ďťż
[ Czarodziej ] Diego Domine


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Imię: Diego Domine
Rasa: Człowiek
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Klasa: Czarodziej, specjalizacja: Nekromancja
Wyznanie: Velsharoon
Charakter: Praworządny zły (nie mam pewności do tego)
Znane języki: Wspólny, chondathski. Premiowe: piekielny, smoczy, turmijski.

Wygląd:
Diego jest niskim i szczupłym mężczyzna. Ma krótki, pozostające w nieładzie, czarne włosy i ciemne oczy. Jego skóra ma ciemno brązowy odcień. Jego krok jest spokojny, opanowany i powolny.

Historia:

Nie wiem czemu zacząłem pisać ten idiotyczny pamiętnik. Nie wiem czemu, ale jak już zacząłem to dokończę. Zacznę od mojej historii

Urodziłem się we Wrotach Baldura. Ojciec pochodził z Turmishu, matka z Wrót. Nie wiem czemu tata wyjechał z ojczyzny, nigdy nie był zbyt rozmowny. Aha wiem jeszcze że matka zmarła kiedy byłem młody. Ojciec nie był zbyt miły w wychowywaniu, że tak powiem. Nadał mi imię turmijskie. Nie wiem czemu, ale mi się ono podoba. Odziedziczyłem też po nim czarne włosy i ciemno brązową skórę.

Pisania, czytania i liczenia uczył mnie ojciec. Szybko się tego nauczyłem. No i potem sie zaczęło. Miałem 14 lat, kiedy ojciec przeprowadził na mnie testy. Testy czy będę mógł być magiem. Tak jak on. Okazało się że byłem dostatecznie inteligenty i miałem pewien talent do nauki. Zacząłem uczyć się o magii, jej patronach, jej potędze i o szkołach. Potem przyszedł czas na naukę pierwszych zaklęć. Szło mi całkiem nieźle. Może z powodu "motywacji". Za porażki byłem karany. Jeśli miałem szczęście to dostałem pięścią. Jak nie to drobnym zaklęciem. Podczas nauki poznałem smoczy i piekielny. Szczególną wagę, mój ojciec, przywiązywał do nekromancji. Szkolił mnie na specjalistę do czarów z tej szkoły. Do tego nauczył o Velsharoonie i potędze śmierci. Też zacząłem go wyznawać.

W wieku 18 lat mogłem już siebie nazywać magiem. Znałem kilka czarów z pierwszego kręgu, jak i kilka sztuczek. No i wtedy zdarzył się wypadek. Nie powiódl mu się jakis magiczny eksperyment. Znalazłem go martwego. Przetrząsnąłem pokój w poszukiwaniu magicznych przedmiotów. Niestety znalazłem tylko notkę na biurku. Brzmiała: Aeris, na zachód od Candlekeep. 30 lat temu mieszkał tam licz. Wysłać Diego na małe zwiady, potem samemu wyruszyć

Postanowiłem popłynąć na tą wyspę. Może tam rozwinę swoje moce i znajdę sekrety licza. To może być początek mojej przyszłej potęgi.

No i pierwszy wpis gotowy. Może to jednak nie tak głupi pomysł z tym pamiętnikiem? Zobaczy się

*Kolejna strona pamiętnika*

Było dziś ciekawie. W pewnej chwili pojawił sie niziołek, potem stał sie niewidzialny. Zaczął kraść. Sytuacja się rozwinęła ciekawie. Ehhh, straż oczywiście dała plamę. Ja zaś o mało co nie zginąłem. Ufff, głupi kapłan. Niech go Beshaba.
Ledwo co uniknąłem stosu albo stryczka, ale jestem spalony. Będą mnie obserwować. Co mnie opętało do pisania tego dziennika? Dylemat - działać dalej, czy może się wycofac na krótki czas? Może powrót do Wrót Baldura? gdybym znalazł maga, który poszukuje ucznia...
Zobaczy się.


Przyczepię się jednak do tego turmijskiego jako premiowego. Mimo że ojciec był Turmijczykiem, to myślę, że miejsce pobytu predestynuje do wzięcia alzhedo w przypadku nekromanty, chociazby ze względu na caliszyckie księgi magiczne.

Poza tym warunkowo akceptuję.
Czytając ten pamiętnik miałem wrażenie, że należy raczej do osoby chaotycznej a nie praworządnej.
Tak, to tylko szczegół. Reszta jest w porządku.

Akceptuję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl