ďťż
[ Wojownik] Evendur Evenwood


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Konto: Htile
Nazwa postaci:Evendur Evenwood
Płeć postaci: Mężczyzna
Rasa postaci:Człowiek
Wiek postaci:19
Wyznanie postaci: Lathander
Pochodzenie postaci:Silverymoon
Charakter postaci: Chaotyczny Dobry

Wygląd:
Evendur jest młodym człowiekiem, o szczupłej budowie ciała. W jego wyglądzie nie ma niczego niezwykłego. Ma brązowe oczy i dlugie, czarne włosy, spięte niedbale w kucyk. Tenże człowiek stawia pewnie każdy kolejny krok, jego głos jest przepełniony spokojem.

Historia:
W jednej z karczm, w Silverymoon, siedział niczym nie wyróżniający się ludzki wojownik, popijający kufel piwa. Evendur, bo tak sie nazywał owy młodzieniec, co raz wracał myślami do swojego dzieciństwa. Wciąż przypominał sobie, kiedy zawsze pragnął samotnie wyruszyć w świat, zanurzać ostrze swojego miecza w gardła najgroźniejszych potworów w Faerunie. Był kolejnym dzieciakiem, któremu marzyło się zostanie bohaterem krain. Los dał mu tę szansę.

Jego ojciec zwany Morn'em był jednym z handlowców transportujących towary z Waterdeep do Silverymoon. Podczas jednej z podróży został zamordowany. Klika dni po tym zdarzeniu, mający niecałe 10 lat chłopiec, ujrzał martwą, powieszoną nad łóżkiem matkę. Został przygarnięty przez swojego przybranego wujka, półelfa Respen'a Laelithar'a.

Przez wiele lat swojego młodzieńczego życia miał żal do matki o to, że go zostawiła na łaskę losu, że uciekła od niego. Ból jaki sprawił mu los, zniechęcił go do czegokolwiek, jego marzenia o podboju świata zatonęły razem ze śmiercią rodziców. Nie myślał o niczym, a tylko i wyłącznie o dalszym sensie jego życia. Wciąż powtarzał sobie w myślach - "Myślałem, że to ma być świat bez bólu, było by lepiej gdybym nigdy nie istniał... Ja też powinienem umrzeć". I ten ciągły dialog z samym sobą, który do dziś odbija się echem w jego głowie: "Więc dlaczego tu jestem? Czy dobrze że tu jestem?". Po wielu latach zrozumiał, że żalenie się na matkę nic nie pomoże, i o swoja obecną sytuację zaczął obwiniać siebie. W końcu to on marzył o bohaterskiej samotności. Los obdarował go tym czym chciał. Teraz jednak oddałby wszystko, aby być zwykłym osiemnastolatkiem, robiącym psikusy wrednym sąsiadkom z okolicy. Chciał być zwykłym dzieckiem, które spędza czas wraz ze swoja rodziną. Wiedział jednak, że to tylko mrzonka. „Uważaj czego sobie życzysz bo twe życzenie może się spełnić”słowa zasłyszane w jakiejś powieści teraz wryły się mu w pamięć.

Pewnego dnia wuj nie mógł już znieść depresji siostrzeńca i zabrał go nocą na polane, z dala od wścibskich oczu. Tam Respen rzucił chłopcu miecz pod nogi i powiedział: „Możesz z tym zrobić trzy rzeczy. Nauczyć się nim władać i spróbować sprostać wyzwaniu. Poderżnąć sobie gardło lub możesz też nic nie robić i umierać powoli chociaż w tym stanie i tak już jesteś trupem”. Evendur znowu zaczął rozpaczać „Nie jestem nikomu potrzebny, byłoby lepiej gdybym nigdy się nie urodził”. Straciwszy wiarę w cokolwiek przyłożył ostrze miecza do gardła i po szyi pociekła kropla krwi a po policzku spłynęła łza...potem kolejna. Upuścił bezradnie miecz który upadł tuż przed nim Evendur pochyliwszy się nad nim pozwolił aby jego łzy opadały na klingę. Po kilku minutach niepohamowanego płaczu chłopiec zauważył że pada na niego cień jego wujka. „Jestem tchórzem” powiedział przez zaciśnięte zęby. Na co wuj odpowiedział „Lecz nie musisz być”. Zszokowany młodzieniec uniósł głowę i zobaczył uśmiechniętą twarz swego wuja.

Z czasem zrozumiał, że to co mówił Respen ma głębsze znaczenie niż sama walka Tak długo jak się nie poddasz, tak długo może się zdarzyć coś dobrego w twoim życiu. Karmiony opowieściami wuja chłopiec wykształcił swój własny kodeks moralny którego kurczowo się trzymał, a opierał się on na byciu szczerym z własnymi uczuciami nie koniecznie z aprobatą innych. Poczuł tak jakby narodził się od nowa, a przez ujrzenie świtu w swoim życiu, oddał się wierze w Lathandera.

Respen nauczył go czegoś, czego ludzie w dzisiejszych czasach nie doceniają i ignorują - nadziei. Jak to powiadają - „Nadzieja zawsze umiera ostatnia" czy „nadzieja matką głupich”, on jednak od czasu poznania prawdziwego sensu nadziei, całe swoje życie opierał na niej. Nic innego mu nie pozostało, omijając wspomnienia. To, co uważał za swojego najważniejszego boga, czyli serce, podpowiadało mu, że jeżeli naprawdę uwierzy się w nadzieję, to cel będzie coraz bliżej. Być może dla tego młodzieńca słowo nadzieja oznaczało, co innego niż dla reszty świata. Dla niego nadzieja to nie było czekanie aż coś dobrego go spotka w życiu, nadzieja oznaczała jego waleczne serce, które dążyło bez wglądu na wszystko do celu, walka o lepszy byt. Na nadziei opierał swoje życie tak, więc ona była jego Bogiem, a Bóg był sercem. Serce podpowiadało mu żeby w nie samo uwierzył.

Dzięki Respenowi zrozumiał, że ludzie, których dotknęła złość losu i życia, często poddają się temu, choć mają szansę na walkę i zwycięstwo. Ci, którzy tak robią, czynią z siebie ofiary losu i męczenników, czekają aż ktoś będzie żalił się nad ich losem oraz robił wszystko, aby tylko im było dobrze. "Życie to twarda skała i ciężka droga do przebycia." - tak powiadał Respen. Młody wojownik zrozumiał, iż nikt nie obiecał, że będzie łatwo. Nauczył się, że byt to dążenie do celu, ale żeby ten cel osiągnąć trzeba naprawdę ciężko nad sobą i całym swoim życiem pracować. I to właśnie ukształtowało charakter Evendura, a za cel postawił sobie poszukiwanie przygód. Od swojego przybranego wuja nauczył się jak używać miecza. Za swój cel obierając wyspę Aeris.


CytatZa swój cel obierając wyspę Aeris.

Styl - to jest równoważnik zdania, nie zdanie. Powinno być chyba "obrał"?

Nadal wydaje mi się, że postać raczej powinna być neutralna dobra.

Mimo to Warunkowo akceptuję
Zgadzam się z Morrie, dodatkowo wciąż w historii znajdują się anachronizmy.

Warunkowo akceptuję
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl