawet, jak ta zwrotka? Aaa…
Pada deszczyk, pada równo,
Raz padnie na kwiatek, drugi raz na gów…
…no i teraz można w ulewę maszerować… A jakiż ja niedomyślny, pewnieście głodni i o suchym pysku… Widzicie tamtą roślinę? Weźcie jej liścia zegnijcie to w sam raz deszczówki popijecie… A tamte jagody to jeść można… A smacznego! Pyszne, nie? Ha, bo trujące! Hahaha, no żartowałem przeca, jedzcie spokojni… kawał kiełbachy mam to się pewnie też skusicie… Taa, przednio wędzona. A skąd ja tu? A to przydługawa opowiastka… No fakt, mówiłem, że droga daleka… Ale jakbym przynudzał to mówcie śmiało. Od początku? A jaki tu początek, ze wsi jestem, w stodole urodzony… no dobra, w całkiem miłej norce, nie będę krył. Z Tatkiem i Mamcią na tej wsi się żyło, wieś gdzie na Zielonych Polach leży, tam rzeczka taka… Chionthar, płynie… tak ta wioseczka w połowie drogi jak miasto… eee.. Berdusk to za rzeczką będzie i osada Zielonego Gniazda… A tak, pewnie nic wam nie mówią te nazwy… Te, Zachodnie Ziemie Centralne? O już bardziej pojmujecie widzę…
Aż takie dziwne? Co wy naprawdę myślicie, że niziołki to same hultaje?! No to macie za dowód, że przynajmniej jeden nie jest! A zdziwionyś, że w ogóle proca, mieczyki i takie tam zbrojne? Eh, co tu by rzec… zaczęło się chyba od tego, że ze mnie żaden prawie pożytek w polu był… Dziadunio to ino narzekał, że biegałbym, włóczył się gdzie, a pracy się nie imał… A to ci nuda niewyobrażalna, siedzieć z sierpem w polu cały dzień… Tatko mnie dopiero na dwudzieste urodziny pokazał czym się dokładnie zajmuje…Choliba! Zrazu mnie tak trzeba było, a nie siedzieć w polu parę latek! Tego… no, obrońcą wioski Tatko był! Co? Jakim znowu strażnikiem?! Obrońcą mówię… co to chroni wioskę, a nie zamyka pijaków spod oberży. Chatka nawet za wsią była dla Tatka i Kolegów… kto tam… hm... Ostwald’owie, Longbottom’owie, Puk’owie… no całkiem liczne grono z nas było. A, i Stary Tallows, najwięcej chyba wiedział o swoim fachu to od niego i Tatka najwięcej się uczyłem. No w tej chatce, jak pierwszy raz zobaczyłem, te sprzęty…hoho, pułapki jakie, zwoje lin, broni jakiej pełno, piki, łuczki… proce! Nożyki różne, mieczyki, żelastwa, że hoho i jeszcze. A tam jeszcze prócz magazynku, było kilka ciasnych kwaterek i spichlerzyk żeby uchować co się upolowało… a oczywista też, że kominek był, co by jak kto głodny to wziął coś ze spichlerzyka i upichcił. I cośmy robili? No wioski bronili, od tego są obrońcy, nie? A to z Tatkiem jakiego zająca upolować, sidełka na co większego rozstawić, przecie samym chlebem się nie wyżyje… czasem też się co napatoczyło, wilk jaki czy co takiego to trza było przegonić! Tatko mnie tam uczył, jak procą się posługiwać… sidła zastawiać, obserwować otoczenie i takie tam… a i najważniejsze, kiedy walczyć, a kiedy nogi za pas brać, haha! Czasem to karawany do okolicznych miastek co jechały chroniliśmy, kucyki w zaprzęg i targały wóz do miasta, co by sprzedać ziarna i czego tam jeszcze, a i bratkowie z miasta co kupić chcieli… Żyć nie umierać, nie?
No ale tak swojsko też niestety nie było… jak z dwadzieścia sześć wiosen miałem, karawanę myśmy znowu eskortowali do tego miasta, Berdusk, przez rzeczkę Chionthar już się przeprawiliśmy weseli, że już blisko… pamiętam ino, że wyskoczyli na nas zbóje jacy… Dwu ode mnie samego dostało kulką w czoło i się złożyli na ziemi, a potem to coś mi pociemniało w oczach, widziałem padając jak jeden z braci Ostwaldów siecze się z jakim zbirem… Obudziłem się pod wozem… znaczy obudzono mnie, wtedy to któryś bandyta, niech go cholera, od rzyci strony mnie rzucił kamcorem… Bandytów już nie było, słowem dostali w kość i wzięli nogi za pas… Taa, ładnie ponoć poszło potem się dowiedziałem ale, ino wstałem okazało się, że Tatko oberwał nielicho, Stary też się na nogach ledwo trzymał… szybko otrzeźwiałem. Kuca mi prędko dali, bo to ja w sumie na siłach zostałem, że niby przespałem… i na tym kucu, żal mi zrobiło się go nieco, bo popędzałem zwierzę niemiłosiernie, do miasta pędziłem po jakiego uzdrowiciela… pamiętam do dziś jak mnie wtedy rzyć bolała, bo nie było nawet czasu na siodłanie kuca i wierzchem jechałem …no, a Tatko…
Tatko się wykaraskał, Stary szczęśliwie też, choć leżał w łóżku z dobry miesiąc dłużej niż Ojczulek. Ha! Potem to im odprawili ucztę we wsi, że bohaterowie! Jak sobie przypomnę te toasty, już mnie głowa boleć na powrót zaczyna, uh… Tatko się wylizał ale władzę stracił w prawie całej lewej ręce, a i kuśtykał… Przeszedł jakby to rzec, na emeryturę i wraz ze Starym ino uczyli tych co też myśliwymi się robili… Hmm… Tatko jeszcze na tej uczcie zwierzył mi się, że myślał, że wtedy… że wtedy tam na trakcie to będzie koniec, że tylu rzeczy nie widział, że mi ich nie pokazał… że tego żałuje i nie chce, żebym ja żałował… Koniec tej opowieści się zbliża, już chyba widzę palisady… Tatko mówił mi, żebym gdzie wyruszył, zobaczył co jest tam, gdzie na mapach białe plamy, a mnie od małego mapy cholernie interesowały…
W trzy lata po tamtym napadzie, miałem jechać z kolejną karawaną… Pożegnałem się z rodzinką, wioską i znajomymi, pożegnałem ciepłą norkę. Zrazu do Zielonego Gniazda bezpiecznie dojechaliśmy. Tam też pożegnałem się z bratkami z którymi przybyłem, tam również podłączyłem się do innej niziołczej karawany, która do Wrót Baldura zmierzała, oprócz mnie jeszcze paru Dużych Ludzi chroniło wóz, więc było całkiem bezpiecznie, a i tak nic nas przez całą drogę nie zaczepiło… no może komary… Hohoho, no trzeba patrzeć gdzie się chodzi… o tym też ten, jak to?
Hej! Idę w las, deszczyk w koło kapoce,
Hej! Żem w łajno wlazł, coś mi w bucie chlupoce!
Spokojnie, miasto już nawet widać, długo ci nie po chlupoce… Aaa, tak dotarłem bezpiecznie, po drodze zapuściłem jeszcze baczki, żeby sobie nikt nie myślał żem jaki gołowąs… Czemu w ogóle do Wrót? Jeszcze w Zielonym Gnieździe parę map wybadałem, a potem tom po jednej palcem wodził z zamkniętymi oczyma. No poważnie ci mówię, nie śmiej się! Takie ci małe coś palcem najechałem, prawie za plamę wziąłem, pytam się co to… no i to masz tą wysepkę po której właśnie stąpamy. Pomyślałem, że może być… Jeszcze tylko w porcie Wrót Baldura monetą rzuciłem którym to statkiem popłynąć, ale mniejsza o to… tak, czy siak wybrałem ten na który, hehe, było mnie stać… No i to było by na tyle. Nie, nie ma za co… zresztą pogadać z kimś musiałem, dawno ze szlaku nie schodziłem… wypijcie ino za moje zdrówko i starczy, hehe! Za jakie trzy dzionki do miasta zajdę, to może razem obalimy jakąś małą beczułkę piwa. No to hej!
Bywaj…
skromnie się przypominam
Cytat
Longbottom’owie, Puk’owie
Zalatuje mi Harrym Potterem
Rozumiem, że nizioł opowiadał tę historię już komuś jak był na wyspie Aeris ?
Jedno mi coś nie pasuje, łowca dostaje swojego zwierza chyba dopiero na 6 poziomie. Jak masz zamiar to odegrać ? W końcu pisujesz, że jeździsz na niedźwiedziu.
CytatZalatuje mi Harrym Potterem
Takie akurat wylosowało
Mogę warunkowo zaakceptować o ile potwierdzi to dwóch innych mg. Po prostu nie jestem pewien tego motywu co do opowieści na Aeris i z tym miśkiem.
CytatPo prostu nie jestem pewien tego motywu co do opowieści na Aeris i z tym miśkiem.
Chodziło mi o ciekawszą formę z lekka opowieść, coś żywszego, tak by nastrojem pasowało do niziołka, a jako, że będzie on łowcą, coś podobnego uznałem za prawdopodobne.
A co do misia, jego wybiorę na serwie , więc będzie zgodność historia - postać w grze.
CytatMogę warunkowo zaakceptować o ile potwierdzi to dwóch innych mg.
Ktoś się dołączy?
A ja odrzucam.
Statystyki - wartości inteligencji i mądrości nie zgadzają mi się z językiem i treścią historii.
Dodatkowo interpunkcja (zwłaszcza używanie wielokropka bez powodu) drażni mnie niesamowicie.
Konto: Nomad3
imię postaci: Neriar Smallfoot
płeć: mężczyzna
rasa: niziołek waleczniak
klasa: łowca
zwierzęcy towarzysz: Misiek
wiek: 29
charakter: neutralny dobry
pochodzenie: Mała wieś w połowie drogi z Zielonego Gniazda do Berdusk, opodal rzeki Chionthar
języki: niziołczy, wspólny, chondathski, leśny
wyznanie: Sheela Peryroyl
Opis:
Niziołek ma ciemnobrązowe, krótko przystrzyżone włosy i zadbane bokobrody. Na świat bystro spogląda piwnymi, lekko podkrążonymi oczyma, którym do wtóru często się uśmiecha. Ogorzała od słońca, zadbana twarzyczka, wątła postura i szpiczaste uszka czynią go niemal miniaturą elfa. Porusza sie szybkim kroczkiem.
Historia:
Neriar urodził się i wychował na wsi w małej wiosce w połowie drogi z Zielonego Gniazda do Berdusk. Za młodu pracował na polu dziadka, jednak pożytku z niego nie było prawie żadnego. Widząc, że syna nudzi praca w polu ojciec postarał się zainteresować go swoim fachem. Niziołek, rozpoczął szkolenie na myśliwego, zaopatrującego wioskę w żywność i chroniącego ją przed zewnętrznymi zagrożeniami. W czasie jednej z wypraw karawany kupieckiej z wioski do Beredusk, niedaleko miasta karawana została zaatakowana przez bandytów. W czasie wygranej dla niziołków walki ciężko raniony został ojciec Neriara. Po powrocie do wioski wydano ucztę na cześć bohaterskiej załogi eskorty karawany, a w szczególności dla ojca Neriara, który mimo iż był ciężko ranny wylizał się z ran. Jeszcze na uczcie ojciec wyznał synowi swoje żale i namówił go do podróży. Neriar doskonalił się w swoim myśliwskim fachu, by w trzy lata po pamiętnym napadzie na karawanę, wyruszyć. Zabrał się z karawaną zmierzającą do Zielonego Gniazda, tam po przejrzeniu map zdecydował się wybrać na wyspę Aeris. Z Zielonego Gniazda wraz z innym wozem kupieckim wyruszył do Wrót Baldura, by stamtąd już drogą morską dotrzeć na Aeris.
Abstrahując od stylistyki - skąd się znalazła tam karawana niziołków. Bo wioska rolnicza to raczej kilkudziesięciu-kilkuset wozów nie wystawi.
CytatW taki razie to nie jest 1 poziomowa postać, w 3 lata naprawdę wiele można się nauczyć.
To będzie update, że wyruszył zaraz.
Konto: Nomad3
imię postaci: Neriar Smallfoot
płeć: mężczyzna
rasa: niziołek waleczniak
klasa: łowca
zwierzęcy towarzysz: Misiek
wiek: 29
charakter: neutralny dobry
pochodzenie: Mała wieś w połowie drogi z Zielonego Gniazda do Berdusk, opodal rzeki Chionthar
języki: niziołczy, wspólny, chondathski, leśny
wyznanie: Sheela Peryroyl
Opis:
Niziołek ma ciemnobrązowe, krótko przystrzyżone włosy i zadbane bokobrody. Na świat bystro spogląda piwnymi, lekko podkrążonymi oczyma, którym do wtóru często się uśmiecha. Ogorzała od słońca, zadbana twarzyczka, wątła postura i szpiczaste uszka czynią go niemal miniaturą elfa. Porusza sie szybkim kroczkiem.
Historia:
Neriar urodził się i wychował na wsi w małej wiosce w połowie drogi z Zielonego Gniazda do Berdusk. Za młodu pracował na polu dziadka, jednak pożytku z niego nie było prawie żadnego. Widząc, że syna nudzi praca w polu ojciec postarał się zainteresować go swoim fachem. Niziołek, rozpoczął szkolenie na myśliwego, zaopatrującego wioskę w żywność i chroniącego ją przed zewnętrznymi zagrożeniami.
W czasie jednej z wypraw skromnej, składającej sie z czterech wozów karawany ciągnącej z wioski do Berdusk, niedaleko miasta doszło do ataku na nią. W czasie wygranej dla niziołków walki ciężko raniony raniony przez bandytę został ojciec Neriara. Po powrocie do wioski wydano ucztę na cześć bohaterskiej załogi eskorty karawany, a w szczególności dla ojca Neriara, który mimo iż był ciężko ranny wylizał się. Jeszcze na uczcie ojciec wyznał synowi swoje żale i namówił go do podróży.
Miesiąc po wioskowej uczcie Neriar wyruszył. Zabrał się z kolejną małą karawaną, tym razem zmierzającą do Zielonego Gniazda. Tam po przejrzeniu map zdecydował się wybrać na wyspę Aeris. Z Zielonego Gniazda wraz z innym wozem kupieckim wyruszył do Wrót Baldura, by stamtąd już drogą morską dotrzeć na Aeris.
zmiana 3 wyrazów i prawie tydzień czekania
przypominam się cichutko.
Ta historia ma szansę na akceptację, czy może napisać nową?
awww... przypominam się
Jak ta historia serio ma poważne wady czy jest do poprawienia coś to wytkajcie mi wszystko to hurtowo poprawię, a tak tylko czekam.
Warunkowo Akceptuje - ale jeszcze dwie poproszę.
P.S. - przypominajac sie przesuwaleś się na koniec mojej listy - vide mój podpis
A ja chyba potrzebuję ododatkowej informacji.
Za co ceni Sheelę? Ta kwestia jest mi potrzeban w kwestiach informacyjnych niż akceptacyjnych.
Pod tym warunkiem warunkowo akceptuję.
PS Też nie znoszę przypominania - w razie "zapomnienia" itp., nie dostrzegam, że sprawa jest aż tak zaległa.
Wybaczcie, ale on postąpił zgodnie z regulaminem postaci.
"14. Jeżeli przez ponad 72 godzin na twoją postać nie zareaguje żaden z Mistrzów Gry, lub też nie uzyskałeś dodatkowych wymaganych akceptacji, przypomnij o sobie, wysyłając prywatną wiadomość. "
Pan uzyskał już warunkową akceptację od Ziela.
CytatZa co ceni Sheelę?
Niziołek ceni Sheelę, jakby to ująć, za całokształt (głupio brzmi ). Wychował się na wsi, gdzie ową boginię czczono, to jej (według wiary) zawdzięczali wieśniacy spokój i dobrobyt, była ich patronką. Naturalnie ceni sobie w niej ten protektorat nad przyrodą, tańcem, śpiewem etc. w sumie tymi aspektami, które są niziołkom bliskie.
PS.:
Heh... Zielu, potwierdzaj (bo po wecie wymaga potwierdzenia).
Potwierdzam, potwierdzam, czyli Warunkowo Akceptuję . Życzę miłej gry.
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL