ďťż
[ Czarodziej ] Dresmer Maurmeril


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

- Nazwa konta postaci: Nekrundek321
- Imię postaci: Dresmer Maurmeril
- Płeć postaci: Mężczyzna
- Rasa postaci: Człowiek
- Klasa postaci: Czarodziej
- Szkoła: Wywoływanie
- Wiek postaci: 51
- Wyznanie postaci: Azuth
- Pochodzenie postaci: Halruaa - Halarahh
- Charakter postaci: Praworządny Neutralny

Języki: wspólny, halruaański, elfi, dambrathski,

Osobowość: Nieco zgoszkniały, lecz o trzeźwym umyśle i inicjatywie. Gotów na wiele by osiągnąć swój cel. Nie cierpi Adeptów Cienia i wszelkiej patologii władzy. Zdarza się mu być wybuchowym i cynicznym lecz na ogół zachowuje spokój

Wygląd: Starszy człowiek, średniego wzrostu o urodzie południowca: Śniada cera pokryta zmarszczkami. Ciemnobrązowe włosy wyłaniające się spośród siwizny. Szare, mądre, przeszklone oczy. Brwi nieco krzaczaste. W młodości najwyraźniej wcale nie brzydki.

Historia:
Dresmer spędził prawie całe swoje życie w Halarahh, stolicy Halruaa. Zarówno matka jak i ojciec byli praktykującymi czarodziejami z tym, że ojciec jego był nieco wyżej usytuowany rangą społeczną jako syn weterana bitwy o Przełęcz Talath. W dzieciństwie słuchał opowieści dziadka, o tym jak to Halruaańczycy zwyciężyli armię Lapaliiyi. Matka jego, nauczyła go podstaw magii a ojciec często pokazywał mu sposób przygotowania pewnych mikstur alchemicznych.
Test na zdolności magiczne wykazał że ma on potencjał trafił do akademii bez większych problemów. Ambicje miał umiarkowane, ukończenie akademii i spokojne życie. Bystry i inteligentny chłopak nie chciał pchać się w pajęczynę intryg czy też wojnę wież ku niezadowoleniu wykładowców (oczywiście nie mówił im tego w sposób dosłowny). Na studiach poznał także swoją przyszłą żonę Sarade.
Dresmer uwielbiał również kolekcjonować wszelką wiedzę. Nie jest to coś szczególnie dziwnego dla Harluaańczyka, lecz w tym przypadku o tyle dziwna że magia stanowiła dziedzinę-zakładkę na jego półce, równą innym zakładkom. To dziwne hobby pomogło mu zostać skrybą w bibliotece akademii oraz otworzyć mały acz popularny zakład z podstawowymi komponentami i eliksirami który prowadził wraz z żoną. Wkrótce w ich życiu pojawiła się córka Alaethe. Dorastała podobnie, słuchając o swoim pradziadku, ucząc się od Dresmera alchemii a od matki magii. Dziewczyna w akademii miała jednak nieco większe ambicje lecz tak jak i ojciec zdawała sobie sprawę z licznych konspiracji i przewrotów.
Wszystko to trwało aż do czasu kiedy plaga zakorzeniona głęboko w mieście nie zaczęła się rozprzestrzeniać. Adepci cienia. Pewnego wieczora do zakładu starzejącego się już Dresmera i jego żony przyszedł młodzieniec o bladej skórze, odziany na czarno. Słyszał on że Dresmer jest skrybą w bibliotece akademii i interesuje się nowinkami. Oferował mu „nową wiedze i zdolności” w zamian za dostęp do akademii. Jednak bystry czarodziej wyczuł na mile co się święci. Mimo swego hobby trzymał się sztywno zasad jakie sam sobie nałożył, jedną z nich było trzymanie się z dala od Nekromancji i innych podejrzanych sztuk. Rozpoczęła się kłótnia do której dołączyła, odciągana przez matkę Alaethe. Młodzieniec wyszedł z narzuconym kapturem z pod którego było widać tylko złowieszczy uśmieszek.
Następnego dnia Dresmer wracał późnym wieczorem z akademii. Wokół zakładu był ogromny tłum. Kidy przedarł się przez morze głów, padł na kolana. Był kompletnie zdewastowany. Wezwano straż i magów z racji że ściany, sufity i podłogi były pokryte dziwnymi runami i kręgami rytualnymi, atmosfera wewnątrz była nieprzyjemna i przytłaczająca, a na piętrze zamiast Alaeth i Sarady było coś… co ciężko było nawet określić jako ludzkie szczątki. Potężniejsi magowie stwierdzili że zostały one poddane rytuałowi przemiany w cienie, bądź innych nieumartych.
Wściekłość przepełniła starego czarodzieja. Czemu nie szkolił się w bardziej skomplikowanych sztukach? Czemu go tam nie było? Czy to co robił było słuszne? Pragną zemsty na wyznawcach Shar… nie! Pragnął sprawiedliwości! Jednak najwyżsi rozkładali ręce, byli zbyt zajęci własnymi sprawami i nie mieli większych poszlak.
Desmer zabrał z domu to co ocalało i pare pamiątek po utraconej rodzinie. Przeniósł się na stałe do akademii gdzie w bibliotece zaniedbując swe obowiązki szukał nie sposobu lecz miejsca gdzie można by go znaleźć. Nie chciał tu zostać, gdy jeden z jego kolegów zapytał go o powód powiedział że „Ten kraj ma oczy przysłonięte… Cieniami własnych wież”. Waterdeep i inne wielkie miasta odpadały, adepci bezwątpienia będą mieli tam swoich agentów gdyż wiedział że i on ma nóż na gardle. Potrzebował miejsc małego, z potencjałem intelektualnym, rozwijającego się… najlepiej wyspy. W końcu znalazł. Aeris wyspa na Morzu Mieczy, z niebywałą historią, rozwijającym się miastem i rządem ścigających Adeptów Cienia. Postanowione. Zebrał się i ruszył by rozpocząć swe badania i modlił się do Azutha by na ich czas osłonił swą ręką płomień jego życia, tak długo jak tylko się da.



Ech... ukończenie przez czarodzieja jakiejkolwiek akademii jest równoznaczne z przekroczeniem pierwszego poziomu.
I jeszcze jedno - Twoja postać raczej nie mogła znaleźć żadnych aktualnych informacji o Aeris w bibliotece.
W sumie jo... po prostu coś mi świtało że akademie w kampanii z NWN1 kończyło sie na pierwszym poziomie. A co do tych informacji to raczej ważniejsza jest historia z liszem. Reszta już chyba nie będzie tak ważna. Co do akademii, to trzymało by się to kupy jakby wyciąć mu z życiorysu tą akademię, a wcisnąć szkołę świątynną Azutha? A żonę poznał by po zostaniu skrybą w akademii lub również w tej szkole. Bo koncepcja jest taka żeby zrobić z niego później mistrza wiedzy.


Jeśli szanse na wyczytanie w Halarahh informacji o Aeris są małe to na wyczytanie czegoś o liszu - bardzo nikłe Prawdopodobniejszy byłby jakiś anonimowy podróżnik/kupiec z... Calimshanu?

Co do szkoły - może raczej niech to będzie szkółka przy kapliczce
- Nazwa konta postaci: Nekrundek321
- Imię postaci: Dresmer Maurmeril
- Płeć postaci: Mężczyzna
- Rasa postaci: Człowiek
- Klasa postaci: Czarodziej
- Szkoła: Wywoływanie
- Wiek postaci: 51
- Wyznanie postaci: Azuth
- Pochodzenie postaci: Halruaa - Halarahh
- Charakter postaci: Praworządny Neutralny

Języki: wspólny, halruaański, elfi, dambrathski,

Osobowość: Nieco zgorzkniały, lecz o trzeźwym umyśle i inicjatywie. Gotów na wiele by osiągnąć swój cel. Nie cierpi Adeptów Cienia i wszelkiej patologii władzy. Zdarza się mu być wybuchowym i cynicznym lecz na ogół zachowuje spokój

Wygląd: Starszy człowiek, średniego wzrostu o urodzie południowca: Śniada cera pokryta zmarszczkami. Ciemnobrązowe włosy wyłaniające się spośród siwizny. Szare, mądre, przeszklone oczy. Brwi nieco krzaczaste. W młodości najwyraźniej wcale nie brzydki.

Historia:
Dresmer spędził prawie całe swoje życie w Halarahh, stolicy Halruaa. Zarówno matka jak i ojciec byli praktykującymi czarodziejami z tym, że ojciec jego był nieco wyżej usytuowany rangą społeczną jako syn weterana bitwy o Przełęcz Talath. W dzieciństwie słuchał opowieści dziadka, o tym jak to Halruaańczycy zwyciężyli armię Lapaliiyi. Matka jego, nauczyła go podstaw magii a ojciec często pokazywał mu sposób przygotowania pewnych mikstur alchemicznych.
Test na zdolności magiczne wykazał że ma on potencjał jednak ambicje miał umiarkowane. Nabycie niezbędnych do życia w magicznym społeczeńswtie umiejętności i spokojne życie. Bystry i inteligentny chłopak nie chciał pchać się w pajęczynę intryg czy też wojnę wież ku niezadowoleniu rodziców. Na studiach w świątynnej szkole magii kościoła Azuth'a poznał także swoją przyszłą żonę Sarade.
Dresmer uwielbiał również kolekcjonować wszelką wiedzę. Nie jest to coś szczególnie dziwnego dla Harluaańczyka, lecz w tym przypadku o tyle dziwna że magia stanowiła dziedzinę-zakładkę na jego półce, równą innym zakładkom. To dziwne hobby pomogło mu zostać skrybą w bibliotece akademii Halarahh oraz otworzyć mały acz popularny zakład z podstawowymi komponentami i eliksirami który prowadził wraz z żoną. Wkrótce w ich życiu pojawiła się córka Alaethe. Dorastała podobnie, słuchając o swoim pradziadku, ucząc się od Dresmera alchemii a od matki magii. Dziewczyna jednak nieco większe ambicje i pragnęła się dostać do akademii magii Halarahh, lecz tak jak i ojciec zdawała sobie sprawę z licznych konspiracji i przewrotów.
Wszystko to trwało aż do czasu kiedy plaga zakorzeniona głęboko w mieście nie zaczęła się rozprzestrzeniać. Adepci cienia. Pewnego wieczora do zakładu starzejącego się już Dresmera i jego żony przyszedł młodzieniec o bladej skórze, odziany na czarno. Słyszał on że Dresmer jest skrybą w bibliotece akademii i interesuje się nowinkami. Oferował mu „nową wiedzę i zdolności” w zamian za dostęp do akademii. Jednak bystry czarodziej wyczuł na mile co się święci. Mimo swego hobby trzymał się sztywno zasad jakie sam sobie nałożył, jedną z nich było trzymanie się z dala od Nekromancji i innych podejrzanych sztuk. Rozpoczęła się kłótnia do której dołączyła, odciągana przez matkę Alaethe. Młodzieniec wyszedł z narzuconym kapturem z pod którego było widać tylko złowieszczy uśmieszek.
Następnego dnia Dresmer wracał późnym wieczorem z akademii. Wokół zakładu był ogromny tłum. Kidy przedarł się przez morze głów, padł na kolana. Był kompletnie zdewastowany. Wezwano straż i magów z racji że ściany, sufity i podłogi były pokryte dziwnymi runami i kręgami rytualnymi, atmosfera wewnątrz była nieprzyjemna i przytłaczająca, a na piętrze zamiast Alaeth i Sarady było coś… co ciężko było nawet określić jako ludzkie szczątki. Potężniejsi magowie stwierdzili że zostały one poddane rytuałowi przemiany w cienie, bądź innych nieumarłych.
Wściekłość przepełniła starego czarodzieja-skrybę. Czemu nie szkolił się w bardziej skomplikowanych sztukach? Czemu go tam nie było? Czy to co robił było słuszne? Czy gdyby wykorzystał swój potencjał mógłby tego uniknąć? Pragną zemsty na wyznawcach Shar… nie! Pragnął sprawiedliwości! Jednak najwyżsi rozkładali ręce, byli zbyt zajęci własnymi sprawami i nie mieli większych poszlak.
Desmer zabrał z domu to co ocalało i pare pamiątek po utraconej rodzinie. Przeniósł się na stałe do akademii gdzie w bibliotece zaniedbując swe obowiązki szukał nie sposobu lecz miejsca gdzie można by go znaleźć. Nie chciał tu zostać, gdy jeden z jego kolegów zapytał go o powód powiedział że „Ten kraj ma oczy przysłonięte… Cieniami własnych wież”. Waterdeep i inne wielkie miasta odpadały, adepci bez wątpienia będą mieli tam swoich agentów gdyż wiedział że i on ma nóż na gardle. Potrzebował miejsc małego, z potencjałem intelektualnym, rozwijającego się… najlepiej wyspy. Pewnego dnia ten sam przyjaciel który zagadał go o powód wyjazdu, przyprowadził kogoś do skulonego przy lampie i stercie starych zwojów i ksiąg Dresmera. Był to Calimshański kupiec który opowiedział mu o miejscu które mogło by go zainteresować. Aeris wyspa na Morzu Mieczy, z niebywałą historią i samorządem ścigającym Adeptów Cienia. W oczach starego skryby zagościł promień nadziei i jeszcze większej determinacji. Kupiec właśnie wybierał się na Lantan i zaproponował Dresmorowi by ruszył wraz z nim. Stamtąd przesiądzie się na statek na Aeris. Bez chwili namysłu rzucił wszystko, zebrał się i ruszył by rozpocząć swe badania i modlił się do Azutha by na ich czas osłonił swą ręką płomień jego życia, tak długo jak tylko się da.

W międzyczasie poprosiłbym jeszcze jednego DM'a o akceptacje. Z góry wielkie dzięki.
Warunkowo Akceptuję

Przeczytaj to sobie jeszcze raz, a wyłapiesz kilka błędów
Akceptuję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl