ďťż
Wotum nieufności


Bo człowiek głupi jest tak bez przyczyny

Patrząc na poczynania naszego reprezentanta w radzie, Ferrana Fairhand'a , jako członek kręgu Seldarine domagam się wotum nieufności wobec wyżej wymienionego elfa.

Stanął on w obronie drowa wyzywając na pojedynek kapłanke Maelijn
o mało nie pozbawiając jej życia. Przez takie zachowanie członka rady teraz N'Tel'Quess myślą o naszym ludzie jak o obrońcach drowów.

Jeśli Ferranie zadajesz sobie pytanie czy nas zawiodłeś odpowiem z góry: tak, zawiodłeś
przekładając życie drowa nad dobro Ludu.

Prosze o odpowiednie ustosunkowanie sie do mojej prośby.


Vindir Ferren


Vindirze, Ludu.

Pozwolę sobie wyprostować całą tą sytuację, to nieporozumienie. Drow, którego zaatakowała Maelijn nie był przyczyną sporu. Zaatakował kapłankę Azutha, obraził ją i śmierć byłaby mu zasłużona. Jednakże, gdy kapłanka Alyae broniła go przed ostatecznym cięciem Maelijn, w toku rozmowy usłyszałem, że córka Corellona - Eilistraee została nazwana przez tą N'Tel'Quess szmatą. To sugeruje więc, że Nasz Ojciec, Corellon spłodził szmatę. Dodajmy fakt, że córką Corellona jest także każda elfka, więc te słowa godziły także w Was, Lud. Było to dla mnie obrazą niewybaczalną. Dlatego sięgnąłem po miecz i rzuciłem rękawice.

Wersja, którą usłyszałeś, Vindirze, jest wersją przeinaczoną jakichś kłamliwych ludzi. Wiara w tamtą wersję jest błędem. Pomimo wszystkiego, co o mnie można powiedzieć - nie użyłbym miecza przeciwko kapłance, gdyby nie było wyjścia.

Elfka w czarnej szacie, z wieloma srebrnymi gwiazdeczkami na niej, przypominającymi gwiazdy, słuchała w spokoju Vindira kiedy rzucał swe oskarżenie wobec jednego z członków Ludu, a dodatkowo członka Rady. Z tym samym wyrazem twarzy przeniosła wzrok na Ferrana, wysłuchując jego argumentacji. Kiedy skończył zaczęła mówić:
- Złe rzeczy miały miejsce, przyczyni się tylko do wzrostu napięć między nami a N'Tel'Quess. W dodatku, jak dobrze rozumiem ich naturę, ludzie gotowi są uwierzyć w wersje kogoś od siebie, a nie kogokolwiek z nas, nawet kogoś takiego jak ty Ferranie.
Wstała:
- Wiedz- rzekła podchodząc.- Wiedz że zgadzam się z tobą, postąpiłeś słusznie i tak jak każdy z nas by uczynił. Teraz zaś nie mówmy o tym. Skoncentrujmy się na konsekwencjach jakie przyniesie to dla nas. Bo chyba nie mamy wątpliwości że przyniesie.
Mnie zaś zastanawia fakt obrony drowa, który zaatakował kapłankę. Dlaczego służka Córki Najwyższego udzielała pomocy winnemu napaści? Gdyby był Nawróconym nie napadłby na żadnego kapłana. Powstaje pytanie: wobec kogo należałoby domagać się wotum nieufności? *rzekł odziany w czerwień złoty elf z rapierem przy pasie*


Naevys Moondream milczała. Milczała we własnym smutku, z dłoniami zaciśniętymi na sukni. Przyszła zaledwie na chwilę; jakby goniona do Aulos nie swoją wolą, nie swoim nakazem. Spojrzała tylko smutno, granatowymi oczami, na Lud.
Skrawek obszernego kaptura uniósł się na chwilę ku górze, gdy Vasaryn ciężko sapnął, co było wyraźnie słychać z cichym sykiem. Potem pokręcił głową i wciąż kryjąc twarz w cieniu rzucanym przez kaptur odezwał się.
- Jesteście żałośni. Wszyscy. Przejmujecie się tak bardzo drowami, po co? Niech sobie żyję, skoro twierdzą, że się nawróciły. Niech tak będzie, ale to wcale nie znaczy, ze trzeba się z nimi na dłuższą metę obchodzić jak z jajkami. Tamten nie był nawrócony, prawda? Ponoć nie był. Nie powinien więc żyć, trzeba go było zgładzić i pozostawić tam, ku uciesze ludzkich hien. Nie dla wszystkich jest przecież odkupienie, bo na nie trzeba sobie zasłużyć...
Przez wasze żałosne niezdecydowanie i przez wasze równie żałosne słabostki znów się dzielimy, znów się sprzeczamy, a co więcej - znów nastrajamy wszystkich przeciwko sobie. To nie tak powinno być, powinniśmy się trzymać razem. My, Lud. Tymczasem żremy się jak barbarzyńskie psy o kość niezgody. Czujecie? Jak pracuje? O tak, te napięcie wokoło. Na pewno je czujecie, niebawem może się przerodzić w coś gorszego, mroczniejszego, a my nawet nie będziemy wiedzieć kiedy się to stanie. Będziemy zbyt zajęci walką między sobą. Czy tego właśnie chcecie? Waśni?


Granatowe oczy Naevys zalśniły złotawym światłem. Ci, którzy stali bliżej, mogli zauważyć jak źrenica elfki zwęża się niebezpiecznie; nienaturalnie.
- Nie wiemy, czy nie był nawrócony. Ludzie są tacy - tu pokręciła głową jakby na jakieś wspomnienie - Ważcy w osądach. Eilistraee, która pozostaje częścią Seldarine, daje nakaz o odkupieniu. I w to personalne, indywidualne odkupienie wierzę.
Wydęła delikatnie wargi.
- Martwi mnie co innego, avae'ess... okrutna to rzecz, kiedy sługa Najwyższego, a więc pierwszy spośród nas... kiedy sięga po broń tak prędko, tak nieopatrznie. Żyjemy dłużej niż tamci. Winniśmy się wykazywać większą cierpliwością, w przeciwnym razie N'Tel'Quess słusznie się od nas odwrócą.
Odetchnęła.
- To zagrożenie dla nas i dla Ssri'Tel'Quessir. Popieram Vasaryna z rodu Nightstar. Miast się kłócić, winniśmy zgodnie uradzić, co w takim przypadku poczynić.

Złotowłosa elfka przybyła z miasta, zmierzyła chłodno zgromadzenie i rzekła rozeźlona:

- Avae'ess... Twą powinnością jest ochrona Tel'Quessir z wyłączeniem dhaerow. Naraziłeś dobre imię, jak i interesy Ar-Tel'Quess, Sy-Tel'Quess, a nawet Teu-Tel'Quessir! Wszystkie elfy nie mogą czuć się już bezpiecznie w Aulos... Wyroków naszego Stwórcy nie będę kwestionowała, ale nakazuje on nam, a tobie szczególnie Avae'ess obrony Ludu! Sama jestem za odwołaniem Ferrana z rodu Fairhand z Rady... Zastanowiła bym się także, czy skoro tak kocha dhaerow, nie powinien mieć wstępu na nasze ziemie co dhaerow...
Podejmijmy więc decyzję. Co Wy, Lud, radzicie, by zostało zrobione?
Wszyscy należący do Rady, mają ogromne zasługi wśród Ludu i zasługują na to co otrzymali. Osobiście nie znam nikogo, kto mógłby zastąpić Ferrana w radzie, toteż jestem jakiejkolwiek zmianie, całkowicie przeciwna.

Chociaż powinniśmy się zastanowić, co robić, aby w przyszłości nie narażać Ludu na podobne kłopoty i waśnie.

Mówisz bracie, że zawiódł? Ja jestem pewna, że stanąłby w Twojej obronie, niezależnie od tego, jak o nim mówisz, dlatego też zważaj na słowa, bo mogą się z czasem obrócić przeciwko Tobie.


* Fadrah powiedziała nieco zmęczonym, znużonym głosem, patrząc na Vindira*
Tu Naevys Moondream chwyciła rękaw swojej sukni i spojrzała na Ferrana z łagodnością, siostrzaną czułością, ale jednocześnie także... pytaniem w oczach.
- To ja powiedziałam pierwsza jego imię w drodze do tej Rady i ja będę ostatnią, która je wypowie w jego odwołaniu - powiedziała śpiewnie - Wiele zawdzieczam Ssri'Tel'Quessir i przekonałam się, że są godni zaufania. Jednak nie staniemy się ofiarą na ołtarzu za działania, które wynikły z tej okrutnej sprawy, prawda?
Skrzywiła się nagle, odsłaniając długie, zbyt ostre kły.
- Wasze waśnie niczego nie zmienią, tak powiedział Vasaryn. Podzieliliście się teraz na dwa stronnictwa i wstyd mi za was. Tak ma zamiar rozmawiać ze sobą Lud? - zapytała ostro - To okropne, że muszę wam palcem wskazać miasto ludzi i pokazać, że oni przed chwilą się połączyli - a my nie potrafimy tego zrobić.
Westchnęła.
- Rozumiem, co chcą przekazać nam dzieci Shevarasha i rozumiem zdanie Avae'ess Ferrana. Ale nie rozumiem, jak możecie sobie skakać do gardeł.

*Ferran widząc sytuację patrzy w ziemię smutno, bezradnie, wzdycha raz po raz. Miał coś powiedzieć, ale zamilkł*
Wojownik przestąpił na środek zgromadzenia i odrzucił wreszcie czarny kaptur z głowy, jednocześnie wyprostował się na swoje imponujące sześć i pół stopy wzrostu. Prawą dłoń uniósł ku górze, aby przerwać wszelkie inne głosy, które miałyby się odezwać i powiódł przez chwilę spojrzeniem po zgromadzonych.
- Dość, wystarczy. Nie potrzeba nam więcej kłótni, a je nie dopuszczę do tego, aby jeszcze jakieś tutaj miały miejsce. Naevys ma bowiem rację. My słabniemy, podczas gdy ludzie za naszą słabością rosną w siłę. Czy tego właśnie chcecie? Już teraz w ich oczach jesteśmy przekleństwem, a to nie jest sytuacja jaka mogłaby dla nas być korzystna.
Chcecie mnie wysłuchać, co mam do zaproponowania, czy dalej macie zamiar szczekać na siebie?

Złotowłosa elfka odparła z szacunkiem:

Mów Lordzie Nightstar, co masz do zaproponowania...
Syknęła cichutko, słysząc Vasaryna.
- Nie mam nic przeciwko ludziom - odparła spokojnie - I uważam, że nie powinniśmy się w tym momencie wywyższać. Mieszkamy na jednej wyspie i powinniśmy z nimi współpracować, nie szukając w tym jakiejś okrutnej korzyści.
Oczy jej błysnęły na żółto nieomal.
- Naszą korzyścią jest pokój.

Jestem winowajcą tego wszystkiego, Naevys i to do mnie należy sprostowanie tego w ten sposób, by nastał pokój... Tylko ja... nie znam ludzi i pragnę Waszych sugestii...
- Dokładnie to mam na myśli i to właśnie chciałem zaproponować Naevys. Ich nieprzychylność do niczego jest nam potrzebna, więc pierwsze co powinniśmy zrobić to załagodzić nasze stosunki z ludźmi. To oczywiste, że będziemy mieli w tym swoje korzyści. Każdy być może inne, ale w tym momencie nie chodzi o żadne haniebne czyny i mam nadzieję, że nigdy nie będzie o nie chodziło.

Przede wszystkim, Ferranie, nie będziemy ukrywać, że to co się stało nie powinno było mieć miejsca. Niemniej się stało i teraz roztrząsanie powodów jest zupełnie bezcelowe. Tym zajmiemy się, gdy myśli wszystkich staną się jaśniejsze, a my sami nie będziemy kierować się jedynie gniewem i zgubnymi podszeptami.

Naszą kością niezgody są w tym przypadku drowy, co mimo wszystko jest dla mnie wielkim zdziwieniem. Nie będę dociekał jakimi pobudkami kierują się niektórzy z nas, ale nie możemy pozwalać na sytuację, gdy drow - jakikolwiek - stoi ponad naszą społecznością, a co więcej - zagraża jej.

Musimy jasno określić, że nie będziemy tolerowali plugawego pomiotu na naszych oczach bez żadnych wyjątków. Nie mieści się w mej głowie jak możemy pozwalać na takie niezdecydowanie. Czy już wszyscy zapomnieli jakie zło wyrządziły drowy? Pozwolimy im na odkupienie, to oczywiste, inaczej nie możemy postąpić, ale nie będziemy tolerowali pobłażliwości w żadnym aspekcie, bez wyjątku. Nikt bowiem nie powiedział, że droga do odkupienia wiedzie po marmurowych podłogach. Co więcej, uważam, że to droga cierni i bólu, ale w pełni uzasadniona. Na zaufanie trzeba sobie zasłużyć.

Dlatego też uważam, że powinniśmy, a zwłaszcza Ty Ferranie powinieneś, choć to będzie twoja decyzja, zwrócić się z odezwą do mieszkańców Aulos, a także do kobiety, z którą wszedłeś w spór. Ta sprawa musi zostać wyjaśniona, a ludzie muszą wiedzieć, że w tej kłopotliwej na Aeris kwestii drowów Lud jest jednomyślny oraz nie ma zamiaru tolerować tak szkodliwych poczynań. Drowy nie są dla nas braćmi, nie są naszymi siostrami, a Córka Najwyższego sama zatroszczy się o tych, którzy za nią podążają i zrobi to w taki sposób, w jaki uzna to za słuszne. Nie jest to nasza kwestia, a wszelkie inne drowy, które nie podążają za pieśnią Eilistraee spotka śmierć na ostrzach naszych mieczy. Nie ma litości dla zdrajców, tak jak i zdrajcy nie mieli litości dla nas, gdy zaatakowali Evermeet i splugawili tę świętą ziemię, gdy zalali trującą falą lasy Cormanthoru, ani gdy ich pycha doprowadziła nas na skraj zagłady w zamierzchłych czasach.

Tak uważam i to chciałem wam powiedzieć. Teraz wy powiedzcie mi, czy zgadzacie się z mymi słowami, a może chcecie coś dodać? Słucham.

*Ferran rzekł krótko*
- Tak, to chciałem zrobić, odezwać się do N'Tel'Quess i wszystko sprostować.
*Fryne stała oparta ramieniem o kolumnę w sali zgromadzeń wysłuchując w milczeniu rozmów. Twarz miała spokojną, jakby znudzoną jednak śmiertelnie poważną. Po wystąpieniu Vasaryna wyłoniła się zza kolumny i rzekła do reszty Elfów zgromadzonych w tym miejscu.

- Jedyną rzeczą jaka nas dzieli to są drowy Vasarynie. *zwróciła ku niemu swoje głębokie zielone kocie oczy i podeszła bliżej niego z gracją* Ferran wziął sobie nałożnicę spośród drowek tracąc autorytet wśród wielu Elfów ale także i innych ras...Autorytet i szacunek, które powinien mieć wielki jako Kapłan Najwyższego. *tu zatrzymała się i spojrzała na Ferrana zwracając się do niego*. Jeśli chcesz mieć to wszystko będziesz wiedział jak postąpić... Jeśli nie masz dość odwagi to...*zajrzała w jego oczy spokojnie po czym energicznie się odwróciła do Vasaryna* Ta drowka jest wyznawczynią Mrocznej Panny jednak czy to czyści jej umysł i serce z plugastwa? To doskonała przykrywka, aby siać niezgodę i mrok pośród Nas, nie zaatakuje od razu jak reszta jej pobratymców lecz będzie działać z ukrycia i możliwie jak najdłużej aby jak najwięcej wyrządzić szkód... I jak widać udało się jej...*syknęła cicho*. Otóż dzisiaj Ferran wpadł w tę sieć tak bardzo, że nie wiedział co robi i wyrządził sobie krzywdę nie znajdując szacunku pośród wielu z nas...*powiedziała nieco chłodniej jednak dalej opanowana* Jeśli tylko nie będzie mi żadne z was przeszkadzać jestem w stanie wypełnić Pragnienie Shevarasha. *oczy jej błysnęły po czym wróciła pod kolumnę milcząc*

Nagle z niedalekich krzaków wyskoczył niski i dosyć umięśniony Elf trzymając w dłoniach małego borsuka. Uniósł brew patrząc na całe zebranie z zupełnym niezrozumieniem. Podniósł się z kolan powoli, a następnie się otrzepał spokojnie mimo spojrzeń czy irytacji innych elfów.

- Przepraszam, Bracia, Siostry. Goniłem małego, który się odłączył od stada. Dobrze, że nie widzieliście jego matki.. Uch.. Do teraz mam siniaki.

Dopiero po dłuższej chwili wyłapując nastroje zebranych elfów zamrugał z dezorientacją powiekami. Otworzył usta delikatnie, a potem zamknął. Nie widząc zbytnio, co w takiej sytuacji zrobić poszedł do Fadrah i pochwalił się jej małym borsukiem.
*Dobrze skryta wśród gałęzi jednego z drzew, elfka o zielonkawej skórze przysłuchuje się wszystkiemu uważnie. Jednak nie zabiera głosu i nawet gestem nie zdradza swej obecności, zwłaszcza widząc tka ilość księżycowych i słonecznych. Tylko raz, w trakcie ostrej wymiany zdań delikatnie pociera jedną z przebiegających przez jej twarz blizn, mrużąc przy tym swe żółte oczy.*
*Ferran cicho jęknął, gdy Fryne zasugerowała śmierć Alyae*
*Białowłosy elf stoi sobie gdzieś z boku, oparty o drzewo i przysłuchuje się dyskusji z założonymi rękami*
*Vindir przysluchuje sie wypowiadającym się elfom. Gdy przemawiala Fryne na jego ustach wymalował sie lekki uśmieszek*
Naevys uniosła zaskoczona brwi.
- Cóż za kuriozum... ile w was jeszcze okrucieństwa?
Skrzywiła się.

Do środka kręgu zgromadzonych elfów, przeciskają się dwie niewysokie postacie - dwie elfki o kruczoczarnych włosach i jasnej skórze. Na widok pierwszej z nich, o szafirowych oczach i smutnym wyrazie twarzy, pojawiają się ciche szepty Leirelle, to Leirelle, połączone z ukradkowym zerkaniem na księżycowe ostrze u jej boku. Druga z elfek wyraźnie nie przyciąga tylu spojrzeń, jednak na jej twarzy daje się dostrzec wyrytą determinację, oraz coś co może być odczytane jako swoista irytacja całą sytuacją.
Leirelle wychodzi na środek i spoglądając na zebranych zaczyna mówić cichym, spokojnym głosem.
- Czego tak naprawdę chcecie? Ponownego wygnania tych, którzy też są dziećmi Corellona? Tych, którzy odwrócili się od zła Pajęczej Królowej? Tych, których nawet część Shevarashytów nie uznaje za wrogów, lecz za sprzymierzeńców w swej ostatecznej walce - o pokonanie Lolth? Dlaczego w imię nienawiści chcecie postępować zgodnie z jej podszeptami?
Leirelle rozgląda się po tłumie, po czym spogląda na Ferrana.
- A ty Ferranie, dlaczego wybrałeś miecz? Nawet jeśli uważałeś, że Moja Pani została urażona? Miecza można użyć zawsze - Leirelle kładzie dłoń na rękojeści - lecz nie zawsze jest to dobry wybór.

- Wygląda na to, że wiele w nas tej nienawisci. Ale to żadne rozwiązanie, tym bardziej, że nie jesteśmy - a przynajmniej mam nadzieję, że nie jesteśmy - mordercami choć w połowie podobnymi do tych, których tak nienawidzimy. Bo nie jesteśmy... prawda?
Wojownik przechylił głowę na bok i zmierzył przez chwilę spojrzeniem Fryne, potem kontynuował dalej.
- Nie, nie będziemy mordować wyznawców Eilistraee. Czy tego chcesz, czy nie. A już na pewno ja nie będę. Zgadzam się z szanownym Thravilem i tak będę czynił ze swej strony. Pozwolę sobie na drobną parafrazę - niechaj odkupieni żyją z pieśnią, zdrajcy zaś niechaj sczezną od miecza. Możesz nam pomóc, Fryne, bądź też możesz stawać przeciwko nam. Ale czy wówczas nie będziesz gorsza od tych, z którymi tak bardzo chcesz walczyć? Zastanów się, bo to ważne pytanie.
Tutaj znów na chwilę przerwał i spojrzał po zebranych elfach, wszystkich tych których dostrzegł, a także przesuwając spojrzenie po okolicznych zaroślach.
- Trzoda Eilistraee zostanie pozostawiona w spokoju. Przynajmniej do czasu, aż nie spróbują nam wchodzić w drogę. Zdrajcy zaś zginą, a stosunki z ludźmi muszą zostać naprawione dla naszego i dla ich dobra, dla naszego wspólnego, lepszego bytu, aby ta wyspa nie pogrążyła się w nienawiści i niezrozumieniu. Oto czego chce, Leirelle.
Wiem, etriel, winienem nie sięgać po broń. Lecz jedyne, co mam na swe wytłumaczenie, to to, że chciałem bronić czci bogów. Choć... to chyba żadne wytłumaczenie... *elf westchnął po raz kolejny*
Miedzianoskóry elf, siadłszy wygodnie na gałęzi jednego z drzew, przysłuchiwał się uważnie rozmowie. Widząc zamieszanie wśród elfiej społeczności, wypuścił powietrze ustami praktycznie niesłyszalnie. Słysząc słowa Vasaryna w milczeniu spojrzał na gwiazdy, delikatnie zamyślając się i uśmiechając się dość cierpko pod nosem. Nie zdradzał swojej obecności, najwidoczniej nie chcąc brać udziału w tej dyspucie. Zerkał co chwilę na leżącą na pobliskiej gałęzi czarną panterę, pomrukującą co chwilę na donośne słowa poszczególnych elfów. W końcu, klepiąc ją po grzbiecie, rzekł po cichu:

- Tak Taurdae... najlepiej tworzyć podziały między sobą, a nie szukać najprostszych rozwiązań.

Po dłuższej chwili, prawdopodobnie znudzony całą tą sytuacją, lub nie za bardzo orientujący się w niej, zeskoczył niesłyszalnie z gałęzi wraz ze swoją kotką i zanurzył się w mroku zalegającym między drzewami, by już nie pojawić się tego dnia wśród zgromadzenia.

*Elfka w czarnej szacie z białymi gwiazdami na niej spojrzała po wszystkich, wsłuchując się w nastroje, argumentacji racji poszczególnych osób. Przez moment patrzyła się i na Ferrana*
- Dhaerow. Widać rozbija się to wszystko o nie ciągle. Wiele słów padło pod ich adresem, pauza* dodajmy wiele prawdziwych słów. Corellon nie bez powodu skazał je na taki, a nie inny los. Wybrały swój własny los, postępując w sposób w jaki postąpiły. Droga którą poszły jest ich drogą, nie naszą.
*Dała sobie i innym chwilę czasu, zanim podjęła na nowo*
- Ferranie, mimo iż uczyniłeś swoją reakcje zbyt pośpieszną, to rozumiem to zachowanie. Niestety, ale ludzie odebrali to inaczej, z tego co tu słyszę. Zwracam się więc do wszystkich tu obecnych. Przemyślmy nasze najbliższe posunięcia, lecz nie jako wrogie sobie stronnictwa. Nie jesteśmy dhaerow by się nawzajem oskarżać, i nie daj Seldanine otwarcie występować przeciw sobie. W tej chwili jednak tworzą się dwa obozy. Proszę, odrzućmy te spory.
*zamilkła na chwilę*
- A co do dhaerow... Jeśli o mnie chodzi, to myślę że teraz należałoby jasno określić się co do ich kwestii. I to nie w tym gronie, ale na forum całej wyspy, by mieszkańcy wiedzieli jakie są nasze na nie poglądy. Uważam że zasada ograniczonego zaufania powinna obowiązywać. Chociaż jeśli chodzi o wyznawców córki Pierwszego, jako wyznawczyni Seharine, to zgadzam się z szacowną Leirelle. Pozwólmy, by byli naszymi sojusznikami, nawet przyjaciółmi. O ile wiara w nich jest prawdziwa.
*Tu skinęła do Leirelle, jakby na znak że się z nią zgadza*
*srebrno skóry elf stał z boku i słuchał wpatrując się w gwiazdy*
*Fryne miała głowę dumnie zadartą kiedy odpowiadała Vasarynowi wpatrzona gdzieś w konkretny punkt na horyzoncie. Przemówiła skupiona jednak lekko jakby nie mówiła o śmierci lecz o czymś znacznie mniej poważnym*

- Zatem pytasz się czy jestem morderczynią? I czym będę się odróżniać od tych, których śmierci pragnę...*ze świstem wciągnęła powietrze nosem a jej pierś uniosła się nieznacznie przy tym*. Mogłam się urodzić drowem chociaż na samą myśl taką dostaję mdłości lecz jednak jestem Elfem...Kapłanką Shevarasha i mam cel w życiu. Moje serce nie jest splugawione mrokiem, nie morduję z zimną krwią wszystkich w koło. Jedynie odbieram życie tym, którzy nie powinni istnieć, w imię Shevarasha bo taka jest Jego Wola a ja ją wypełniam. *przymknęła oczy dając chwilę na dojście tych słów do każdego zebranego w kręgu* Pomoc to względne słowo wiesz Vasarynie? Komu chcesz pomóc - sobie czy reszcie Ludu i społeczności Aeris? *spojrzała na niego w pytaniem w zielonych oczach* Nazywasz to morderstwem, ja nazywam to wypełnianiem Woli Czarnego Łucznika. Nie chcesz mieć wyrzutów sumienia z powodu śmierci jaką możesz sprowadzić na drowy jednak pomyśl o nas wszystkich co oni sprowadzają na nas... Pomyśl o Ferranie, który nie ma należytej mu czci jaką powinien mieć Kapłan Najwyższego. *tu spojrzała przelotnie na Elfa przybitego całą tą sytuacją* Moja pomoc oznacza działanie. Nasze drogi nie muszą się krzyżować, nie będzie walk między nami Vasarynie bo doprowadzisz do tego czego nie chciałeś...do rozłamu. I to wszystko z winy drowów...*ostatnie słowa wypowiedziała z lekką nutą sarkazmu*

*Leśny elf z kołczanem pełnym strzał czarnej barwy i drowimi skalpami przy boku przemyka co jakiś czas w zasięgu wzroku. (Wypełniając obietnicę daną Rune'owi apropo patrolowania Ziem Ludu). Gdy przechodzi obok spogląda na Ferrana, a na jego twarzy maluje się współczucie. Westchnął tylko słysząc o pomysłach mordowania Eiilistraeeitów i przystanął by wysłuchać co reszta ma do powiedzenia. Gdy nastała chwili ciszy i kilka par oczu zwróciło się na niego powiedział:

Moje poglądy co do drowów praktyczni wszyscy znają. Prawdziwych *zaakcentował to słowo jednocześnie pocierając palcami o skalp (Unena)* Eiilistraeeitów należy oszczędzić, reszta pod miecz lub jako cel dla strzał. Dhaerow takich dużo nie ma, wystarczyło by ich oznaczyć jakimś medalionem, a na resztę polować. *wzruszył ramionami* Ferran byćmoże zbyt szybko chwycił za miecz, lecz ludzka pamięć jest krótka i nie pamięta, że to on ostatnio uratował ich wieżę. *tu zrobił pauzę i westchnął* Ferran powinien przeprosić za całą sytuację, co właśnie próbuje robić. Poczekajmy na rozwój wypadków i nie podejmujmy pochopnych decyzji. Tych ostatnio już dość
*po czym obdarzył Ferrana spojrzeniem z podniesionym kącikiem ust i ruszył dalej patrolować lenno*
*Jiriki siedział spokojnie gdzieś z tyłu tego całego zamieszania i podrzucał w dłoni mały, starannie opieczętowany flakonik z atramentem. Gdy skończyła się ogólna wrzawa, wstał zwinnie i podszedł do bliżej znanych mu braci i sióstr z uśmiechem ulgi, choć zostało mu w oczach trochę troski.*

Raduję się z końca sporu. Nareszcie możemy zatroszczyć się o Lud i przestać kłopotać się N'Tel'Quess. Ostatecznie, co również mnie cieszy, dostaliśmy przestrogę, by nie ufać dhaerow...

*Dodał pod nosem* I chwała Seldarine...

*Zakończył śpiewnie*
Jak już proponowałem, uroczystość, czy uczta, pomogłaby ukoić nastroje i upewnić się, że więzi łączące Tel'Quessir są tak silne, jak wieki temu...

*Uśmiechnął się ciepło i z gracją ukłonił znajomym, gdy skończyli rozmawiać*

*Podrzucając buteleczkę, odszedł i usiadł na swoim miejscu, szukając w torbie małego słoiczka z słodkim miodem i pudełeczka z piórami, które wypadły ptakom z lasu*
Księżycowa elfka, która przyszła z Leirelle, skrzywiła się lekko, słuchając kolejnych wypowiedzi, po czym prychnęła, potrząsając głową, przy czym srebrne ozdoby w jej kruczoczarnych włosach zabrzęczały cicho. Uniosła twarzyczkę, spoglądając na zebranych oczami o kolorze ametystu.
- To wszystko co macie do powiedzenia? Winne są drowy i tylko drowy? Nieprawda. Winne są również elfy. Arogancja tych, którzy odcinają się od ludzkich mieszkańców wyspy. I z jakiego powodu? Bo uważają się za lepszych? Bo boją się, że ludzie zadepczą lasy? Zaręczam wam, że większość z nich nawet nie spróbuje postawić nogi w lesie, a te odważniejsze jednostki można przypilnować. Jeśli zaś zamknie się dostęp do lasu, wówczas... wyobrażacie sobie te plotki? Dlaczego elfy się zamykają? Czy jest tam jakiś skarb?. Albo elfy blokują nam rozwój. Jako matka, z pewnością nie chcę kolejnej Bitwy Śpiewających Strzał? Zwłaszcza, że wynik jej nie byłby pewny. Nie chcę stracić dzieci.
Ponownie spojrzała po zebranych elfach.
- A co do dhaerow, wielebna Leirelle... potwierdź proszę, lecz według mej wiedzy, po twej pamiętnej walce ze smoczycą to nie elfy cię odnalazły, lecz drowka...

- Co więc chcecie zaproponować?
Wojownik w czarnej zbroi spojrzał to raz na jedną, to na drugą elfkę przy czym widok księżycowego ostrza dalece załagodził jego ostry wyraz twarzy, który miał jeszcze przed chwilą.
*Fryne niecierpliwie poruszyła się z grymasem na twarzy*

Zatem lepiej dyskutować zamiast działać? *spytaja niedowierzająco ale z lekką nutą pogardy w głosie* Nic dziwnego, że dzieją się takie rzeczy kiedy większość z Was moi Bracia i Siostry stoi z założonymi rękoma wiecznie rozmawiając zamiast podjąc odpowiednie kroki. *wypuściła powietrze ciężko odwracając głowę w stronę horyzntu*

- My, Lud, zawsze długo, ale by owocnie dyskutujemy, księżycowa siostro - odparła Naevys łagodnie - Przeto powściągnij gniew i przeznacz go krom pomiotu Pajęczej Królowej, a wierę, że uczynisz go z nas wszystkich najlepiej. Jednak, gdy mowa o wyznawcach Księżycowej Panny, wspieram wszelako zdanie Mrocznej Pani Leirelle Earisienne. Wspieram również zdanie srebrnej siostrzycy - skinęła do jednej z elfek - Mówiącej o tym, iż w ten sposób doprowadzimy do wojny. Jestem za tym, by otworzyć się na kontakt z ludźmi, by okazać im, że Lud nie jest wrogiem. I wierę, że Avae'ess wesprze nas w tym.
*Stojący nieopodal elf w powłóczystych biało czerwonych szatach zmarszczył brwi dostrzegając towarzyszkę Leirelle*
Nikt nie mówi o wojnie siostro, nikt też całkiem nie blokuje wstępu ludziom na nasze ziemie. Czy jednak wpuścisz niezaproszonych i nieznanych gości do swego domu, albo skrywających swą tożsamość, nie będąc pewna kim do końca są? Wykazujmy gościnność i kulturę, lecz oczekujmy tego samego od drugiej strony. Podsumowując, popadasz w przesadę. *odwraca głowę w stronę Vasaryna* Zgadzam się w większości z Lordem Nightstar, pragnę jednakże poczynić pewną uwagę. Niektóre drowy oddają też cześć naziemnym bóstwom ludzi np. Selune. Nie wyciągajcie więc pochopnie ostrzy, gdyż zwrócą się jeszcze przeciw Wam samym *elf obdarzył w tym momencie nadgorliwą shevarashytkę ostrym spojrzeniem* Tym niemniej każdy drow niezależnie jakie relacje wiążą go z przedstawicielami niektórych z Ludu powinien być poddany ścisłej kontroli podczas swej wizyty na naszych ziemiach. Odpowiedzialność zaś za jego poczynania powinien ponosić zapraszający elf. *Dokończył Saeval*
Dragan...
Elf pominął jakąkolwiek tytulaturę i honory tego człowieka.
...postawił ultimatum. Mamy albo odciąć się zupełnie od drowów, albo jego Aulos uzna, że...
Tu zacytował.
...że ''bierzemy za ich czyny odpowiedzialność i traktujemy jako ''swoich''. '' To jest obraza i niedorzeczność. To bezczelny oportunizm tego człowieka, by wraz z drowami pozbyć się elfów.
*Elfka spojrzała ostro na Naevys po czym przemówiła do niej jak i do reszty zebranych*

Nie wiem czy pamiętasz droga Siostro jak lud całkiem niedawno obnosił się z kukłą Ferrana i malował na ścianach sprośne malunki jego i tej drowki a na Elfy patrzył z pogardą i obrzucał kapustą *syknęła do Niej* Zatem możesz sama wyciągnąć z tego wnioski - ludzie myślą, że traktujemy drowy jak jednych z nas dając im specjalną opiekę toteż burzą się przeciwko Nam! Zatem nie robiąc nic z tymi plugawymi pomiotami Pajęczej Królowej narażamy się im co może doprowadzić w końcu do wojny! *powiedziała nieco unosząc się gniewem jednak następne zdanie wymówiła już raczej chłodno* Jeśli zaś nie chcemy wojny z Ludźmi a chcemy mieć z nimi dobre stosunki drowy powinno się natychmiast zlikwidować...jeśli będzie trzeba to po cichu ale nie możemy dopuścić, żeby identyfikowano nas z tymi...*zatrzymała się i zrobiła pogardliwą minę wypuszczając głośno powietrze nosem*. Jeśli żadne z was nie chce robić tego otwarcie w obawie o waszą reputację...*spojrzała dwuznacznie po twarzach zebranych odruchowo kładąc rękę na mieczu a oczy zabłyszczały jej złowieszczo*.

Trzymając małego borsuka w ramionach błękitnooki Elf spojrzał na Ferrana z dezaprobatą. Mały pisnął cicho, jakby akcentując słowa swojego zbawiciela.

-A czy my właśnie tego nie robimy? Stawiamy dhaerow na równi z naszymi braćmi i siostrami. Nie jednokrotnie doszły mnie wieści, że przywódcy społeczności Ludu na tych ziemiach mają za partnerki właśnie drowki. Będę bezczelny, jak elfie dziecko. Czy to nie sprawia, że stawiamy ich nawet wyżej od Ludu? Kapłan Corellona i Wielki Ambasador Evermeet. Seldarine.. Nie dopuszczałem do siebie takich myśli przez całe moje długie życie. Przy tym walka z Faerimmami wydaje mi się dziecinna.

Pogłaskał zwierzę po łepku z czułością i delikatnością opiekuna lasów. Zwrócił smutne spojrzenie w stronę miejsca, gdzie jest lub powinien być księżyc.

-Ja po prostu trzymam się z daleka od mroku. Do teraz działa takie postanowienie. I nie wydarzyło mi się nic złego i przykrego. Nikogo nie będę do niczego przekonywał, gdyż decyzję powinno podjąć serce. Ja jestem związny z Ludem. Oddałbym za niego życie. Mam nadzieję, że wszyscy tak myślą. Sprawy podążą wtedy właściwym torem.

Ucałował elfkę z medalionem Hanali i zaciągnął głębiej kaptur, zatrzymał jeszcze na dłużej spojrzenie po zebranych elfach. Czekał na uzyskanie odpowiedzi po której będzie mógł wyruszyć do Lasu na rozmyślanie.
*odezwała się jakaś elfka o nieprzeciętnej urodzie, stojąca na boku i przysłuchująca się rozmowie od początku*Fryne. Znam kilku Eilistraeeitów dobrze. Znam ich wartość, wiem, że w razie zagrożenia nie opuściliby mnie ani nie przyłączyli zdradziecko do wrogów i nie wbiliby mi sztyletu w plecy. Tak samo, jak nie chcę likwidować ludzi, tak samo nie chcę likwidować Nawróconych. Stawiam ich na równi. Wystarczy kilka lub nawet jedna rozmowa, czasem chwila, by poznać z kim ma się do czynienia. Więc jeśli będziesz chciała zrobić to, o czym mówisz... będę starała się ci ze wszystkich sił w tym przeszkodzić. A jeśli chodzi o stosunki z pomiotami Pajęczej Królowej - są prawidłowe. Nikt ich tutaj nie toleruje. A teraz, zamiast ciągle usiłować przekonać nas, że należy, dosłownie, wyrżnąć wszystkie mroczne elfy, pomóż nam, pomyśl nad innym rozwiązaniem tego problemu.
- Więc może po prostu to zróbmy, Avae'ess? - uniosła brwi - Ludzie utożsamiają Lud z drowami, przez takie działania jak ostatnie. To, co Ci powiedziano, to raczej dość jasne przedstawienie sytuacji. Albo idziemy za sugestią dziecka Shevarasha - wskazała na Fryne - Albo przyjmujemy kapłanki do Lasu, w nasze szeregi i traktujemy je jak siostry. Po tym, co przeżyłam i widziałam, optuję za drugim rozwiązaniem. Tutaj nie ma półśrodków. Przecież wiesz. I nie wiem, co tu ma do rzeczy oportunizm...
*Vestele pogładziła swoją czarną szatę z gwiazdami. Zamyśliła się i szybko odparła*
- A zatem tak chcą grać ludzie. Stawiają na szali drowy, w tym wyznawców Eilistraee z jednej strony a z drugiej całe miasto. Nie znam tego Dragana, ale wiem kim jest. Stawia tak sprawę bo wie że inaczej postawimy się poza nawias. Wyprzemy się kontaktów z ludźmi i nie zdziwię się jak zostaną nałożone odpowiednie sankcje. Wielkiego wyboru nie dostajemy.
*zaczęła chodzić dookoła*
- Siostro- *do Leirelle*- Nie chcę źle prorokować, ale myślę że wiem jaką decyzje podejmą wszyscy. Tylko.. czy muszą na tym cierpieć wyznawcy Eilistraee? Oni są łącznikiem z innymi drowami, są niczym zabezpieczenie, które przyznaje czasami nie wytrzymuje, powstrzymujące je przed wyrządzeniem poważniejszych szkód..
*obróciła się do wszystkich*
- A wy? Cóż decydujecie? Czy musi być tak jak chcą ludzie? Narzucać nam coś.. co tak naprawdę istnieje od dawna? Chcą byśmy odcięli się od drowów, od których tak naprawdę odcięliśmy się dawno temu. Po wojnach Koronnych. Jedynie z wybranymi przez Eilistraee utrzymujemy kontakty. A ile ich jest? Kilku najwyżej. Dla tych kilku osób człowiek jest gotów wejść i mówić co mamy robić? On dobrze wie że jako Lud potępiamy drowy. Tu chodzi o te osoby. Chcę mieć pewność że nie będą miały znikąd ratunku. Nie wiem jak wy, ale ja jestem gotowa pomagać tym osobom. Eilistraee to córka Pierwszego. A ona opiekuje się nimi. Seharine zaś, jak i Selune są jej sojuszniczkami. Czy człowiek musi wiedzieć że pomagamy wyznawcom EIlistraee?
*Zatrzymała się przy Naevys, skinęła do niej*
- Siostra ma rację. Eilistraee jest dla mnie członkiem Seldanine. A każdy jej wyznawca jest dla mnie bratem i siostrą.. Ferranie, Vasarynie, Leirelle.. W wielu sprawach mamy różne zdania.. Proszę by w tej działać razem, wspólnie, jak jeden sprawnie działający organizm, którym przecież jesteśmy. Dość słów, dość żalów, nienawiści. Sformułujmy odpowiedź dla ludzi. Niech wie że my, Lud, nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy po stronie wyznawców Lolth.
*Thalia uniosła się z siedzenia i zaczekała aż wszelka wrzawa ucichnie*

Namiestnikiem Aulos targają wielkie ambicje, najwyraźniej już zdążył zapomnieć ile zawdzięcza postawie elfów w czasie wojny domowej. Ile wszyscy zawdzięczamy czynom Leirelle oraz *wstrzymała na chwilę oddech* Sinzyne. Gdyby zabrakło którejkolwiek z nich wyspa należałaby teraz do Nimmury a elfy stałyby się niewolnikami.

Pamięć ludzka jest krótka, ale my nie możemy zapomnieć ile zawdzięczamy osobom, które niektórzy z nas zdają się stawiać na równi z czcicielami plugawej Lloth. Nie odwrócimy się od Wyznawców Eilistraee ani tych, za których poręczy Leirelle - zasłużyli oni swymi czynami na miejsce wśród nas, jeśli Namiestnikowi jest to nie na rękę straci na tym bardziej niźli my. Jednak to nie Lud pierwszy zerwie więzi przyjaźni.

Co zaś tyczy się pozostałych dhaerow - powinniśmy być wobec nich bezwzględni, nie mogą liczyć na schronienie na naszych ziemiach. Każdy, który odmówi podążenia za głosem Eilistraee nie powinien zaczerpnąć następnego oddechu.

Takie jest moje zdanie, jeśli je popieracie niechaj słowa me przekazane zostaną Draganowi.

*Fryne skrzywiła się na słowa poprzedniczek*

Nie zgodzę się na te żadne półśrodki. Mówisz, że nasze stosunki z drowami są prawidłowe i nikt ich nie toleruje? *rzekła do jakiejś elfki wykrzywiając usta z sarkazmem* Och zatem to jakieś brudne pomówienia, że kapłan Najwyższego płodzi dzieci z drowką a Lud na ulicach zapewne się pomylił malując go z drowką? *uniosła brwi zniesmaczona*. Może jakbyście częściej wychodzili z Lasu i słuchali co w trawie piszczy wiedzielibyście jakie są nastroje posród ludzi...*powiedziała znużona*. To hańba aby Ferran tak cierpiał z powodun drowa i nie miał należnej mu czci! *powiedziała unosząc się gniewem i nerwowo przystepując z nogi na nogę*

A więc wybraliście mrok ponad Lud. Zawiodłem się na waszej postawie, bracia, siostry. Wyruszę głębiej do Lasu, jeśli ktoś by mnie szukał. Ja dalej będę unikał tej ścieżki. Nikt przez moją decyzję nie ucierpi z Ludu. Przynajmniej z tego mogę być dumny..

Z piszczącym borsukiem ruszył w głąb Lasu z wzrokiem blednącym na liściach w korzeniach Drzew. Powoli zaczęły zanikać zarysy jego sylwetki komponując się leśnym klimatem.

Było przeznaczone im wybrać tą ścieżkę.
Nie podąże za nimi w błędzie.
Oby Seldarine poprowadziła ich w biedzie.
Bowiem Mroczne Elfy przyniosą tragedię.
Ścieżki wyznaczone przez mą Panią Sehanine.
Jej wizja ukazana została, mówienia o tym zakazała.

Jeszcze potrafię ułożyć coś pięknego. Po wojnie przychodziło mi to z trudem.. Oby to nie była prawda.

*elfka znów zwróciła się do Fryne*Słuchałaś choć przez chwilę tego, co mówiłam? Tak samo, jak nie chcę likwidować ludzi, tak samo nie chcę likwidować Nawróconych. Stawiam ich na równi. Wystarczy kilka lub nawet jedna rozmowa, czasem chwila, by poznać z kim ma się do czynienia. A jeśli chodzi o stosunki z pomiotami Pajęczej Królowej - są prawidłowe. Z wyznawcami Pajęczej Królowej, Fryne. A ta drowka, o której mówiłaś, jest nawet kimś więcej niż kapłanką Eilistraee. A o tym, czy Ferran chce cierpieć czy nie, niech zdecyduje może sam. Mimo wszystko to, co uważasz, nie ma w sprawie związku Ferrana większego znaczenia.
Uśmiechnęła się promiennie, słysząc słowa Thalii.
- Przeto będą mile widziani na ziemiach Ludu, ci, którzy poszli za Mroczną Panną? - spytała pogodnie - Tak?

*czeka dalej na decyzje elfów*
Nie - Aravea odpowiedziała Naevys - Mogę nie zabijać ich kiedy spotkam w odpowiedniej okazji, mogę ich nie prześladować, ale nigdy nie wpuszczę na ziemie Ludu. Nikogo z rasy Zdrajców, Dhaerow. Nieważne, czy się nawrócili czy nie. Bo tego nigdy nie będziemy wiedzieć na pewno. Dotrą do serca Ludu, a potem skażą je, w powolnym, niemal niezauważalnym procesie. Są równie długowieczne co my i mogą mieć długofalowe plany. A nawet jeśli się rzeczywiście nawróciły *wypowiedziane z bardzo wyraźną wątpliwością w głosie* to nadal mogą poznać sekrety, a potem powiedzieć je innym Zdrajcom - czy to z własnej woli czy nie

Nie. Niech sobie żyją na tej wyspie. Ale z dala od Ludu. Najlepszym co możemy zrobić to odciąć się od nich całkowicie, chociaż tolerować je w innych częściach wyspy.

- Niechaj tak będzie. Masz mój miecz w tej sprawie, Thalio.
Mruknął w stronę kapłanki Sehanine, jednocześnie skłonił ku niej głowę z szacunkiem. Potem zmrużył powieki i rozejrzał się wokoło z namysłem, spoglądając zwłaszcza na tych, którym taka decyzja mogłaby nie przypaść do gustu.
- I niechaj Corellon ma nad nami swą pieczę...
*Zwykle łagodna twarz elfa stężała, a zamiast rozmyślać nad małymi psikusami, zaczął bawić się zieloną lotką swej strzały. Odezwał się cicho, poważnie, gdy nastąpiła chwilowa cisza*

Drowy są powodem naszej niezgody. Martwimy się o nie, jak gdyby interesowało je nasze zdanie. Choć ludzcy władcy z lenna nie mogą nam rozkazywać, powinniśmy wykorzystać sytuację i przedstawić nasze zdanie klarownie - odciąć się od drowów, najlepiej zabronić im wstępu do naszego lasu, chociaż tym wyznającym plugawe bóstwa - do Aulor i świątyń oczywiście nigdy byśmy ich nie wpuścili. Nie zaufam dhaerow...

*Splótł dłonie o długich palcach i usiadł wygodniej, unosząc nonszalancko jedną brew*

Moim zdaniem, bardziej nienawidzimy ludzi niż dhaerow tylko dlatego, że oni postanowili wyciągnąć konsekwencje z naszej bierności. Kto wie, czy wpuszczenie ich na terytoria świątyń, jak kiedyś bywało, nie było by dobre dla pogodzenia dwóch stron, które w końcu pragną tylko pokoju...

*Uśmiechnął się cieplej, wyraźnie rozluźniając napięte wcześniej mięśnie, jakby otwarta rozmowa uspokoiła go*
Z oczywistych względów nie wezmę udział w tym głosowaniu. Tym niemniej jeśli mamy wziąć odpowiedzialność za wszystkie mroczne elfy to niech zostaną przyznane kompetencje Radzie do eliminowania wszelkich hm podejrzanych o oddawanie czci złym kultom bądź spiskowanie na terenie całej wyspy. Wtedy shevarashyci *zerknął na Aramila i Thravila* mogliby w pełni legalnie urządzić swe polowanie i wytropić tych którzy służą bóstwom Podmroku. Oczywiście za wyjątkiem służek Eilistraee.
*Drobna elfka dotknęła powiek opuszkami palców i odetchnęła, po chwili namysłu. Na słowa Thalii uśmiechnęła się spokojnie*

Sprawa Dhaerow przynosi do naszych głów, jedynie niepokoje i niepewność. Jaką więc mamy gwarancję, że uznając niektóre jednostki, za członków Ludu... Nie pociągnie to za sobą dalszych konsekwencji? Co będzie, jeżeli zatracimy się i w pewnym momencie nie dostrzeżemy zagrożenia, które nad nami zawiśnie?

Powinniśmy poprawić to, co najważniejsze... Stosunki między nami. Dyskutujemy i sprzeczamy się, zamiast żyć w zgodzie i pokoju. Każdy z nas powinien starać się zrozumieć Braci i Siostry w ich dążeniach, mimo różnic jak nas niekiedy dzielą, toteż rozumiem Twoje poglądy Siostro *tu zwróciła się do Shevarashytki*, ale rozumiem także motywy działań Avae'ess.

Co zaś tyczy się decyzji, jestem tu zbyt krótko, aby cokolwiek o tym powiedzieć. Pamiętajmy tylko, że nie zawsze wszyscy są tacy, jakimi się wydają. Mam nadzieję, że wspólnie podejmiecie słuszną decyzję, Bracia.

Znam w znaczącym stopniu historię wyspy, zatem zgadzam się z Thalią... i z Saevalem, z raczej oczywistych względów.
*Vestele posłuchała co mają na uwadze Fryne i Aravea, po czym podeszła po kolei do Leirelle, Thalii, Ferrana, Vasaryna i Naevys, dziękując za poparcie dla drowów podążających za EIlistraee, a także by wyszeptać coś do nich*
- Jeśli Eilistryjczycy mają zostać naszymi braćmi i siostrami tak w pełni i chodzić miedzy nami.. musimy zapewnić im bezpieczeństwo przed Fryne i jej podobnymi. Bo okaże się że pozwoliliśmy im wejść tylko po to by zginęli. Proszę o przemyślenie czy to rozsądne.
*wszystko tak cicho że słyszały tylko osoby do których to mówiła*
*wysluchujac wszystkich głosów wstał i przemówił*

Zebraliśmy się tutaj, aby nie doszło do podziału między nami! Dlatego też chciałem potrzymać wniosek o wotum. Dlaczego? Jeśli Ferran zostanie w senacie, jesli bedzie nas reprezentował ten, ktory współgra z drowami, to część nas zawsze będzie temu przeciwna. To może się skończyć podziałem nas, elfów na dwa obozy, a na to nie możemy sobie pozwolić będąc tak nieliczni.
Proponuję, aby Ferran zrzekł się prawa do reprezentowania nas w senacie Aulos. Prosze też o podanie innego kandydata na to miejsce.

*po czym nagiągnął kaptur głębiej i stanał w zacienionym miejscu*
- Ale on nie reprezentuje nas w żadnym, um, ludzkim senacie, bracie. O czym Ty mówisz?
Vasaryn ze zdziwieniem spojrzał na Vindira.
Nie bałabym się bracie o naszą liczebność... Avae'ess zasłużył na miejsce w Radzie, wybacz bracie, że to powiem, mimo iż chyba nie powinnam, ale jestem przekonana, że zrobił dla Ludu o wiele więcej niż Ty, który domagasz się odebrania mu przywileju należenia do Rady.

Toteż, jak możesz wywnioskować, temu jestem przeciwna.

Nie jest kwestią sporną, zachowanie Ferrana, a jedynie obecne na wyspie drowy, czyż nie? Wszak o to cała ta niezgoda... To nimi powinniśmy zająć się w pierwszej kolejności, nie zaś odbieraniem przywilejów zasłużonym.

Na miłość Bogini, nie zachowujmy się jak ludzie...


*powiedziała spokojnie do Vindira, po wszystkim skłoniła się Kapłanowi Pierwszego z szacunkiem, posyłając mu budujący uśmiech*
*Elfka ściągneła usta i przymrużyła lekko oczy, które zwęziły się jak u kotki. Stała chwilę z opuszczoną głową rozmyślając nad czymś a jej chłodne zazwyczaj oblicze teraz nabrało wyrazu. Było stanowcze i zdeterminowane. Jeszcze raz potoczyła po obecnych wzrokiem, w którym można było wyczytać trochę bólu i żalu, dotknęła dłonią medalionu z symbolem swego boga i stała tak dłuższą chwilę przymykając oczy. Kiedy je otworzyła wyrażały pustkę.*

Wola Shevarasha jest dla mnie jak światło gwiazd, taka jasna... Przykro mi lecz tutaj nasze drogi się rozchodzą. Nie będę przeciwstawiać się bogu nawet jeśli miałabym walczyć z każdym z was z osobna...

*Powiedziała cicho ciągle trzymając kurczowo w dłoniach medalion z bólem w głosie. Dała sobie chwilę na przetrawienie tych słów po czym skierowała się w stronę drzwi udając się w nieznanym kierunku znikając równie szybko jak się pojawiła...*

*Miedziany elf, który od początku spotkania był praktycznie niezauważalny spojrzał na odchodzącą Fryne i zabrał głos.*

Więc teraz wszyscy się zgadzają, aby zostawić w spokoju wyznawców Mrocznej Dziewicy, za których poręczy Leirelle, a wobec reszty być bezwzględnym ? Przy czym z wyznawcami Eilistraee mieć jakiś kontakt, dobrze byśmy na tym wyszli, lecz oczywiście z... umiarem.
Naevys złożyła rączki i spojrzała na Nalaveina.
- Zgadzam się. Po stokroć się zgadzam! - powiedziała z uśmiechem.

Elfka, która przybyła wraz z Leirelle rozejrzała się po zebranych, spojrzała za odchodzącą Shevarashytką, ponownie zwróciła się do tłumu.
- Teraz widać, co tak naprawdę dzieli Tel'Quessir. Nie są tym drowy. Po prostu nienawiść wrosła w serca i zatruła krew Ludu. Nienawiść i uprzedzenia, których niektórzy nawet zwalczać nie próbują.
Elfka westchnęła tylko, rozglądając się po tłumie.
- Co więcej zaczynacie się lekko gubić. Ten elf... - skinięciem wskazała Saevala - mówi, iż wśród drowów są wyznawcy bóstw przychylnych Seldarine, a innych niż Eilistraee. Je również należałoby chyba zostawić w spokoju?
Elfka przymknęła na chwilę oczy, po czym otworzyła je ponownie.
- Elfom nie wolno zamknąć się na ludzi ani na innych. Przypomnę tylko Myth Drannor, którego następstwem były takie miasta jak Silverymoon. Myth Drannor padło, ale nie dlatego że wpuszczono doń ludzi, ale ze względu na przerost dumy niektórych elfów. Nie popełnijmy tego błędu. I pamiętajmy, że mimo wszystko pamięć o Myth Drannor doprowadziła do jego odrodzenia.

Po dłuższym czasie z krzaków doszło uniesienie z dosyć piskliwym głosem. Wyłonił się z powrotem Elf w zielonej skórzni już bez borsuka. Spojrzał na Księżycową Siostrę stojącą z Leirelle z pewną odrazą, co dla niektórych może być dziwne, gdyż rzadko na jego twarz wypływała złość lub inne negatywne emocje.

-To hańca wypowiadać się o Myth Drannor w taki sposób. Przecież to właśnie drowy najechały Lasy Cormanthoru i przez nich to wszystko miało miejsce. Mordowanie naszych braci i sióstr, dzieci.. Nasi przodkowie walczyli o jego wolność i odnowę. Na pamięć o Seldarine.. Na pamięć o naszych przodkach.. Na pamięć o Ludzie. Jak możecie stosować takie porównania w swobodny sposób. Wy może mieliście spokojne życie. Ale ja walczyłem o ziemie Ludu i widziałem wiele mordu na współbraciach. Miną stulecia nim przejdę do tolerowania obecności Dhaerow. Zatem, jeśli chcecie wpuścić ich do Lasów Ludu widzę dwa rozwiązania.

Wracam na Evereskę albo zabiję każdego drowa, który zbliży się do Lasu na długość strzału z Łuku. To czego dokonały Drowy nie wymaże kilka drobnych uczynków. Nie dla mnie. Możecie przyjąć to jako moją decyzję lub zdaniew tej sprawie.


Założył rece na klatce piersiowej z poważnym wyrazem twarzy ozdobionym w zmarszczone granatowe brwi.
Popatrzył się pierw za odchodzącą shevarashytką, potem spojrzał z uniesioną wysoko lewa brwią na przemawiającą elfkę, która przybyła wraz z Leirelle i uśmiechnął się krzywo pod nosem.
- To fascynujące jaki nagle spokój zapanował po jej odejściu...
Potrząsnął głową delikatnie i podjął nowy temat.
- Niemniej jeśli mowa o sprawie przedstawionej przez Lorda Ambasadora to wydaję mi się, że takie przypadki powinny być traktowane tak samo jak drowy nawrócone na Eilistraee. Chociaż to jest moje zdanie.
Gdy z krzaków wypełznął Lithaldoren Vasaryn westchnął z dezaprobatą na jego przemowę.
- Tyle tylko, że ona ma rację. To nie drowy zniszczyły Myth Drannor. One - tylko - albo i nawet - nie tylko - wykorzystały okazję jaka się nadarzyła już po upadku Cormanthyru.
Do zbieraniny powolnym krokiem zbliżał się złoty elf. Ubrany był w bogate złote ubranie i przyodziany w czerwony płaszcz ze zdobieniami. Poprawił włosy gdy rozpoczął mówić.
- Inwazja. Złoty zdrajca. Drowy i ludzie. Zapomnieliście, że dhaerow zawsze będą dhaerow. Zrobiliśmy wiele pomyłek w przeszłości. Nie zapominamy o nich.
Rozglądnął się po zebranych.
- Lolth wraz ze dziećmi zostały wygnane. Zaznaczone. Teraz chcecie bronić tych, których Nasz Ojciec wygnał? Ich los został zapieczętowany... powinni działać na własną rękę.
Elfka spojrzała na pozostałych.
- Tak... pomijając to, że elfy z Cormanthoru wraz z drowami wyznającymi Eilistraee, po wygnaniu wyznawców Lolth z Zakręconej Wieży w Cienistej Dolinie, stworzyły tam największą świątynię Eilistraee w czasach przed Myth Drannor? Nawet wtedy i nawet tam, w ojczyźnie Shevarasha, elfy i wyznawcy Mrocznej Panny potrafili się porozumieć. Mimo wszystko.

Jeśli któreś z nich, z Zdrajców, rzeczywiście się nawróciło niech sobie żyje. Z dala od Ludu. Nie po to wieki temu zostały wygnane przez Najwyższego, żebyśmy my je przywracali do naszych łask, bo pozwolenie im na wchodzenie na nasze ziemie jest niczym innym jak pełnym zaufaniem im, Zdrajcom.

Nie powinny stawiać nawet palca na terenie naszych ziem, ziem Ludu. I nie postawią, zadbam o to.

- I padła równie szybko w ręce dhaerow. Wyjątki zasługują na uwagę. Nie na przyjęcie otwartymi rękami. Ich dusze są czarne... i nawet kilka czynów nie jest dość dużym zadość uczynieniem za przeszłość.
- Owszem, wpadła. Gdyż ci, którzy jej bronili, nie byli w stanie obronić jej sami. Chcecie odwrócić się od tych, którzy wam sprzyjają? Tego naucza Lolth - że elfy z powierzchni są dla drowów wrogami i niczym więcej. Wydawało mi się, że Tel'quessir z powierzchni powinni pokazać coś więcej, pokazać że są lepsi od dhaerow. Ale wyraźnie nie wszyscy chcą.
Elfka zmrużyła lekko oczy.
- Tym bardziej znamiennym jest, że do takiego pojednania mogło dojść w miejscu takim jak Cormanthyr, gdzie znajduje się Elfi Dwór, miejsce sądu nad drowami. Gdzie znajdowała się ostoja elfiej mądrości. Czy naprawdę nie możemy spróbować z niej czerpać?

- Dlatego mówię... zasługują na uwagę, ale nie na otwarte drzwi. Ludzie będą się bać dhaerow i nie powinniśmy stawać po ich stronie, co może spowodować konflikt... chcecie oddać życie za tych, których Nasz Ojciec wygnał? Chcecie oddać za tych, których kłamstwo jest ich życiem?
- Konflikt spowodowało zamknięcie się na ludzi. Drowy to tylko pretekst do wybuchu. Spójrzcie na to z ich krótkiej perspektywy: Oni mogą do nas przychodzić a my do nich nie? A dlaczego? Kim są te elfy na naszej wyspie?
Nie znam nauczania Lolth i nie chcę jej znać. Samo wiedza plugawi widocznie duszę. Bowiem jak może ktoś z Ludu bardziej dbać o Dhaerow niż dobro swoich braci i sióstr? Żadne słowa tego nie zmienią. To tylko przelotna pogawędka, a my słyszeliśmy przez całe swoje długi życie o okropnościach i okrucieństwie. O porwaniach naszych przyjaciół. Dla mnie ta rozmowa jest zbędna.

Przeszedł kilka kroków i stanął obok Aravei, jakby przyjmując jej słowa, a także własną decyzją, jako jedną. Uśmiechnął się do niej przez drobną chwilę wesoło, zwyczajnie by przybraćznowu powazną minę.
- Jeśli nie wiesz co kieruje tymi, których tak nienawidzisz, skąd możesz wiedzieć jaka jest przyczyna tej nienawiści? Jeśli ludzie cię nienawidzą, nie próbujesz dociec dlaczego? I czy to nie jest tylko dlatego, że masz spiczaste uszy?
*złoty elf po pewnym czasie gdy nadarzyła się okazja przemówił* założenie ze jesteśmy zamknięci na ludzi jest błędne, ponieważ mają oni wolny wstęp na nasze ziemie i są tu traktowani lepiej niż nasi współbracia w Aulos, nikt ich tu nie atakuje, nie obraża i nie robi nic by przeszkodzić im w spokojnym spędzeniu u nas czasu do puki nie zrobią oni czegoś niestosownego
- Dhaerow nie zasługują nawet na tą dyskusje. Nie zasługują na argumenty. Jednak te, które podążają za drogą Mrocznej Pani otrzymają schowany miecz. Nie będziemy ich zabijać, ale też nie będziemy ich przyjmować. Nie powinniśmy ich przyjmować. Widziałem na własne oczy jak nasi bracia i siostry ginęli od dhaerow... i też od ludzi. Jednak ci drudzy żyją chwilą, ponieważ jest dla nich krótka. Dla nas są nie zauważalni, ale odczuwalni. Nie odchodźmy od nich, ale też nie podsycajmy ich emocji. Jeśli chcą odsunąć się od dhaerow, to dobrze. Lud Aeris też to powinien to zrobić... jeśli nie zrobił dawno temu. Ludzie chcą pretekstów. Tak rozpoczynają się wojny. Jak ona wybuchnie... to będzie zapamiętana jako... wojna z powodu Ludu, który stanął za wygnanymi. Za zdrajcami. Tego chcecie?
- Ludziom nic nie zrobiłem i nie spotkałem się z objawem agresji z ich strony. Stoję na straży lasów, a także Ludu trzymając się z daleka od Mroku. Już to tłumaczyłem. Argument niestety jest nie trafiony, gdyż do ludzkiego miasta nie wchodzę. Tutaj mam wszystko czego potrzebuję.
- Ignorancja rzadko się komukolwiek opłaca, mimo wszystko. Zresztą... skoro słyszałem o kimś takim jak Kymil Nimesin i na własne oczy widziałem jego wątpliwej jakości dzieło, ponosząc jak większość z nas ofiarę tamtego wydarzenia to... obawiam się, że to co mówicie o nawróconych jest puste. Skoro dzieci Corellona mogą stać się poplecznikami wszechogarniającej ciemności to równie dobrze może być i odwrotnie. Możecie mówić co chcecie, bo macie przecież takie prawo, ale nie możecie zaprzeczyć, że mam rację - zwłaszcza jeśli sami to przeżyliście.
Letiriel przyjrzała się księżycowej elfce, po czym reszcie zgromadzenia:

- Z tego, jak słucham co poniektórych, to powinniśmy może jeszcze nosić drowy od Eilistraee na rękach i dogadzać im... Nie! Dhaerow to dhaerow. Jestem przeciwna ich wchodzeniu na ziemie Ludu, za to co robią od dawna. Za coś jednak spadła na nie te klątwa... Niech przejdą sobie traktem, ale nic więcej. A inne dhaerow, te za które nie poświadczy Leirelle, winny ginąć od razu, gdyż sama ich obecność jest hańbą.
Spogląda na prowodyrów nawołujących do walki z drowami.
- Chcecie zatem odciąć się nawet od tych, którzy wyciągają do was przyjazną dłoń, kierując się jedynie kolorem skóry i włosów?
Nieco więcej czasu poświęca spojrzeniem złotym elfom.
- Dlaczego u niektórych mnie to aż tak nie dziwi...

Westchnął, spoglądając po zgromadzeniu i jakby dał podsumowanie.

- Tak czy siak, nawet jeżeli zadecydujemy ostatecznie co zrobić, to na pewno wszyscy nie będą w pełni zadowoleni. Wcześniejsze moje słowa byłby tylko sugestią. Moim osobistym zdaniem powinniśmy całkowicie się odciąć od wszystkich dhaerow, bez względu na to, czy podążają za Mroczną Dziewicą, czy wyznają jakieś inne bóstwo przyjazne Seldarine.

Spojrzał w stronę Thravila.


*Fryne po opuszczeniu zgromadzenia biegła szybko przed siebie klucząc między drzewami, przemykając między nimi jak cień. Po dłuższej chwili dopiero zorientowała się, że znajduje się w gęstwinie Lasu. Ciężko oparła się o drzewo spuszczając głowę ciągle w ręku trzymając kurczowo medalion ze znakiem Shevarasha. Dała sobie chwilę na złapanie oddechu a tymczasem w jej głowie kłębiło się miliony pytań sprawiając, że jej brwi wygięły się w zmartwieniu.*

Nigdy nie chciałam aby Lud podzielił się przez drowy. Nigdy też nie chcę podnosić miecza na żadnego z mych Braci i Sióstr. Jak przemówić do nich aby przejrzeli na oczy? *spytała samą siebie z bólem w głosie i na twarzy pocierając medalion* Ty wiesz co jest w mej duszy, wiesz że pragnę spokoju dla mego Ludu jednak jak mam ich obronić przed złem, które na siebie ściągają, jeśli oni sami tego nie chcą a wręcz przyjmują je z otwartymi ramionami? *jęknęła z rozpaczą odbijając się od drzewa i ruszyła powłóczyście po leśnym runie opierając się co jakiś czas o drzewa a w świetle księżyca było widać gęsto spływające z jej oczu łzy...*

A nuż ktoś usłyszał jej słowa...?

*Wyprostował się dumnie i spojrzał z powagą po elfach*

Dhaerow noszą piętno, jakie nadali im bogowie Seldarine. Odebrano im szansę, a teraz Eilistraee nawołuje do dania im szansy. Kim jesteśmy, by wtrącać się w sprawy boskie? Najchętniej wypędziłbym z lasu wszystkie drowy, jednak, jeśli nalegacie, niech Eilistraelitom będzie zapewnione przejście przez nasz las. Reszta pozna tyle litości, na ile stać ich plugawe bóstwa.

Dhaerow nie podzielą nas. Nie, albowiem nie są tego warci. Jednak, powinniśmy czegoś się nauczyć dzięki drowom - to ledwie kość niezgody, acz powinniśmy być czujni. Dzięki tym wydarzeniom, jak mi się zdaje, jesteśmy silniejsi i znacznie bardziej zjednoczeni. Pozostańmy w zgodzie, bracia....


*Ukłonił się zręcznie i odwrócił na pięcie z furkotem płaszcza, po czym usiadł gdzieś w cieniu. Wyjął z swej torby mały, delikatny flet, na którym zaczął grać cichutką melodię, pełną tęsknoty.
- Trzeba zdecydować. Ludzie nie mają tyle czasu co Lud. Sadzę, że najlepiej będzie ogłosić ludziom, że jesteśmy z nimi. Dhaerow nie są naszymi braćmi ani siostrami. Są naszymi wrogami, ale nie każdego wroga należy zabijać od razu. Zatem wyznawcy i słudzy Mrocznej Pani mogą otrzymać bezpieczne przejście przez las, ale zbliżać się do kręgu... nie ma mowy pod groźbą śmierci.
OOC: Proszę o dodanie ankiety z uwzględnieniem następujących opcji:

- atakowanie wszystkich drowów, także Eilistaeeitów
- nieakceptowanie żadnych drowów
- niedopuszczanie żadnych drowów do lasu za wyjątkiem udzielenia traktu wyznawcom Eilistraee
- wpuszczenie wyznawców Eilistraee na ziemie elfów, niewpuszczanie pozostałych drowów

Proszę przy tym o dodanie innych opcji, które pominąłem.
OOC: Coen zgadzam się:) Dzisiaj późny wieczór bądź cały weekend.
OOC: Proszę moderatorów o usunięcie mojego głosu w ankiecie(powrót do społeczeństwa) Mam drowkę wiec nie będę się wypowiadał. W przypadku jednak remisu, lub jednogłosowej porażki którejś z opcji proeilistraee głosuje na trakt, lub społeczeństwo (zależy która odpowiedź będzie w walce)
OOC: Głosy drowów się nie liczą. :O
Odpadają głosy:

1. Nestusa
2. Aramana
3. Paulus ma prawo zmienić
4. Berengara
A czemu mój odpada? Co?
CytatOOC: Proszę moderatorów o usunięcie mojego głosu w ankiecie(powrót do społeczeństwa)
*Aramil zerknął za odchodzącą Fryne i westchnął patrząc na Ferrana i Thravila. Po czym wykorzystując przerwę w wypowiedziach Braci i Sióstr zabrał głos*

Myślę, że nie powinniśmy skreślać Eiilistraeeitów, wszak w mym domu, Cormanthorze ramię w ramię z nimi polujemy na wyznawców Pajęczej Królowej. Córka Najwyższego daje im swe łaski i temu nie możemy zaprzeczyć. Im i sługom ludzkich bóstw uznanych przez Lud za dobre czy nieszkodliwe możemy udostępnić trakt. Bardzo patrząc im na ręce, zamysły i uczynki. *w tym momencie ręka powędrowała do jednego ze skalpów przy pasku* Nie możemy ich jednak wpuścić dalej na Ziemie czy przyjąć w grono Ludu. Ani bronić na równi z Braćmi czy Siostrami w sporach czy przed ludźmi. Może to spowodować wojnę. Wszak z jakiegoś powodu drowy mają taką a nie inną reputację.

Te przepuszczane przez trakt powinny zostać wybrane przez Leirelle, a można je policzyć na palcach jednej dłoni. Powinniśmy jednocześnie odciąć się od wszelakich drowów wyznających mroczne bóstwa. Na nie proponuję zarządzić bezwzględne polowanie.

OOC: Dobrze.. zatem.. odwołuje co powiedziałem. Głos ma być ważny. Ale liczony jako oddany na trakt. Chyba że głosy na trakt i na pełne przysposobienie eilistryjczyków są sumowane(jako te które nie chcą odcięcia się od nich), wtedy zostaje jak jest.

Proszę o usunięcie z listy głosów nieważnych.
OOC: Sądzę, że można już ogłosić, że wygrała druga opcja.
W istocie, wygrywa druga opcja niemal na wprzódy z pierwszą. Głosowanie uważam za zakończone.
- Lud wybrał... kompromis. Teraz można się zająć rzeczą, która rozpoczęła tą dyskusję.
OOC: Dodałem głos Thalii wedle jej wypowiedzi.

Zatem 12+5 > 9 - lud zadecydował, że nie wygnacie drowów Eilitraee z waszych ziem, ale nie przyjmiecie ich również do waszego grona. Będzie im dostępny trakt.

Pozostale drowy uważacie za wrogów i decyzją Ludu czeka ich śmierć jak was odwiedzą.

Co zrobicie z Ferranem i jak będziecie traktować osoby bardzo zbliżone do Eilistraitów powinniście jeszcze postanowić.
- Wydarzeniem, które opisałeś Kapłanie wskazuje, że... źle zareagowałeś. Obroniłeś dobre imię drowa, a nie Naszego Ojca. Mroczna Pani to dhaerow. Jeśli chcesz jednak wykorzystać ten jeden argument... to powiedz mi. Nasz Ojciec miał jeszcze syna. Vhaerauna. Co byś zrobił jakbyś usłyszał, że ktoś go nazywa śmieciem? Też byś stanął w obronie plugawego zdrajcy? A gdybyś usłyszał... o Lolth. Nasz Ojciec wybrał ją jako ukochaną. To jeśli ktoś ją obrazi nazywając na przykład suką... to też staniesz w obronie Lolth? Bo Nasz Ojciec wybrał ją jako ukochaną? Zapominając o tym, że oni są zdrajcami. Że wybrali mrok od światła. Przyjęli zło do swoich serc. Na zawsze przeklinając swoje istnienie. Zachowałeś się na emocjach... nie Kapłana Naszego Ojca... ale na emocjach, które masz do pewnej drowki.
Zielony Łucznik zawiesił na chwilę wzrok, na Ferranie po tych słowach.
Ferran wzdycha.

- Przeświadczony, że broniłem boskiej, nie śmiertelnej czci stawałem po stronie dobra. Dobra które w boskich sferach jest dobrem absolutnym, nie zaś dobrem względnym. Corellon jest dobry i jego Córka jest dobra. Vhaerun był dzieckiem, które upodobniło się do swojej plugawej matki, Pajęczej Królowej. Nie broniłbym ani jego, ani jej, bo wiem kim oni są. Gdybym zaś wiedział, że tamtej kapłance chodzi o Alyae, nie walczyłbym z powodu słów, które były w nią skierowane. Nie było moim zamiarem wydawać sąd na śmiertelników w sprawach śmiertelników.

Ferran spojrzał na symbol Corellona, dając sobie chwilę na przemyślenie i wrócił wzrokiem na zgromadzenie, po czym rzekł tylko krótko.

- Bluźnierstwem jest sądzić, że którykolwiek z nas kiedykolwiek broniłby imienia Pajęczej Królowej.

Ferran nie oddał głosu na żadną z opcji.
- Nie ukrywam także - dodała Naevys Moondream, która na pewien czas oddzieliła się od wiecu - Że ludzie nie są zachwyceni tym stanem rzeczy. Zamknęliśmy się i odgrodziliśmy, ograniczyliśmy dostęp do naszego Lasu do minimum. Tymczasem sami chodzimy wedle woli, korzystając z gościnności Aulos. To - w najlepszym razie - nie wygląda dobrze.
Przygryzła wargi, kiwając tym samym głową do księżycowej elfki, która towarzyszyła Leirelle.
- Nie możemy im dać dostępu do Aluor, z oczywistych powodów. Mimo wszystko, nie tak inwazyjnie. Jednak nie widzę powodu, dla którego mieliby nie mieć wstępu do świątyni. Seldarine nie są izolacjonistami. Uważam także, że powinniśmy się bardziej na nich otworzyć, zaoferować coś ludziom, by nie czuli się naszymi braćmi mniejszymi. Bo my, jak już mówiłam, dowolnie korzystamy z ich gościnności i ochrony. Oni tego luksusu nie posiadają.

Mogą wchodzić do Świątyni. Tyle, że z towarzyszącym Tel'Quessir. To w zupełności wystarczy. To tak samo, jakbyśmy wchodzili do Magistratu z jakimś N'Tel'Quess.
I ja nie widzę powodu, by zamykać ludziom świątynie, w której oddawać mogliby cześć Seldarine. Jeżeli to jest droga pojednania z N'Tel'Quessir, to pozwólmy im wrócić do świątyni. To niewielka ofiara za pokój.

OOC: http://neverwinter2.gram....p=287288#287288
- Dobrze powiedziane, Bracie. - skomentował odpowiedź Ferrana na swoje pytania i pierwszy raz podczas tej rozmowy uśmiechnął się Lair. Odwrócił i ruszył z tłumu. - Nie bądźcie tylko naiwni... bo znowu ktoś podszyje się i Nas zdradzi. - tym skończył dyskusje z resztą i odszedł.
Ależ Nalaveinie, przecież nie musimy wchodzić do Magistratu z człowiekiem. Dlaczego więc oni muszą wejść do Świątyni z elfem?
Wolałbym nie wchodzić sam do budynku władz. Ludzie zawsze znajdą jakiś pretekst na zaczepkę.

Już nie pamiętasz ? Jak dwóch magów wdarło się do Świątyni ? Nie zamierzam popełniać kolejnych błędów. Wolę, żeby było, tak jak jest do tej pory. Nikt nie narzekał i nic się nie działo.

Ci magowie zostali zabici przez Alaverla. Wpuszczanie do świątyni nie oznacza niepilnowania świątyni.
Bo to ludzie. Nie znają naszej kultury, niczego. Są obrazą dla Ludu w świątyni Seldarine. Ostatni ludzie jacy to byli przyszli zabijać Lud i grabić nasze kosztowności. Piraci, jak to ich nazywają. Oto jacy ludzie są. Nie dość, że będą mogli niszczyć nasz Las to jeszcze plugawić miejsca święte ? To tak jakbyś wpuścił Orków do Gaju Corellona na Evermeet czy świątyni Najwyższego w Everesce. Bo takie maniery ludzie mają, jak orkowie. Może zaprośmy jeszcze tu Czerwonych Czarnoksiężników imiennie? Niech mają okazję zniszczyć tą świątynię, skoro inwazja na Evermeet się im nie udała.
- Bo to ludzie - powtórzyła słowa Aravei - Myślałam, że czegoś się nauczyliśmy na tak obraźliwych i podłych słowach. Bo cóż? Oczekujecie, że nagle pojawią się w świątyni tłumy wieśniaków, przychodzących po to, by popatrzeć? Nie. Bo się was boją. Tego chcesz, siostro? - spojrzała na nią nieomal ostro - By się Ciebie bano? Czym się wtedy będziesz różnić od tych, nad którymi była tu debata?
- Jeszcze jedno. Przez ten krotki czas, który spędziłem na tej wyspie muszę przyznać, że spoglądanie na wszystko wokoło przez pryzmat stereotypu i posiadanie przeświadczenia, że każda jedna jednostka jest taka sama jak pozostałe jej podobne to bardzo głupie posuniecie. Pamiętajcie wszak, że nie wyruszyliśmy z Evermeet, aby podbijać, czy też aby zniechęcać do siebie świat. Już zapomnieliście do czego doprowadziła nasza arogancja i izolacja? Zostaliśmy prawie zniszczeni. Prawie, ale jednak przetrwaliśmy i jesteśmy tutaj teraz. Po co? Czy po to, by powtórzyć ten sam, identyczny błąd, który krył się za naszą największą słabością? Nie sądzę. I pamiętajcie też proszę, że nasz Ojciec ceni sobie poszukiwaczy i tych, którzy odkrywają nowe oraz poznają to, co wcześniej mogło być nawet dziwnością.

Oczywistym jest, że wielu ludzi jeszcze zginie z naszych rąk, bowiem nie wszyscy zasłużą na przyjaźń, ale też nie każdy jest naszym zaprzysiężonym wrogiem. Niektórzy się nas boją, bo to wynika z niewiedzy. Niektórzy zaś patrzą na nas jak na magiczne dziwy, którymi w pewnym sensie jesteśmy. Tylko od nas zależy, czy ludzie nas pokochają i razem będziemy stanowić wzór na modłę Myth Drannor, czy też staniemy się potworami na miarę Vyshaanów.


Vasaryn pochylił głowę spokojnie, gdy już skończył.
Wolny wstęp oznacza wolne wejście tu psów typu Thayan czy ludzi podobnych do tych całych piratów. Z tego co wiem jeśli elf chce wprowadzić kogoś z ludzi na nasze ziemie to może, na własną odpowiedzialność i to on pilnuje tego człowieka. I to jest dobre wyjście. Ale nie chcę, żeby każdy N'Tel'Quess mógł tu wejść kiedy zechce i po co zechce, samemu. Nawet jeśli będzie obserwowany. Przykładem są tutaj tamci magowie. Jeśli elf wprowadza człowieka to jest w stanie do pewnego stopnia ocenic jego zamiary, co tylko zwiększa bezpieczeństwo nasze. A jeśli N'Tel'Quess nie ma złych zamiarów to nie będzie mu przeszkadzał opiekun.
- Ustalmy więc pewne kryteria wejścia albo czekajmy na to, aż ludzie zamkną przed nami bramy swojego miasta - odparła spokojnie Naevys - Czy taki stan rzeczy odpowiada Ci, siostro? Byśmy całkowicie się od nich odcięli i poczekali, aż przyjdą do nas władcy tej wyspy by nawet te ziemie nam odebrać? Zapominasz o czymś. Nie jesteśmy w pozycji do negocjacji. Na tę wyspę byliśmy najeźdźcami, a potem jeszcze zdrajcami. To my terroryzowaliśmy te ziemie i nie mamy praw uzurpować sobie niczego. To bolesna prawda, którą już dawno powinniśmy zrozumieć. Że żeby przetrwać, należy się przystosować. Także do ludzi. Nie chcę, by wycięto te lasy, by spłynęły krwią, by ginęli Tel'Quessir, a do tego w końcu dojdzie, jeśli będziecie tak traktować inne rasy. Jak przedmioty.
- Poza tym nie widzę najmniejszego problemu w ogłoszeniu, że na naszych ziemiach żaden czerwony czarodziej nie będzie mile widziany i najprawdopodobniej nie opuści tych ziem żywy. Tak samo możemy prosić, aby w świątyni ludzie zachowali powagę miejsca tak, jak my zachowujemy powagę, gdy przebywamy w miejscach ich kultu. Nie sądzę, aby każdy z tych ludzi miał zamiar tutaj zaraz przyjść i wszystko niszczyć. Wręcz śmiem twierdzić, że są bardzo ciekawi jak to miejsce w ogóle wygląda i nic więcej.
Obecne zasady obecności ludzi są odpowiednie *odpowiedział spokojnie Saeval* Krasnoludy też nie dopuszczają swobodnie innych ras do miejsc swego kultu. *złożył dłonie*
Ludzie nie zamkną przed nami bram, ponieważ potrzebują naszych skór, miodu, broni, wina *uśmiechnął się nieznacznie* Poza tym elfy nie wszędzie wstępują, zbyteczne jest dla nas przebywanie dajmy w świątyni Lathandera lub ludzkich spelunach. Zapytajmy się zatem czego ludzie szukają w świątyni Seldarine skoro tak pragną ją odwiedzać? Chodzi tylko o ciekawość czy o szukanie powodu do zwady? Jeśli to drugie, a podejrzewam że to ma miejsce, to wkrótce znajdą sobie inną przyczynę do szukania konfliktu.

Nie odcinamy się całkowicie. Jak mówiłam, jeśli ktoś z ludzi zechce wejść i ma powód inny niż niszczenie to może poprosić kogoś z Ludu, aby go poprowadził. Nie zamykamy się przed nimi, jeśli chcą wejść z jakichś powodów to przecież mogą. W dodatku obecność elfa sprawi, że się nie zagubią. Może dla Nas ścieżka przez las jest łatwa, ale człowiek może się po prostu pomylić, a potem nie znaleźć. Nie każdy z nich jest wprawnym tropicielem. Prędzej czy później dotrze do wyjścia czy Elfów, ale i tak może mu to nieco zająć. Opiekun z Ludu, nawet na paru N'Tel'Quess może też im objaśnić znaczenie różnych znaków czy też podpowiedzieć co zrobić powinni, a co może kogoś urazić.

Nie chcę zabraniać im wejścia w ogóle. Ale też nie chcę, żeby mogli wchodzić sami. Obecne rozwiązanie, czyli wizyta z przewodnikiem z Ludu jest najlepsza, dla każdej strony.

- Nie dopuszczają Lordzie Ambasadorze? Ależ ja nigdy nie miałem najmniejszego problemu z tym, aby pójść do światyni Kowala Dusz w Eiverhow i po prostu się tam rozejrzeć z czystej ciekawości. W końcu przecież krasnoludy też nie sądzę, aby chciały nam na szkodę, tak samo jak i my im nie chcemy.
- To teraz - wyprostowała się nieco - Idźcie i wyjaśnijcie to ludziom. Jak wy to widzicie. Bo oni nie rozumieją. Dostali jeno zakaz, a w Lesie nie czują się bezpiecznie - za to elfy w ludzkim mieście? Hulaj dusza, Straż obroni. Taka prawda. Bierzemy mnóstwo, w zamian nie dajemy nic.
Naevys ma rację. Nie jesteśmy teraz w dogodnej pozycji, a decyzja udostępnienia naszej świątyni zostanie potraktowana jako gest pojednania ze strony elfów. Nie wierzę, że każdy człowiek ma złe zamiary... ale Czerwonych Czarodziejów nie powinniśmy wpuszczać. Niemniej jednak zwykły, szary obywatel Aulos może czuć się bezpiecznie w tej świątyni, zwykły mieszkaniec Aulos nic złego naszej świątyni nie zrobi. Chciałbym, by ludzie poczuli się bezpiecznie na naszych ziemiach. Ale, jako jeden z opiekunów tej świątyni, obiecuję wraz z innymi - jeśli do tego się poczuwają - zadbać, by ludzie nie wyrządzili temu miejscu krzywdy.
Czy to tak trudno poprosić jednego z Tel'Quessir, aby poszedłby z nim do Świątyni ? Lud jest wszędzie w Naszym Lesie. Wystarczy podejść i się spytać. To nie jest trudne.

Jeżeli nadal będziecie namawiać mnie do swojej racji, to proponuję postawić grupę Tel'Quessir w Świątyni. Niech na zmianę pełnią wartę i mieli oko na przychodzących N'Tel'Quess

Cytatproponuję postawić grupę Tel'Quessir w Świątyni. Niech na zmianę pełnią wartę i mieli oko na przychodzących N'Tel'Quess
- To chyba najlepszy kompromis. Ludzie też mają straż w Aulos.
Skoro tak rzeczesz Lordzie Nightstar. Dobrze, nie protestuję przeciw rozstrzygnięciu zaproponowanego przez szanownego Radnego Nalaveina. Choć przyznam że wciąż mam pewne wątpliwości odnośnie swobodnego dopuszczania innych ras do tego świętego miejsca. Jak odnosicie się do tej propozycji Lady Thalio i Wy szanowni Radni?
Ferran pokiwał głową i rzekł krótko:
-To dobre wyjście. Teraz, jak sądzę, Rada musi podsumować ustalenia, opinie Ludu i wydać decyzję.
Elfka, która przyszła z Leirelle z pewną satysfakcją pokiwała głową.
- Prawie dobrze. Prawie. Niemniej wystarczy ustanowić proste kryterium. Niech do świątyni wstęp mają wyłącznie ci, którzy pragną złożyć Seldarine swój hołd, lub też godnie uczestniczyć w odbywających się tam uroczystościach. Nic więcej. Żadnych więcej ograniczeń. A straż może być dyskretna i na ogół niedostrzegalna. Wystarczy kilku elfów, którzy delikatnie i raz zwrócą osobom zakłócającym spokój uwagę. Jeśli zaś raz nie wystarczy...
Elfka wzruszyła ramionami.
- Proste słowa: Wyrażamy zgodę na wstęp do świątyni tym, którzy pragną oddawać cześć Seldarine bądź godnie uczestniczyć w odbywających się tam uroczystościach. Nie widzimy innych powodów dla obecności na terenie świątyni i zastrzegamy sobie prawo do wyproszenia osób naruszających naszą gościnność. Czy to takie skomplikowane? Nie wyobrażam sobie, by elf mógł się niegodnie zachować, ale nawet niektórym z elfów można w razie konieczności zwrócić uwagę.

OOC: "nie zrobimy krzywdy żadnemu drowowi, co do którego mamy pewność, że jest wyznawcą Eilistraee bądź bóstwa sprzymierzonego z Seldarine " Whaaat? Nic takiego nie było ustalone... było ustalone, że nie zrobimy im nic złego jak będą chcieli przechodzić... nie przyznajemy się, ale kompletnej agresji nie okazujemy im.
OOC:Nie są częścia naszej społeczności, ale są sprzymierzeńcami. Pytałem członków rady, czy dobrze napisałem i dobrze napisałem (ponoć).
OOC: Pełnymi wrogami nie są. Bronić ich nie będziemy ani trzymać pod drzewami. Mają sami się bronić poza ziemiami.
Według tego co napisałeś... Lud może stanąć przeciwko osobom, którzy staną przeciwko Eilistraee, ale też mogą stanąć na neutralnym gruncie. Nie staną jednak po stronie osób przeciwko Eilistraee...
OOC: Pewna elfka przyklasnęła takiemu postanowieniu wyłącznie dlatego, że treść była taka, nie inna
OOC: Dopowiadasz sobie, Havoc.

EDIT: Ale moge dopisać, że "nie zaatakujemy, ale nie będziemy bronić" pasuje elfom?
OOC: Lud nie będzie walczyć z drowami wyznający Seldarine, w tym Eilistraee, jeśli udowodnią swą wiarę. Lud zarazem nie będzie ich bronić ani ochraniać. Działają na własną rękę. Jeśli drowy wyznający Seldarine, w tym Eilistraee, będą zagrożeniem to zostaną uznani za wrogów.

Może być?
OOC: Tylko, że według tego można interpretować do woli...
Ja bym tylko nie chciała aby kiedy zaatakuje się drowa nawet od Eilistree poza miastem to potem mieć na karku ELFY bo chyba elf nie zabije elfa za drowa...? 0_o
OOC: Owszem, zdarzały się i takie przypadki, Koko - w literaturze.
OOC: No cóż, zatem zżycie się Elfów to mit skoro zabijąją za drowa.
Smutne Ale taki dogmat i nic nie poradzę....
OOC: Przykład? Shevarashyci zabijający innego Shevarashytę, bo ten śmiał stanąć w obronie drowiego dziecka. Bo miał sumienie
A co jeśli Shevarashyta chce zabić drugiego wyznawcę, do tego kapłankę w obronie drowa...?
OOC: Jest za to wyraźnie napisane, że żadnego nie skrzywdzicie. Kropka. Bez warunków wstępnych
OOC: To że nie skrzywdzimy to zależy od jednostki. Wytyczne są, ale np taka Fryne (to tylko przyklad, Koko ) może nie zawahać się zaatakować jakiegokolwiek drowa, czy nie?
OCC: Przyjrzyjcie się teraz. nastąpiły drobne zmiany
qbek, masz zgodę na te zmiany? Bo moim zdaniem, mimo że zgadzam się z tymi zmianami, to zmiany są duże. Bo w tamtym wypadku bylo zadnej krzywdy kiedykolwiek, teraz zaś wprowadzono lamanie praw elfów. Przypominam ze nie wszystkie drowy muszą znać wasze prawa. I mimo że nie chcieliby łamać praw to jednak dostaną strzale w plecy, bo nieświadomie zlamią jakieś. Qual np. lubiła przebywać nad stawikiem koło markeru na Polanę. Czy teraz będzie się to równalo permowi? A jakby chciala iść do thalii na pogadankę ?
To prawo było nieścisle, co wytknęła mi Morrie. A chodziło większości elfów o to, by strzelać do JAKIEGOKOLWIEK drowa po jego zejściu z traktu.

Drowy mają pecha. Aeris przestalo być sielanką. Nie pogadasz sobie z Thalią.
(I tak nie ma mnie na serwie): Więc interpretacja jeszcze taka. Obrona drowa przed elfem(Fryne na ten przyklad) Drow przeżył, fryne też, ale drow ranił ją. Drow od eili. Czy zlamanie praw elfów? Drow nei zaatakował, bronił się.

Pytam, bo tak szczerze, poza prawem dotyczzącym szlaku nie wiem jakie prawa są ustalone wśród elfów. Przydaloby się to jakoś zbiorczo dać.
OOC: z tymi prawami są takie problemy, że niedługo będziemy musieli ustalać "który przeżył ten miał rację"... Fryne już o to zadba by jak zaatakuje nie został świadek. Broniąc się urządź ją tak by niemogła dalej walczyć i oddaj Ylfom do leczenia. I szukaj przed nią kryjówki jak wyzdrowieje.

Podsumowując: Gracze, używajcie rozumu Nie możemy założyć każdej sytuacji, interakcji czy wydarzeń nawet fabularnych na wyspie. To nie jest Polska, żebyśmy siedzieli nad kodeksami, prawami i Bóg wie jeszcze czym kilka lat, by nikt nie padł na pomysł, że można zarobić odprowadzając lewy podatek od sprzedaży strzał i dostać dotacje z Aulos.

Przypominam, że bez MG, zgody obu stron, a szczególnie przegranego w sporze nie bawimy się w permy. Dać sobie po gębie i do następnego razu.
No mneij wiecej wiem jak sie zachować, ale prosiłbym Mg o wiążącą interpretacje. Bo jak drow zaatakuje to wiadome. Ale jak drowka się broni, w dodatku zgodnie z dogmatem? Czy w tym wypadku złamala prawa elfów, zwląszcza, chociaż niekoniecznie, jakby zranila elfkę. Prosilbym czarno na bialym.
Drow od Eilistraee/Dobrego bóstewka zejdzie z traktu - dostanie w czapę, nieważne kim jest.
Drow od Eilistraee/Dobrego bóstewka przejdzie spokojnie traktem - nie dostanie w czapę.
Jakiś postrzelony Shevarashyta będzie atakował drowa od Eilistraee/Dobrego bóstewka na trakcie w Lesie Elfow - nie nasz interes, niech się między sobą tłuką.
Jakiś mondry, nieznany nikomu drow spróbuje przejść traktem - dostanie w czapę, nieważne kim jest.

Jasne?
To ja powiem tak: jeśli Fryne zostanie zraniona przez drowa od Eilistree nawet w obronie to taki drow długo nie pożyje. Jeśli natomiast dowie się, że drow od Eilistree podniósł rękę na jakiegokolwiek Elfa to z całym okrucieństwem znajdzie go i zabije, gdyż nie pozwoli aby jakiś plugawy drow ranił jej Braci i Siostry.
właściwie to co napisał Scorp to wszystkie najważniejsze informacje dla drowa
Teraz jest bardziej przejrzyście. Good work.

Dla Fryne to hańba zostać pokonaną przez drowa i w ramach rewanżu odnajdzie takiego delikwenta i stanie w szranki z nim ponownie i na rzęsach stanie aby wygrać xD Ba, jeszcze specjalnie mnie zostawi przy życiu żebym mogła życ z tej w hańbie i poniżeniu a ja mam mu dziękować...xD
OOC: No hard feelings, Havoc. Ty mi tylko zarzucałeś nieścisłość, a z Mri przedyskutowałem co było nie tak i poprawiłem xP
Nie sprzeciwi. Eilistraee nie jest aspektem Corellona. _Jeszcze_ nie wybaczył drowom. Jak wybaczy, to pogadamy.

Ogólnie to Naevys nie stanie między elfem a drowem, ale to chyba raczej jasne. Bez względu na to, co by się stało, namawiałaby raczej do powściągnięcia emocji i rzecz jasna, starałaby się powstrzymać rozlew krwi.

Ale nie siłą.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • latwa-kasiora.pev.pl