Bo czĹowiek gĹupi jest tak bez przyczyny
Nazwa konta: Gauril
Nazwa postaci: Brottor Silna Pieść
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Krasnolud Tarczowy
Wiek postaci: 60 lat
Charakter: Chaotyczny Dobry
Wyznanie postaci: Moradin
Pochodzenie postaci: Mithrilowa Hala
Opis postaci:
Pomimo wysokiego jak na krasnoluda wzrostu mezczyzna wydaje sie byc niski dzieki masywnej budowie ciala. Biegnaca od skroni az do nasady szczeki szeroka blizna i lekko wgnieciona kosc policzkowa sprawiaja, ze trudno go uznac za ideal piekna. Zdaje sie jednak nie zwracac na to zbytniej uwagi - starannie pielegnowana broda z zaplecionymi na jej koncach warkoczykami i zawsze rowno ulozone wlosy moga sugerowac, ze ich wlascicielowi zalezy na wygladzie. Calosci obrazu dopelniaja jego wesole, szare oczy i tubalny glos.
Historia postaci:
Mięsiwo powoli obracało się na rożnie, wypełniając przepysznym aromatem słusznych rozmiarów halę. Pomiędzy ciężkimi, masywnymi stołami żwawo uwijała się żona gospodarza, dostarczając zmęczonym po całym dniu pracy krasnoludom posiłek i napitek. Pomimo jej niewątpliwej (jak na krasnoludzie standardy) urody, ponura mina stojącego za szynkwasem barczystego krasnoluda zniechęcała do prób podszczypywania czy poklepania jego żony. Czasami ponad gwar rozmów wznosił się okrzyk któregoś z ucztujących, nierzadko rozbrzmiewał donośny rechot krasnoludów, często wzmocniony rytmicznym waleniem kuflami w kamienne blaty. Najczęściej wybuchy radosnego śmiechu dobiegały z kąta sali, gdzie wokół starszego krasnoluda o brodzie białej jak snieg zebrał się mały tłumek słuchaczy.
– Powiadam wam, braciaki, jeśli spodziewacie się historii niezwykłej, pełnej nieoczekiwanych wydarzeń, dramatycznych przeżyć i wspaniałych zwycięstw zdecydowanie źle żeście trafili. Cóż bowiem może być interesującego w opowieści o krasnoludzie, w którego życiu najdramatyczniejszym wydarzeniem jest szeroka, głęboka blizna przez cały policzek? Może i byłoby to warte odnotowania wydarzenie, gdyby ową szramę nabył podczas odbijania Mithrilowej Hali z łap odrażającego Shimmerglooma, lub podczas jednej z licznych i chwalebnych utarczek z równie odrażającymi goblinami, lecz prawda ku zgryzocie Brottora jest o wiele bardziej banalna. Nie ma bowiem nic chwalebnego w opuszczeniu sobie z impetem na gębę własnego topora, a precyzyjniej mówiąc – źle osadzonego żeleźca. Prawdę mówiąc jest to zdecydowanie powód do wstydu, tym bardziej, iż ów felerny egzemplarz Brottor wykonał własnoręcznie – co nawiasem mówiąc zakończyło jego wyjątkowo krótką i mało owocną karierę kowala.
Siwobrody krasnolud podrapał się po głowie, pociągnął zamaszyście z kufla i otarwszy brodę podjął opowieść.
– Tym, którzy nie wiedzą o kim mówię, rzeknę, że Brottor jest piątym synem ciotki kuzyna brata babki od strony ojca Bruenora Battelhammera. Gdy tylko rozeszła się wieść o planach odbicia naszej Mithrylowej Hali podówczas 41 letni Brottor nie miał zamiaru być gorszym od innych – chwycił toporzec i nie ociągając się stanął do bitki. Nikt rzecz jasna smarkacza nie miał zamiaru puszczać tam, gdzie leźć nie powinien i takim oto sposobem przypadła mu zaszczytna misja zabezpieczania tyłów. Gdyśmy już Halę odzyskali Brottor na dobre się wraz z innymi tutaj zadomowił. Dobry by był z niego chłopak, gdyby się choć w połowie przykładał do tego co robi, tak, jak o tym gadał. Praca przy wydobyciu mithrylu szła mu niesporo, kowalem jak żem wspomniał był marnym, a do wojowania, choć zapał miał wielki, pech nigdy wykazać mu się nie pozwolił. A to zatrucie żołądkowe, a to złamana w marszu noga, dość powiedzieć, że nie nawojował się zbytnio.
Krasnolud urwał na moment swoją opowieść, z niesmakiem patrząc na opróżniony kufel. Nim jednak zdołał dać wyraz swojej dezaprobacie usłużna krasnoludka wnet wypełniła go po brzegi czarnym jak smoła trunkiem, zwieńczonym apetyczną, białą pianką.
– Tym jednak, z czego Brottor zdołał zasłynąć to jego niewypażony język i łeb do największych konfabulacji zdolny. Powiadam wam, jak pić w karczmie zaczął to się wnet wkoło niego gromada nas zbierała, a Brottor gadał tak, żeśmy się ze śmiechu po izbie turlali. Nic to, że pewnikiem te jego opowieści zełgane całkowicie były, ważne, że zabawne a i czas szybko przy nich leciał.
Brodacz westchnął, robiąc kolejną przerwę na starcie z zawartością swego kufla.
– Kowal z niego żaden, górnik takoż, gadacz i łgarz... ale nie ze wszystkim takim zły był. Piwo świetne ważyć potrafił, ot browarnik z niego pierwsza klasa mógłby zostać. Cóż z tego jednak? Pamiętacie Khaluma i ten jego list? Jak sie tylko Brottor o owym zwiedział wnet manatki spakował, starszyźnie się pokłonił i o pozwolenie by się na Aeris udać poprosił. A tak przy tym konfabulował, tak gadał, że i ci zgodzić się musieli. HA! Ciekawym że jest jak to go Khalum w Eiverhow przyjmie, oj ciekawym jest. Bo baczcie bracia...
Nieświadom zupełnie faktu, iż o jego pijackich wyczynach od czasu do czasu wspomina się w jego niegdyś ulubionej karczmie, Brottor obserwował wyłaniający się z oddali brzeg Aeris. Z pewnością nie ze wszystkim zgodziłby się ze starym krasnoludem. Prawdą jest, iż nie miał szczęścia do wypraw przeciwko druegarom czy goblinom, jednak nalegałby z pewnością aby wspomnieć chociaż skąd się wziął jego przydomek. Wszak nie codzień krasnolud ma okazję roztrzaskać pięściami goblini łeb, zamiast, jak Moradin przykazał, toporem. Nie zgodziłby się też z jakże niesprawiedliwymi oskarżeniami o konfabulację i zmyślanie. Nie miał nic przeciwko ubarwianiu opowiastek, ale w każdej tkwiło ziarno prawdy – a przynajmniej coś, co Brottor mógłby uznać za ziarno prawdy. Chociaż uwielbiał snuć niestworzone historie siedząc z kuflem w ręce i będąc otoczonym liczną publiką jego prawdziwym zamiłowaniem, oprócz ważenia trunków, była wojaczka. To właśnie było głównym powodem, dla którego porzucił Mithrylową Halę, raźno zmierzając ku Eiverhow – tam mógł się wykazać, zostać ważną personą w klanie.
Droga upłynęła mu spokojnie – z Silverymoon zabrał się z karawaną jako ochroniarz i aż do Waterdeep nudził się śmiertelnie, nie znajdując zajęcia dla swego topora. Samo miasto niezbyt zachwyciło Brottora, jednak będąc kawał drogi od domu i nieco zmęczony rolą ochroniarza nie mógł sobie odpuścić okazji do odwiedzenia przynajmniej paru ludzkich szynków. W jednym z nich los skrzyżował jego drogę ze słodką niziołką imieniem Lili. Trzeba to powiedzieć szczerze – Brottor zlekceważył przeciwnika, lecz fakt ten uświadomił sobie dopiero po tym, jak w nielicujący z krasnoludzką godnością sposób zwalił się pod stół. Po raz pierwszy na swej drodze spotkał istotę zdolną go przepić i nie będącą przy tym krasnoludem. Wydarzenie to stało się zalążkiem serdecznej przyjaźni, jaka wnet wywiązała się pomiędzy tą dwójką – ostatecznie cóż może być cenniejszego nad dobrego kompana, co to krasnoludowi potrafi dotrzymać kroku w piciu, śmieje się z jego żartów, a w razie potrzeby zamiast sromotnie podać tyły potrafi solidnie adwersarzowi przyłożyć? Miesiąc spędzony na ustawicznym krążeniu po gospodach silnie zaciągnął więzy przyjaźni pomiędzy krasnoludem a niziołką, na tyle mocno, by Brottor nie wyobrażał sobie, aby na Aeris mógł się udać bez niej. Gdy pewnego wieczora wreszcie jej o tym wspomniał, osuszając kolejny kufel ta zgodziła się niemal natychmiast, z figlarnym uśmiechem proponując zakład. Stawką było picie przez dekadzień na koszt przegranego, zaś zakład wygrałby ten, kto pierwszy dotrze na Aeris. Wobec tak postawionego wyzwania dobrze umotywowany Brottor po raz pierwszy przepił Lili, suto opłacił jej pokój, surowo karczmarzowi przykazując by dbał, aby gościowi nikt się nie ośmielił przeszkodzić wyspać i pędem pognał do portu. Za resztę zabranych ze sobą pieniędzy opłacił wcześniejsze wypłynięcie statku i jeszcze przed świtem był w połowie drogi pomiędzy Aeris a Waterdeep. Wizja trwałej popijawy przez następny miesiąc sprawiła, że nie zwracał uwagi na paskudne kołysanie statku aż do końca podróży.
akceptuje
Akceptuję
Ale popraw Mithrilową Halę i Silverymoon
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL