ďťż
[ Czarownik ] Belgar


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

- Konto: Entreri 2
- Nazwa postaci: Belgar
- Płeć Postaci: Mężczyzna
- Rasa Postaci: Złoty Krasnolud
- Klasa postaci: Czarownik
- Wiek: 51 lat
- Wyznanie: Sharindlar
- Pochodzenie: Turmish
- Charakter: Neutralny Dobry
-Języki znane: automatyczne: Wspólny, Krasnoludzki, Turmijski; premiowe: Chondathski, Elfi

Atrybuty:
Siła: 10
Zręczność: 12
Kondycja: 16
Inteligencja: 14
Mądrość: 10
Charyzma: 16

Opis:
Belgar jest średniego wzrostu krasnoludem, o piwnych oczach i ciemnobrązowych włosach, spiętych z tyłu. Tegoż samego koloru, starannie przystrzyżona, czysta i ozdobiona pierścieniami broda zdobi jego gładkie oblicze. Ma ciemną, typową dla złotych krasnoludów, skórę. Jego mięśnie są niezbyt wyćwiczone, ale charakteryzuje się mocną, grubokościstą budową ciała. Ma pogodne usposobienie, na jego twarzy często gości uśmiech. Zdarzają się też momenty, że jest skrzywiony i marudny, jednakże zazwyczaj w ten sposób skrywa swój dobry humor, najwyraźniej świetnie się przy tym bawiąc.

Historia:
Belgar urodził się w jednym z krasnoludzkich klanów zamieszkujących Góry Alaoreum, w pobliżu Czeluści Żelaznego Kła. Jego ojciec, Belegar Dębowa Tarcza, był kowalem. Chodził wielce rad z tej pracy, jako że po pierwsze kowalstwo było jego pasją, a po wtóre uważał to zajęcie za prawdziwie godne krasnoluda. Belgar był czwartym synem. Starsi bracia już pracowali u ojca jako czeladnicy. Jednakże w jego przypadku życie miało się potoczyć inaczej. Ale o tym później.
Belgar już jako krasnoludzki młodzian, jeszcze gołowąs, był ciekawy świata. Czytał różne książki o innych krainach i przygodach awanturników. A przy tym był niezwykle otwarty i wesoły. Jak każdy krasnolud potrafił posługiwać się toporem, jednak nie wyróżniał się siłą, ani nie walczył zbyt dobrze, co nieco martwiło ojca.
Pewnego razu wydarzyło się coś, co zaważyło na przyszłości młodzika. Stało się to podczas walki sparringowej na pałki, z jego przyjacielem Vognarem. Jak zwykle mu nie szło. I jak zwykle obrywał niemiłosiernie. Wiedział, że za kilka chwil przeciwnik zapewne przełamie jego obronę i znów mu załatwi całkiem ładnego siniaka do kolekcji. Dopadła go frustracja. A to z kilku powodów. Po pierwsze wiedział, że nie potrafi walczyć, i wcale nie uśmiechały mu się te sparringi. Po drugie, złościła go ta jego bezradność. Nu przecie jest u licha krasnoludem! Walkę winien mieć we krwi, a co! Nagle, samemu nie wiedząc kiedy, jak, ani dlaczego, wykonał kilka prostych, szybkich gestów. Nie wiedzieć skąd, pojawiło się wokół niego pole siłowe. Zamrugał zaskoczony, gdy cios Vognara odbił się z łatwością od osłony. Jego przyjaciel gapił się na niego z otwartymi ustami. Na pytanie jak to zrobił, Belgar odpowiedział jedynie wzruszeniem ramion. Sam nie wiedział. Nie wiedział nawet czy potrafiłby to powtórzyć. Popukał z zaciekawieniem w magiczną ścianę. Po kilku chwilach osłona niespodziewanie znikła. Cały dzień przyjaciele spędzili na rozmowie i komentowaniu tej dziwnej sprawy. Gdy Belgar kładł się spać, nie był już pewien czy rzeczywiście to była magia, ani (co ważniejsze) czy to jego sprawka. Wspomnienie z tego dnia było po prostu jakoś dziwnie rozmyte. „E tam. Sie przejmuję, psia mać! Będzie co będzie, ot co.” - pomyślał i uspokojony zasnął.
Zbudziło go niespodziewane uczucie gorąca. Otworzył oczy. I aż zamrugał by nie sprawdzić czy aby dalej nie śni. Cały pokój był w ogniu. Lecz jego bracia, a także ojciec, byli już na miejscu z wiadrami wody. Wspólnymi siłami ugasili pożar. Najdziwniejszy z tego wszystkiego był fakt, że w pomieszczeniu nie znajdowało się nic takiego, co mogłoby ów ogień spowodować. Wtedy Belgar opowiedział rodzinie o dziwnym wydarzeniu podczas sparringu. Wezwano jedynego w klanie czarodzieja, który orzekł, iż Belgar posiada samorodny talent magiczny. Powiedział też, że trzeba nauczyć go kontroli nad swoją mocą. Ojciec Belgara posmutniał nieco. Nie tak wyobrażał sobie przyszłość syna. W myślach już sytuował go jako kowala i wojownika, tak jak jego braci. Ani myślał, że będzie zajmował się takimi bzdetami jak magia. Jednak zaraz wypogodził się i rozparła go duma, gdy mu powiedziano, że samorodny talent to rzecz niezwykle rzadka, częściej zdarza się wśród innych ras. Dlatego należy się tym szczycić, a nie martwić.
I tak Belgar dorastał. Klanowy mag nauczył go (a przynajmniej się starał) kontroli nad mocą magiczną. Strasznie ciągnęło go by zwiedzić świat i zostać jednym z tych słynnych awanturników, o których tak głośno. Wśród swoich było mu przyjemnie i beztrosko, lecz nie wszystko był tak pięknie jak się spodziewał. Miał dużo przyjaciół, często razem pili (w czym niczym im nie ustępował bynajmniej, gdyż, jak każdy krasnolud, miał mocną głowę), lecz wciąż odnosił wrażenie, że miałby większy szacunek jako kowal albo kupiec niż jako mag, który jak na razie nic nie osiągnął, prócz tego, że „ma talent”. Oczywiście nikt mu tego nie powiedział. Był lubiany i uważano go za dobrego kompana, ale to po prostu jego czuły punkt. Kłamstwo, które sam sobie wmówił i, co gorsza, w nie uwierzył.
Nadszedł więc dzień, w którym oznajmił wszystkim, że odchodzi poszukać szczęścia w świecie, spełnić swoje marzenia i coś zobaczyć. Nikt nie oponował, jednakże pożegnano go wyprawiając huczną ucztę. Nazajutrz wyruszył w drogę wraz z odchodzącą karawaną kupiecką. Zwiedzali różne państwa, aż wreszcie dotarł do Wybrzeża Mieczy, gdzie zatrzymał się na krótko, w portowym mieście zwanym Wrotami Baldura. Tam przebywał kilka tygodni, aż zasłyszał o wyspie Aeris, leżącej stosunkowo blisko, gdzie dzieją się niezwykłe rzeczy. Oczywiście nie uwierzył we wszystkie opowieści. Zbyt niewiarygodnie brzmiały. Było ich wiele, niektóre sprzeczne ze sobą. Zwłaszcza odnośnie ostatnich wydarzeń na wyspie. Chodziły różne plotki i skonsternowany krasnolud nie wiedział już czemu dać wiarę. W każdym bądź razie podjął już decyzję. W porcie znalazł statek odchodzący na wyspę. Bez wahania wszedł na pokład i zapłacił za podróż. Tak to się zaczęło. Pytanie, jaki będzie koniec?


Akceptuję+
Przypominam się.
Akceptuję.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl