ďťż
[ Łotrzyk ] Cora Sweetberry


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Konto: erine_
Nazwa Postaci: Cora Sweetberry
Płeć: Kobieta
Rasa: Niziołek
Klasa: Łotrzyk
Wiek: 28 lat
Wyznanie postaci: Brandobaris
Pochodzenie: Luiren
Charakter: Chaotyczny Neutralny

Wygląd: Cora to szczupła, niska niziołka. Czarne, spięte w kucyk włosy podkreślają jej brązową karnację i orzechowe oczy. Stale się rozgląda, obdarzając wszystko i wszystkich ciekawskim i wesołym spojrzeniem. Jej głos jest melodyjny i pogodny. Porusza się w sposób typowy dla przedstawicieli swojej rasy – cicho i zwinnie.

„Ropnistooki. Tak go nazywali, i niestety zasłużył na to miano. Mój kochany dziadunio, z którym mieszkałam odkąd moi rodzice zmarli w dziwnych okolicznościach (czyli odkąd skończyłam 4 lata) niestety miał więcej wad. Jakby nie wystarczał mu sam wygląd, zohydzał się jeszcze bardziej chlejąc na umór piwo i zapominając o podstawowej higienie. No, i miał strasznie poważne podejście do tego, co mi wolno, a czego nie. A połączenie jego ciężkiej ręki i mojego... nie lubiącego ograniczeń charakteru dawało niezwykle nieprzyjemne rezultaty. To niespecjalnie szczęśliwe dzieciństwo miało oczywiście i dobre strony. Korzystałam z każdej okazji, by wyrwać się z domu i dzięki temu już jako podlotek rozpoczęłam samodzielne życie.
Zawsze wiedziałam, gdzie się znaleźć aby osiągnąć sukces. Odrobina sprytu, słodki uśmiech i oczy dookoła głowy pozwoliły mi na rozkręcenie małego biznesu w handlu serami w Shoun. Nieskromnie musze przyznać, ze byłam w tym niezła, i po pewnym czasie stać mnie było na wynajęcie ludzkiej ochrony. Zaczęłam podróżować, i jak wiesz, w każdym z większych miast zostawiłam swój niewielki wkład. Aż dotarłam do Beluir… I spotkałam ciebie, Beau. Rozpoczął się najszczęśliwszy okres mojego życia. Duże pieniądze, cudowny mężczyzna i podróże. Ignorowałam dziwne przeczucia, które miałam, gdy patrzyłam na ciebie i moich strażników. I to okazało się dużym błędem.
Zastanawiam się, czy w ogóle pamiętasz tę noc. Ja jej nie zapomnę. Trudno zapomnieć fakt, że ktoś włamuje się do twojego pokoju i usiłuje cię zabić. Jeszcze trudniej wyrzucić z pamięci fakt, że ten ktoś to TWÓJ ukochany w towarzystwie TWOICH dobrze opłacanych strażników. Na twoje nieszczęście, ja, zamiast spać, podziwiałam pełnię księżyca przez okno i to w połączeniu z moim błyskawicznym refleksem pozwoliło mi ujść cało. Oczywiście, gdy następnego dnia wróciłam ze strażnikami, nie było śladu ani ciebie, ani moich towarów i pieniędzy.
Nie rozumiałam, dlaczego to zrobiłeś. Z żądzy pieniędzy? W każdym razie postanowiłam się tego dowiedzieć, zaraz przed tym, jak wbiję ci sztylet prościutko w serce.
W każdym bądź razie, do wykonania obu tych planów byłeś potrzebny mi ty. Dzięki niech będą Brandobarisowi, że zachowałam sporą sumkę w miejscu, o którym nie wiedziałeś, dzięki czemu mogłam wynająć pewnego łowcę. Nie był może świetnie wyszkolony, ale jego umiejętności bojowe i tropienia w połączeniu z moim czarującym uśmiechem oraz wiedzą, gdzie przyłożyć naprawdę ostry sztylet wystarczały, by podążać twoim szlakiem.
A był on naprawdę, naprawdę długi. Gdyby nie mój towarzysz, zginęłabym co najmniej kilkadziesiąt razy. Ale jednak… Bez ryzyka nie ma zabawy!
I zemsty.
W końcu dotarliśmy na Wybrzeże Mieczy. Odkryliśmy twój trop we Wrotach Baldura. A dokładniej w porcie. A jeszcze dokładniej twój trop właśnie tam się urywał. Wsiadłeś na jeden z wielu, wielu statków. Łowca wtedy stwierdził, że nie ma zamiaru ze mną dalej podróżować. Zwłaszcza, że nie byłam w stanie więcej płacić. Więc cóż mi pozostało, jak nie zdać się na Brandobarisa? Wsiadłam na pierwszy odpływający statek.
A więc, na Aeris!
Zdaje się być to dobrym wyborem, bo nawet, gdy umknąłeś mi gdzie indziej, to wyspa ta jest ważnym miejscem handlowym, pełnym poszukiwaczy przygód. Czyli czytaj: pełnym złota i przygód!
Do zobaczenia, „ukochany”. Nie martw się, z pewnością się zobaczymy!

Twoja niegdyś na wieki
C. S

PS. Wiem, że list w butelce jest trochę… staroświecki. Ale w końcu, jestem zdradzoną kobietą i mam prawo do takich gestów. Poza tym na tym statku jest śmiertelnie nudno...”


Akceptuję

A szanowni państwo mogą brać z kobiet przykład.
No i bardzo ładnie. Fajna stylizacja.
Akceptacja.
I

W dzieciństwie zawsze uważałam, że pamiętnik piszą jedynie łzawe stare panny, które nie mają na podorędziu nikogo skłonnego do wysłuchania ich rozterek emocjonalnych.
A teraz ja zakładam ten dziennik.
Ot, i jak nisko upadłam.

*dalsze zapiski mają formę luźnych notatek*

Po zejściu na ląd w Silwood, byłam pewna, że na tej wyspie nie będę się nudzić. Oooo… I to jak się nie nudziłam!
Już drugiego dnia myślałam, że nastał koniec świata, czy coś. Ale nie. To był typowy dzień pracy w Silwood i jakaś nieumarła wariatka atakująca miasto nikogo nie ruszała.
Tak jak nie ruszały gobliny. I driady, podobno. I żywiołaki.

Swoją drogą, czuję się tu trochę osamotniona. To znaczy, większość jest miła i w ogóle, ale poza tym są też bardzo potężni. Mmm. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę takie rzeczy, jak oni potrafią robić! Gdy patrzę na swój prosty łuk i moje epickie batalie z jednym goblinem, to po prostu...śmiesznie się robi.

***

Codziennie poznaje nowe osoby. I każdy jest taki fascynujący! Rozmawiałam z istotami, o których tylko czytałam, a nawet takie, o których nigdy nie słyszałam… Drowy, niebianie, diabelstwa…
Poza tym pojawiają się istoty mające mniejszą ochotę nawiązać kontakt. Mówią o demonicznych elfach, dziwacznych łupieżcach umysłu a nawet smokach!

Tak… na tej wyspie łatwiej by mi było znaleźć smoka, niż osobę, której szukam. Może byłoby prościej, gdyby społeczność hin na tej wyspie wykazała większą wolę pomocy… Rozmawiałam przez chwilę z Prissą Miller (swoją drogą, jak ona mi przypomina mnie z czasów Luiren…) jednak jest tak zagoniona, że chyba nie ma czasu na dłuższe pogaduszki. Jest jeszcze pani Burmistrz… Choć jej wyraz twarzy jest zbyt podobny do tego, jaki miał dziadunio, żebym mogła wierzyć, że udzieli mi jakiś informacji. No… żeby wierzyć, że w ogóle mnie wysłucha, dokładniej mówiąc.
Nawiązałam za to inną… znajomość. Wahałam się trochę, ale w końcu uznałam, że taka współpraca może być bardzo owocna. Musze teraz jednak bardziej uważać… zwłaszcza pamiętając o ostrzeżeniach od… przyjaciela.

***

Nie mam nawet złamanego miedziaka. No, tak metaforycznie rzecz ujmując. Na skromne jadło i pokój w karczmie mi starczy. Ale to, co mnie dziwi, to fakt, że w ogóle mi to moje ubóstwo nie przeszkadza. Może dlatego, że im mniej mam, tym mniej mogę stracić? Pewnie, mogłabym się zakręcić tu i tam, zacząć grę o większe pieniądze, ale jakoś wcale mi się nie chce. Masa innych typków na wyspie jest od tego, żeby się bogacić. Niektórzy sprzedaliby nawet siostrę, jeśli zapłacono by im odpowiednio. Smutne, bardzo smutne. A ja teraz czuję się wolna, przynajmniej nie muszę transportować całej karawany, jeśli chcę się wybrać do innego miasta. No, każda sytuacja ma swoje plusy, nie?

II

Parszywe. To słowo świetnie opisuje moje samopoczucie.
Każdy kolejny dzień zdaje się być gorszy niż poprzedni. Nie wytrzymuje już tego protekcjonalizmu, z jakim się mnie traktuje. Tajemnice, intrygi... Czuje się tak, jakby wszyscy rozmawiali nad moją głową, w sensie metaforycznym.
A może czuję się tak, bo po prostu za długo siedzę w jednym miejscu, tym przeklętym Silwood?
W każdym bądź razie, wszystkie wspomnienia, to, o czym udawało mi się zapomnieć w czasie podróży, wraca.
Nocy bez koszmarów nie przespałam... Od dawna.
Ale dalej dzielnie się uśmiecham. Zastanawiam się, czy wesołość może wyciekać uszami, bo chyba jestem bliska tego stanu. To nie tak, że uśmiech to maska. To raczej jak alkohol. Pomaga zapominać. Nie mogę być smutna, zła, czy wściekła, gdy się uśmiecham, nie? To po prostu logiczne.
A może po prostu mięśnie twarzy mam tak wyćwiczone, że same układają się w uśmiech?

***

cały obszar poprzedniej notatki został pokryty rysunkami kwiatków, słońca, motyli i innych wesołych rzeczy

***

Przeczytałam poprzednią notatkę i doszłam do wniosku, że takiego malkontenctwa pozazdrościłaby mi sama Zrzędząca Rosindan, jedyna przyjaciółka Ropnistookiego. Wniosek ten przyniósł mi na szczęście brutalne otrzeźwienie.
Siedzę w tym najtańszym pokoju karczmy i zamiast wziąć się za siebie, dołączyć do tego małego tłumku, który widzę przez okno, gryzmole jakieś żałosne żale.
O nie! Nikt mnie nie doprowadzi do takiego stanu.
Na dobry początek upiększyłam tamten zapisek. Co prawda zastanawiam się, czy te uśmiechnięte słoneczniki nie były zbytnią przesadą, ale raz się żyje, nie? Poza tym trzeba jakoś spożytkować twórczą energię.

Uporządkowałam pewną sprawę, nad którą sporo rozmyślałam, i czuję ulgę. Nareszcie jestem wolnym duchem.
Ubogim i samotnym, ale jednak wolnym.

III

Czasem czuję się jak we śnie. Rzeczy, jakie czasem zdaje mi się słyszeć nie mogą być prawdziwe!
Ta wyspa jest dziwna i fascynująca. I to najgorsze... Mój instynkt samozachowawczy każe mi się stąd wynosić, a moja niepowstrzymana ciekawość nie pozwala mi odejść. Przecież... tu dzieje się tyle! Wyjazd z tej wyspy byłby jak policzek dla Brandobarisa. Muszę pamiętać, by nie rzucać się w oczy i wszystko będzie dobrze.

***

Sieć się sypie. A przynajmniej przestała być organizacją tajną, bo jak znam Cienia, na pewno się jakoś z zyskiem z tego wykręci.
Cała ta sytuacja jednak upewnia mnie, że wstąpienie do tej organizacji było decyzją złą, a szybkie z niej wystąpienie to mój przejaw rozsądku.
Mimo, że w sumie ich szkarłatny los jest mi obojętny, nie mogę powstrzymać się przed uczuciem pewnej złośliwej satysfakcji. Wiedziałam, że prędzej czy później to się wyda, odkąd ta cała "tajność" okazała się tylko tanią szopką dla półgłówków.
Zresztą... żal mi atramentu na całą tą organizację.

***

IV

Najcudowniejsze i najstraszniejsze w życiu jest to, że wystarczy jeden dzień, by wszystko wyglądało… no, inaczej.
Przez pewien okres czasu, zaraz po tej rozmowie z Biago, gdy stwierdziłam, że zemsta niszczy bardziej mnie niż obiekt mojej zemsty, myślałam, że zapomnienie o tej złej przeszłości to świetny pomysł.
No cóż, do świetności było mu daleko.
Zamiast spokoju, zaczęły się dziwne koszmary. Wszystkie złe uczucia, jakie starałam się zniszczyć wypływały w nocy… i w czasie snu robiłam różniste, potworne rzeczy, które normalnie nigdy nie wpadły by do głowy.
To tylko sny, powtarzałam.
Gorzej było, gdy na jawie zaczęłam mieć dziwne myśli, nie moje myśli. Przerażało mnie, jak wielką ochotę miałam, by zmazać uśmiechy z roześmianych twarzy... Jakim wysiłkiem było dla mnie uśmiechać się uprzejmie, gdy coś głęboko, głęboko mnie kazało…

Zaczęłam unikać tłumów, większość czasu przesiadywałam we wschodnich farmach. Byłam jak otumaniona, nie interesowało mnie to, co działo się w Silwood czy Aulos, gapiłam się jak głupia w niebo i czułam się tak potwornie… samotna.

A potem… Cóż, nadeszło Śródlecie. A potem kilka tak dziwacznych wydarzeń, że wciąż nie wierzę, że to wszystko się dzieje naprawdę.

Wszystko jest teraz inne.
I chyba… lepsze.

***

V

A więc dopłynęłam. Ponownie we Wrotach Baldura…
Chodzę sobie i zwiedzam, ale aby poznać to miasto, przydałoby mi się kilka dodatkowych par oczu. Cały czas coś się dzieje, no i dopiero teraz mam czas napisać kilka słów.

Właściwie nie wiem, jak tu wylądowałam. No, to znaczy wiem, to była wyjątkowa okazja¸ zniżka na rejs za przysługę dla kapitana była ogrooomna (choć śledzenie jego kochanki nie było bardzo… wymagającym zajęciem) no to wsiadłam i popłynęłam. Z okazji trzeba korzystać, nie?
Cóż, pewnie jakiś przemądrzały człowiek powiedziałby, że to było zupełnie nierozsądne i tak dalej… Ale on by pewnie nie rozumiał, co to znaczy zew podróży! Po prostu… coś we mnie każe mi iść, no to idę. Wszyscy hin tak robią. Jak można całe życie spędzić w tym samym miejscu? No, to jest dopiero nienormalne.

W każdym razie teraz mieszkam w taniej i dość przyjemnej gospodzie, co krok mam darmową rozrywkę i całkiem mi się tu podoba. No… mogę iść sobie gdzie chce, poznać najrożniejsiejszych osobników i wtopić się w tłum kiedy zechcę. No to chodzę sobie i słucham…

Nie myślę o Aeris. Nie wiem, kiedy tam wrócę, i czy w ogóle…
Na razie żyję chwilą!
Choć… trochę już tęsknię. No, zobaczymy, co przyniesie los. Tak będzie zabawniej, nie?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl