ďťż
[ Wojownik ] Ra'Shirr


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

- Konto: topielec07
- Nazwa postaci: Ra'Shirr
- Płeć Postaci: Mężczyzna
- Rasa Postaci: Tiefling
- Klasa postaci: Wojownik
- Wiek: 19 lat
- Wyznanie: Tymora/Ilmater/Tempus



Wiadomo?? ukryta / Hidden messageWiadomość została ukryta, aby ją przeczytać należy odpowiedzieć w temacie.
Akceptuję
Akceptuję


Trening, trening... po co tak długo trenowałem? Trzy lata mogłem spędzić o wiele bardziej produktywnie. Myślałem że coś umiem, na wyspie okazało się że nic. Jedyne co po tak długim czasie na razie pokonałem, to jeden goblin, i chyba gnoll, ale tego to nie jestem pewien, wolę tego nie rozwijać. Niedawno trafił mnie mocno bandyta, ale dość o mnie. Dziś o pierwszych wrażeniach z wyspy.

Aeris... można by się o niej długo rozpisywać. Muszę przyznać, że po tak krótkim czasie, wiele się nauczyłem, i dowiedziałem. Nigdy nie sądziłem, że zobaczę tyle drowów. Co więcej, że większość okaże się dobra... a przynajmniej za takie będą je uważać. Nie wiem co o tym myśleć, i za bardzo mi się nie chce. Ilmater nakazuje pomoc każdemu, kto cierpi, nie zależnie od tego, kim ten ktoś jest. Nie zamierzam sprzeciwiać się jego słowu dla drowów, i myślę, że Ilmater też tego by nie chciał.

Ogólnie wyspa jest bardzo niebezpieczna. Nie ruszam się zbyt dużo po za obóz, gdyż większość moich wypraw, skończyła się obudzeniem u kapłana - lub jednego z moich towarzyszy. Ludzie na wyspie... ich zachowanie wobec mnie było do przewidzenia. Ogon, rogi, czerwone oczy. Jedni zaciekawieni, inni przestraszeni. W sumie to mało mnie obchodzi, co o mnie myślą, jak zwykle - bo im się nie dziwię. Dziwi mnie jednak ich łatwowierność jak na przykład jednej półelfki, którą spotkałem. Wiem, co mogli by zrobić podobni mi - nie zazdrościł bym jej wtedy, ale cóż, w sumie dobrze że trafiła na mnie. Dalej, spotkałem też całkiem miłą elfkę. Coś ją męczy, nie wiem nadal co. Wydaje mi się, że jej po części pomogłem, zresztą, tak samo jak z półelfką, ona też mi pomogła, bo mam się do kogo odezwać.

Siedzenie w ciszy jest takie irytujące, ale cóż począć? Trzeba żyć dalej... a na razie kończę, bo chyba zaraz zacznie padać. Znowu. Mokro. Zimno... cholera.

Wczorajszego dnia taplałem się w mule. To jedna z tych chwil, które woli się nie pamiętać. Zapewne samo pytanie się nasuwa, dlaczego wchodziłem do mułu? Otóż, to bardzo proste.

Leniłem się jak zwykle pod namiotem miejscowego uzdrowiciela. A, warto dodać, że spotkałem kapłankę Ilmatera na wyspie. W sumie niewiele się różni od tego, który mnie wychowywał. W sumie trochę zbyt lękliwa, i zbyt dużo się jąka, ale cóż, nie jej wina. Wracając do mułu. Gdy tak siedziałem, usłyszałem nagle straszny śmiech. Wydobywał się z jakiegoś punktu na niebie. Być może to była kobieta na miotle, a może to wzrok mnie mylił. W każdym bądź razie, zaraz potem spadło coś z nieba z wielką prędkością wprost do bajora.

Wszyscy stanęli obok niego, wpatrując się w nie. Postanowiłem wejść, i sprawdzić co tam spadło - może jakaś żyjąca istota, potrzebująca pomocy. Nic z tych rzeczy. Przedzierając się przez muł, doszedłem do jakiejś świecącej skrzyneczki. Wyjąłem ją, i wyszedłem z nią na ląd. Obok mnie skakała jakaś gnomka, gadając coś o swoich gaciach, i praniu - w sumie niezbyt zwracałem na nią uwagę. Ale nagle... poczułem taką radość... z posiadania tej skrzynki... taką dziwną. Coś mnie pchnęło, do otworzenia jej... i wypluła ona we mnie muł. Skrzynka powędrowała jeszcze do wielu osób, i każda otwierając ją, dostawała jakąś plagą. W końcu po trafieniu piorunem przez jakąś wściekłą czarodziejkę przemieniła się... w chochlika! Potem go stado chędożonych bohaterów zakrzyczało, i wreszcie przybysz uciekł. Trochę to dziwne było spotkanie.

Dziś również było ciekawie. Wolę póki co nie opowiadać o szczegółach, ale zmusiło mnie to do jednego przemyślenia.

Strach

Uczucie mocne, pierwotne. Towarzyszące nam od urodzin, aż po śmierć. Jedni się go wypierają, inni żyją mu poddane przez całe życie. Tylko po co on nam? Może dzięki niemu przeżywamy? Ale przez nie też nie żyjemy pełną piersią. Granica psychiczna, która nie pozwala nam coś zrobić, co może nas zabić, co może nas skrzywdzić, zranić. Bez niego bylibyśmy szaleńcami, z nim jesteśmy nikim. Trzeba umieć go dawkować, a inni muszą w tym pomagać. Trzeba się z niego przełamać, bo czasem można kogoś zranić... może kiedyś się dowiem.

Pewnie w tym samym momencie, w którym zrozumiem kobiety... a własciwie jedną, na której mi zależy.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl